Przy katedrze natknęła się na biskupa, akurat pakował się ze swoimi ogarami do wołgi pierwszego sekretarza, zapewne razem jechali na polowanie, tu wiara, czy też brak wiary, nie była żadną przeszkodą.
Ty pierzasty potworze, już ci kiedyś mówiłam, że nie jesteś na bieżąco. Gierka wynieśli na strych, teraz prowadzi nas ślepiec, a swoją drogą, ciekawe kto będzie u steru tej rozklekotanej łajby za czterdzieści lat? Pewnie jakiś obleśny karzeł, a na dodatek pedał, no bo może być tylko gorzej.
– A tak spytam z ciekawości: po co panu jego mózg?
– To rzadki przypadek, bo jest gładki niczym pupa niemowlaka. Wciąż się głowię, jak ten człowiek w ogóle funkcjonował. Mało tego, był oficerem.
– No tak, to faktycznie jakiś fenomen.
– Panie doktorze, czemu ten biedak ma tak gładki mózg? Czy to prawidłowe? – spytała pielęgniarka. – Bo mnie uczyli, że normalnie jest pofałdowany.
– Faktycznie, jest nietypowy. Kiedy ten milicjant wyzionie ducha, to jego mózg wrzucimy do słoja i zalejemy formaliną. Będzie nowy eksponat do naszego laboratorium.
Myśli szalały w jej głowie. Znała procedury – jeśli wyda się, że Borys zagryzł tego drania, to zostanie uśpiony. Nieważne, że uratował jej życie, liczy się fakt, że zabił człowieka, a na to za żadne skarby ona nie może się zgodzić. Cóż to byłaby za wdzięczność?
Myśli pani, że znajdzie jej ewentualnego zabójcę? Po tylu latach? Wtedy milicja wykluczyła udział osób trzecich. Mieszkanie było zamknięte od środka. Zabójca musiałby wyjść przez komin niczym Święty Mikołaj. To jakiś absurd.
Widzi pan, w tym posranym PRL-u wszystko jest postawione na głowie i dlatego musimy udowodnić pańską niewinność. Inaczej udupią pana, i to w najlepszym razie na dwadzieścia pięć lat bezwzględnej odsiadki.
– Nie rozumiem, czemu się, kobieto, nie rozwiedziesz i nie przegonisz tego łajdaka?
– Boże, mam być rozwódką? Co tez pani opowiada? Co ludzie powiedzą? Jak im spojrzę w oczy? To przecież wstyd, ksiądz by mnie z ambony wyklął.
Sadząc po wyglądzie bezpańskich psów wałęsających się po okolicznych ulicach, Borys junior okazał się równie płodny jak jego ojciec, Borys senior.
Trochę to skomplikowane, ale zaczynam sądzić, że wszystko w moim życiu właśnie takie jest – cholernie skomplikowane.
Moje życie na jawie przypomina koszmar, tyle że z niego nie da się obudzić.
Przekonanie siebie, że postępuje się słusznie, jest chyba najtrudniejsze. Na szczęście potem przychodzi moment, w którym człowiek orientuje się, że po prostu nie ma innego wyjścia, więc musi zagryźć zęby i żyć dalej takim życiem, na jaki los mu pozwoli.
Nie jest łatwo. Wie o tym każdy, kto na co dzień się kimś opiekuje. Najpierw trzeba zapomnieć o sobie, bo przecież to chory jest najważniejszy, potem o ambicjach, a na końcu o swoich marzeniach.
Proszę się nie martwić, dzieci często giną na plaży i prawie zawsze się odnajdują.
Przy katedrze natknęła się na biskupa, akurat pakował się ze swoimi ogarami do wołgi pierwszego sekretarza, zapewne razem jechali na polowanie, tu wiara, czy też brak wiary, nie była żadną przeszkodą.
Książka: Bibliotekarka
Tagi: Wiara, biskup