Kiedy spotykają się ludzie i przynoszą ze sobą instrumenty, znaczy, że coś się będzie działo. Oj, będzie się działo! W momencie, kiedy zaczynają grać, dochodzi do konfrontacji myśli, idei, poglądów, uczuć. Na oczach słuchaczy toczy się dramat, komedia, tragedia, farsa, która nie zawsze jest do końca zrozumiała, ale przyjemna (lub nie) dla ludzi postronnych – słuchaczy. Język, jakim się posługują muzycy, nie opiera się na wyrazach, zdaniach i wyobrażeniach o nim budowanych, nie jest tak obrazkowy jak np. język polski, hiszpański. Tutaj zasada komunikacji opiera się na ekspresji. Myślę, że tak ja, jak i Ty, drogi Czytelniku, nie będziemy mieć problemów z interpretacją zdania, wymawianego przez zrozpaczone japońskie dziecko (któremu dla przykładu zepsuł się pies-robocik) i pomimo bariery językowej zrozumiemy, że jest mu źle, tak samo jak zinterpretujemy poprawnie, nie rozumiejąc języka mongolskiego, wiązankę zdenerwowanego Mongoła, który właśnie dowiedział się, że jego kobieta dawała połowie wioski w zamian za spirytus... czytaj dalej
W życiu człowieka nie ma chwil zmarnowanych. Przekonałem się o tym, gdy moja córka zmagała się z kaszlem przez całą noc. Ciężko jest spać, gdy ktoś bliski się męczy, szczególnie, gdy tym „kimś” jest własne dziecko. Tuż po pierwszej w nocy, atak kaszlu wyrwał ze snu całą moją rodzinę. Jedyne, co nam pozostało, to zapalić światło i poczytać bajki. Oczywiście nie mam nic przeciwko akcji „Cała Polska czyta dzieciom”, ale na wszystko przecież jest odpowiednia pora. Jednak w tej sytuacji nie miałem większego wyboru. Gdy minęła trzecia w nocy, a mnie myliła się już historia księżniczki na ziarnku grochu z opowieścią o stoliczku, który sam się nakrywa, do moich uszu dotarł dźwięk prawdziwie niebiański. Na podwórku kosy prześcigały się w tworzeniu coraz piękniejszych pieśni. I dopiero pomoc skrzydlatych przyjaciół pomogła mi uśpić córkę i uświadomiła mi coś wspaniałego, choć tak oczywistego, że przez wiele lat nie zwracałem na to uwagi. czytaj dalej
Paulina Wyrębowska: Jednym z bohaterów Twojego literackiego debiutu jest miasto – współczesna Warszawa. Czy na taki kształt książki miał wpływ fakt, że tu właśnie się urodziłeś, a może to jakaś ukryta fascynacja, momentami przechodząca w nienawiść? Jacek Dobrowolski: Warszawa to miasto, które do pewnego stopnia jest abstrakcyjne, wielorakie, nieokreślone i płynne. Do pewnego stopnia przypomina bardzo wiele innych miast, zwłaszcza w Nowym Świecie, albo Azji południowo-wschodniej. Chodzi o klimat metropolii, taki na naszą polską skalę, ale różny od atmosfery krakowskiej czy wrocławskiej. Tutaj ma się dziwną anonimową wielkomiejskość. Wychodząc na ulicę, mijasz przetaczające się masy ludzkie, świecące neony i stosunkowo niewiele historycznych pamiątek.... czytaj dalej
Wszechobecna „political correction” doszła w Stanach Zjednoczonych do absurdalnych rozmiarów. Faktycznie bliżej temu zjawisku do ogólnonarodowej hipokryzji niż „dyplomatycznemu podejściu do drażliwych kwestii społecznych”. Wojujący feminizm, hasło „molestowania seksualnego” itp. wspomagane nieklarowną i bardzo nie formalistyczną procedurą sądową, doprowadzają do absurdów typu „skazanie dziesięciolatka za molestowanie swojej koleżanki” ( klepnął rówieśnicę w tyłek) etc. czytaj dalej
Bez wstępów i rysowania kontekstu, który wszyscy znamy, korzystam z okazji by i tu wyrazić swój niesmak. Trudno powiedzieć czemu miała służyć ta ostentacyjna akcja i samobójczy akt „antypopulizmu”. Jakoś nie było prohibicji za pielgrzymek Jana Pawła II i z tego, co sobie przypominam Naród nie chlał jak banda świń, mimo że mógł. czytaj dalej
