Rodzice bywają gotowi na wszystko dla swoich dzieci. Wywiad z Katarzyną Wolwowicz
Data: 2024-12-19 15:45:22 | artykuł sponsorowany– Większość z nas na pytanie, ile jesteś w stanie zrobić by ocalić życie swojego dziecka, powie, że wszystko. I każdy z nas – rodziców – tak myśli. Oczywiście, życie czasem to weryfikuje, bo są rzeczy, które moralnie nie pozwalają nam na podjęcie określonych działań, dotyczące życia lub zdrowia innych ludzi. Ale jest też tak, że kochający rodzić jest w stanie poświęcić siebie i swoje życie, by zapewnić przetrwanie własnemu dziecku. Miłość i oddanie rodzica nie mają końca. Niestety, często jest tak, że nie jesteśmy w stanie nic zrobić, bo pewne sprawy nie zależą od nas... I to jest najbardziej dramatyczna sytuacja, z którą ludzie czasem się mierzą – mówi Katarzyna Wolwowicz, autorka książki Piekło.
Już siódmy raz spotykamy się z komisarz Olgą Balicką. Kim ona jest teraz dla Ciebie? I jak bardzo się, Twoim zdaniem, zmieniła w porównaniu do jej początków?
Może to dziwnie zabrzmi ale teraz jest dla mnie kimś w rodzaju siostry lub przyjaciółki. Zaczynając pisać kolejną część cyklu, mam wrażenie, że odwiedzam kogoś, kogo bardzo dobrze znam i lubię. Wiem, czego mogę się po niej spodziewać, czuję każdym centymetrem ciała ten specyficzny klimat, który tworzy ze swoją grupą śledczych. I, co ważne, w ogóle mi się to nie nudzi. Z każdą kolejną książką jestem coraz bardziej ciekawa, dokąd poprowadzi mnie jej historia. Mam nadzieję, że będę mogła pisać o niej jak najdłużej i że to przyjemne uczucie przy ponownych spotkaniach z Olgą mi nie zniknie (śmiech).
Olgę osaczają demony przeszłości, a trudne śledztwo tylko dokłada jej zmartwień. Olga nie zazna spokoju? Nie dopuścisz do tego? (śmiech) Choć są momenty, gdy jest już blisko szczęścia i relaksu. Dajesz chwilę oddechu.
No trochę tak jest, ale czytelnicy sami są sobie winni (śmiech). Miłośnicy kryminałów nie lubią, kiedy u bohaterów jest zbyt różowo. A i sama Olga chyba nie wytrzymałaby długo sielanki i spokoju. Ona lubi, kiedy coś się dzieje. Niby męczą ją i przytłaczają intensywnie odczuwane emocje, ale z drugiej strony nie potrafi bez nich żyć. To pewien rodzaj uzależnienia od adrenaliny, dzięki któremu wybrała ten, a nie inny zawód.
W najnowszej powieści stawiasz dość ważne pytanie: ile rodzic jest w stanie zrobić dla swojego dziecka? A, Twoim zdaniem, ile?
Myślę, że granica w tym przypadku nie istnieje. Większość z nas na pytanie, ile jesteś w stanie zrobić by ocalić życie swojego dziecka, powie, że wszystko. I każdy z nas – rodziców – tak myśli. Oczywiście, życie czasem to weryfikuje, bo są rzeczy, które moralnie nie pozwalają nam na podjęcie określonych działań, dotyczące życia lub zdrowia innych ludzi. Ale jest też tak, że kochający rodzić jest w stanie poświęcić siebie i swoje życie, by zapewnić przetrwanie własnemu dziecku. Miłość i oddanie rodzica nie mają końca. Niestety, często jest tak, że nie jesteśmy w stanie nic zrobić, bo pewne sprawy nie zależą od nas... I to jest najbardziej dramatyczna sytuacja, z którą ludzie czasem się mierzą.
Akcję powieści osadzasz między innymi w świecie polskiej służby zdrowia. To sektor pełen problemów, które dotykają wszystkich, ale dzieci szczególnie mocno?
