Być może w ogóle nie mamy wolnej woli. Wywiad z Elżbietą Juszczak
Data: 2025-01-02 13:02:57 | artykuł sponsorowany– Być może w ogóle nie mamy wolnej woli, tylko zapis w mózgu, złożony z przeszłości i środowiska, w którym tkwimy. Pisząc powieść Biedna Mała C., na początku chciałam być głosem w toczącej się wojnie kulturowej w naszym kraju. Po prostu stanąć po stronie osób niezrozumiałych przez sporą część społeczeństw i dyskryminowanych politycznie. Potem powieść zawłaszczyły inne wątki. Chodziło o to, by pokazać, co się tutaj dzieje, te wszystkie obrzydliwości – mówi Elżbieta Juszczak, autorka książki.
fot. Zdzisław Pacholski
Życie bohaterki Twojej książki, Ewy, nie jest zadowalające. Codzienność jest trudna. Masz wrażenie, że opowieść o tym trudzie, o byciu nieszczęśliwą, jest zaskakująco uniwersalna?
Nie mam takiego wrażenia, ale jeśli tak jest, jeśli udało mi się dotknąć tej uniwersalności, to bardzo się cieszę. Po prostu chciałam oddać polskie realia po transformacji ustrojowej. Cena, jaką część społeczeństwa zapłaciła za nią, jest wysoka. Sukces ekonomiczny i zmiany kulturowe mają swoją cenę w zwykłych ludzkich losach. Dla mnie uniweralny jest Dostojewski w Braciach Karamazow.
Tkasz opowieść o skomplikowanych relacjach rodzinnych. O mężach, żonach, dzieciach… Paradoksalnie te najprostsze relacje są najtrudniejsze?
Tak uważam. Każdy z nas ma wyobrażenie o szczęśliwej, dobrze funkcjonującej rodzinie. Ale nie zawsze tak jest, mimo że bardzo kochamy swoich bliskich i nawet się staramy. Niestety, dziedziczymy traumy swoich rodziców, a oni z kolei traumy swoich. To odbija się na naszych relacjach z dziećmi, mężami, żonami. W powieści Ewa jest takim przykładem, Sylwester zresztą też. Wszystkim przydałaby się dobra psychoterapia.
W powieści poruszasz temat Kościoła. Jego wpływ na nasze społeczne myślenie jest ogromny. I wciąż bardzo odczuwalny mimo laicyzacji?
Cóż, trzeba by zrobić porządne naukowe badanie na ten temat (być może nawet takie istnieje). Mogę powiedzieć tylko, jak ja to widzę. Jest faktem, że rozpoczął się wielki proces laicyzacji naszego społeczeństwa, szczególnie dotyczy to młodszego pokolenia. Brakuje powołań kapłańskich, młodzi w większości nie chodzą do kościoła ani w święta, ani w niedzielę. Chrzczą jednak dzieci. Wiele osób dokonuje apostazji. Jednak kultura katolicka zostaje, ta materialna i duchowa, bo trudno zaprzeczyć swojemu dziedzictwu kulturowemu. Czy mamy wyrzucić Mickiewicza z jego inwokacją albo kolędy? Nawet laicka Francja bardzo czciła ostatnio odbudowę katedry Notre Dame. Religia, oczywiście, to sprawa osobista, a nie polityczna. Pytasz jednak o Kościół kontekście wątku homoseksualnego w mojej powieści. Oczywiście Kościół w sensie oficjalnych poglądów na związki homoseksualne jest anachroniczny. Nie pierwszy raz zresztą w swojej historii w różnych kwestach dotyczących nauki czy obyczajowości. Ale Dekalog od piątego do dziesiątego przykazania jest uniwersalny.
W Twojej powieści pojawia się motyw obsesji, zafiksowania na pewnym temacie. Dlaczego Anka, która wpadła na szalony pomysł, tak bardzo pragnie go zrealizować?
Myślę że to kwestia polskiej aury, której ona ulega. Tu każdy chce być bogaty, nawet za wszelką cenę. To bardzo skomplikowane, bo nie ma nic złego w dążeniu do dobrobytu. Ale pogarda, jaką okazujemy jako społeczeństwo biednym i często chorym, stosunek do podwładnych na przykład w pracy są nie do zniesienia.
Zastanawiam się też, czy Anka nie potrzebuje bardzo silnych bodźców, by w ogóle móc funkcjonować w życiu?
Być może, to ciekawa uwaga. Anka jest demoniczna.
Zaskakujesz czytelnika. Opis książki zapowiada powieść o queerowej relacji, ale my tak naprawdę wracamy do przeszłości postaci. Bo przeszłość pozwala nam zrozumieć dzisiaj?
Przeszłość jest bardzo ważna, ona nas determinuje. Być może w ogóle nie mamy wolnej woli, tylko zapis w mózgu, złożony z przeszłości i środowiska, w którym tkwimy. Ale w książce chodzi o narrację. Ta narracja z przeszłości bohaterki pociągała mnie.
Ciekawa jest postać Sylwestra – mężczyzny, którego życie rozpada się, a on nie potrafi go pozbierać. Jak ty odbierasz Sylwestra? Także jako ojca?
Sylwester jest inteligentem wychowanym w komunie i rzuconym na pożarcie przez współczesny kapitalizm. Słabo się w tym odnajduje, ale w końcu dociera do niego wartość pieniądza. Jest idealistą zatopionym w nauce i marzeniach. Nie towarzyszył Ance na co dzień w jej zmaganiach, dopiero gdy dopadł ją kryzys, spieszy na ratunek. Lubię Sylwestra, to wrażliwy człowiek, może nawet prostoduszny, więc jego pierwszy związek rozpada się.
Ewa i Biedna Mała C. połączy relacja, która społecznie nie jest akceptowalna. Uważasz, że coś się zmienia, że w 2025 Ewa i Biedna Mała C. miałyby więcej swobody?
Gdyby Ewa i Biedna Mała C. miały po dwadzieścia lat i mieszkały w Polsce, ich życie potoczyłoby się inaczej. Gdyby, będąc dojrzałymi kobietami mieszkały na Zachodzie zamiast w Polsce, byłyby prawdopodobnie razem.
Można powiedzieć, że Twoja powieść to książka o prozie życia, ale też poszukiwaniu własnej tożsamości. A Ty jak odbierasz własną opowieść? O czym ona dla Ciebie jest?
Trudno powiedzieć. Pisząc ją, na początku chciałam być głosem w toczącej się wojnie kulturowej w naszym kraju. Po prostu stanąć po stronie osób niezrozumiałych przez sporą część społeczeństw i dyskryminowanych politycznie. Potem powieść zawłaszczyły inne wątki. Chodziło o to, by pokazać, co się tutaj dzieje, te wszystkie obrzydliwości.
Powieść Biedna Mała C. opowiada o wielu biednych ludziach. Otwarte zakończenie ma być wstępem do czegoś więcej? A może nie planujesz pisać kontynuacji?
Fajnie byłoby pisać jakąś sagę – tym bardziej, że ludzie to uwielbiają. Ale świat się upomina problemami, które mnie po prostu dręczą. Ja naprawdę myślę o biednych ludziach, doświadczających skutków kryzysu klimatycznego i o losie zwierząt, obojętnie z przemysłowego chowu, czy po prostu o znikających gatunkach.
Książkę Biedna Mała C. kupicie w popularnych księgarniach internetowych: