On znalazł się na życiowym rozdrożu. Pamiątka z dzieciństwa sprawia, że postanawia ruszyć w karkołomną podróż. W poszukiwaniu czegoś, co nada sens jego życiu. Szybko jednak zdaje sobie sprawę, jak abstrakcyjny i oderwany od rzeczywistości był jego pomysł. Wtedy jednak poznaje ją. Ona daje się uwieść jego historii i bardzo chce mu pomóc odnaleźć jego cel. Staje się przewodniczką nie tylko po miejscach, które muszą odwiedzić, ale przede wszystkim po jego własnym życiu. Droga, w którą się razem wybiorą, będzie pełna radości i bólu, zwłaszcza że ona też skrywa tajemnicę...
Tomasz Kieres, autor uznanych powieści obyczajowych, pozwala czytelnikom spojrzeć na miłość z perspektywy mężczyzny. I jest to perspektywa fascynująca!
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2023-01-11
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 380
Język oryginału: polski
Pieniądze zawsze mają znaczenie. Ja wiem, że on teraz nie myśli, ale kiedy wszystko się nie uda, on zostanie beze mnie i bez pieniędzy. Śmiesznie to brzmi. Pieniądze wydają się mieć najmniejsze znaczenie, są takie przyziemne, a jednocześnie stanowią taką granicę między śmiercią a życiem. Niczego nie gwarantują, ale dają nadzieję. Złudną nadzieję.
To moje kolejne spotkanie z twórczością autora, czytałam kilka książek Pana Tomka i każda mi się bardzo podobała, dlatego też nie mogłam przejść obojętnie obok jego powieści - "Jakby jutra nie było", która zainteresowała mnie swoim opisem i zachwyciła okładką. Jest to powieść z gatunku literatury obyczajowej. Stylistyka i język jakim posługuje się autor jest bardzo lekki, prosty i przyjemny co sprawia, że książkę czyta się wręcz ekspresowo. Ja tą historię pochłonęłam w jedno popołudnie i nie odłożyłam póki nie poznałam jej zakończenia. Z dużym zainteresowaniem oraz zaangażowaniem śledziłam losy bohaterów o byłam szalenie ciekawa jak autor poprowadzi ich relację, jakie tajemnice zostaną odkryte i jak one wpłyną na życie głównych postaci. Fabuła została w interesujący sposób nakreślona i dobrze poprowadzona. Jeśli chodzi o bohaterów to zostali oni naprawdę ciekawie i autentycznie wykreowani. To postaci, które tak jak my popełniają błędy, borykają się z problemami dnia codziennego, postępują pod wpływem emocji dlatego tak łatwo się z nimi utożsamić, podzielając podobne troski i dylematy moralne. Myślę, że z powodzeniem moglibyśmy ich spotkać w rzeczywistości. Na kartach powieści poznałam Sebastiana - jego myśli, odczucia, troski, a tym samym mogłam lepiej zrozumieć jego postępowanie oraz decyzję. Cieszę się, że autor postanowił zaprezentować tutaj męski punkt widzenia, to bardzo rzadko spotykane w literaturze obyczajowej, a czasami jakże potrzebne. Na drodze Sebastiana niespodziewane staje Anouk i owe spotkanie znacząco wpływa na życie obojga postaci. Muszę przyznać, że zagłębiając się w tą historię, poznając dogłębniej losy bohaterów chłonęłam wszystkie towarzyszące im emocje - ból, cierpienie, nadzieję, ale także miłość czy radość. Wspierałam ich, kibicowałam im i wielokrotnie miałam ochotę wejść do tej powieści i przytulić Sebastiana i Anouk, zapewniając, że wszystko będzie dobrze. Autor na przykładzie bohaterów pokazuje, że najważniejsze jest to co tu i teraz, najważniejsza jest obecna chwila i trzeba żyć jakby jutra miało nie być. Miło spędziłam czas z tą książką i oczywiście chętnie sięgnę po kolejne powieści spod pióra autora. Polecam!
