Gdyby teraz dorwał skurwysyna, który w taki sposób okalecza, gwałci i morduje nastolatki od kilku lat i wciąż pozostaje na wolności, pewnie mógłby go nawet zabić. Na pewno by go nie zastrzelił. Biłby gołymi rękami, powoli, metodycznie, złamałby mu palce, jeden po drugim, żeby ten wrzód na zdrowym społeczeństwie czuł, że umiera. Skopałby go po jajach, żeby już nigdy nie miał czego wyciągnąć z rozporka.
Że też ten skurwysyn wybierał takie miejsca na swoje zboczone zabawy - przemknęło mu przez zbolałą głowę. Podmiot tej uwagi specjalnie działał w taki sposób. Dlatego od pięciu lat pozostawał nieuchwytny. Zabójca nastolatek, który zawsze uderza znienacka, maltretuje, gwałci, zabija i znika. Jak złośliwy duch z samego piekła. Taki cholerny poltergeist.
Po powierzchni brudnoszarego, gęstego, śmierdzącego płynu pływało ludzkie oko. W każdym razie, na takie wyglądało. Na ludzkie.
Zemdlał albo umarł, cholera jasna, bo to coś przy szyi to był chyba ślad od dziabnięcia czymś ostrym.
Za dwie lub trzy godziny... a właściwie trudno powiedzieć... na pewno za trzy godziny, a najwyżej za cztery... Powiedzmy, że w ciągu czterech godzin będę martwy.
Wieloletnia służba nauczyła Adama jednego - zbrodnia doskonała nie istnieje.
Śnieg przykryje ślady zbrodni, ale nie zasłoni nieczystości duszy.
Zdała sobie sprawę, że być może wtedy przez sekundę lub dwie widziała zabójcę dziewczyny, o której mówiono w wieczornym serwisie informacyjnym. Tylko co z tego, skoro nie umiałaby go zidentyfikować?
Pogładził dłonią po jeszcze ciepłej skórze człowieka, który przed chwilą skończył swoje życie. Kilkanaście minut temu biło jego serce, w żyłach płynęła gorąca krew, a umysł, nie poddając się nadchodzącej śmierci, działał na wysokich obrotach. Teraz zostało tylko ciało złożone z mięśni, kości, narządów wewnętrznych i skóry. Całe do jego dyspozycji.
Media lecą do zbrodni jak muchy do miodu.
Postęp wiedzy zbytecznymi czyni prace, które niegdyś najbardziej przyczyniły się do tego postępu. Ponieważ teraz nie ma z nich wielkiego pożytku, młodzież w dobrej wierze sądzi, że nigdy niczemu nie służyły i gardzi nimi; a jeśli znajdzie się w nich jakaś myśl zbyt przestarzała, wyśmiewa je bez ogródki.
Gdyby teraz dorwał skurwysyna, który w taki sposób okalecza, gwałci i morduje nastolatki od kilku lat i wciąż pozostaje na wolności, pewnie mógłby go nawet zabić. Na pewno by go nie zastrzelił. Biłby gołymi rękami, powoli, metodycznie, złamałby mu palce, jeden po drugim, żeby ten wrzód na zdrowym społeczeństwie czuł, że umiera. Skopałby go po jajach, żeby już nigdy nie miał czego wyciągnąć z rozporka.
Książka: Poszukiwacz zwłok
Tagi: morderca, zemsta, zbrodnia