Od kiedy Matylda potrafiła świadomie myśleć, chciała mieć własną rodzinę.
Ludzie poznają się, zakochują, wiążą przyszłość ze sobą, często powiększają rodzinę, kupują dom, a potem coś zaczyna się psuć. Nie patrzą na siebie już w ten sposób, nie myślą o sobie, jak o partnerze, a raczej jak o współwięźniu, z którym muszą walczyć o każdy akceptowalny dzień wspólnej odsiadki.
Nigdy nie wiadomo, jak wygląda prawdziwe życie pozornie szczęśliwej rodziny.
Każdy w Rosji to samolub - pomyślał Szeremietiew. Troszczy się tylko o siebie i jeśli dobrze pójdzie - o swoją rodzinę.
Inny ojciec. Mówią na to rodzina patchworkowa. Ja twierdzę, że ona po prostu zbyt chętnie ściąga majtki.
Teraz była uczennicą szkoły baletowej. To brzmiało dumnie, to kazało nosić głowę wysoko. Choć rodziny jej nowych koleżanek niczym nie różniły się od tych z poprzedniej szkoły. No, może ilością pieniędzy. Bo te rodziny bywały tak samo kalekie i nieudolne jak ich odpowiedniki z Pragi.
Przez większość czasu nie jest pewien, co ma myśleć albo czuć. Chciałby być większy, żeby zrozumieć, co to rozwód. Rozwód to brzydkie słowo i w ogóle go nie lubi. Rozwód smuci tatę i męczy mamę. Rozwód jest zły.
Nikt nie potrafi zafundować takiej huśtawki emocji jak własna rodzina.
Od kiedy Matylda potrafiła świadomie myśleć, chciała mieć własną rodzinę.
Książka: Nauczycielka
Tagi: rodzina