Wielokrotnie już pisałam, że jestem typową sroczką, czyli przyciągają mnie ładne okładki. Tak było i tym razem. Na granatowo-niebieskim tle są moje ulubione wiosenne kwiaty w błękitnym kolorze. Przyznam, że sama chciałam mieć takie w ogrodzie, lecz chociaż kilka razy takie kupiłam, wiosną okazywały się fioletowe, tez piękne, lecz nie takie jak miały być...
W ogóle cała książka jest ładnie wydana, aż chce się ją czytać. Pierwszy raz spotkałam się z twórczością Tomasza Kieresa, lecz po lekturze tej książki, myślę że pewnie nie ostatni.
To historia o miłości, niby znany i oklepany temat, lecz dla mnie ta fabuła była bardzo budująca. Po prostu mam z bohaterką wiele wspólnego, czytając o jej rozterkach na temat leczenia, przypomniałam sobie swoje zmagania.
Nie wiem, czy czytałam kiedyś miłosną historię opisaną z punktu widzenia mężczyzny. Chociaż przyznam, że początkowo trochę mnie jakby nużyły przemyślenia głównego bohatera, jakoś mi to nie bardzo pasowało do mężczyzny, lecz gdy już bardziej wczułam się w treść, nie raziło mnie to.
Czy wierzycie w miłość od pierwszego wejrzenia? W przeczucia i nagły impuls, który zmusza do zmiany sposobu życia? Może po przeczytaniu tej książki uwierzycie w miłość rodzącą się od pierwszego spotkania...
Sebastian po rozwodzie zaczyna zastanawiać się nad swoim życiem. Porządkując swoje rzeczy, znajduje pamiątkę otrzymaną wiele lat temu.
Powodowany jakimś dziwnym uczuciem, bierze zaległy urlop i rusza w podróż, wrócić do lat dziecięcych i może odnaleźć dziewczynę, która mu dała ten łańcuszek. W Amsterdamie właściwie sam nie wie od czego ma zacząć te poszukiwania. Nawet nie wie, jak się nazywała ta dziewczyna...
" Jak to możliwe, żeby dobrze po czterdziestce, by nie powiedzieć przed pięćdziesiątką, znaleźć się w punkcie wyjścia? Mądrości o tym, jak to niby moje życie się zaczynało, jakoś do mnie nie trafiały. Bo jeśli teraz się zaczynało, to co mówiło o moim dotychczasowym życiu?"
W hotelu udaje mu się dostać pokój i nawiązać miłą rozmowę z dziewczyną w recepcji. Zaintrygowana jego opowieścią o poszukiwaniu nieznajomej dziewczyny, którą spotkał wiele lat temu, chce mu pomóc. Dla niej byłaby to ciekawa i romantyczna przygoda.
Dziewczyna bardzo się zaangażowała w poszukiwania i stała się niejako jego przewodniczką po okolicy. Jednak nie tylko, powoli i jakby z nieśmiałością zaczynają się do siebie zbliżać aż pewnego dnia mężczyzna poznaje jej dość mroczny sekret.
Czy sekret ten spowoduje rozstanie? Jak zareaguje Sebastian na wieść o ciężkiej chorobie dziewczyny?
"Wszystko było tak bardzo ulotne, a życie w szczególności."
Chociaż ta książka jest może zbyt przegadana, lecz za to refleksyjna i autor porusza tu bardzo trudne tematy, grając na uczuciach czytelnika. To nie jest zwykły i słodki romans, historia tu opisana pokazuje nam jak kruche jest ludzkie życie, jak łatwo stracić miłość, jak łatwo się na nowo zakochać...
To jest jedna z tych emocjonujących lektur, które zapadają na długi czas w pamięci.
