Jak widać los musiał dać mi nauczkę, żebym zrozumiała, jak egoistycznie się zachowywałam. Raniłam innych, ponieważ uważałam, że po tym, co przeszłam, nic nie muszę.
Gdyby teraz dorwał skurwysyna, który w taki sposób okalecza, gwałci i morduje nastolatki od kilku lat i wciąż pozostaje na wolności, pewnie mógłby go nawet zabić. Na pewno by go nie zastrzelił. Biłby gołymi rękami, powoli, metodycznie, złamałby mu palce, jeden po drugim, żeby ten wrzód na zdrowym społeczeństwie czuł, że umiera. Skopałby go po jajach, żeby już nigdy nie miał czego wyciągnąć z rozporka.
Nie pozwól, by lęki kierowały twoim życiem. Strach jest potrzebny, bo dzięki niemu jesteśmy w stanie rozpoznać zagrożenie. On nakazuje nam ucieczkę albo walkę. Ale nie można całe życie uciekać tylko dlatego, że boimy się czegoś, na co nawet nie mamy wpływu.
Wstawał kolejny upalny dzień, jaki natura fundowała ludziom w drugiej połowie maja. Temperatury były nienormalne jak na tę porę roku, więc można było przypuszczać, że robiła to raczej specjalnie, aby ich pognębić, a nie sprawić przyjemność. Zresztą czy miała za co ludziom sprawić przyjemność? Raczej nie.
Że też ten skurwysyn wybierał takie miejsca na swoje zboczone zabawy - przemknęło mu przez zbolałą głowę. Podmiot tej uwagi specjalnie działał w taki sposób. Dlatego od pięciu lat pozostawał nieuchwytny. Zabójca nastolatek, który zawsze uderza znienacka, maltretuje, gwałci, zabija i znika. Jak złośliwy duch z samego piekła. Taki cholerny poltergeist.
Pieprzone poniedziałki! Czy ktoś w ogóle lubi poniedziałek? We krwi krążyły pewnie jeszcze jakieś ostatnie promile z sobotniej popijawy i z leczenia kaca piwem w dzień święty.
Dziewczyna miała około szesnastu lat, ciemne włosy po matce, które zawsze nosiła rozpuszczone, jakby chciała się nimi pochwalić całemu światu. Ubierała się jak większość nastolatek - modnie, czasem wyzywająco, czasem bezwstydnie. Jezu, dlaczego w czasach, kiedy on był nastolatkiem, jego rówieśnice tak się nie ubierały?
Tak właśnie działali nieletni szkolni bandyci. Tracili cały rezon, kiedy brakowało hordy popleczników i trzeba było samemu spojrzeć osobie prześladowanej w twarz.
Był totalnie inny, nie pasował do tego miejsca. Mała wieś nieopodal wielkiego miasta nie tolerowała takich odmieńców.
Nienawidził liczby trzynaście. Przynosiła pecha, sprowadzała nieszczęścia, pakowała w kłopoty. Ariel miał trzynaście lat i nic nie mógł na to poradzić. Mógł tylko przeczekać. Do tego mieszkał pod numerem trzynastym, przypisaną do jego nazwiska liczbą porządkową w dzienniku była paskudna i złowieszcza trzynastka. Na to też nie mógł nic poradzić.
Książka: Poszukiwacz zwłok