Gdy choruje dziecko, choruje cała rodzina i gdy cierpi dziecko, cierpi również cała rodzina. Nie tylko emocjonalnie, ale również w ogólnej kondycji rodziny, w relacjach między jej członkami, w kondycji fizycznej poszczególnych osób, często wykończonych spaniem na podłodze, byle tylko mogły one zostać w szpitalu z dzieckiem. Cierpi także dobrostan materialny, bo leczenie kosztuje, a w poważnych chorobach wiele zabiegów nie jest refundowanych. Owszem, służba zdrowia to sektor pełen problemów, ale nie tylko w Polsce, lecz również na całym świecie. – bo czy można wycenić ludzkie życie? Czy można nic nie czuć, kiedy patrzy się na cierpienie i śmierć najmłodszych. To musi wpływać na psychikę i powodować wiele trudnych do przyswojenia sytuacji – nawet, jeżeli jest się tylko obserwatorem.
No właśnie. Cierpienie dziecka w kryminale zawsze porusza mocniej… Czytelników, ale przede wszystkim samych bohaterów?
Kiedy widzimy cierpiące dziecko, czujemy się bezradni. Chcemy zabrać mu ten ból i przenieść go na siebie, ale jest to niemożliwe, dlatego szukamy wszelkich sposobów, żeby naszemu małemu pacjentowi było lepiej. Często poświęcamy siebie, by zobaczyć na jego twarzy choć jeden uśmiech. Wycieńczenie, bezradność, rozpacz – z tym mierzą się bohaterowie mojej powieści. Każde z rodziców na swój sposób, ale każde w trosce o ukochane dziecko.
Ludzka psychika w ekstremalnych warunkach zaskakuje. Twoim zdaniem jest niezłomna, gdy walczymy dla bliskich?
Gdy walczymy o dziecko – tak. Chociaż to nie znaczy, że nie mamy momentów załamania i że czasem nie mamy już siły do walki. Mamy. Załamujemy, się upadamy, obwiniamy wszystko i wszystkich, zadajemy Bogu pytanie, dlaczego nas to spotkało, myślimy, że jesteśmy już tak wykończeni, że nie damy rady udźwignąć więcej złych wieści, ale mimo to je dźwigamy. W walce o własne dziecko jesteśmy w stanie być silniejsi, niż nam się wydaje.
Kolejne tomy opowieści o losach komisarz Olgi ukazują się w niewielkich odstępach czasu – ku radości nas, czytelników i fanów serii. Skąd bierzesz tak świeże i zaskakujące pomysły, pracując jednocześnie tak intensywnie?
Nigdy nie mam problemów z pomysłami czy weną i tak naprawdę nie mam pojęcia, skąd to się bierze. Zawsze nadbudowywałam sobie różne wydarzenia i stany emocjonalne. Lubiłam mieć przygotowane odpowiedzi na każde pytanie i scenariusze postępowania na każdą okoliczność. Czułam wiele silnych emocji, często zbyt silnych w stosunku do sytuacji które mnie spotykały, ale myślę, że to mi właśnie ułatwia wczuwanie się w ekstremalne sytuacje i opisywanie ich w książkach. Co ciekawe, odkąd to robię, moje własne emocje, myśli i czyny są dużo spokojniejsze (śmiech). Nie chodzi o to, że zamknęłam się na świat, ale że się wyciszyłam. Jednym zdaniem: pisanie pozwala mi w bezpieczny sposób pozbywać się nadmiaru myśli i emocji. Jedyny problem, jaki mam, to brak czasu i jednak duże fizyczne zmęczenie, bo gdy spędzam tyle czasu przy biurku, bardzo bolą mnie plecy a mięśnie są ciągle napięte, ponieważ podczas pisania mocno przeżywam emocje swoich bohaterów.</p
Olga i Kornel – to para, którą czytelnicy pokochali. Co w ich relacji jest dla Ciebie ważne? Trudno uznać ich za zwyczajne małżeństwo. I można im pozazdrościć…