Tytuł recenzji:
𝗞𝗼ł𝗼 𝗿𝗮𝘁𝘂𝗻𝗸𝗼𝘄𝗲
„𝐼𝑑𝑧𝑖𝑒𝑠𝑧 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑧 ż𝑦𝑐𝑖𝑒, 𝑧𝑑𝑜𝑏𝑦𝑤𝑎𝑠𝑧 𝑘𝑜𝑙𝑒𝑗𝑛𝑒 𝑠𝑧𝑐𝑧𝑦𝑡𝑦 𝑖 𝑛𝑖𝑒 𝑚𝑦ś𝑙𝑖𝑠𝑧 𝑜 𝑑𝑟𝑜𝑏𝑛𝑦𝑐ℎ 𝑟𝑧𝑒𝑐𝑧𝑎𝑐ℎ. 𝑁𝑖𝑒 𝑚𝑦ś𝑙𝑖𝑠𝑧 𝑜 𝑡𝑦𝑚, 𝑐𝑜 𝑠𝑘ł𝑎𝑑𝑎 𝑠𝑖ę 𝑛𝑎 𝑘𝑎ż𝑑𝑦 𝑑𝑧𝑖𝑒ń. 𝑂 𝑡𝑦𝑐ℎ 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑖𝑐ℎ 𝑑𝑟𝑜𝑏𝑛𝑦𝑐ℎ 𝑟𝑎𝑑𝑜ś𝑐𝑖𝑎𝑐ℎ. 𝑂𝑛𝑒 𝑝𝑜 𝑝𝑟𝑜𝑠𝑡𝑢 𝑠ą, 𝑎 𝑡𝑦 𝑡𝑟𝑎𝑘𝑡𝑢𝑗𝑒𝑠𝑧 𝑗𝑒 𝑗𝑎𝑘 𝑝𝑒𝑤𝑛𝑖𝑘. 𝐾𝑡ó𝑟𝑦𝑚 𝑛𝑖𝑒 𝑠ą”.
Twórczość Tomasza Kieresa jest porównywana do Sparksa i Musso. Nie wiem, czy słusznie, ale autor udowodnił, że mężczyźni także są wrażliwi i potrafią przepięknie pisać o miłości, traktować swoich bohaterów z taką czułością, jakiej nie powstydziłaby się niejedna autorka. Nie czytałam książek wspomnianych wcześniej pisarzy, więc nie mam porównania, ale jedno wiem na pewno, że ta historia przeniknęła mnie na wskroś, zmusiła do refleksji, chwyciła za serce, sprawiła, że poleciało kilka łez. To powieść pełna niespodzianek, podobnie jak życie, w którym nie ma nic pewnego. Tomasz Kieres niezwykle subtelnie pisze o prawdziwej miłości, pokazuje, że nie ma dla niej przeszkód ani granic pojawia się nieproszona i zmienia wszystko. Prawdziwa miłość to nie zwykłe zakochanie, które spłoszy byle przeszkoda. „𝑀𝑖ł𝑜ść, 𝑎𝑏𝑦 𝑏𝑦ł𝑎 𝑝𝑟𝑎𝑤𝑑𝑧𝑖𝑤𝑎, 𝑚𝑢𝑠𝑖 𝑘𝑜𝑠𝑧𝑡𝑜𝑤𝑎ć, 𝑚𝑢𝑠𝑖 𝑏𝑜𝑙𝑒ć, 𝑚𝑢𝑠𝑖 𝑜𝑔𝑜ł𝑎𝑐𝑎ć 𝑛𝑎𝑠 𝑧 𝑠𝑎𝑚𝑦𝑐ℎ 𝑠𝑖𝑒𝑏𝑖𝑒” – Matka Teresa z Kalkuty
Sebastian dość obojętnie reaguje na informację, że żona wystąpiła o rozwód. Para spędziła ze sobą kawał życia, a on przyjmuje ten fakt do wiadomości ze spokojem i spontanicznie rusza w świat na urlop, na który oboje nigdy nie mieli czasu. Nie tylko na urlop, ale także na to, by w ogóle ze sobą rozmawiać. Nie byli dla siebie ani partnerami ani przyjaciółmi, byli ze sobą tylko z przyzwyczajenia. Ten brak czasu nie przeszkodził jednak żonie Sebastiana poszukać sobie nowego partnera, na co Sebastian reaguje ze stoickim spokojem, jakby pozbywał się z domu niepotrzebnego mebla. Nie próbuje walczyć o związek, nie szuka wyjaśnień, a fakt, że kobieta kogoś ma, przyjmuje z ulgą. Porządkując rzeczy i stare pamiątki znajduje łańcuszek z wisiorkiem i pod wpływem chwili, wsiada do samolotu i leci do Amsterdamu w poszukiwaniu jego właścicielki. Dopiero na miejscu uświadamia sobie, jak absurdalny był to pomysł.
