Każda rodzina ma swój wstydliwy sekret...
Krystyna Kalinowska, mieszkająca samotnie wdowa, odwiedza szpital psychiatryczny. Po
powrocie do domu zostaje zamordowana. Trzydzieści lat wcześniej w tym samym miejscu miał
zginąć jej mąż Julian, choć według rodzinnej legendy do grobu włożono pustą trumnę. Laura,
wnuczka Krystyny, nigdy nie uwierzyłaby w tę historię, ale w testamencie babci znalazł się hojny
zapis dla detektywa - specjalisty od zaginięć. Zaintrygowana, odwiedza grób dziadka Juliana i
odkrywa, że babcia nigdy nie zapaliła mu choćby jednej świeczki. W tajemnicy przed rodziną
pielęgnowała natomiast inny grób.
Do szpitala trafia młody informatyk. Krzyczy w nocy i przy pierwszej okazji ucieka. Psychiatra
Michał Tracz odnajduje go pod oknami mieszkania Kalinowskiej. I to niejedyny problem, z którym
musi się zmierzyć lekarz - zaostrza się stan innego pacjenta, który wpada w szał za każdym razem,
gdy usłyszy szumiącą wodę.
Wszystkich łączy tajemnica, której korzenie sięgają tragicznego wypadku...
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2023-05-04
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 560
Język oryginału: polski
W oczach sąsiadów Kalinowscy uchodzili za wzorowe małżeństwo. Kazik w przypływie alkoholowej inwencji stworzył nawet wierszyk na ich cześć. Idealna rodzina: Julian i Krystyna. Prawie nikt nie znał prawdy.
Jeśli się nie mylę to Wojciech Wójcik wydał już 12 powieści, a „Odmęty śmierci” są moim pierwszym krokiem do zagłębienia się w kreowane przez niego kryminalne sprawy. Pierwszym, bo jeśli z równą fantazją tworzy fabuły innych swoich książek, to z chęcią je poznam.
Krystyna Kalinowska, zostaje zamordowana we własnym domu. Tu znajduje ją wnuczka Laura, a śmierć kobiety porusza nie tylko emocje rodziny wyczekującej spadku po zamożnej wdowie, ale przede wszystkim otwiera szczelinę, przez którą zaczynają wyciekać dawne sekrety.
Kto zabił babcię i dlaczego? Pojawiają się różne tropy. Prowadzą do zakładu psychiatrycznego i do środowiska lokalnych meneli, na cmentarz do dziecięcego grobu, firm zakładanych na słupy, do domu uciech i do sierocińca. I pytanie najbardziej nurtujące rodzinę, kim są ludzie, którym babka przekazała swój majątek?
Na jaw wychodzą rodzinne sekrety, te najświeższe związane z hazardem, bankructwem dające motyw zabójstwa, ale również te sprzed wielu lat, skrzętnie dotychczas skrywane.
Jeśli wydaje się Wam, że sporo tych wątków jak na jedną powieść, to nie obawiajcie się chaosu. Autor naprawdę zgrabnie łączy wszystkie elementy tworząc skomplikowaną, ale bardzo wiarygodną intrygę. Fabuła jest zdecydowanie najmocniejszą stroną tej powieści, a dając możliwość śledzenia akcji z różnych perspektyw czasem w swoich domysłach możemy wyprzedzić bohaterów, choć nie jest łatwo.
To zdecydowanie nie jest kryminał nastawiony na efektowne fajerwerki czy tanią sensację, ale skupienie uwagi podczas czytania odpłaca z nawiązką wciągającym śledztwem i niespodziewanymi rozwinięciami wątków. Bo to, co z początku wydaje się proste, wcale tak proste nie jest. Bardzo dobry kryminał, który nie ślizga się po powierzchni, ale sięga głęboko zarówno w psychikę bohaterów, jak i pełną sekretów przeszłość.
