Podejrzeć podglądacza. Wywiad z Zośką Papużanką

Data: 2020-04-21 12:43:28 Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet
Okładka publicystyki dla Podejrzeć podglądacza. Wywiad z Zośką Papużanką z kategorii Wywiad

– Chciałam napisać o kimś, kto podgląda i robi zdjęcia, żeby sprawdzić, jak zachowuje się w nowym otoczeniu, w różnych miejscach i sytuacjach. Napisać o podglądaczu, żeby móc go podglądać – mówi Zośka Papużanka, autorka powieści Przez. To książka o obsesji, o wielopłaszczyznowości ludzkiego myślenia. O fascynującym problemie linearnej koncepcji czasu. O pamięci funkcjonującej w osobowości zaburzonej. I o tym, że literatura to nie prawdziwe życie.  

fot. Andrzej Banaś

Co różni literaturę od prawdziwego życia?

Wszystko. Zupełnie nie wierzę w jakiekolwiek pokrewieństwo między literaturą a życiem. Literatura jest doskonalsza pod każdym względem i jej zadaniem nie jest pokazywanie prawdziwego życia. Kiedy odkładam książkę, mam świadomość, że byłam w książce, nie w prawdziwym świecie.

W Przez pisze Pani, że w życiu – w przeciwieństwie do literatury – nie wszystko wymaga wyjaśnienia. I nie wszystko da się wyjaśnić.

Tak – i dlatego nie jestem czytelniczką literatury gatunkowej, nie interesuje mnie zakończenie ani akcja, interesuje mnie sposób napisania. Język.

A potrafi Pani wyjaśnić, co było Pani „magdalenką" w przypadku powieści Przez?

Nie było żadnej konkretnej „magdalenki”, albo też było ich wiele, jeśli Pan woli. Nie miałam takiego dnia, w którym zaplanowałam napisanie książki od początku do końca. Pracowałam fragmentami, jak zawsze. Musiałam też zdobyć sporą wiedzę o fotografii, która jest bardzo ważnym elementem w powieści. Chciałam napisać o kimś, kto podgląda i robi zdjęcia, żeby sprawdzić, jak zachowuje się w nowym otoczeniu, w różnych miejscach i sytuacjach. Napisać o podglądaczu, żeby móc go podglądać.

Ale nie oznacza to, że jesteśmy szaleni. Bo Pani bohater „wariatem" w potocznym rozumieniu tego słowa nie jest.

Na pewno nie jest całkiem zdrowy psychicznie. Jego zaburzenie psychologia nazywa osobowością anankastyczną – to człowiek, który nade wszystko potrzebuje porządku w świecie wewnętrznym i zewnętrznym, stara się więc narzucić innym takie układy, poza którymi sam nie potrafi funkcjonować. Niełatwo z kimś takim żyć, niełatwo zapewne komuś takiemu samemu ze sobą. To, oczywiście, nie jest prawidłowość, ale czy to przypadek kliniczny? I czym jest zdrowie psychiczne?

Myślę, że tak naprawdę w jakiś sposób walnięci jesteśmy wszyscy, różna jest tylko szkodliwość społeczna naszych odchyleń od normy.

W Przez zamknięte osiedle i wynajmowane w nim mieszkanie, kompletnie pozbawione cech indywidualnych, wyrazu, ukazuje Pani jako piekło.

Zbudowałam je specjalnie dla bohatera tej książki, któremu wydaje się ono rajem. Jemu podoba się, że są tu jasno wyznaczone granice; to świat, do którego jest stworzony. Pięć lat wcześniej, kiedy to miejsce opuszczał, reklamowane było jako spełnienie marzeń młodych małżeństw, otwarta przestrzeń spotkań mieszkających na jego terenie ludzi sukcesu. Tymczasem szybko okazało się, że ludzie zamykają się za swoimi szlabanami, za swą zwyczajnością, banalnością, w swoim uporządkowanym do cna – a więc nijakim, żadnym, pozbawionym jakichkolwiek cech charakterystycznych – życiu. To przerażające i smutne, ale mojemu bohaterowi bardzo to odpowiadało – i przed wyprowadzką, i kiedy tam wrócił po pięciu latach.

Skoro mu to odpowiadało – to przez co się nie udało?

Właśnie – przez co? Starałam się znaleźć wieloznaczny tytuł dla mojej powieści. Lubię takie słowa, chciałam, żeby to tytułowe „przez" oznaczało różne rzeczy: czas, który musiał minąć, by moi bohaterowie mogli ponownie się spotkać, a który dla nich oznaczał zupełnie co innego i był wypełniony innymi rzeczami. „Przez" w znaczeniu perspektywy – mój bohater nie patrzy bezpośrednio na świat, nie patrzy wprost, tylko przez obiektyw, który narzuca charakterystyczny sposób widzenia i wyboru tego, na co się patrzy. „Przez" oznacza także – na co Pan zwrócił uwagę – winę. Mówimy: „to przez ciebie", „przez to" stało się tak, a nie inaczej, obwiniając kogoś o to, że nasze życie nie wyglądało tak, jak byśmy chcieli.  

„Przez" zwraca uwagę świadomością i meta-świadomością, dialogiem z literacką tradycją, uwypukleniem tego, co pozornie niedostrzegalne. To proza – nie waham się użyć tego określenia – wielka w swej kameralności.

- recenzja książki „Przez"

Pewna krakowska dziennikarka zwróciła mi uwagę na to, że „przez" to przyimek niesamodzielny, musi występować z rzeczownikiem, sam w sobie nic nie znaczy. Podoba mi się ta myśl, może być nawiązaniem do sposobu, w jaki mój bohater traktował swoją żonę – jako byt niesamodzielny, istotę, która bez niego zupełnie sobie nie poradzi. 

