Miron odchrząknął. Podsunął taborecik i usiadł naprzeciw Lucyny.
– Gratuluję pomyślunku, ale są rzeczy, które pani umykają. Moje długi nie wynikają z rozrzutności. Co pani robi z pieniędzmi, jeśli – ha! – ma ich pani nadmiar?
– Zaszywam w poduszce – odparła Lucyna. – Ale w życiu jej pan nie znajdziesz!
– Pani oszczędza pieniądze. To zrozumiałe. Lepiej oszczędzać, niż żyć bez grosza na czarną godzinę. Ale to nadal bieda. Biedni oszczędzają, bogaci inwestują. Ja też oszczędzałem… ale wreszcie odważyłem się zaryzykować. Zainwestowałem. Najpierw swoje pieniądze, potem cudze… Niestety. Moja odwaga zderzyła się z realiami świata, który nie pozwala rozwinąć skrzydeł. Długi, jakich sobie narobiłem, to pochodna niezależnych ode mnie okoliczności. Przemijających nagle boomów, zmieniających się z nagła trendów… Ja, proszę pani, zostałem obrabowany przez niestabilny Rynek, przez miliongłową Hydrę Giełdy, przez Nieszczęście zaklęte w liczbach. I od tamtej pory biorę los we własne ręce.
– Okradli cię na rynku? – Kornikowa żachnęła się. – U nas w Ośliborzu też kradną, zafajdańce… Chociaż ja wolę uczciwych kieszonkowców niż znachorów porywaczy.
Prośba o wyspy szczęśliwe
A ty mnie na wyspy szczęśliwe zawieź,wiatrem łagodnym włosy jak kwiaty rozwiej, zacałuj,ty mnie ukołysz i uśpij, snem muzykalnym zasyp, otumań,we śnie na wyspach szczęśliwych nie przebudź ze snu....
Jeżeli wszystko wali ci się na głowę, to nie możesz wybiec nago na łąkę i krzyczeć, że chcesz się nałykać szczęścia. Kiedy jesteś w dupie, to po prostu jesteś w dupie i nie można z tego zrobić niczego więcej. Nawet jeśli usiądziesz w pozycji kwiatu lotosu i zaczniesz jęczeć do księżyca.
Nie ma nic gorszego dla kobiety w ciąży niż seria nieszczęść i pechowych dni, które kumulują się irytująco i powodują, że człowiek zaczyna wątpić, czy jeszcze kiedykolwiek spotka go w życiu coś dobrego.
(...) jeżeli człowiek oszukuje, zazwyczaj mówi znacznie więcej niż zwykle, ubarwia swoje opisy, w ten sposób próbując zagłuszyć wyrzuty sumienia.
Ludzie nigdy nie zmieniają się bez powodu. Przyzwyczajenia są tak silną naturą ludzką, że ich zmiana jest często bardziej bolesna niż usunięcie ósemki. A skoro mimo wszystko niektórzy skaczą na głęboką wodę, oznacza to, że w ich życiu pojawiło się coś nowego i ważnego. Lub raczej ktoś.
Jezu, jak mi nie pasują te zmiany. Ja rozumiem, że równouprawnienie i też jestem za tym, żeby kobiety miały po równo z facetami, ale te niektóre nazwy to jest gwałt na języku. Lekarka czy nauczycielka, to ja rozumiem. Ale detektywka brzmi jakoś śmiesznie.
Czasami ludzie zaatakowani znienacka nie potrafią kłamać, a po ich wahaniu widać, że próbują się jakoś wykręcić.
(...) człowiek powinien być radosny tylko wtedy, kiedy naprawdę tak się czuje i ma ku temu powody, a nie dlatego, że coraz więcej dziwnych ludzi zmusza innych do afirmacji, wizualizacji szczęścia i wyobrażania sobie nie wiadomo czego.
(...) roztrząsanie własnych kłopotów nigdy nie przynosiło niczego dobrego poza wpędzaniem się w coraz większe kompleksy i poczucie winy.
Ludzie zazwyczaj uwielbiają unikać odpowiedzialności. Bo zawsze łatwiej jest się wymknąć i kazać innym radzić sobie z konsekwencjami.
Czy wiesz, że morza i oceany, że rzeki i jeziora, że wszystkie wody opływające ziemię są ze sobą połączone i że jeżeli chcesz dotrzeć dokądkolwiek na świecie, możesz po prostu ruszyć przed siebie i trafisz tam, dokąd zmierzasz? Tak mi powiedziała mama. Tu kończy się świat. Tu zaczyna się podróż.
Jesteśmy ostatnią wyspą, na której ludzie mówią językiem porozumienia i wierzą w przedwieczną mądrość. Porozumiewają się z niebem i morzem. Muszą.
Miron odchrząknął. Podsunął taborecik i usiadł naprzeciw Lucyny.
– Gratuluję pomyślunku, ale są rzeczy, które pani umykają. Moje długi nie wynikają z rozrzutności. Co pani robi z pieniędzmi, jeśli – ha! – ma ich pani nadmiar?
– Zaszywam w poduszce – odparła Lucyna. – Ale w życiu jej pan nie znajdziesz!
– Pani oszczędza pieniądze. To zrozumiałe. Lepiej oszczędzać, niż żyć bez grosza na czarną godzinę. Ale to nadal bieda. Biedni oszczędzają, bogaci inwestują. Ja też oszczędzałem… ale wreszcie odważyłem się zaryzykować. Zainwestowałem. Najpierw swoje pieniądze, potem cudze… Niestety. Moja odwaga zderzyła się z realiami świata, który nie pozwala rozwinąć skrzydeł. Długi, jakich sobie narobiłem, to pochodna niezależnych ode mnie okoliczności. Przemijających nagle boomów, zmieniających się z nagła trendów… Ja, proszę pani, zostałem obrabowany przez niestabilny Rynek, przez miliongłową Hydrę Giełdy, przez Nieszczęście zaklęte w liczbach. I od tamtej pory biorę los we własne ręce.
– Okradli cię na rynku? – Kornikowa żachnęła się. – U nas w Ośliborzu też kradną, zafajdańce… Chociaż ja wolę uczciwych kieszonkowców niż znachorów porywaczy.
Książka: Wiedźmy z Dechowic
Tagi: kradzież, oszczędzanie, pieniądze