Książki Wojciecha Wójcika biorę w ciemno. Zdążyłam się już przyzwyczaić do tych ponad pięćsetstronicowych cegiełek oraz do tego, że zawsze znajdę tu dość intrygującą fabułę, mnogość postaci i pobocznych wątków, wiele czasem niekończących się opisów, ciekawych dialogów, które są właściwie nie do końca potrzebne, lecz właśnie to lubię, bo trzeba się trochę wysilić żeby nie zgubić się w tym gąszczu i połapać wszystkie właściwe wątki. Tak jest przecież w każdej książce Wojciecha Wójcika, więc trzeba do tego przywyknąć. Ja zawsze podczas lektury wkręcam się maksymalnie i nie żałuję czasu spędzonego z książkami tego autora.
"Wnętrze tramwaju przypominało saunę, a w szpitalu, z którego wracała, było niczym w piekle. Portier powiedział jej, że szum klimatyzatorów drażni pacjentów. Jeśli tak było, to musieli być szaleni... I pewnie byli."
Krystyna Kalinowska wraca tramwajem do domu po odwiedzinach w szpitalu psychiatrycznym. Przed blokiem spotyka swoją sąsiadkę, lecz nie ma ani sił ani ochoty z nią rozmawiać. Jest dziwnie rozdrażniona. Jej wnuczka Laura, pracuje w wielkiej korporacji. Po odniesionym sukcesie wybiera się wreszcie na urlop, lecz przed tym musi odwiedzić jeszcze babcię, gdyż jej opiekunka również jest na urlopie. Wraz z przyjaciółką znajdują jednak leżące obok łóżka zwłoki staruszki...
Co tam się stało? Czy starsza pani została zamordowana? Czy to naturalny zgon? Dziwne jest jeszcze to, że ponad trzydzieści lat temu w tym samym miejscu zginął także dziadek Laury. Sprawa jego śmierci od zawsze była owiana jakąś tajemnicą. Nikt nie chciał o tym mówić, lecz krążyły różne pogłoski.
Dziadek Laury był niegdyś znanym i szanowanym dyrektorem warszawskich Filtrów. Na budynku jest nawet tablica ku jego czci. Lecz tak jak w każdej rodzinie są jakieś tajemnice, tak i w tej również nie brakuje sekretów.
"W oczach sąsiadów Kalinowscy uchodzili za wzorowe małżeństwo. Kazik w przypływie alkoholowej inwencji stworzył nawet wierszyk na ich cześć. Idealna rodzina: Julian i Krystyna. Prawie nikt nie znał prawdy."
Gdy zjeżdża się pozostała rodzina, niemal wszyscy (oprócz Laury i jej matki Lucyny) są bardzo zainteresowani spadkiem. Jednak po otwarciu testamentu, niemal dosłownie notariusz wylał na spadkobierców kubeł zimnej wody...
"- Słuchaj, czemu wujek jest tak napalony na ten spadek? Przecież jest bogaty.
- Bo każdy, kto jest bogaty, jest też chciwy. Tak się dochodzi do majątku."
Drugim znaczącym wątkiem są problemy młodego lekarza psychiatry z kilkoma pacjentami. Jeden z nich panicznie boi się dźwięku szumiącej wody, drugi natomiast ucieka ze szpitala i biegnie pod dom nieżyjącej Krystyny Kalinowskiej...
Co wspólnego z rodziną Kalinowskich ma pacjent ze szpitala psychiatrycznego? Okazuje się, że bardzo dużo, lecz to już sami musicie przeczytać.
Mimo prowadzonego policyjnego śledztwa, Laura z bratem prowadzą swoje prywatne dochodzenie, pomagają im w tym: lekarz ze szpitala psychiatrycznego oraz dawna koleżanka, która jest... policjantką.
To dobry kryminał, lecz wydaje się, że śledztwo prowadzone jest właściwie przez osoby do tego nieupoważnione. Lecz to pewnie tylko tak przedstawił nam autor, bo w końcu pojawia się i wątek związany ze służbami śledczymi.
