Miała nadzieję, że wielka tragedia zmieni ojca, sprawi, że stanie się inny, lepszy. Ale nie! Po pożarze wcale nie udzielał jej wsparcia. Zamknął się, skupił na sobie, na tych bzdurnych rytuałach i tłumaczeniach, że niby "Bóg tak chciał". Bóg chciał zabrać Wiktorka? Co to niby za Bóg?!
Myślenie o przeszłości ma gorzki smak. Zwłaszcza wspominanie nadziei młodego pasterza, który wysiada z barki i trzymając za rękę brata, po raz pierwszy zagłębia się w ruchliwe ulice. Teraz cechuje go melancholijny spokój człowieka w podeszłym wieku, świadomego, że nadzieja i niewinność nie mogą trwać wiecznie.
Sztuka - myśli Kopernik - ten łącznik między przeszłością i teraźniejszością a przyszłością sięga swymi korzeniami równie głęboko jak sam czas. Utrwala wycinek czegoś, twarz czy widok i przekazuje go dalej. Niech inni po nas zastanawiają się, jak się nam żyło naprawdę, co nami powodowało, gdzie szukaliśmy miłości i nadziei. Ile w tym prawdy - trudno orzec. Przeżyje człowieka tylko to, co człowiek po sobie zostawi.
Myślę, że w podświadomości zawsze miałam strach przed chorobą. Najłatwiej bać się raka. On jest przecież taki medialny. Wszyscy się go boją, mimo że istnieją dziesiątki chorób o gorszym przebiegu i niedających szans przeżycia.
Nowy dzień - nowa ja. Tak się podobno powinno mówić co rano, żeby każdy dzień rozpoczynać od carte blanche i nie myśleć o błędach i bzdurach dnia poprzedniego.
Nie ma nic gorszego dla kobiety w ciąży niż seria nieszczęść i pechowych dni, które kumulują się irytująco i powodują, że człowiek zaczyna wątpić, czy jeszcze kiedykolwiek spotka go w życiu coś dobrego.
Pieniądze zawsze mają znaczenie. Ja wiem, że on teraz nie myśli, ale kiedy wszystko się nie uda, on zostanie beze mnie i bez pieniędzy. Śmiesznie to brzmi. Pieniądze wydają się mieć najmniejsze znaczenie, są takie przyziemne, a jednocześnie stanowią taką granicę między śmiercią a życiem. Niczego nie gwarantują, ale dają nadzieję. Złudną nadzieję.
Nie jest już geniuszem, nie jest Bogiem. Jest człowiekiem, tak jak my wszyscy, z iskierką nadziei, przez którą stajemy się podatni na najmarniejsze próby.
Podobno nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej. Nawet gdy jesteś na dnie, to zawsze znajdzie się ktoś, kto zapuka w nie od spodu. Tak mówią.
Ludzie twierdzą, że nadzieja umiera ostatnia, a to nieprawda, bo marzenia są nieśmiertelne. Starzeją się, zmieniają, ale nigdy nie umierają
Póki życie nas nie zawiedzie, sądzimy, że spełnią się wszystkie nasze nadzieje. Dopiero później, po serii zawodów, pojawia się cynizm.
Nie mam zbyt wielkich nadziei na odpowiedź. Ostatnio odkryłam, że najlepiej nie spodziewać się za wiele. Ojciec miał takie samo podejście. "Miej nadzieję na najlepsze, przygotuj się na najgorsze", zwykł mawiać.
Nadzieja na pokojowe zakończenie demonstracji zaczęła topnieć jak lód w drinku wystawionym na słońce.
Wszak nadzieja jest jak roślina, trudna do wyplewienia, jak chwast. Już ci się zdaje, że dałaś jej radę, że już wszystko skończone, a tu roślina wypuszcza nowe pędy. Nadziei nie da się wyplewić.
Miała nadzieję, że wielka tragedia zmieni ojca, sprawi, że stanie się inny, lepszy. Ale nie! Po pożarze wcale nie udzielał jej wsparcia. Zamknął się, skupił na sobie, na tych bzdurnych rytuałach i tłumaczeniach, że niby "Bóg tak chciał". Bóg chciał zabrać Wiktorka? Co to niby za Bóg?!
Książka: Swąd
Tagi: nadzieja, Wiara, bóg, tragedia, smierc, rytuały