Sebastian dotychczas tkwił w marazmie, wygodnym życiu, ocknął się dopiero w chwili rozwodu, który wyrwał go ze strefy komfortu. Jego żona żyła podobnie, nie szukała kontaktu z mężem, nie próbowała z nim rozmawiać, za to miała czas by spotykać się z innym mężczyzną. Oboje byli w związku, dla którego nic nie zrobili. Nie było w nim przemocy, ale nie było w nim też miłości, za to była codzienna rutyna, która zniszczyła wszystko. Żyli wygodnie z dnia na dzień, nie dając sobie nic w zamian, prócz obojętności. Nic dla siebie nie zrobili, byli obok, ale nie razem. Prowadzili życie pełne złudzeń i fałszywych nadziei, starali się przez jakiś czas, a później wszystko im spowszedniało. „𝑍𝑎𝑤𝑠𝑧𝑒 𝑡𝑜 𝑡𝑎𝑘 𝑧𝑤𝑎𝑛𝑒 𝑝𝑜𝑧𝑦𝑡𝑦𝑤𝑛𝑒 𝑚𝑦ś𝑙𝑒𝑛𝑖𝑒 𝑤𝑖ą𝑧𝑎ł𝑜 𝑠𝑖ę 𝑑𝑙𝑎 𝑚𝑛𝑖𝑒 𝑧 𝑝𝑒𝑤𝑛𝑦𝑚 𝑧𝑎𝑘𝑙𝑖𝑛𝑎𝑛𝑖𝑒𝑚 𝑟𝑧𝑒𝑐𝑧𝑦𝑤𝑖𝑠𝑡𝑜ś𝑐𝑖. 𝐽𝑎𝑘 𝑏𝑦ł𝑜 𝑑𝑜𝑏𝑟𝑧𝑒, 𝑡𝑜 𝑏𝑦ł𝑜 𝑑𝑜𝑏𝑟𝑧𝑒, 𝑎 𝑗𝑎𝑘 ź𝑙𝑒 𝑡𝑜 ź𝑙𝑒 𝑖 ż𝑎𝑑𝑛𝑒 𝑛𝑎𝑠𝑡𝑎𝑤𝑖𝑒𝑛𝑖𝑒 𝑡𝑒𝑔𝑜 𝑛𝑖𝑒 𝑧𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑎ł𝑜”.
W Amsterdamie Sebastian wchodzi do przypadkowego hotelu, w którym wdaje się w rozmowę z sympatyczną recepcjonistką. Stopniowo ta dwójka zupełnie obcych sobie ludzi się zaprzyjaźnia i zaczyna darzyć sympatią, stają się dla siebie swoistym kołem ratunkowym. Widać doskonale, że mężczyzna tylko udaje przed sobą, że rozwód zupełnie go nie dotknął i poszukiwaniem dziewczyny poznanej w dzieciństwie pod wpływem znalezionego wisiorka jest próbą uporania się ze swoją przeszłością i nieudanym małżeństwem. O Anouk nie wiele wiadomo, jedynie można się domyślić, że relacja z obcym człowiekiem, przypadkowo poznanym turystą i pomoc w poszukiwaniu nieznanej dziewczyny niczym igły w stogu siana, pozwala jej na radzenie sobie z własnym ciężarem. Jej ciągłe powtarzanie, żeby żyć chwilą, jakby jutra nie było, prowadzi do jednoznacznych wniosków. „𝑀𝑜ż𝑒 𝑡𝑜 𝑏𝑦ł𝑜 𝑖𝑠𝑡𝑜𝑡𝑛𝑖𝑒 𝑡𝑎𝑘, ż𝑒 𝑐𝑧ł𝑜𝑤𝑖𝑒𝑘 𝑚𝑢𝑠𝑖𝑎ł 𝑧𝑜𝑏𝑎𝑐𝑧𝑦ć 𝑐𝑜ś 𝑛𝑖𝑒𝑧𝑤𝑦𝑘ł𝑒𝑔𝑜, 𝑎𝑏𝑦 𝑐ℎ𝑜𝑐𝑖𝑎ż 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑧 𝑚𝑜𝑚𝑒𝑛𝑡 𝑠𝑖ę 𝑧𝑎𝑡𝑟𝑧𝑦𝑚𝑎ć 𝑖 𝑡𝑜 𝑑𝑜𝑐𝑒𝑛𝑖ć? 𝐴 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑐𝑖𝑒ż 𝑛𝑖𝑒𝑧𝑤𝑦𝑘ł𝑒 𝑏𝑦ł𝑜 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑜, 𝑘𝑎ż𝑑𝑎 𝑐ℎ𝑤𝑖𝑙𝑎, 𝑘𝑡ó𝑟𝑎 𝑚𝑜𝑔ł𝑎 𝑠𝑖ę 𝑧𝑎𝑟𝑎𝑧 𝑠𝑘𝑜ń𝑐𝑧𝑦ć”.