Powieść wymaga nieco skupienia podczas lektury i nie wiadomo do końca kto jest winny, gdyż bohaterzy ukrywając swoje tajemnice, sprawiali wrażenie potencjalnie podejrzanych. Ja byłam bardzo zaskoczona osobą faktycznie winną...
Polecam.
Yerbopoczytalni polecają:
https://www.facebook.com/YerboPOCZYTALNI/
„Odmęty Śmierci” to obszerna opowieść, w której mamy kryminalną zagadkę otoczoną rodzinną tajemnicą przeszłości, która wraz z mijającym czasem została ubrana w przeróżne stroje, ubarwiana. Pełna domysłów i teorii. Czy tym razem prawda ujrzy światło dzienne ?
Krystyna Kalinowska, emerytowana nauczycielka, mieszkająca na osiedlu przedwojennych kamienic zostaje zamordowana we własnym mieszkaniu. Mająca na głowie tyle samo zmartwień co i lat na karku, nie spodziewała się , że jej życie zakończy się tak nagle i niespodziewanie. Kilka dni później jej zwłoki odnajduje wnuczka Laura. Wstępne oględziny wskazują na morderstwo. Kobieta zostawiła po sobie testament, który jest dla najbliższych szokujący. Sposób jego podziału nie spełnił oczekiwań tych najbardziej pewnych siebie członków rodziny w zasadzie którzy już czuli wypełniające się kieszenie złotówkami. Starsza Pani jednak oprócz wytycznych co do podziału, pozostawiła po sobie przysłowiową ośmiornicę, która ma wiele macek, a każda z nich prowadzi do kolejnej tajemnicy. Historia składa się z wielu niewyjaśnionych spraw z przeszłości- a w całą sprawę angażuje się wspomniana Laura oraz jej brat Karol, którzy prowadzą własne śledztwo.
Wojciech Wójcik, w swoje opowieści przedstawia przykładowy schemat rodzinny, gdzie więzi już dawno zostały poluźnione, a cały ród spotyka się przy nietypowych okazjach jak np. wspomniana tragedia, która niesie teoretycznie za sobą jakiś zysk. Każdy członek rodziny posiadający swoje sekrety, stara się je ukryć poprzez zapuszczanie coraz większej sieci kłamstw. Dodatkowym bodźcem jest klimat minionej pandemii, którą autor również porusza w swojej historii i przedstawia jej skutki, co jest zdecydowanie atutem, który pozwala poczuć realność wydarzeń. Sami przeżyliśmy wspomnianą pandemię, a skutki do dzisiaj dręczą niektórych z nas. Opowieść jednak ma głębszy sens. Autor przedstawia naturalne cechy człowieka, które w jakiejś części posiada każdy z nas. Chciwość to jedna z cech, które potrafią ogłupić niejednego, pozbawić racjonalnego myślenia, osądu czy zburzyć moralny system wartości niczym kostki domino, które przewracają kolejną kostkę niosą ze sobą konsekwencje, piętnując przeszłość.
Książkę, pomimo swojej obszerności, czyta się dość szybko. Co prawda mamy do czynienia z wieloma postaciami, jednak cały czas się coś dzieje. Autor podrzuca kolejne smaczki w postaci odkrywania kolejnych tajemnic, rzuca cienie podejrzeń przy czym robi to na tyle umiejętnie, że cały czas poruszamy się po omacku snując domysły.
Większości kryminał kojarzony jest z policją, śledczymi, detektywami itp. postaciami o specyficznej przeszłości, który z nie jednego pieca jedli chleb, spektakularnych pościgów czy strzelanin. W „Odmętach Śmierci” tego nie znajdziemy. Za to dostaniemy historię która dzieje się w teraźniejszości, jednak by móc wyjaśnić pewne sprawy musimy sięgnąć do ubiegłej epoki, w której oczywiście pojawiają się ofiary.
