Publicystyka

Redakcja serwisu Granice.pl przygotowuje dla Was publicystykę na najwyższym poziomie. Przede wszystkim mamy dla Was wywiady z pisarzami, które zainteresują, pozwolą lepiej poznać ulubionych autorów i ich najnowsze dokonania. Dzięki nim odkryjecie także książki debiutantów lub pisarzy mało znanych - a mogą to być prawdziwe literackie perełki. Przygotowujemy też dla Was eseje i felietony, mamy kurs pisania i poradniki dla autorów wierszy, recenzje filmów, recenzje gier planszowych oraz sylwetki pisarzy. Świetnie napisane, angażujące, rzeczowe - unikające banału.Czytajcie!

Nie jestem żadną publicystką, nie mam talentu do pisania, ale jak mawia moja mama "jak coś mi się nie podoba, to powiedzieć muszę". Polski rząd na "własną" kieszeń wysyła samoloty do Libanu, aby dać naszym rodakom schronienie w kraju. Wojna, wojna, wojna. Przecież my, Polacy, patrioci, przekonaliśmy się a własnej skórze, co znaczy słowo wojna. Że strach, że śmierć, że krew, że rozpacz nie trzeba nam tłumaczyć. Tak mi się przynajmniej wydawało, do czasu... czytaj dalej

To oczywiście piękny przejaw wolności słowa i pragnienia poznania opinii jak największej ilości ludzi.  Zauważyłem jednak, z całym szacunkiem do komenujących mądrych głów, że gros wygłaszanych w mediach opinii poraża płytkością, oczywistością i po prostu jest nudna.  Z utęsknieniem szukam komentatora, który swoim zdecydowaniem, intelektem i ciętym językiem przykuje moją uwagę do telewizorni... jak do tej pory  zauważyłem tylko niepokojący wzrost liczby sepleniących spikerów w naszej kochanej "jedynce". czytaj dalej

 "Przed posiedzeniem Rady Politycznej PiS Ktoś próbuje wbić klin między mnie a władze PiS, a w szczególności prezesa Kaczyńskiego" - powiedział premier Kazimierz Marcinkiewicz na konferencji prasowej. Zadrżałem. Oto premier wszystkich Polaków po raz kolejny wskazuje na Tych Których Imienia Się Nie wypowiada. Pan Kazimierz ICH zna. Są źli. To za ich sprawką Kurski się czasem myli, dziura w budżecie się rozdyma i państwo nie ma się najlepiej. czytaj dalej

Czasami chciałoby się krzyczeć za Elpenorem, jednym z żeglarzy towarzyszących Odyseuszowi w jego „podróży do wolności”: Po coś tu przybył?! Po to, żeby wtrącić mnie z powrotem w to znienawidzone, poprzednie życie? Dobrze mi było, mogłem tarzać się w błocie i grzać na słońcu, żreć, chlać, chrząkać, kwiczeć, i być wolnym od rozmyślań i zwątpienia: „co mam czynić to, czy tamto?!” W przypowiastce Leona Feuchtwangera pt. „Odyseusz i wieprze, czyli tarapaty z kulturą” żeglarze zamienieni przez Circe w wieprze, zadowoleni ze swego nowego wcielenia robili wszystko, aby powstrzymać Odyseusza od zdjęcia z nich czaru i uczynienia ich na powrót ludźmi. W szalonym pędzie uciekali przed gorliwym wybawcą. Pełnemu dobrych zamiarów Odyseuszowi udało się złapać jednego z nich – wspomnianego Elpenora i wetrzeć w jego skórę cudowne panaceum. czytaj dalej

Kiedy spotykają się ludzie i przynoszą ze sobą instrumenty, znaczy, że coś się będzie działo. Oj, będzie się działo! W momencie, kiedy zaczynają grać, dochodzi do konfrontacji myśli, idei, poglądów, uczuć. Na oczach słuchaczy toczy się dramat, komedia, tragedia, farsa, która nie zawsze jest do końca zrozumiała, ale przyjemna (lub nie) dla ludzi postronnych – słuchaczy. Język, jakim się posługują muzycy, nie opiera się na wyrazach, zdaniach i wyobrażeniach o nim budowanych, nie jest tak obrazkowy jak np. język polski, hiszpański. Tutaj zasada komunikacji opiera się na ekspresji. Myślę, że tak ja, jak i Ty, drogi Czytelniku, nie będziemy mieć problemów z interpretacją zdania, wymawianego przez zrozpaczone japońskie dziecko (któremu dla przykładu zepsuł się pies-robocik) i pomimo bariery językowej zrozumiemy, że jest mu źle, tak samo jak zinterpretujemy poprawnie, nie rozumiejąc języka mongolskiego, wiązankę zdenerwowanego Mongoła, który właśnie dowiedział się, że jego kobieta dawała połowie wioski w zamian za spirytus...   czytaj dalej

