Przypuszczał, że katedra jest ogromna, niewiarygodnie strzelista, rozłożysta i potężna. Doskonała, cudowna i okazała. A to jest zaledwie jej początek.
Przed życiowymi, ważnymi rozmowami stoi pod ołtarzem w apsydzie katedry, ściskając mocno dłoń Emmlego. Złocone sklepienie, zdobienia, malowidła. Kamienie tak doskonale przycięte i dopasowane, że wydają się tworzyć jednolity mur. Warstwy różnokolorowego piaskowca, ich harmonijne zmieniające się odcienie. A w oknie powyżej czerwień, jakiej nigdy nie widział, błękit bardziej lazurowy niż niebo o zmierzchu, złocista żółcień przechwytująca promienie słońca, dzięki niej Światłość jest wewnątrz widoczna.
- Pij wolniej. Powściągliwość to cenna zaleta.
- Pełna kiesa więcej od niej warta. Gdybyś ja miał, znaczy pełną kiesę, mógłbyś mnie nią trącać od czasu do czasu, żebym nie zasypiał podczas twojej paplaniny.
Lubi rozprawiać o tym, jak przybył do Hagenburga, jak kupił sobie wolność, terminował u kamieniarza i pracował przy budowie katedry.
Jak można tak bardzo nienawidzić Hitlera, a jednocześnie być tak niedobrym dla ludzi we własnym kraju... .
Jej dowcipy zawsze były drętwe jak nazistowska propaganda, więc nie zareagował.
Statystycznie osiem na dziesięć listów wysyłanych przez morderców do policji miało na celu jedynie zaciemnienie obrazu zbrodni. Pomieszanie tropów oraz zmylenie pościgów. Nic więcej. Żadnego podtekstu ani drugiego dna.
- Kawy? - zaproponował. - Tej chyba nigdy nie odmawiacie? Zawsze przyjemniej się rozmawia, mając czym przepłukać usta. Tym bardziej, że zmarli nigdzie już nie uciekną.
- Ale żywi owszem - bąknął Deryło. - To ich boimy się najbardziej.
Mimo że ze śmiercią miał do czynienia mnóstwo razy, a słyszał o niej jeszcze częściej, zawsze robiła na nim wrażenie. Nie jako fakt medyczny albo nawet jako zjawisko emocjonalne. Chodziło o jego głęboką nieumiejętność pogodzenia się, że człowiek może zamordować człowieka. Wypadki, choroby, nawet samobójstwa... To wszystko potrafił zaakceptować, ale nie makabryczny, brutalny mord.
Czerwone nitki mają wyjątkowe znaczenie dla kabały. A przecież od ortodoksyjnych Żydów do kabały jest tylko jeden krok.
Wyjrzał zza ściany, pewny, że zostanie mu to zaliczone, ale gra wymagała, by wszedł w głąb pomieszczenia. Wtedy światło latarki omiotło scenę żywcem wyrwaną z najstraszniejszego horroru. Chłopiec przeraźliwie krzyknął, a telefon wypadł mu z ręki. W tym miejscu naprawdę musiały grasować upiory.
- Że też się panu trafiło - parsknął komisarz. - Zbieg okoliczności, co?
- Wszystkie zbiegi okoliczności są po coś.
Co za szaleniec odważył się włamać do mieszkania policjanta w bloku, gdzie na wezwanie pomocy otworzyłoby się kilkanaście drzwi. Albo przynajmniej kilkanaście par oczu przywarłoby do wizjerów.
Ludzie rzadko kiedy myśleli o tym, że jadąc autobusem lub siedząc na przystanku, mogą znajdować się tuż obok kompletnie pochrzanionego mordercy. Ta myśl wydała się jej wyjątkowo ponura.
Przypuszczał, że katedra jest ogromna, niewiarygodnie strzelista, rozłożysta i potężna. Doskonała, cudowna i okazała. A to jest zaledwie jej początek.
Książka: Katedra
Tagi: katedra, kościół