I wtedy zobaczył kogoś na ścieżce. Ten mężczyzna też go zauważył, bo przystanął. Nawet z tej odległości było widać, że jest zdziwiony - rzeczywiście, jak na lokalne warunki takie zgromadzenie to było coś niezwykłego.
Pierwsze nacięcie było za płytkie, w efekcie powstało coś jakby zadrapanie. Zupełnie nie o to chodziło, znak miał być ewidentny. Za drugim razem ostrze skalpela weszło więc w ciało głębiej. Napięta skóra pękła, jej brzegi się rozeszły. Równo, całkiem elegancko.
Książka: W cieniu góry