Potrafi Pani do niego podejść z jakąś czułością czy tylko ustawia Pani odpowiednią czułość w swoim literackim aparacie?

Nie wiem, czy mam czułość dla swoich bohaterów, czy to w ogóle potrzebne w literaturze. Na pewno nie obdarzam ich uczuciami. Nie zastanawiam się, co z nimi będzie później, co by było, gdybym ich spotkała. Są konstruktami literackimi, chociaż obdarzonymi cechami żywych ludzi, które mogą przerażać.

Nie wyobrażam sobie, by ktoś mógł narzucać mi tak intensywnie swój sposób patrzenia na życie. Nie lubię takich ludzi, życie z nimi musi być uciążliwe. Muszę jednak przyznać, że w recenzjach spotkałam się z pisaniem o moim bohaterze z nutą czułości, troski, wybaczenia pewnych rzeczy, nawet dla czynów ocierających się o okrucieństwo czy znęcanie psychiczne, ponieważ można w nim odczytać smutek, rozpacz nawet – a to pewnie znaczy, że jego uczucie było prawdziwe, że naprawdę tęskni. I w imię tego bólu czy tęsknoty czytelnicy gotowi są mu wybaczyć szereg świństw. A ja, chociaż patrzyłam na niego inaczej, myślę, że teraz ważniejsze jest spojrzenie czytelników, nie moje.

Kiedy kończę pisać, oddaję książkę wyłącznie w ręce czytelników, ważna jest dla mnie ich interpretacja, swojej nie narzucam – może nawet jej nie mam. Moja rola kończy się w momencie napisania książki.

Jeśli więc mój bohater wzbudza współczucie, jeśli czytelnicy próbują go zrozumieć, to dobrze, widocznie tak miało być.

Czyli pisała Pani bez jakiejś wstępnie przyjętej tezy?

Pisanie jest dla mnie, ja się wtedy znakomicie bawię, sama siebie i słowa odkrywam – gdybym narzuciła sobie tezę, umarłabym z nudów. Pisząc, sprawdzałam mojego bohatera. Chciałam go – posklejanego jak zawsze w mojej twórczości z różnych postaci, zdarzeń, haseł – zobaczyć w sytuacjach, które nawet dla mnie samej nie były do końca oczywiste, jasne, nie było pewne, jak będzie się zachowywał. I dla mnie samej do końca pozostał w pewnym stopniu zagadką. I nie będę go dalej rozszyfrowywać, to już robota dla moich czytelników. Niech oni postawią ostatnią kropkę.

Albo wywołają to zdjęcie, które Pani zrobiła. Ale przecież fotografia nie oddaje prawdy. 

Tak samo jak literatura czy malarstwo – nawet najbardziej realistyczne, werystyczne.

Sztuka nie może oddawać prawdy, nie jest nią. Sztuka jest kłamstwem – tylko bardzo pięknym.

W Przez wydobywa Pani z niebytu najróżniejsze drobnostki, siedem razy przygląda się Pani przedmiotom, zawieszonym w powietrzu drobinkom kurzu.

Lubię przyglądać się drobiazgom, skupiać się na rzeczach, które wydają się zwykłe, które są przedmiotami codziennego użytku. Lubię myśleć o nich, jakby były żywe, lubię myśleć o ludziach, którzy ich używają. Nie mamy czasu analizować ich potrzebności, przydatności, znaczenia.

Pisze Pani w PrzezŻycie trzeba żyć powoli. I tak też trzeba pisać? Bo raczej ignoruje Pani wymogi rynku, nie wydaje Pani dwóch-trzech (albo pięciu) powieści rocznie, w międzyczasie wypuszczając jeszcze zbiorki opowiadań.

Nie ma takiej instancji na świecie, która narzuciłaby mi tempo pisania. Przede wszystkim nie robię tego zarobkowo, dlatego nie muszę się spieszyć i jestem panią sytuacji. Sama sobie dyktuję warunki, w których piszę, czas, kiedy pracuję. Nie wiem, czym jest deadline. Podpisuję umowę dopiero wtedy, gdy wiem, kiedy skończę książkę. Dziś chwile spędzane na pisaniu traktuję jak wielką łaskę, jak czas dla siebie, który daje mi życie, bardzo mocno je doceniam. To jest przyjemność. Nie wiem, czy gdybym musiała trzymać się sztywnych terminów, nie straciłabym tej frajdy, którą daje mi kartka i pióro.

Powiedziała Pani, że podpisuje Pani umowę wydawniczą dopiero wtedy, gdy wie Pani, kiedy skończy Pani książkę. Podpisała już Pani kolejną?

Nie. Ale mam kolejną książkę – gotową w 80%. Napisałam ją w zeszłym roku i czekam, aż uznam ją za skończoną. 

Wyobraża sobie Pani, że trafi ona kiedyś do Pani uczniów – na przykład jako lektura szkolna?

Nigdy w życiu!

Do moich uczniów moje książki na pewno trafiają, tak samo do rodziców – zdarza się, że ktoś przynosi mi książkę z prośbą o autograf dla siebie lub dla mamy. Ale patrząc na to, z czego składa się współczesna lista lektur – która najmniej ma w sobie współczesności właśnie – myślę, że na razie mogę się czuć bezpieczna.

Książkę Przez możecie kupić w popularnych księgarniach internetowych:

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Avatar uĹźytkownika - Renax
Renax
Dodany: 2020-04-23 07:09:32
1 +-

Świetny, mądry wywiad. 

Książka
Przez
Zośka Papużanka

Warto przeczytać

Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje