Ojciec pokręcił gałkę włącznika. Usłyszeliśmy głos spikera: "Dzisiaj w nocy przestało bić serce wielkiego wodza narodów Józefa Wissarionowicza Stalina. Narody okryła żałoba". Sąsiad wyprostował się, minę miał taką, jakby był bezgranicznie zdumiony tym, co usłyszał.
- Zdechł diabeł. - Powiedział to tak, jakby mu wielki kamień spadł z serca.
Miałem w pamięci, że dziadek Franciszek swego czasu rozwiązał kwestię szacunku do nauczyciela w sposób radykalny. Wysyłają swoje dzieci do szkoły, każdemu z osobna zapowiedział: "Pamiętaj, jeśli nauczyciel w szkole sprawi ci lanie, to ja ci jeszcze poprawie w domu".
Stary Nef nigdy nie zabraniał córce jeżdżenia ze mną na zabawy - tym razem nas zaskoczył: podszedł i energicznym ruchem ręki odsunął córkę na bok. "Polska to pierwsza kurwa! - powiedział ni z tego, ni z owego. - Każdy ją do siebie ciągnie!"Zrazu osłupiałem, zaskoczony brutalnością wypowiedzi starego, lecz ochłonąwszy nieco, odrzekłem:"Panie Nef! Jak gwałciciel zgwałci kobietę, to stara się dla niej wyrobić opinię kurwy, ale to nie ona jest kurwą, tylko gwałciciel jest skurczybykiem".Włączyłem silnik motocykla i odjechałem. Takiego Nefa nie znałem.
Wracałem do domu, jakbym w sto par koni jechał. Miałem w kieszeni niemały kapitalik. Tysiąc złotych i wszystkie ruble. Byłem bogaty. Rubelki skrzętnie schowałem, a tysiączek tak rozmnożyłem, że miałem za co postawić ten dom, który widzisz; wielki i piękny niczym jaki dwór pański. Ludzie mówili, że nawet dziadek mojego teścia w takim nie mieszkał.
Przyczyny nie udało się ustalić, do dziś nie wiem, czy spalił mnie piorun, czy ludzka zazdrość. Wiadomość, że dostałem do garści wielkie pieniądze, szerzyła się jak zaraza. Zazdrość chodziła cichaczem krok w krok, gdzie bym stąpał i z kimkolwiek rozmawiał; zawsze czułem na sobie jej chytre spojrzenie.
- Przyjaźniłeś się z Prusakami? - zapytałem dziadka.
Starzec zastanowił się, a po chwili dał taką odpowiedź.
- Trudne zadałeś pytanie. Po tych wszystkich wyczynach Niemców przeciwko Polakom mogę powiedzieć tylko tyle, że przyjaźniłem się z uczciwymi Prusakami, jeśli uczciwość w interesach uważać za przyjaźń.
Lot z pokarmem do gniazda to ruch jedyny w swoim rodzaju. Odbywa się po trajektorii troski. Myślę tu o małych ptakach, o sikorkach, mazurkach, kopciuszkach. Ale także o tych większych - takich jak kos czy sójka, o drapieżnikach - jak choćby krogulec. A nawet o owadach.
Co to za świat, w którym nie ma ptaka, owada ani ziół? Gdzie dzieje się obecność tylko jednego gatunku?
Ojciec bojaźliwym nie był. Dziadek o swoim najstarszym synu wyrażał się z uznaniem: "Przed wojną, jak Piotrek wybierał się do Prus, mnie głowa nie bolała, bo miałem pewność, że jak wyszedł z domu, tak doń powróci".
Ojciec nienawidził kołchozu. Siedzieć w kołchozie znaczyło dla niego tyle samo, co siedzieć w więzieniu.
Dziadek był znanym na Suwalszczyźnie lisem, który polował na pruskiej granicy. W kartotece straży granicznej figurował jako nieuchwytny herszt bandy przemytników.
Każdemu człowiekowi zdarza się czasem zachować w sposób, który sam ocenia negatywnie.
Wiele osób przyzwyczaiło się oceniać cudze i własne opinie oraz przekonania z punktu widzenie zgodności z prawdą obiektywną.
Nadmierna intensywność reakcji rodzi się między innymi z poczucia bezsilności, z przewidywania, że normalna interwencja pewnie nic nie da i że trzeba sięgnąć od razu po najsilniejsze środki.
Większość ludzi ma tendencję do powtarzania zachowań, dzięki którym obdarzono ich pozytywnymi uczuciami.
Ojciec pokręcił gałkę włącznika. Usłyszeliśmy głos spikera: "Dzisiaj w nocy przestało bić serce wielkiego wodza narodów Józefa Wissarionowicza Stalina. Narody okryła żałoba". Sąsiad wyprostował się, minę miał taką, jakby był bezgranicznie zdumiony tym, co usłyszał.
- Zdechł diabeł. - Powiedział to tak, jakby mu wielki kamień spadł z serca.
Książka: Na pograniczu