W życiu człowieka nie ma chwil zmarnowanych. Przekonałem się o tym, gdy moja córka zmagała się z kaszlem przez całą noc. Ciężko jest spać, gdy ktoś bliski się męczy, szczególnie, gdy tym „kimś” jest własne dziecko. Tuż po pierwszej w nocy, atak kaszlu wyrwał ze snu całą moją rodzinę. Jedyne, co nam pozostało, to zapalić światło i poczytać bajki. Oczywiście nie mam nic przeciwko akcji „Cała Polska czyta dzieciom”, ale na wszystko przecież jest odpowiednia pora. Jednak w tej sytuacji nie miałem większego wyboru. Gdy minęła trzecia w nocy, a mnie myliła się już historia księżniczki na ziarnku grochu z opowieścią o stoliczku, który sam się nakrywa, do moich uszu dotarł dźwięk prawdziwie niebiański. Na podwórku kosy prześcigały się w tworzeniu coraz piękniejszych pieśni. I dopiero pomoc skrzydlatych przyjaciół pomogła mi uśpić córkę i uświadomiła mi coś wspaniałego, choć tak oczywistego, że przez wiele lat nie zwracałem na to uwagi.  czytaj dalej

Paulina Wyrębowska: Jednym z bohaterów Twojego literackiego debiutu jest miasto – współczesna Warszawa. Czy na taki kształt książki miał wpływ fakt, że tu właśnie się urodziłeś, a może to jakaś ukryta fascynacja, momentami przechodząca w nienawiść? Jacek Dobrowolski: Warszawa to miasto, które do pewnego stopnia jest abstrakcyjne, wielorakie, nieokreślone i płynne. Do pewnego stopnia przypomina bardzo wiele innych miast, zwłaszcza w Nowym Świecie, albo Azji południowo-wschodniej. Chodzi o klimat metropolii, taki na naszą polską skalę, ale różny od atmosfery krakowskiej czy wrocławskiej. Tutaj ma się dziwną anonimową wielkomiejskość. Wychodząc na ulicę, mijasz przetaczające się masy ludzkie, świecące neony i stosunkowo niewiele historycznych pamiątek.... czytaj dalej

STAND UP COMEDY - ostatni wolny głos Ameryki
Autor: Karol Kordyka Kategoria: Felieton 1

Wszechobecna „political correction” doszła w Stanach Zjednoczonych do absurdalnych rozmiarów. Faktycznie bliżej temu zjawisku do ogólnonarodowej hipokryzji niż „dyplomatycznemu podejściu do drażliwych kwestii społecznych”.  Wojujący feminizm, hasło „molestowania seksualnego” itp. wspomagane nieklarowną i bardzo nie formalistyczną procedurą sądową, doprowadzają do absurdów typu „skazanie dziesięciolatka za molestowanie swojej koleżanki” ( klepnął rówieśnicę w tyłek) etc. czytaj dalej

Bez wstępów i rysowania kontekstu, który wszyscy znamy, korzystam z okazji by i tu wyrazić swój niesmak. Trudno powiedzieć czemu miała służyć ta ostentacyjna akcja i samobójczy akt „antypopulizmu”. Jakoś nie było prohibicji za pielgrzymek Jana Pawła II i z tego, co sobie przypominam Naród nie chlał jak banda świń, mimo że mógł. czytaj dalej

Instytucja polskiego Kościoła staje się symbolem skrajnej nieudolności i zakłamania, która mnie, wywodzącą się z rodziny katolickiej wierną czytelniczkę „Tygodnika Powszechnego” i „Ozonu”, napełnia coraz większym wstrętem. Gdy „wypłynęła” sprawa ojca Konrada Hejmo, dostojnicy kościelni w przeważającej większość najpierw nabrali wody w usta, a potem odwołali duchownego z eksponowanej funkcji i sprawę uznali za zamkniętą. Wiedząc doskonale o tym, że lista osób, które mogły być związane z SB na tym nazwisku się nie kończy, nie zdecydowali się podjąć żadnych działań, celem oczyszczenia atmosfery. A przecież księża jako osoby, obdarzane przez wiernych szczególnym zaufaniem, po prostu muszą cieszyć się opinią nieskazitelną, nieposzlakowaną. I jeśli istnieje bodaj cień podejrzenia, powinni bezwzględnie wytłumaczyć się bądź też oddać służbie Bogu w inny sposób, nie mając praw do udzielania pouczeń w kwestii wiary innym ludziom. czytaj dalej