Powieść napisana pięknym językiem, w której historia toczy się powoli w nieznanym kierunku i nie wiadomo, jakiego zakończenia należy oczekiwać. Autorowi udało się stworzyć niezwykły klimat, zanurzyć w swoją opowieść, przenieść do nieistniejącego świata. Niesamowite wrażenie robią poetyckie, wysmakowane, ale jednocześnie wyważone opisy. Czułość i delikatny dotyk. Niespieszny akt i zainteresowanie drugą osobą. Sebastian poczuł coś, czego już się nie spodziewał, a Anouk zaś to, czego tak bardzo się obawiała, ale oboje wiedzą, że to coś niezwykle ważnego, a zarazem kruchego i ulotnego. „Jakby jutra nie było” to opowieść o dwójce rozbitków życiowych, spragnionych miłości, zagubionych i szukających oparcia w drugim człowieku. Oboje muszą zmierzyć się z czymś absurdalnie niemożliwym, muszą poczuć, jak to jest żyć naprawdę. Teraz dopiero Sebastian wie, jak mogłoby wyglądać jego życie, gdyby oboje z żoną zaangażowali się bardziej w swój związek, bo życie tak naprawdę sprowadza się do chwili, a bez emocji jest nic niewarte.
Wspaniale opowiedziana historia przy pomocy naprzemiennej narracji Sebastiana i Anouk, pozwalająca bliżej poznać emocje bohaterów, to czego pragną i czego oczekują. Aonuk obawia się bliskości, natomiast Sebastian czuje, że między nimi zrodziło się coś wyjątkowego i pięknego. Jest to szansa na szczęście i drugi raz nie zamierza popełnić tego samego błędu, zamierza walczyć o tę miłość bez względu na wszystko, bo poczuł się żywy dopiero w obecności Anouk. Uczuciami nie da się zarządzać po swojemu, one podążają swoimi ścieżkami. Nic nie dzieje się bez przyczyny. „𝐷𝑧𝑖𝑤𝑛𝑒 𝑏𝑦ł𝑦 𝑡𝑒 𝑘𝑜𝑙𝑒𝑗𝑒 𝑙𝑜𝑠𝑢. 𝐺𝑑𝑦𝑏𝑦𝑚 𝑛𝑖𝑒 𝑠𝑝𝑖𝑒𝑝𝑟𝑧𝑦ł 𝑚𝑜𝑗𝑒𝑔𝑜 𝑚𝑎łż𝑒ń𝑠𝑡𝑤𝑎, 𝑔𝑑𝑦𝑏𝑦𝑚 𝑛𝑖𝑒 𝑚𝑢𝑠𝑖𝑎ł 𝑠𝑖ę 𝑤𝑦𝑝𝑟𝑜𝑤𝑎𝑑𝑧𝑖ć, 𝑔𝑑𝑦𝑏𝑦𝑚 𝑛𝑖𝑒 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑗𝑟𝑧𝑎ł 𝑠𝑡𝑎𝑟𝑦𝑐ℎ 𝑟𝑧𝑒𝑐𝑧𝑦, 𝑑𝑜 𝑘𝑡ó𝑟𝑦𝑐ℎ 𝑛𝑖𝑒 𝑧𝑎𝑔𝑙ą𝑑𝑎ł𝑒𝑚 𝑜𝑑 𝑑𝑒𝑘𝑎𝑑… 𝐺𝑑𝑦𝑏𝑦𝑚, 𝑔𝑑𝑦𝑏𝑦𝑚, 𝑔𝑑𝑦𝑏𝑦𝑚. 𝐺𝑑𝑦𝑏𝑦𝑚 𝑛𝑖𝑒 𝑧𝑟𝑜𝑏𝑖ł 𝑡𝑒𝑔𝑜 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑖𝑒𝑔𝑜, 𝑡𝑜𝑏𝑦𝑚 𝑡𝑢𝑡𝑎𝑗 𝑛𝑖𝑒 𝑝𝑟𝑧𝑦𝑗𝑒𝑐ℎ𝑎ł, 𝑎 𝑤𝑡𝑒𝑑𝑦 𝑛𝑖𝑒 𝑝𝑜𝑧𝑛𝑎ł𝑏𝑦𝑚 𝐴𝑛𝑜𝑢𝑘”. Trzeba chwytać chwile tu i teraz, bo życie to tylko drobne momenty.
