Wiecie, kiedy sobie uzmysławiam, że moje, kurwa, podatki idą między innymi na policję, i potem widzę tę całkowitą niekompetencję... Uwierzycie, ze ten włamywacz się znowu znalazł, bo ZNOWU się do nas włamał, oraz, co jest chyba moim, kurwa, ulubionym aspektem tej sytuacji, ZNOWU im uciekł.
- No wiecie co? To rolnicy specjalnie przyjeżdżają, żeby zatamować ruch w stolicy i uzmysłowić pozostałym obywatelom, jak im jest ciężko, a ludzie wolne biorą? To mało solidarne podejście - skwitowała Krystyna.- Najgorzej, że jak rolnicy uprzedzili o strajku, to wolne wziął sobie też nasz rząd. I teraz właściwie nie wiadomo, czy ktokolwiek ten ich strajk odczuje. Wiadomo na pewno, że nic on nie da, to nie te lata, żeby strajkiem coś osiągać.
- Ja nie mogę uwierzyć, że to jest cały czas jeden dzień - pisnął żałośnie Gienio.
No tak. Nie ma to jak zagłębić się w jakiejś kryminalnej aferze i przypominać sobie co parę godzin, że jest się człowiekiem dorosłym z dziećmi. Matką roku raczej nie zostanę.
Nie do końca uważam, że fakt, iż moje własne, prywatne i osobiste dziecko jest hakerem, to coś, z czego powinnam być dumna.
Cisza jest zabawnym konceptem. Bywa zbawienna, męcząca, potrafi onieśmielać, czasem rozbawić. No można by tu rozpisać całe treny na ten temat, ale żaden ze mnie Kochanowski. Nikt z naszej piątki nie należał do osób, które by ciszę lubiły. Każdy z nas miał dość mocny charakter i raczej dość często go uzewnętrzniał. Więc taki moment jaki trwał teraz, był rzadkością.
Swoją drogą, nie spełniając w żadnej mierze definicji polskiej rodziny, radziliśmy sobie lepiej niż statystyczna większość.
Tak, ustaliłem coś. Ustaliłem mianowicie, że w chwili obecnej w naszym państwie nie tyle jest źle, ponieważ mamy złych ludzi u władzy, ile jest źle, bo u władzy są osoby mało inteligentne. Wciągają na stanowiska swoich znajomych na zasadzie "on umie prowadzić, to niech dowodzi SOP-em". Słuchajcie, no poważnie.
Warszawa. Nieważne, jaki dzień i jaka pora, są miejsca, gdzie zaparkowanie samochodu zawsze graniczy z cudem.
Kobieta, która stała przed nim w kolejce, pachniała jak jego babka. Zapach jej perfum: ciężki, słodkawy, egzotyczny, był jedyną miłą rzeczą z dzieciństwa, jaką pamiętał. Kilka razy wciągnął głęboko powietrze, żeby poczuć tę samą błogość, co kiedyś, ale gdy sobie przypomniał, z jakiego powodu babka zerwała z nim kontakt, aż zacisnął pięści ze złości.
Janek zawsze mówi, że jeśli czegoś nie wiesz, to musisz to wygooglować. Albo znajdziesz odpowiedź, albo dowiesz się, jak doprecyzować pytanie, albo się okaże, że jesteś idiotą i w ogóle powinieneś sobie odpuścić.
Oho! Oto pan Jan. Przykład wielu różnych zalet i jednej olbrzymiej wady. Zasady zdrowego odżywiania są dla niego tak samo nieistotne, jak spowiedź dla ateisty. Znaczy się wcale nie są. Albo jeszcze mniej.
- Kłamał, nie?
- Jak z nut. Fałszywych i źle skomponowanych. Na pewno kłamał.
Albo chce się wiedzieć, albo nie, nie ma tu możliwości, żeby zjeść ciastko i sprzedać ciastko. Znaczy dać ciastko... czy jakkolwiek to się mówi.
- To co... chyba sprawdźmy tę kukułczą piwnicę, nie? - spytał z widoczną niechęcią Gienio.
Wiecie, kiedy sobie uzmysławiam, że moje, kurwa, podatki idą między innymi na policję, i potem widzę tę całkowitą niekompetencję... Uwierzycie, ze ten włamywacz się znowu znalazł, bo ZNOWU się do nas włamał, oraz, co jest chyba moim, kurwa, ulubionym aspektem tej sytuacji, ZNOWU im uciekł.
Książka: Kukułcza piwnica
Tagi: podatki, policja, kradzież