Miłość przeradzała się w fizyczną obsesję, która wyszła z niej bezpowrotnie jak ćma z kokonu.
W jej oczach przez chwilę błysnęły łzy, ale szybko nad nimi zapanowała. Cała ona. Nawet na chwilę nie opuszczała gardy.Chyba tylko ten jeden raz na Rysach...
Życie nauczyło mnie, że marzenia powinny pozostać tylko snami, na które można pozwolić sobie od czasu do czasu.
Uśmiechnęłam się szeroko, zadowolona, że zaakceptowali mój pomysł. Trzy bransoletki przyjaźni. Po jednej dla każdego z nas...
Nawet nie drgnęła, gdy się do niej zbliżyli. Jakby góry przejęły już nad nią kontrolę.
Stałam w sieni i słuchałam, jak moje siostry przerzucały się świątecznymi wspomnieniami. I każde z nich było jak ten prezent, o którym mówiła Honorata. Każde mogłam odpakować w swojej głowie.
Ruszyliśmy w dół. Śnieg sypał coraz bardziej. Nie dostrzegałam już śladów, które zostawiliśmy, wchodząc na górę. Krajobraz się zamazywał. Nie było już wydeptanej drogi. Nie było kamieni, korzeni drzew, nierówności. Wszystko zakryła lodowata biel. Nie rozumiała, dlaczego jeszcze przed południem wprawiała mnie w zachwyt. Teraz była przerażająca.
Książka: Wahadło sumienia