Szymon osłupiał. Nie dość, że jego wielomiesięczne weselne przygotowania szlag trafił, to jeszcze to morderstwo... Znowu!
Róża musiała przyznać, że w tej chwili jej narzeczony nie wyglądał na bystrzachę. Gdyby miała to ubrać w słowa adekwatne do tymczasowego miejsca zamieszkania (czyli zamku), powiedziałaby, że jest skonfundowany. Ale że zamek był z papendekla, na kółkach i wielkości klozetu, Kwiatkowska wyraziła się nieco inaczej.
Rodzice z dziećmi chcieli się przeprawić przez śluzę z rana i znaleźli ciało. Pływało tu sobie i było zupełnie nieżywe.
Logicznie rzecz ujmując, powinien być na nią zły. Starał się, tak długo wszystko przygotowywał, a ona obróciła jego wysiłki wniwecz. Tymczasem detektyw nie wyglądał na rozeźlonego. Może jednak ją kochał?
Jestem taka szczęśliwa! Marzenia jednak się spełniają. Trzeba tylko mocno w nie wierzyć, tak jak śpiewa Cher w tym nowym hicie.
- Niektórzy wierzą, że życie to lekcja.- Matematyki chyba - parsknął Rysiek.
Tak to już jest z miłością: więcej zabiera, niż daje.
Nie to ładne, co się tobie podoba, tylko na co klienta znajdziesz, zapamiętaj sobie.
Niby te same problemy tu i tam, ale tu jakieś większe, a przez to mniejsze.
Jak to jest, że dzieci zawsze budzą się rześkie i gotowe do działania, a dorosły zaspany, ledwie widząc na oczy?
Maria czuła, że to decydujący moment, i aż poprawiła się na kanapie, jednocześnie klepiąc w koc gestem, który przywoływał Mruczka. Ten oczywiście nie dał się długo prosić, bo to oznaczało dłuższą sesją głaskania.
Poszła inną drogą niż zwykle, bo potrzebowała odmiany, a nawet taki drobiazg jak zmiana trasy spaceru był w jej uporządkowanym i dość nudnym życiu pewną atrakcją.
Bronisław umarł niespodziewanie, właściwie śmierć zawsze jest niespodziewana, nawet jeśli ktoś choruje. Ale on nie chorował. Owszem, miał jakieś zawały wcześniej, ale nie żeby się na coś uskarżał. Jak wszyscy brał leki: na cukrzycę, nadciśnienie, zgagę.
Obudziła go dopiero pod sam wieczór ta nieszczęsna Felicja. Bębniła w drzwi i szyby tak długo, aż go zmusiła do wstania. Ledwo się trzymając na nogach, zawisł nad nią z mętnym spojrzeniem i pokiereszowana fryzurą.
Ponieważ nie cierpiała pogrzebów i jak ognia unikała uczestniczenia w nich, najczęściej rzucała przez zęby: Nie spodziewałam się go na moim pogrzebie, więc niech on się mnie nie spodziewa na swoim. I sprawa była załatwiona.
Szymon osłupiał. Nie dość, że jego wielomiesięczne weselne przygotowania szlag trafił, to jeszcze to morderstwo... Znowu!
Książka: Las i ciemność
Tagi: morderstwo, Wesele