Pod pamiętającym z pewnością lata komuny trzepakiem leżał martwy kot. Nad zwiniętym w kłębek ciałkiem latały muchy, a kilka metrów dalej, na pozbawionej oparcia ławeczce siedziało dwóch niechlujnych mężczyzn. Zwłoki kota nie zepsuły im apetytu. Raczyli się winem, przekazując sobie prawie już opróżnioną butelką.
W salonie obok książek i starych mebli, było jeszcze coś, co od zawsze go fascynowało. Galeria starych fotografii, na których uwieczniono przodków.
Alkoholików mamy na placówkach tylu, że już dawno przestałem liczyć. Czasem mam wrażenie, że cała ta nasza służba dyplomatyczna jest ciągle pijana.
Jednym z objawów rozwijającej się choroby psychicznej są myśli samobójcze. Na początku są subtelne, własna śmierć jawi się w nich wyłącznie jako problem teoretyczny. Z czasem jednak rozważania stają się coraz bardziej natarczywe. Przekształcają się w obsesję, a ta każe podejmować kolejne kroki.
Nikt nie jest stu procentach zdrowy psychicznie...
To nie był dobry chłopak. Dręczył koty. Życie nauczyło mnie, że ci, którzy znęcają się nad zwierzakami, są jeszcze gorsi od tych, którzy znęcają się nad bliźnimi.
Mieszkanie miało dwa pokoje, ale mimo wysokich sufitów odniosła wrażenie, że jest strasznie ciasne. Gdy była mała, wydawało jej się pałacem, teraz jednak bardziej kojarzyło się z psią budą.
- Proszę mówić. On prawie zawsze ma zamknięte oczy. Twierdzi, że już się napatrzył.
- Na to miejsce?
- Na ten świat. Nie spotkało go tu wiele dobrego.
- Obiad. Zrazy z ziemniakami i surówką z białej kapusty.
- Wieprzowina? Pachnie jak mięso z psa, i to trzeciej kategorii.
- Trzeciej?
- Zmielone razem z budą.
- Jesteś taki sam jak babcia. - Sobecka pogroziła mu palcem. - Ona też miała w sobie mnóstwo wiary w ludzi. Też była taka naiwna. Bo ludzie, mój drogi, są z gruntu rzeczy źli.
- Słuchaj, czemu wujek jest tak napalony na ten spadek? Przecież jest bogaty.
- Bo każdy, kto jest bogaty, jest też chciwy. Tak się dochodzi do majątku.
... statystycznie rzecz ujmując, za dziewięćdziesiąt procent zabójstw odpowiadają osoby najbliższe. Członkowie rodziny i tak dalej.
I wiesz co, Rysiek? Ja potem chodziłem na ten cmentarz. Ledwie co znalazłem mogiłę, stróża musiałem pytać. Na grobie ani złamanego kwiatka, ani światełka, nic. Piach. Piach i koniec, rozumiesz, Rysiek, nie ma Heńka. Piach. I robale. Czy to ważne, czy pożegnane, czy nie? Czy chowane ze śpiewaniem, czy nie? Tyle te twoje śpiewy, rozumiesz, robalom do kotleta, nie? Rysiek? Robalom, rozumiesz?
Rysiek odwrócił się do poduszki, w której głęboko zapadała się wychudzona głowa. Chrypiący krzyk Pokory, bliższy buczeniu niemowlęcia w kolebce niż głosowi, który dzwonił w Ryśkowych wspomnieniach, nadał pierwszą nutę pogrzebowej pieśni. Umierającym się nie odmawia, Rysiek znał tę prawdę lepiej niż alfabet.
Wejście na oddział drugi blokowały następne drzwi. Tu również należało wpisać kod. Kontrola dostępu była jednym z elementów, które odróżniały placówki takie jak ta od innych szpitali. Drugim takim elementem były kraty w oknach.
Pod pamiętającym z pewnością lata komuny trzepakiem leżał martwy kot. Nad zwiniętym w kłębek ciałkiem latały muchy, a kilka metrów dalej, na pozbawionej oparcia ławeczce siedziało dwóch niechlujnych mężczyzn. Zwłoki kota nie zepsuły im apetytu. Raczyli się winem, przekazując sobie prawie już opróżnioną butelką.
Książka: Odmęty śmierci
Tagi: koty, podwórko, smierc, alkohol, pijacy