Książka jest ciekawa. Moje pierwsze spotkanie z twórczością autora uznaję za udane. Zdecydowanie różni się od książek innych autorów, które miałem okazję poznać. Dostarcza nowych wrażeń czy bodźców, które sugerują ,że warto sięgnąć po literaturę, w której motywem przewodnim jest przeszłość gdyż to ona jest podwaliną przyszłości, w której życie wystawia rachunek za dotychczasowe postępowanie. Wojciech Wójcik udowadnia, iż można przykuć czytelnika do fotela, tworząc kryminał, w którym przedstawia to co czytelnicy uwielbiają najbardziej- realność wydarzeń.
Po przeczytaniu moje pierwsza myśl związana jest z twórczością Marka Stelara, a dokładniej jednym z jego cykli. Oczywiście mam tutaj na myśli podobny schemat przedstawiania swojej opowieści . Ciekaw jestem czy macie podobne odczucia.
Książki pana Wojciecha Wójcika są moimi ulubionymi kryminałami, gdyż zawsze serwuje nam dodatek psychologiczny. Czytałam już ,,Dziedzictwo von Schindlerów" , ,,Kurs na śmierć", ,,Krwawe łzy" , ,,Trzecia szansa" , ,,Martwa woda" i teraz tą ,,Odmęty śmierci". Jeszcze nie zdarzyło mi się, by jego powieść mnie nie usatysfakcjonowała, a nawet dodam więcej, co jedna kolejna, to zawsze lepsza i więcej tam zagrań psychologicznych. Przede wszystkim, autor wyznaje zasadę, by powieść torować na wolną, wolną, szybką, zaskoczenie. I ponownie, wciąż ten sam rytm, więc wiedząc, że zaraz nastąpi zaskoczenie pragnie się przyspieszyć czytanie. Tutaj nawet wątła staruszka nie jest tym za kogo się podaje. Każdy skrywa nie tyle wstydliwy sekret, co tajemnicę, którą dla wszystkich najlepiej, by nikt jej nie odkrył. Jedni noszą w sercu boleści, które pomimo śmierci bliskiej osoby wciąż nie dają o sobie zapomnieć. Postać nadal pała do niego nienawiścią i to nas bardzo dziwi. W miarę jak nastrajamy się coraz bardziej, każdy detal, który ma być nie istotny, staje się coraz bardziej ważny i tajemniczy. Bo czy śmierć można oszukać? A może pochowanie pustej trumny jest normalne? Dlaczego nie można zwyczajnie być szczerym? Czemu każdy musi tu mieć coś do ukrycia, skoro nie robi nic złego? Czy możliwe, by jednak kiedyś zachowywał się mniej fałszywie?
Ale bardzo mi się podobało próbowanie znalezienia tutaj winnego! Próbowanie, bo i tak mi się nie udało. Zbyt wiele było tutaj trupów i psychicznych umysłów:-) Dodatkowo autor zaserwował nam tu kilka wątków z których ciężko było stwierdzić, który był lepszy od którego. Ludzie to jednak potrafią pokręcić sobie życie. Postacie nazywam ludźmi, gdyż byli bardzo wiarygodni. Mieli swoje za uszami, ale niekiedy myśleli w tym o innych. W jaki sposób, to sami oceńcie, skoro rodzinne zgony nie należały do zwyczajnych. Ze wszystkim związany był pewien zakład w którym leczą się ludzie mądrzy inaczej. To niby kryminał, ale choć policja ma swoje śledztwo, to my widzimy je bardziej od strony innych postaci. Podobało mi się, kiedy jedna osoba podkreśla paranoję drugiej:-) Co tu dużo pisać, przeczytajcie sami:-) Choć polecam WSZYSTKIE książki autora:-)
Podobno każda rodzina ma swoje tajemnice. Podobno każda rodzina ukrywa coś podejrzanego, niemoralnego, coś, co nie powinno nigdy ujrzeć światła dziennego i wyjść poza przysłowiowe cztery ściany. Dla niektórych takim sekretem jest zdrada, dla innych choroba lub utrata pracy. Jak zwykła powtarzać moja babcia „Zawsze i na wszystkich uważaj, bo co chatka to zagadka”.
Laura pracująca w wielkiej korporacji po kolejnym odniesionym sukcesie dostała długo wyczekiwany urlop. Postanowiła jednak przed wypoczynkiem odwiedzić babcię, której nie widziała parę dni. Na miejscu okazało się, że starsza pani nie żyje. Prokurator zlecił sekcję zwłok, podczas której wykryto, iż kobietę otruto. Kto stoi za tym czynem? Laura postanawia samodzielnie dowiedzieć się prawdy. Szczególnie że przeszło trzydzieści lat temu w tym samym pokoju zginął tragicznie jej dziadek. Równocześnie sprawą interesuje się jej brat Karol, mieszkający na co dzień we Włoszech, który liczył na spadek po babci. Nie tylko on, ale i cała rodzina srodze się rozczarowała, ponieważ starowinka jedyne co posiadała to prawie puste konto. Znaczną kwotę zapisała organizacji zajmującej się poszukiwaniem zaginionych osób i opiekunce, którą poznała w czasie pandemii. Własne dochodzenie prowadzi również lekarz psychiatra, który koniecznie chciał dowiedzieć się, dlaczego zmarła odwiedziła w szpitalu jego pacjenta, choć w żaden sposób nie była z nim powiązana. Tymczasem policja zaczęła podejrzewać o dokonanie zabójstwa Karola. Mężczyzna, by nie zostać aresztowany, musi zrobić wszystko by dojść do prawdy i oczyścić się z zarzucanego mu czynu.
Sprawa robi się coraz bardziej tajemnicza i zagmatwana. Dlaczego starsza pani odwiedziła w szpitalu psychiatrycznym na kilka godzin przed swoją tragiczną śmiercią obcą osobę? Dlaczego tak bardzo nienawidziła swojego męża, że nie chciała być pochowana z nim w jednym grobie? Dlaczego w testamencie widniał zapis na firmę i opiekunkę, a nie uwzględniła nikogo z rodziny, nawet wnuków? Dlaczego jeden z pacjentów szpitala wpada w szał, gdy tylko usłyszy szum wody? W tej sprawie nic nie jest jasne, nic nie jest proste, zagadka goni zagadkę, a pozory mylą…
Każda rodzina ma wstydliwy sekret…
Każde odkrycie policji, Laury, psychiatry czy Karola rodziło więcej pytań, niż dawało odpowiedzi. To nie było moje pierwsze spotkanie z Wojciechem Wójcikiem. Autor przyzwyczaił już mnie do wielowątkowości i mnogości występujących bohaterów. Musiałam początkowo czytać w maksymalnym skupieniu, by się nie pogubić. Jednak z czasem wszystko się zazębiło i nabrało sensu. Akcja rozgrywa się płynnie, dość szybko i z zaskakującymi zwrotami. Niemniej jednak byłam zdziwiona i troszkę oszołomiona ilością trupów w szafie i bardzo wstydliwych sekretów w jednej rodzinie. No ale kto wie, może gdzieś taka rodzina istnieje. Niby niepozorna, ale… W końcu powiedzenie, że co chatka to zagadka z powietrza się nie wzięło. Wójcik przyzwyczaił mnie już także do dużych gabarytów swoich kryminałów. Odmęty śmierci nie są wyjątkiem. Lektura ma grubo ponad 500 stron, ale nie jest przegadana, a każdy fragment i każdy rozdział ma znacznie. Nawet udało mu się mnie zaskoczyć w finałowej scenie! Po tej lekturze wiem już z całkowitą pewnością, że po jego książki będę sięgała w ciemno.
Za możliwość zapoznania się z treścią książki dziękuję Redakcji Sztukater.
Chociaż Wojciech Wójcik ma na koncie już kilkanaście książek, "Odmęty śmierci" to pierwsza jego powieść, która trafiła w moje ręce. Autor ukrył sporo trupów w szafie, więc naprawdę się działo i nawet przez chwilę nie nudziłam się podczas lektury. Muszę jednak napisać, że według mnie jest to kryminał z mocno rozbudowaną warstwą społeczną, obyczajową. Świetnie przedstawiona została typowa rodzina, która do zamordowania seniorki rodu wspierała się i kontaktowała ze sobą, a po jej tragicznej śmierci nagle okazało się, że nie wszyscy są tymi, za których chcą uchodzić.
Niedługo po tym, jak starsza pani, Krystyna Kalinowska, wraca do domu po wizycie w szpitalu psychiatrycznym, jej wnuczka Laura znajduje babcię bez życia. Kobieta została zamordowana. Co ciekawe, trzydzieści lat wcześniej w tym samym miejscu został zabity jej mąż, Julian. Rodzinna legenda związana z jego śmiercią jest niejasna. Chociaż wszyscy wokoło uważali Kalinowskich za zgodne i dobre małżeństwo, okazuje się, że było wprost przeciwnie, a Krystyna nienawidziła swojego męża. Czym mężczyzna zasłużył sobie na takie uczucia żony?
Kiedy rodzina zmarłej Krystyny poznaje treść testamentu staruszki, atmosfera się zagęszcza. Kalinowska zapisała po części swojego majątku detektywowi zajmującemu się zaginięciami i dziewczynie, która się nią opiekowała. Członkowie rodziny są zaskoczeni i rozpoczynają poszukiwania tajemniczego detektywa. W toku prywatnego śledztwa poznają kolejne zaskakujące decyzje starszej pani. Laura, wnuczka Krystyny, dowiaduje się między innymi, że babcia opłacała niewielki grobek, jakby przygotowany dla dziecka. Administracja cmentarza twierdzi, że grób jest pusty, jednak stoją na nim kwiaty. Laura odkrywa, że dbała o niego babcia Kalinowska, ale na co komu pusty grób? To dopiero początek naprawdę dziwnych wydarzeń.
Kolejny wątek to wydarzenia rozgrywające się w szpitalu psychiatrycznym, do którego trafia pacjent z nietypowymi objawami. Wiadomo, że szpital psychiatryczny to miejsce, gdzie przebywają sami specyficzni pacjenci, jednak ci, o których pisze autor, mają powiązania z głównym wątkiem i występującymi w nim bohaterami.
Nastawcie się na sporo wątków i wielu bohaterów. Zdecydowanie polecam czytać jednym cięgiem. Wątki łączą się ze sobą na różne sposoby. Autor bardzo umiejętnie je miesza i sprowadza czytelnika na manowce. Bohaterów mamy spory wachlarz, więc łatwiej ogarnąć fabułę, czytając od razu dłuższe fragmenty albo całość.
Lekkie pióro autora zachęciło mnie do sięgnięcia po inne powieści z jego dorobku.
"Śmierć kusi, z każdym dniem coraz mocniej. Składa obietnice, że położy kres problemom. I wreszcie następuje ten dzień".
Krystyna Kalinowska jest samotną wdową, zostaje zamordowana we własnym domu, tuż po wizycie w szpitalu psychiatrycznym. Trzydzieści lat wcześniej, w podobnych okolicznościach został zamordowany jej mąż Julian. W rodzinie krąży opowieść, że jego trumna była pusta. Wnuczka Krystyny, Laura, dowiaduje się, że w babci testamencie jest spory zapis dla prywatnego detektywa, specjalisty od zaginięć. Dlaczego? Niebawem Laura odkrywa, ze babcia nie bywała na grobie dziadka, za to w tajemnicy przed wszystkimi dbała o zupełnie inny, obcy grób. W szpitalu psychiatrycznym przebywa młody informatyk, przy nadarzającej się okazji udaje mu się uciec. Jego psychiatra Michał Tracz znajduje go pod oknami mieszkania Krystyny...