Wiesz, może chodzi o to, że pobrali się dopiero dwa lata temu i wciąż są w fazie miesiąca miodowego? (śmiech) A tak na poważnie, to myślę, że w ich podejściu do małżeństwa i w ogóle w byciu z drugim człowiekiem widać dużą dojrzałość. Co ciekawe, nie spodziewałam się, że życie Olgi tak się potoczy i że przy Kornelu zazna w końcu spokoju, co pozwoli jej ustabilizować się emocjonalnie. On daje jej poczucie bezpieczeństwa, którego ona nigdy nie miała. Kornel jest dla Olgi oazą spokoju, potrafi być oparciem w trudnych chwilach. Myślę też, że oboje obdarzają się tym, co w związku jest moim zdaniem kluczowe, czyli szacunkiem i lojalnością. To nie znaczy, że są idealni. Każde z nich ma swoje wady i inne nieudane związki za sobą. Mają też własne problemy. W powieści Mrok przechodzili przez duży kryzys małżeński. Ale przetrwali i myślę, że po początkowej dużej fascynacji sobą i późniejszych problemach, teraz ich małżeństwo jest dojrzalsze i stabilniejsze. Co ciekawe, ktoś kiedyś napisał w recenzji, że w książkach Wolwowicz są tacy mężczyźni, jakich nie można znaleźć w rzeczywistości i że dlatego je czyta. Patrząc na Kornela, może coś w tym jest (śmiech).
Olga nie jest szczególnie rodzinna, ale jednocześnie rodzina ma dla niej znaczenie. Z wiekiem coraz większe?
To trudny temat. Olga dorastała w patologicznej rodzinie, w której rodzice zamiast zajmować się dziećmi woleli pić. To ona opiekowała się swoją młodszą siostrą i wyciągała ją z tarapatów. Musiała być odpowiedzialna i dojrzalsza od rówieśników, a jednocześnie twarda i chłodna emocjonalnie, aby nikt więcej nie mógł jej skrzywdzić. Ale to nie znaczy, że nie jest rodzinna. Kiedy obie z siostrą dorosły i mogła w końcu zająć się sobą, postawiła na zabawę i beztroskę. Nie marzyła jej się własna rodzina. Chciała w końcu cieszyć się życiem i nie być już za nikogo odpowiedzialną. Ale pojawił się mężczyzna do którego coś poczuła. I, jak to bywa w życiu, jej założenia trafił szlag (śmiech). Wniosek jest jeden. Możemy mówić, że nie potrzebujemy miłości i chcemy się bawić, ale tylko do czasu, kiedy poznamy tę właściwą osobę, do której poczujemy coś więcej. Wtedy nasze priorytety ulegają zmianie i przewartościowuje się całe spojrzenie na świat. Cieszę się, że u Olgi to właśnie się wydarzyło – głównie dlatego, że po nieudanym dzieciństwie w końcu może doświadczyć tego, czym jest szczęśliwa rodzina, ze wszystkimi jej lepszymi i gorszymi momentami.
Na koniec zrzucasz bombę, więc – jak rozumiem – tom ósmy niebawem? Czego możemy się spodziewać?
Tak (śmiech). Generalnie zakończenie, które jest jednocześnie początkiem nowej książki, to mój znak rozpoznawczy. Ósma część opowieści o Oldze wychodzi w marcu, a teraz opisuję kolejną jej przygodę. Ale zanim wyjdzie Olga, w styczniu poznamy nowego bohatera i jak tak sobie pomyślę, to znów będzie to mężczyzna jakich mało (śmiech). Co nie znaczy, że będzie idealny, oj nie... Rupert Ogrodnik, zmierzy się z prawdziwą tragedią. Obudzi się z amnezją w szpitalu i dowie od policjantów, że ktoś zabił jego żonę, Kalinę oraz, że gdy się poznali, Kalina posługiwała się fałszywym dowodem, a jego małżeństwo zostało sfingowane. Rupert będzie musiał odkryć, kim tak naprawdę była i dlaczego zjawiła się w jego życiu. Śladami twojej krwi... już w styczniu!
Książkę Piekło kupicie w popularnych księgarniach internetowych: