- To jest prawdziwe życie! Wywiad z Ludwikiem Papajem
Data: 2018-07-19 22:55:22Nie bał się Pan?
Zabawne, ale najbardziej bałem się przed podróżą, głównie tego, że nie znajdę kompana. W wypadku tak dużej podróży, którą odbywałbym sam – bo na pewno bym wystartował – różne rzeczy mogą się przydarzyć. Proszę sobie wyobrazić, że gubi się człowiek w Chinach, nie mając w zasadzie pojęcia gdzie jest, bo nazwy na mapie są tylko punktami i od tygodnia z nikim nie gadając inaczej, niż na migi. To mogłoby być przerażające. Na szczęście było nas dwóch.
Bałem się jeszcze innej rzeczy. Utraty plecacków, zwłaszcza pod koniec podróży, gdy nasz dobytek pełen był wspomnień – zdjęć, notatek, magnesów. Było co stracić.
Jak dużo bagażu bierze się w trzymiesięczną podróż?
Im mniej, tym lepiej. Ja startowałem z piętnastokilogramowym plecakiem, kończyłem ze znacząco lżejszym. Myślę, że gdybym dziś startował, ograniczyłbym się do 12 kilogramów. Naprawdę nie trzeba dużo do życia. Jeśli chce się czytać książki, nie trzeba brać papierowych, tylko ebooki. Jedna para rezerwowych butów zdecydowanie wystarczy. Można kupić lokalne ciuchy i wcześniej spakować ich mniej na wyjazd. Zamiast szamponu – żel. W ten sposób trzeba kombinować, bo kręgosłup jest cenny.
Bez czego w taką podróż nie można się wybrać?
Raczej nie pojechałbym na dłuższą wyprawę bez namiotu, choć są i tacy. Oczywiście dokumenty koniecznie. Jednak obecnie najprzydatniejszym gadżetem jest bez wątpienia telefon. Tak, tak – autostopowicze też idą z duchem czasu. W telefonie oprócz połączenia ze światem mamy także mapę, tłumacza i czasami offline-GPS. To są fenomenalne wynalazki.
Dawno, dawno temu pojechałem do Francji bez mapy i telefonu. Trasę miałem w głowie, a zresztą polscy kierowcy ciężarówek znali ją jeszcze lepiej. Wciąż jest ich pełno i bardzo się z tego cieszę. No, ale to nie było w Chinach…
A jaka była najdziwniejsza rzecz, którą zabrał Pan ze sobą w drogę?
Niektórzy powiedzieliby pewnie, że był to laptop, bo potrzebowałem czegoś do pisania i czytania. Wyzwaniem było odpowiednie zabezpieczenie go, bo Mariuszowi tablet się uszkodził już w Rosji. Ja kupiłem etui materiałowe i wypchałem je plastikogąbką. Sprawdziło się.
Internet to zmora w trakcie podróży. Zmora w tym sensie, że chciałem prowadzić relację na Facebooku, a to dużo pracy. Liczyliśmy na darmowe wi-fi, jest ono obecnie wszędzie i złapaliśmy połączenie nawet w mongolskiej wiosce. Gorzej było w Chinach, bo aby połączyć się z wi-fi, trzeba było znać chiński, a nawet jak to się udało, łącza bywały przeciążone. Chińczyków jest dużo i każdy się podłącza…
Ale, tak, warto wziąć komputer w podróż.
I wozić go na własnych plecach?
Taki komputerek waży niewiele, około kilograma, a zmieści się w turystycznym plecaku. Ja wkładam go w pionie przy plecach, można powiedzieć, że działa jak stelaż.
Podróżował Pan przez Rosję – zdaniem wielu: najdziwniejszy kraj świata. I od razu spotkało Pana duże zaskoczenie...
Pierwszego dnia okazało się, że nie możemy kupić zwykłego piwa, po była już 10. wieczorem. W Rosji panuje częściowa prohibicja! Zresztą nie jest ona potrzeba, bo poznaliśmy trochę młodych Rosjan i Rosjanek i część z nich to byli abstynenci. W ogóle nie pili. Co innego starsze pokolenie.
Przejechał Pan Rosję, Mongolię, Chiny, dotarł aż do Tajlandii, skąd miał Pan kupiony bilet powrotny. Czy w takiej podróży da się w ogóle cokolwiek zaplanować?
Da się, tylko jest to taki rozmyty plan, a nie wyliczony dokładnie na dni. Chcieliśmy dotrzeć na mur, ale czy miało to nastąpić w 30. dniu podróży, czy w 40., nie miało dla nas znaczenia.
Gonił nas jednak czas, bo mieliśmy bilety powrotne. Nie mogliśmy zostać miesiąc w Mongolii, choćbyśmy chcieli, bo to by oznaczało, że skracamy podróż w Chinach i Azji południowo-wschodniej.
Twierdzi Pan jednak, że to nie widoki czy sama podróż jest najważniejsza w przypadku autostopu. Mówi Pan o ludziach jako najważniejszych w całej tej drodze. Czego więc, podróżując autostopem, dowiedział się Pan o nich?
A jak jest, Pana zdaniem, ludzie są dobrzy czy źli z natury? Są i tacy, i tacy, ale z jakiegoś powodu w podróży odkrywamy raczej to lepsze oblicze człowieczeństwa. Tak twierdzi większość podróżników i tutaj muszę się zgodzić. Ludzie zasadniczo chcą pomagać i dzielić się tym, co mają. Chcą się chwalić swoim miastem, wioską, dzieckiem. Warto czasami pojechać autostopem, bo to odświeża. Przypominam sobie wtedy, że altruizm występuje także poza kręgiem rodziny i najbliższych znajomych.
Spotyka Pan uczciwego podróżnika lub pielgrzyma, który pojawia się w okolicy. Czemu go nie podwieźć, nie opowiedzieć legendy lokalnej? Przecież aż chce się z nim spędzić chwilę czasu! Taka jest właśnie ludzka natura, tylko trzeba jej dać okazję, żeby ukazała swe pogodne oblicze. Podróże są w tym świetne.
A czego dowiedział się Pan o sobie?
Trudne pytanie! Na pewno tego, że da się osiągnąć nawet rzeczy abstrakcyjne. Chłopak bez kasy mówi, że jedzie do Chin, żeby napisać książkę. Trochę to śmieszne, a trochę rozpaczliwe – a jednak ma sens.
Ostatnio wybrał się Pan znowu autostopem – do Francji. Nie męczy to Pana?
Męczy co najwyżej przygotowanie wyjazdu, bo w obliczu coraz większych zobowiązań znika ta spontaniczność, której kiedyś było więcej. Tym razem jechałem autostopem z kobietą na której mi zależy, więc też trzeba było zorganizować to trochę mniej partyzancko. I udało się.
Kolejna wielka podróż już była?
Tak, pojechałem zimą samotnie do Iranu. Chciałem spróbować trochę survivalu i dostałem za swoje. Noclegi w namiocie -10C i podobne perypetie.
To zupełnie szalone…
Ale nad Zatokę Perską dotarłem. A niebawem czeka mnie kolejna przygoda. Tym razem na Czarnym Lądzie.
I czytelnicy będą mogli w niej uczestniczyć?
Na pewno zdam relację, bo mało kto jeździ autostopem po Afryce. Czy będę pisał na bieżąco? Chciałbym – skoro wifi jest w mongolskiej wiosce to może i w niektórych afrykańskich miastach…
Dodany: 2018-10-30 11:56:31
Dużo odwagi!
Dodany: 2018-07-20 09:45:19
Młodość ma swoje prawa, jak nie teraz, to kiedy ? Gratuluję odwagi i pomysłów ! Pamiętam, jak po Polsce podróżowało się z książeczką autostopowicza... Były czasy autostopu, PKS-ów, które docierały nawet do małych miejscowości, było troszkę łatwiej i zdecydowanie bezpieczniej, chociaż bez elektroniki i wypasionego ekwipunku. Teraz zabrać się na stopa praktycznie niemożliwe, chociaż powstają portale internetowe, które próbują łączyć miłośników takiego podróżowania.
Dodany: 2018-07-20 09:01:43
Sama w taką podróż to bym się nie wybrała. Podziwiam i trochę zazdroszczę.
Dodany: 2018-07-20 08:47:21
Trochę zazdroszczę ;)