Co łączy starszą kobietę i pacjenta szpitala psychiatrycznego? Wielowątkowa akcja toczy się swoim rytmem i intryguje. Fabuła ciekawie poprowadzona, dopracowana w każdym szczególe, niesie spore, sprzeczne emocje, od początku trzyma w niepewności. Bohaterowie wyraziście ukazani, ich psychologiczne portrety. Każdy z nich jest potencjalnym zabójcą.
Pozornie rodzina jakich wiele, tylko pozornie. Autor umiejętnie wodzi nas za nos, podsuwa tropy, które mylnie odczytujemy. Rozpoczyna się niebezpieczna gra, kłamstwa, niedopowiedzenia, wszystkie ślady prowadzą do zagmatwanej przeszłości. Morderstwo Krystyny jest dopiero początkiem... Wszystkie wątki w pewnym momencie się ze sobą łączą, są ze sobą ściśle związane. Intrygująca, kryminalna odsłona powieści współgra ze wciągającą obyczajowością, Zajmująco, realnie ukazany szpital psychiatryczny. Z powieści wyłania się mrok, chciwość, umiejętnie stwarzane pozory, kłamstwa, determinacja, próba odkupienia win.
Bardzo dobry, intrygujący, kryminał. Wymaga skupienia podczas czytania, nie ma mowy o nudzie. Przeszłość, która kładzie się cieniem na teraźniejszości, głęboko skrywane tajemnice rodzinne. Zakończenie dość mocno mnie zaskoczyło. Serdecznie polecam.
Nie ma nic bardziej pewnego niż śmierć. Wcale nie trzeba jej wypatrywać, ani na nią czekać, przyjdzie sama. Będzie to wtedy, gdy przyjdzie odpowiedni czas, gdy ona uzna, że to twoja pora. Wcale nie musisz się jej spodziewać.
Są pozycję, które w swoją fabułę wciągają czytelnika, niczym odmęt ciemności pragnący przebić się przez naszą ciekawość. Tajemnicza siła przyciąga nas do zapisanych kart, prowadząc i manipulując naszą drogą, aby zachować swą zagadkowość, dając nam możliwość powolnego odkrywania każdej z niewiadomych.
Rodzina, która z pozoru wydaje się idealna, zostaje nadal idealna tylko w pozorach. Autor skrupulatnie podsuwa kolejne zagwozdki, które rzutując na tło historii, pozwalają czytelnikowi samemu budować swoje podejrzenia, układając w głowie możliwe podejrzenia. Każdy z nich mógł zostać potencjalnym zabójca, który swoim afiszu pozostaje perfekcyjnie ukryty.
Wielowątkowość akcji sprawia, że musimy dokładnie poznać każdego z bohaterów, nakreślić sobie jego portret, aby łatwiej dopasować jego zachowanie czy powiązanie. Autor idealnie daje czytelnikowi odczuć, że jest on uczestnikiem w tej fabule, jakby pierwszeństwo decyzji spoczywało na jego barkach.
Idealnie przedstawiony obraz szpitala psychiatrycznego potęguje gromadzące się w nas wrażenia, jednocześnie dając nam kolejne poszlaki, szczegóły, które z pewnością mogą mieć jakiś wpływ na akcje w tej historii. Zaczynamy głębiej analizować każdą zebrana informacje, próbując obrać odpowiedni cel, jednak rzucona bomba sprawia, że tak naprawdę niektóre szczegóły mogliśmy pominąć wcześniej, bądź uznać je za mało istotne. Zaczynamy od początku składać zebrane fakty, szukając kolejnej sieci powiązań między motywem a działaniem.
Zręcznie prowadzona akcja nie pozwala czytelnikowi się nudzić, miarodajnie napędzane wydarzenia sprawiają, że rosnącą w nas ciekawość i masa podejrzeń powiela się, nie dając chwili na złapanie oddechu.
Śmierć nie jest tutaj motywem jedynym, którym uracza nas autor. Wkrada się on w ludzkie umysły, sięgając do najciemniejszych jego odmętów, grzebiąc na samym dnie, aby za chwilę wyciągnąć to na powierzchnię, dając obraz, który powoduje, że kłębi się w nas więcej pytań niż odpowiedzi. Czujemy, iż jesteśmy tak blisko rozwiązania, jednak napędzane cichym wiatrem oddala się od nas, nie dając się uchwycić. Dopiero zakończenie rozjaśnia wszystkie niedopowiedzenia i niewiadome. Brakowało nam jednego z pasujących puzzli, aby nasza układanka nabrała pełnych barw.
Wojciech Wójcik ma to do siebie, że jego książki zawsze są obszerne i nie mogło być inaczej w przypadku ,,Odmętów Śmierci".
Fabuła już od samego początku wydaje się być ciekawa i opiera się na zagadce kryminalnej z rodzinną tajemnicą w tle. Autor zadbał o to, aby ciągle coś się działo, a duża liczna postaci nie doprowadziła czytelnika do bólu głowy jak mogłoby się początkowo wydawać. Co chwilę stajemy się świadkami odkrycia coraz to nowszych tajemnic, czy kłamstw. Pomimo, że akcja dzieje się w teraźniejszości to niejednokrotnie zajrzymy w przeszłość od której wszystko się zaczęło...
Pomimo, że książka liczy ponad 550 stron to czyta się ją bardzo szybko. Tak naprawdę do samego końca żyjemy w nieświadomości i poruszamy się po omacku z coraz to nowszymi domysłami i niewiadomymi. Uwierzcie, że już w pewnym momencie zaczęłam sobie mówić ,,Niech ta książka wreszcie się skończy", ale nie dlatego, że mnie nudziła. Mówiłam tak dlatego, że byłam ciekawa finału i tego jak Wójcik rozegra tę pajęczynę kłamstw oraz tajemnic.
Bardzo lubię twórczość autora, ale muszę przyznać, że pierwszy raz poczułam od jego książki, aż tak ogromną autentyczność. Zachowania bohaterów są niezwykle realistyczne i wyciągają wszystkie mroczne, ale i z drugiej strony naturalne cechy człowieka jak chociażby chciwość, czyli jedną z najgorszych cech człowieka, która wyzwala w nim wszystko co najgorsze... Mało tego autor, aby wszystko było jeszcze bardziej realistyczne umieścił wydarzenia w ramach czasowych związanych z pandemią i do niej nawiązał. To tym bardziej pozwala nam jeszcze lepiej wczuć się w całą akcję, bo przecież każdy z nas zgodzi się z jej skutkami, które przedstawił Wójcik. Na duży plus zasługuje także fakt, że prawdziwa historia Warszawy odgrywa tu bardzo istotną rolę i co najważniejsze śledztwo prowadzone jest przez zwykłych ludzi. Nie są to detektywi, policjanci tylko zwykłe osoby jak każdy z nas , które po prostu grzebią w historii swojej rodziny.
,,Odmęty śmierci" to bardzo dobra książka, z którą naprawdę miło spędziłam czas. Nie ma tutaj czasu na nudę i wytchnienie. Autor dba, aby historia rodziny Kalinowskich zawróciła nam w głowach i sprawiła, że nie odłożymy książki na bok póki nie poznamy wszystkich trupów ukrytych w szafie. Polecam!
Dawne koszmary wracają W warszawskim akademiku zostaje zamordowana Alina Kozioł, studentka resocjalizacji, która właśnie obroniła pracę magisterską...
Dawne tajemnice rzucają długie cienie... Grupa studentów Akademii Teatralnej przygotowuje przedstawienie dyplomowe. Motywem przewodnim jest życiorys...
Przez te wszystkie lata walczyła z chandrą w ten sam sposób - napychając się słodyczami.
Więcej