Grecja ma stałe miejsce w moim sercu. Wywiad z Jolantą Kosowską
Data: 2025-02-27 10:30:55 | artykuł sponsorowany– Jestem oczarowana wyspą Kos – może dlatego, że zmusiła mnie do refleksji nad własnym życiem. Żyję szybko, stawiam sobie wysoko poprzeczkę, wymagam od siebie dużo, równie dużo oczekuję od innych. Żyję w ciągłym pośpiechu. I nagle tam spotkałam zupełnie inne spojrzenie na życie, jakby łagodniejsze, mniej wymagające. Siga Siga – pomału, pomalutku… Nieszczęście rozłożone w czasie nie jest takie straszne, a szczęście – celebrowane dłużej – wydaje się większe. Żyjąc wolniej, człowiek zauważa drobne rzeczy, które – kolekcjonowane każdego dnia – składają się na dobre, szczęśliwe życie. Nie jest to wcale łatwe. Mnie udało się tylko cząstkę tej filozofii przemycić dla siebie, ale nawet ta odrobina zmieniła już moje życie – mówi Jolanta Kosowska, autorka książki Wyspa luzu.
Miałam przyjemność odwiedzić Grecję i wiem, jakie skrywa skarby. A czym dla Ciebie jest Grecja? W końcu przeniosłaś ją do swojej powieści…
Grecja jest dla mnie wyjątkowym miejscem w Europie. Jest niepowtarzalna. Wracam do niej bez końca i za każdym razem odkrywam ją na nowo.
Po raz pierwszy byłam w Grecji ponad trzydzieści lat temu. To była zupełnie inna podróż od wszystkich późniejszych. Przejechaliśmy ponad dwa tysiące trzysta kilometrów samochodem z przyczepą. Samochód był dużym fiatem, a przyczepa to był stary Niewiadów. Dzisiaj GoogleMaps pokazały mi, że droga do Aten to dwadzieścia dwie godziny jazdy samochodem. Też niemało. Wtedy zajęło nam to cztery doby i trzy podejścia na przejściu granicznym bułgarsko-greckim. W sumie siedem dni. Inne czasy, inne podróże, wielogodzinne korki na granicach, drobiazgowe kontrole, wizy, dziurawe drogi i w wielu miejscach bieda. Jechaliśmy wtedy z czteroletnim Marcinem, który zamiast bajek często słuchał mitów greckich i opowieści rodem z historii starożytnej. W tamtych czasach historia starożytna była moją pasją, a zobaczenie Aten – największym marzeniem. Przejście graniczne na wjeździe do Grecji wydawało się nie do pokonania. Arogancja greckiej straży granicznej na zawsze pozostała w mojej pamięci. Aż w końcu wjechaliśmy…
Zaczęły się nasze cudowne greckie wakacje. Wybrzeże Olimpijskie, Olimp, Delfy, Meteory, Termopile, Ateny i Pireus… Bilety wstępu na Akropol zamiast obiadów w barze, konserwy zabrane z domy, które w tamtych temperaturach wybuchały przy otwieraniu, chrupkie pieczywo, makarony, kasze, dżem i ryż… W kieszeni – sto dwadzieścia dolarów. Każdy, kto podróżował w tamtych czasach, zapewne to pamięta. Te niedogodności nie miały wtedy znaczenia. Najważniejszy był kolor morza, jakiego nigdy wcześniej nie widziałam, niesamowite oleandry, białe domy, niebieskie kopuły kościołów, starożytne ruiny… Historia mieszająca się ze współczesnością. I ludzie, jakby zupełnie od nas inni. Dziwnie spokojni i pogodni. Wróciliśmy z Grecji, a ja od razu zaczęłam marzyć o kolejnej podróży. Wydawało mi się, że to jedyne miejsce na Ziemi, gdzie mogłabym mieszkać poza Polską. Zaczęłam uczyć się greckiego…
Los pisze własne scenariusze. Mieszkam w Saksonii, ale Grecja ma stałe miejsce w moim sercu. Na przestrzeni lat byłam w Grecji wiele razy i ciągle marzę o kolejnych greckich podróżach. Z greckich wysp najbardziej urzekła mnie wyspa Kos. Moja wyspa luzu, która stała się inspiracją do napisania tej książki.
Na Kosie czas płynie wolniej. Ale dlaczego? Jaka jest tamtejsza filozofia życia? Siga siga?
To siga siga jest chyba najważniejsze. Jestem oczarowana wyspą Kos – może dlatego, że zmusiła mnie do refleksji nad własnym życiem. Żyję szybko, stawiam sobie wysoko poprzeczkę, wymagam od siebie dużo, równie dużo oczekuję od innych. Żyję w ciągłym pośpiechu. Nie wszystko mi wychodzi, bo przecież nie może, a ja przeżywam frustracje… I nagle tam spotkałam zupełnie inne spojrzenie na życie, jakby łagodniejsze, mniej wymagające. Siga Siga – pomału, pomalutku… Nieszczęście rozłożone w czasie nie jest takie straszne, a szczęście – celebrowane dłużej – wydaje się większe. Swoisty dystans do siebie i do innych ludzi. W pewnym sensie pobłażliwość wobec drobnych potknięć dnia codziennego. Podział wydarzeń na te, które są nieodwracalne i które po prostu trzeba zaakceptować, a także na te, które można jeszcze zmienić, ale którym należy się przyjrzeć, zweryfikować je, zastanowić się nad tym, czy warto je zmieniać. Życie w harmonii ze sobą i z otoczeniem. Spokój zamiast ciągłego pośpiechu… Żyjąc wolniej, człowiek zauważa drobne rzeczy, które – kolekcjonowane każdego dnia – składają się na dobre, szczęśliwe życie. Więcej być niż mieć… Nie jest to wcale łatwe. Mnie udało się tylko cząstkę tej filozofii przemycić dla siebie, ale nawet ta odrobina zmieniła już moje życie.
Michał jako młody człowiek popełnił pewien błąd względem ukochanej. Jak surowo go oceniasz? Co jest jego największym błędem?
Michał na początku powieści jest niedojrzały. Kiedy rozpoczyna się ta historia, ma około dwudziesty czterech lat. Jak na mężczyznę w tym wieku, jest mocno uzależniony od swojej matki. Daje sobą kierować i manipulować. Jest podatny na intrygi. Nie podejmuje dialogu ze swoją ukochaną, tylko zaczyna ją atakować i niszczyć. Sam czując się zraniony, rani innych. Niszczy Natalię, siebie i ich miłość. Nie daje szansy na żadne wyjaśnienia. Nie dopuszcza do siebie myśli, że może być inne wytłumaczenie toczących się wydarzeń niż to, które sugeruje jego matka. Zamiast być wsparciem dla swojej ukochanej, staje się jej wrogiem.
Wpływ matki na syna potrafi być destrukcyjny? Jakie mechanizmy mogą o tym decydować?
Niektórym rodzicom trudno zaakceptować fakt, że ich dorosłe dzieci nie podążają za marzeniami i planami swoich rodziców, ale mają własne cele, plany, marzenia i chcą same decydować o swojej przyszłości, o swoim życiu.
Trzeba przyznać, że kłamstwo potrafi czasem splątać ludzkie ścieżki. A może Michał za mało dążył do tego, by poznać prawdę?
Intrygi i kłamstwa często plączą ścieżki ludzkiego życia. Dobrze sprzedane kłamstwo, czasami wydaje się bardziej wiarygodne od prawdy. Plotki i intrygi potrafią wiele zniszczyć, dlatego ludzie powinni z sobą rozmawiać, nawet wtedy, kiedy obawiają się, że takie rozmowy mogą być bardzo bolesne.
Wydaje się, że Michał nie zna luzu. Jest sztywny, spięty, niecierpliwy. Co go tak spętało?
Michał wymaga od siebie dużo i dużo od innych ludzi. Uwolnił się od wpływów matki. Żyje na własny rachunek. Nie jest prawnikiem, ale dziennikarzem. Pisze reportaże z podróży. Do tego nękają go wspomnienia, które bolą. Nie ma dystansu do siebie ani do minionych wydarzeń. Czuje się zraniony, więc bojąc się kolejnego zranienia, odgradza się od innych grubym murem obojętności, Myślę, że to wszystko na wpływ na to, jaki jest. Faktycznie jest sztywny, spięty, niecierpliwym, ciągle sfrustrowany, ale zmienia się w trakcie tej historii. Zmienia go wyspa Kos.
Natalia wydaje się o wiele bardziej wyluzowana. To Grecja tak ją odmieniła? Skąd w niej ta siła?
Natalia po przyjeździe na wyspę Kos zamieszkała u starszej kobiety, Limony. To właśnie ona‹ opowiedziała jej o filozofii panującej na tej wsypie od tysięcy lat. Uzmysłowiła jej, jaką moc ma spokój tej wyspy, że warto zwolnić, przestać szarpać się z ciemniami przeszłości, skoncentrować się na drobnych rzeczach dnia codziennego. Dać się otulić tej wyspie i zacząć żyć z nią w zgodzie.
Twoja książka to historia o tym, że można naprawić przeszłość?
Czasami warto spróbować naprawić błędy przeszłości i rozpocząć wszystko od nowa. Ale zapewne nie zawsze się to uda.
Czego można nauczyć się od Twoich bohaterów?
Warto w życiu rozmawiać i warto zwolnić. Spróbować nazwać to, co dla nas jest najważniejsze, bo wtedy nasze życie może stać się o wiele szczęśliwsze.
Zdajesz sobie sprawę z tego, że ta książka ma wielką moc i bardzo kusi, by wylądować na Kosie? (śmiech) Polecasz?
Oczywiście, polecam to miejsce z całego serca. Byłam na wyspie Kos, spędziłam tam niesamowity czas i na pewno tam wrócę. Ta wyspa wygląda jak wielki ogród na morzu Egejskim. To świat niesamowitych barw i zapachów. Bugenwille, cyprysy, oleandry, jaśmin gwieździsty, palmowe aleje, gaje oliwne, rozgrzane słońcem cyprysy i jedno z najstarszych drzew na świecie, liczący blisko sześćset lat platan Hipokratesa. A do tego wyobraź sobie brodzące w słonym jeziorze flamingi, las pełen pawi, starożytne ruiny, dzikie plaże i niesamowity kolor wody… Niepowtarzany zachód słońca, widziany z wioski Zia. Tam słońce powoli chyli się ku zachodowi i najpierw lekko pomarańczowym kolorem płoną mgły snujące się między wyspami. Coś niepowtarzalnego. Do tego czas, który biegnie wolniej, oraz ludzie, którzy żyją jakby trochę inaczej, niespiesznie i szczęśliwie. Zapraszam na wyspę Kos!