Nie za bardzo wierzyła w sens cotygodniowych rozmów z podstarzałą psycholożką, która od lat współpracowała z ich komendą, jednak karnie stawiała się na sesje. Zdecydowanie bardziej pomogły jej kolorowe tabletki i czas. Że niby czas leczy rany? – żachnęła się w myślach. Gówno tam, jedynie zalecza, pozwalając żyć. Albo wegetować - jak zwał, tak zwał.
Jest w życiu czas, kiedy się patrzy tylko przed siebie, i jest czas, kiedy się wspomina. Jest też czas, kiedy człowiek czuje potrzebę zrobienia porządków w tym, co mu się przez całe życie uzbierało.
Zdałam sobie sprawę, że zostanę śpiewaczką bez względu na wszystko. Zrozumiałam, że takich właśnie emocji chcę doświadczać, a Akademia jest moim celem. I nie ma znaczenia, ile mnie to będzie kosztowało czasu i poświęceń.
Jeżeli to na mnie ciąży obowiązek odpokutowania grzechów moich ojców, muszę działać niezwłocznie. Wisi nad nami nieszczęście. Apokalipsa. Czasu pozostało niewiele.
Na wszystko potrzeba tak wiele czasu, mnóstwo pracy, wysiłku. I pieniędzy. Szkoda, że nie da się żyć tylko w myślach...
W handlu wszystko się ze sobą łączy. Zdążył się już tego nauczyć. Nic nie jest bezwartościowe. Nie ma chwili, która nie byłaby szansą.
- Ciągle budują Najświętszą Marię Pannę w Paryżu.
- A kiedy zaczęli?
- Nie wiem. Sześćdziesiąt lat temu.
Znów cisza. Rettich wyciera narzędzia szmatką.
- Czyli jest dość czasu, żeby posadzić nowe drzewa na wieżę. I zaczekać, aż urosną.
Czas. Cztery litery, a taki ogrom. Normalnie ocean. Przez taflę wspomnień przezierają fakty i rzeczy. I to one, te fakty i rzeczy, nakładają na rzeczywistość odpowiednią patynę. Pokrowiec historii i tradycji. Woalkę tożsamości.
Cisza; kojąca i przytulna. Czasem taka cisza jak teraz budziła w niej niepokój i bolesne wspomnienia tego czasu, który minął.
Zegary słoneczne to pierwsze w dziejach ludzkości narzędzia do pomiaru czasu.
Dopiero wtedy, gdy pojmiemy, że nasz czas tu, na ziemi, jest ograniczony - i że nie ma sposobu, by dowiedzieć się, kiedy ten czas się skończy - zaczynamy w pełni żyć każdym dniem, jakby to był ostatni dzień w naszym życiu.
Czas. Nie mogła go tracić na podobne przemyślenia. Każda kolejna sekunda oddalała ją od odnalezienia Werki. Ta myśl sprawiła, że znów przygniotły ją wyrzuty sumienia, ale szybko się otrząsnęła. Musiała okuć się w zbroję i postępować racjonalnie, bo w takich sytuacjach emocje nigdy nie są dobrym doradcą.
To był ten moment. Ten jedyny.
W oczekiwaniu na upragniony dzień czas drastycznie zwolnił swój bieg.
Nawet czas nie jest w stanie odebrać nam tych pięknych chwil, które nosimy w sercu.
Nie za bardzo wierzyła w sens cotygodniowych rozmów z podstarzałą psycholożką, która od lat współpracowała z ich komendą, jednak karnie stawiała się na sesje. Zdecydowanie bardziej pomogły jej kolorowe tabletki i czas. Że niby czas leczy rany? – żachnęła się w myślach. Gówno tam, jedynie zalecza, pozwalając żyć. Albo wegetować - jak zwał, tak zwał.
Książka: Swąd
Tagi: psychologia, czas, lęki, rany, spokój, życie, wegetacja