„Jakby jutra nie było” to niebanalna historia miłości, która pojawiła się niespodziewanie, nieproszona. To wspaniała, wzruszająca, pełna emocji i miłości powieść, opisana z niezwykłej perspektywy, przedstawiona oczami mężczyzny, napisana z niespotykaną wrażliwością. Piękna nostalgiczna opowieść o docenianiu tego, co tu i teraz, że chwilą trzeba się cieszyć tak mocno, jakby jutra nie było.
„𝐶𝑧ę𝑠𝑡𝑜 𝑎𝑑𝑟𝑒𝑛𝑎𝑙𝑖𝑛𝑎 𝑘𝑜𝑗𝑎𝑟𝑧𝑦 𝑠𝑖ę 𝑤ł𝑎ś𝑛𝑖𝑒 𝑧 𝑝𝑒ł𝑛𝑖ą ż𝑦𝑐𝑖𝑎. 𝐴 𝑧𝑎𝑝𝑜𝑚𝑖𝑛𝑎𝑚𝑦, ż𝑒 ż𝑦𝑐𝑖𝑒 𝑡𝑜 𝑡𝑒𝑛 𝑜𝑑𝑑𝑒𝑐ℎ, 𝑘𝑡ó𝑟𝑦 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑧 𝑛𝑖𝑚 𝑛𝑖𝑒𝑟𝑜𝑧𝑒𝑟𝑤𝑎𝑙𝑛𝑖𝑒 𝑧𝑤𝑖ą𝑧𝑎𝑛𝑦. 𝑂𝑑𝑑𝑒𝑐ℎ, 𝑘𝑡ó𝑟𝑦 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑧 𝑛𝑖𝑚 𝑛𝑖𝑒𝑟𝑜𝑧𝑒𝑟𝑤𝑎𝑙𝑛𝑖𝑒 𝑧𝑤𝑖ą𝑧𝑎𝑛𝑦. 𝑂𝑑𝑑𝑒𝑐ℎ 𝑧𝑎𝑤𝑎𝑟𝑡𝑎 𝑤 𝑡𝑒𝑗 𝑐ℎ𝑤𝑖𝑙𝑖. 𝐷𝑜𝑝ó𝑘𝑖 𝑗𝑒𝑠𝑡, 𝑑𝑜𝑝ó𝑘𝑖 ż𝑦𝑗𝑒𝑚𝑦”.
Współpraca recenzencka Wydawnictwem Flow
Patrzył na ich roześmiane twarze. Nie ma możliwości abym był bardziej szczęśliwy, pomyślał. Kątem oka. Ułamek sekundy. Zobaczył to. A potem...
Ona - piękna aktorka, żyjąca w świetle fleszy, nieustannie kreująca swój wizerunek na Instagramie. On - spokojny, melancholijny nauczyciel, ceniący swoją...
Wszystko było tak bardzo ulotne, a życie w szczególności.
Więcej