Wiedział, że niebawem pieniądze się skończą, a jednak nadal je trwonił, zachowując pozory dostatku. Liczył na zawrotną dziennikarską karierę, która miała mu przynieść sławę i pieniądze.
Przez całe życie bał się ojca, jednocześnie go podziwiając i zabiegając o jego akceptację, której nigdy nie doświadczył. Potem dowiedział się, że stary jest gangsterem.
Dziewczyna nie dała poznać po sobie rozczarowanie, jakby rozumiała, że jego wahanie nie było efektem niezdecydowania, ale nieśmiałości. Przynajmniej taka miał nadzieję.
- Jest ładna. Zobaczysz, a do tego mądra - dodał, odpalając silnik.
Rafalski parsknął.
- Nie trzeba wiele, żeby być mądrzejszym od ciebie.
- Dobrze, że ty jesteś mądrzejszy od wszystkich - odgryzł się Robert i sprzedał koledze niegroźny cios w ramię.
Poranne promienie słońca miękko wlewały się przez okno do niewielkiej sypialni i padały na śniady policzek śpiącego, przyjemnie ogrzewając mu skórę. Jeszcze zanim całkowicie się przebudził, przeczuwał, że dzień za oknem jest piękny, niebo błękitne, a powietrze świeże.
Nigdy nie postawił się ojcu. Choć wielokrotnie miał ochotę, w ostatniej chwili zawsze wstrzymywał go strach przed konsekwencjami. Nawet gdy nauczył się boksować i w rozmaitych konfrontacjach górował nad pokonanym, wobec ojca pozostawał bierny, a raczej... zastraszony.
Kto się topi, powinien zaprzestać jałowego machania w kipieli wodnej. Lepiej zrobi, gdy do dna dobije i wybiwszy się od tego dna, ku powietrzu i światłu wypłynie. Gdy dusza cierpi, niech się w mętnościach swych zatopi, by potem tym rychlej do radości powrócić.
Wieża. Można się w niej skryć przed nieprzyjacielem, ale można też do niej uciec przed ludźmi. By pobyć zupełnie samemu. By poszukać w sobie jakiegoś kosmicznego porządku. Jakiejś łączliwości ze wszechświatem.
Z posłowia autorstwa Wojciecha Wierciocha: "Spoglądamy w niebo, widzimy konstelacje gwiazd, ale czy odczuwamy obecność Kopernika, człowieka z krwi i kości? Choć nigdy się nie dowiemy, jaki był naprawdę, z pewnością dostrzegamy w swojej duchowej dostrzegalni jakiegoś odrealnionego herosa z legendy pięknej i wzniosłej. Jest zbyt daleko, by stał się nam naprawdę bliski. Możemy go podziwiać bądź krytykować, powie ktoś. Nieprawda. Z legendą się nie polemizuje, legendę się opowiada".
Na początku była chęć życia. Nic prócz niej, a wszystko w niej. To nieskończoność Anaksymandra, wyłaniająca z siebie byty świadome i nieświadome, to święty ogień Heraklita, który niszczy i tworzy światy materialne i duchowe. To Duch Boży, który unosił się nad potencjalnością istnienia i tworzył cztery żywioły. A powstająca z nicości idea człowieka czekała, aż Stwórca zmaterializuje ją, poruszy i rzuci w pulsującą, rytmiczną przestrzeń odchodzenia i powrotu.
Obrzędy narodzin, chrztu, zaślubin, pochówku chronią ludzką egzystencję - zdaniem Mircei Eliadego - przed cofnięciem się do poziomu istnienia zoologicznego. Człowiek to przecież istota nieznana, pomost łączący świat zwierząt i aniołów.
Suwerenność jest możliwa tylko w literaturze.
Historia to powracająca fala - tłumaczy Krasicki - wieczne nawroty, błędne koło fortuny. Co roku rok nowy. Dawna nowość starością się staje. Cykl trwa. Nowa trwa, nowe sianokosy, jesienie, śniegi, zapusty, lute mrozy, przednówki, wiosenne wody, kwitnienie, zdziwienie, owoce, złe moce, ziarna, co różne plony przyniosą, zboże i kąkol. Ale non omnis moriar, jak to pisał Horacy! Niepotrzebnie przeto narzekamy i psujemy sobie przyszłość owym echem, iż coraz gorzej i gorzej. Raz w raz ani źle, ani dobrze, radość się z troską plecie. Trwałość i niszczenie, och, powszechne to przyrodzenia prawo, o czym już Kohelet w Piśmie prawił. Cóż, próżny żal, gdy rzecz dobra nagrodzoną być nie może...
Rozum wiedzie człowieka albo na żyzną glebę, albo na jałowe, kamieniste góry, albo na bagna i manowce - w sidła przeróżnych iluzji. Ród ludzki lubi się zwodzić. Błądzeniu sprzyjają silne namiętności, lęki i jakieś plotki, zasłyszane pseudoprawdy, niedorzeczne opowieści.
Słabe ludzkie umysły chwieją się niczym trzciny na wietrze, jednak do wskazywania kozłów ofiarnych sił im nie trzeba.
Wiedział, że niebawem pieniądze się skończą, a jednak nadal je trwonił, zachowując pozory dostatku. Liczył na zawrotną dziennikarską karierę, która miała mu przynieść sławę i pieniądze.
Książka: Dwa bieguny. Upadek
Tagi: pieniądze, sława, kariera