W papierze drżą duchy drzew i ludzi.
Kto się topi, powinien zaprzestać jałowego machania w kipieli wodnej. Lepiej zrobi, gdy do dna dobije i wybiwszy się od tego dna, ku powietrzu i światłu wypłynie. Gdy dusza cierpi, niech się w mętnościach swych zatopi, by potem tym rychlej do radości powrócić.
Wieża. Można się w niej skryć przed nieprzyjacielem, ale można też do niej uciec przed ludźmi. By pobyć zupełnie samemu. By poszukać w sobie jakiegoś kosmicznego porządku. Jakiejś łączliwości ze wszechświatem.
Z posłowia autorstwa Wojciecha Wierciocha: "Spoglądamy w niebo, widzimy konstelacje gwiazd, ale czy odczuwamy obecność Kopernika, człowieka z krwi i kości? Choć nigdy się nie dowiemy, jaki był naprawdę, z pewnością dostrzegamy w swojej duchowej dostrzegalni jakiegoś odrealnionego herosa z legendy pięknej i wzniosłej. Jest zbyt daleko, by stał się nam naprawdę bliski. Możemy go podziwiać bądź krytykować, powie ktoś. Nieprawda. Z legendą się nie polemizuje, legendę się opowiada".
Na początku była chęć życia. Nic prócz niej, a wszystko w niej. To nieskończoność Anaksymandra, wyłaniająca z siebie byty świadome i nieświadome, to święty ogień Heraklita, który niszczy i tworzy światy materialne i duchowe. To Duch Boży, który unosił się nad potencjalnością istnienia i tworzył cztery żywioły. A powstająca z nicości idea człowieka czekała, aż Stwórca zmaterializuje ją, poruszy i rzuci w pulsującą, rytmiczną przestrzeń odchodzenia i powrotu.
Obrzędy narodzin, chrztu, zaślubin, pochówku chronią ludzką egzystencję - zdaniem Mircei Eliadego - przed cofnięciem się do poziomu istnienia zoologicznego. Człowiek to przecież istota nieznana, pomost łączący świat zwierząt i aniołów.
Suwerenność jest możliwa tylko w literaturze.
Historia to powracająca fala - tłumaczy Krasicki - wieczne nawroty, błędne koło fortuny. Co roku rok nowy. Dawna nowość starością się staje. Cykl trwa. Nowa trwa, nowe sianokosy, jesienie, śniegi, zapusty, lute mrozy, przednówki, wiosenne wody, kwitnienie, zdziwienie, owoce, złe moce, ziarna, co różne plony przyniosą, zboże i kąkol. Ale non omnis moriar, jak to pisał Horacy! Niepotrzebnie przeto narzekamy i psujemy sobie przyszłość owym echem, iż coraz gorzej i gorzej. Raz w raz ani źle, ani dobrze, radość się z troską plecie. Trwałość i niszczenie, och, powszechne to przyrodzenia prawo, o czym już Kohelet w Piśmie prawił. Cóż, próżny żal, gdy rzecz dobra nagrodzoną być nie może...
Rozum wiedzie człowieka albo na żyzną glebę, albo na jałowe, kamieniste góry, albo na bagna i manowce - w sidła przeróżnych iluzji. Ród ludzki lubi się zwodzić. Błądzeniu sprzyjają silne namiętności, lęki i jakieś plotki, zasłyszane pseudoprawdy, niedorzeczne opowieści.
Słabe ludzkie umysły chwieją się niczym trzciny na wietrze, jednak do wskazywania kozłów ofiarnych sił im nie trzeba.
Choć świat sporo zbudował na fundamentach niewiedzy (bo nieświadomym ludem łatwiej manilpulować) - potęgą jest wiedza.
Przypadek jest sojusznikiem chaosu, ale i wolności. Przyszłość można przewidywać, a jednak ostatecznie będzie ona zawsze nieobliczalna, nieprzewidywalna niczym prymitywna, dzika bestia.
Na szczycie można znaleźć i światło, i samotność.
W papierze drżą duchy drzew i ludzi.
Książka: Zakazane księgi
Tagi: papier, duchy, dusza, przeszłość