Wiele powieści kryminalnych sprzed niemal stu lat nic nie traci, gdy czyta się je współcześnie. Gdyby nie data publikacji w stopce redakcyjnej, można by było odnieść wrażenie, że Portret mordercy. Świąteczna opowieść kryminalna to znakomicie napisany, rewelacyjnie oddający ówczesne realia i dopracowany jeśli chodzi o język bożonarodzeniowy kryminał pisany przez współczesnego twórcę.
Jednak Anne Meredith, a właściwie Lucy Beatrice Malleson żyła na przełomie XIX i XX wieku i to właśnie wtedy ukazały się dziesiątki jej książek. Portret mordercy to powieść, której tytuł idealnie oddaje treść. Nie jest to kryminał, w którym szukamy motywu zbrodni. Nie jest to również powieść, w której próbujemy odgadnąć, kto jest zabójcą. Portret mordercy to rewelacyjna książka, w której autorka koncentruje się na tytułowej postaci (którą czytelnik z pełną świadomością jej czynów poznaje już na początku książki) i opisuje psychologiczne motywy zabójstwa. Dlaczego doszło do zbrodni? Czy mimo sprzeczności interesów ktokolwiek ma prawo zabić własnego ojca? Czemu jeden z członków rodziny posunął się do takiego czynu? Odpowiedzi na te pytania serwuje czytelnikowi Anne Meredith w swoim znakomicie przemyślanym kryminale psychologicznym.
Do willi usytuowanej w miasteczku King Poplars na święta Bożego Narodzenia przyjeżdżają dorosłe dzieci Adriana Graya. Dwie córki – Amy i Isobel – mieszkają z seniorem rodu, pozostałe dzieci przyjeżdżają same lub w towarzystwie małżonków. Okazuje się, że Adrian Gray jest całkowicie spłukany. Nierozsądne inwestycje w wyniku sugestii ze strony jednego z zięciów sprawiają, że Gray nie dysponuje już żadnymi funduszami. A tak się niefortunnie składa, że większość jego dzieci przyjechała nie tyle na święta, lecz by prosić ojca o gotówkę lub – przynajmniej – długoterminową pożyczkę. Kiedy mowa o pieniądzach i kiedy okazuje się, że tych nie ma, nadzieje dorosłych dzieci Graya zdają się nie tyle topnieć, co przeradzać w uzasadnioną panikę. Ale czy to ona pchnęła jedno z dzieci do zabójstwa ojca? A może powód był zgoła inny, a spotkanie z ojcem – burzliwe i gwałtowne z uwagi na wiek i poglądy seniora, po prostu i tak skończyłoby się źle?
Portret mordercy to powieść, która wciąga nie tyle z uwagi na napięcie czy dynamikę, ale z zupełnie innego powodu. Narrator zdradza czytelnikowi, kto jest mordercą, pokazuje wydarzenia w bardzo szerokim świetle, a wraz z biegiem historii wyjawia jeszcze więcej odnośnie do motywów zbrodni, charakteru i życia mordercy. Tożsamości zabójcy nie znają z kolei członkowie rodziny i policja, czyli bohaterowie książki. I to oni próbują rozwikłać zagadkę bożonarodzeniowego morderstwa. Tropy zdają się nieoczywiste, motywy – jasne, ale trudne do przypisania konkretnej osobie, a zatarte ślady również zwodzą na manowce.
Książkę czyta się szybko. Czytelnik długo zastanawiać się będzie nad tym, czy morderca zostanie schwytany, czy ktoś inny poniesie należną zabójcy karę. Autorka trzyma czytelnika w niepewności do samego końca, choć wydaje się, że czyni to właściwie mimochodem.
Warto wspomnieć, że autorka rewelacyjnie uchwyciła współczesne jej realia. Znakomicie opisała życie ludzi zarówno zamożnych, jak i ubożejących czy tych parających się sztuką czy pracą fizyczną. Pokazała, jak odbierano pracę policji, artystów czy służby i jak traktowano ludzi wykonujących te zawody. Anne Meredith opisuje również priorytety ludzi żyjących w Anglii w latach trzydziestych XX wieku. Znakomicie ukazane zostały konwenanse. Z westchnieniem ulgi, że te czasy już minęły, spoglądamy również na miejsce kobiet w życiu społecznym i ich rolę w rodzinie. Oglądamy sposób, w jaki celebrowano święta, jak wyglądała ówczesna moda i za co można było się obrazić.
Portret mordercy to książka, która porwie czytelnika nie tylko jako kryminał, ale przede wszystkim jako świetnie skonstruowana powieść psychologiczna i rewelacyjna opowieść o minionych czasach. Książka Anne Meredith to pozycja, która powinna znaleźć się w biblioteczce każdego konesera literatury.