Instytucja polskiego Kościoła staje się symbolem skrajnej nieudolności i zakłamania, która mnie, wywodzącą się z rodziny katolickiej wierną czytelniczkę „Tygodnika Powszechnego” i „Ozonu”, napełnia coraz większym wstrętem. Gdy „wypłynęła” sprawa ojca Konrada Hejmo, dostojnicy kościelni w przeważającej większość najpierw nabrali wody w usta, a potem odwołali duchownego z eksponowanej funkcji i sprawę uznali za zamkniętą. Wiedząc doskonale o tym, że lista osób, które mogły być związane z SB na tym nazwisku się nie kończy, nie zdecydowali się podjąć żadnych działań, celem oczyszczenia atmosfery. A przecież księża jako osoby, obdarzane przez wiernych szczególnym zaufaniem, po prostu muszą cieszyć się opinią nieskazitelną, nieposzlakowaną. I jeśli istnieje bodaj cień podejrzenia, powinni bezwzględnie wytłumaczyć się bądź też oddać służbie Bogu w inny sposób, nie mając praw do udzielania pouczeń w kwestii wiary innym ludziom. czytaj dalej
Długo zastanawiałem się, skąd wynika zamiłowane Polaków (a to zamiłowanie dość szczególne) do pielgrzymek papieskich. Doszedłem do wniosku, że istnieją trzy warunkujące takie zachowanie czynniki. Po pierwsze, wywodzące się jeszcze z sarmackiej tradycji, zamiłowanie do wszelkiego rodzaju celebry i patosu. Papieskim pielgrzymkom towarzyszy bowiem specjalny orszak, specjalny protokół i w ogóle - specjalne zachowanie. Wciąż zastanawiamy się, jak papież je, śpi, funkcjonuje w życiu codziennym. I dziwimy się, że je, śpi i funkcjonuje tak jak każdy człowiek. czytaj dalej
“Bad news”, czyli złe wiadomości. To tytuł oddający treść pokazu, bo wiadomości naprawdę są złe. Zaprezentowano dowód klęski – przede wszystkim myślowej, ale też warsztatowej. To pierwsza zła wiadomość. Druga jest jeszcze gorsza: tego typu porażki mogą spaczać wyobrażenie na temat sztuki współczesnej. Wystawa “Bad news” w bytomskiej galerii “Kronika” ma pokazywać historię i karierę złych informacji w mediach i powszechnej świadomości. Spróbujmy opisać ekspozycję, pomijając fakt, iż podczas jej wernisażu prezentowano obrażający uczucia religijne fotomontaż. To, że te złe wiadomości robią lepszą karierę – nie jest żadną rewelacją. Już poczciwy poeta Jan Twardowski pisał, że zło jest atrakcyjne, a dobro zwyczajne. Co proponuje nam ekspozycja? Niewiele ponad kilka dawnych zdartych banałów. czytaj dalej
,,Gdy idę, nie rozmawiam z nikim Jak jest w niedzielę nad ranem Po sobotnich balach chodniki zarzygane …” ,,Polska, mieszkam w Polsce”, chciałoby się po raz setny zacytować znanego, lubianego Kazimierza sceptycznie- prześmiewczego. Jest beznadziejnie, ni ręką, ni nogą ruszać- umierać już tylko, uciekać na całego za morza i nie wracać. I podchodzą do mnie jeden z drugim i w ramię płaczą- łkają, że nic już nie pozostało, tylko odejść z honorem, pompą i na całego; się odciąć- bo niegodna taka Matka, która dzieci nie kocha. Podchodzą jeden z drugim- jeden informatykę studiuje, drugi filologię i każą spoglądać na siebie z niemym współczuciem i wdrażać się za pomocą empatii w ten nastrój grobowy. czytaj dalej
Od samego początku historia, spisana przez Dana Browna, budziła ogromne kontrowersje. Mówiono o herezjach autora „Kodu...”, o tym, że jego powieść jest frontalnym atakiem na Kościół, wynikiem spisku masonów, Żydów na rowerach, łże elit czy postkomuny. Ukazało się wiele „naukowych” tekstów, rzekomo demaskujących „błędy” pisarza, krytykowano go za nieznajomość historii, ignorancję w kwestiach, związanych z tak subtelną materią, jaką jest sztuka. czytaj dalej