W papierze drżą duchy drzew i ludzi.
Choć świat sporo zbudował na fundamentach niewiedzy (bo nieświadomym ludem łatwiej manilpulować) - potęgą jest wiedza.
Przypadek jest sojusznikiem chaosu, ale i wolności. Przyszłość można przewidywać, a jednak ostatecznie będzie ona zawsze nieobliczalna, nieprzewidywalna niczym prymitywna, dzika bestia.
Na szczycie można znaleźć i światło, i samotność.
Człowiek jest jak cebula - konstatuje fromborski badacz nieba. - Im szybciej kolejne łupiny zedrze, rezygnując z tego i owego, by do jądra własnego jestestwa się dostać, tym wyraźniej czuje Stwórcę. Mistrz Eckhart napisał, że ten, kto się wyrzeka wszystkich rzeczy przemijających, odzyskuje je na powrót w Bogu, w którym są one prawdą. Ale kto jest zdolny do takiego poświęcenia?
- Cierpliwości, coś zaradzimy. Wiecie, jak Święty Franciszek mawiał o swoim ciele? Ciało to brat osiołek. Ciało nasze bowiem tak uparte jak osioł. Uzdy potrzebuje, ale nie byle jakiej. Rozum jest tą uzdą. A czasem ciało i bata potrzebuje.
Sztuka - myśli Kopernik - ten łącznik między przeszłością i teraźniejszością a przyszłością sięga swymi korzeniami równie głęboko jak sam czas. Utrwala wycinek czegoś, twarz czy widok i przekazuje go dalej. Niech inni po nas zastanawiają się, jak się nam żyło naprawdę, co nami powodowało, gdzie szukaliśmy miłości i nadziei. Ile w tym prawdy - trudno orzec. Przeżyje człowieka tylko to, co człowiek po sobie zostawi.
Zrobiło się gęsto niczym na bazarze. Obudziły się moje pretensje, zaniechania, urazy, się zapomnienia. Teraz cała nadzieja w estetyce i we właściwych słowach. Trzeba mówić wyraźnie o rzeczach wyraźnych, prosto, niemal jak od linijki! Wypowiesz koślawo, to litery trafią nie tam, gdzie trzeba. A przecież muszą spinać świat, by wszystko było, jak należy. Czytelne, rozpoznawalne, doprecyzowane zupełnie na trzeźwo. Transparentne jak tiulowa sukienka. Nieważne, że rozdarta na szwie i spięta agrafką.
Ukrywałam się. Siebie samą przed sobą ukrywałam. Przed sobą, nie przed innymi! Innym to ja pozowałam do życia i utyłam od tego jak świnia. Wewnętrzny krytyk wyzywał od najgorszych, a ja tego nie trawiłam. Zjadałam swoje niepewności, lęki i marzenia, i radości, które przeszły obok i już nigdy nie wróciły, wszystkie Opatrznościowe wyroki w zawiasach. Ta niestrawność bardzo mnie męczyła.
Demoniczność wciąga w niesłychane piekło. Piekło na ziemi. Wsysa człowieka jak odkurzacz koty, a ja nie lubię tracić kontroli. Zresztą kto lubi!? Kontrola umysłu, rzecz święta! Trzeba się jednak liczyć z siłami nadprzyrodzonymi.
Po łapach łatwo dostać, zwłaszcza gdy się po szczęście sięga. Moje szczęście od czerwca podrożało. Niedługo to na kartki będzie. No, za taką miłość do kwadratu, taką do końca życia, słono trzeba zapłacić.
Czas. Cztery litery, a taki ogrom. Normalnie ocean. Przez taflę wspomnień przezierają fakty i rzeczy. I to one, te fakty i rzeczy, nakładają na rzeczywistość odpowiednią patynę. Pokrowiec historii i tradycji. Woalkę tożsamości.
Niełatwo się odnaleźć w pustym mieszkaniu. Im bardziej zaglądam do środka, tym bardziej mnie tam nie ma. Tylko ten Cień... Tu żadne noże, szpady i halabardy nie pomogą. Cień w głębi naszego ja jest zahartowany w bojach. Takiego to trudno zabić.
Wiem, wiem, demony karmią się ludzką słabością, lubią, gdy człowiek babrze się we własnym psychicznym gównie. [...] Demona trzeba rozpracować, nazwać po imieniu, wszystkie swoje bolączki myślowe przepracować. Przemordować. Nie wystarczy powiedzieć: Idź precz! Było, minęło czy spłukać w kiblu.
Czasem trzeba pójść do ludzi i tam siebie poszukać. Bo ludzkie ja to nie jest rzecz, którą się łapie w powietrzu, to ono cię łapie, i wszystko, co można zrobić, to pójść tam, gdzie mogłoby cię znaleźć.
W papierze drżą duchy drzew i ludzi.
Książka: Zakazane księgi
Tagi: papier, duchy, dusza, przeszłość