Science fiction ma ogromną siłę. Wywiad z T.M. Piro

Data: 2025-01-24 15:41:28 | artykuł sponsorowany Autor: Danuta Awolusi
udostępnij Tweet

– Mózg jest najsilniejszym narzędziem, jest również najpotężniejszą bronią świata – przekonuje T.M. Piro, autor powieści Kyle, który w swojej książce łączy naukową precyzję z filozoficznymi rozważaniami. W wywiadzie opowiada o tworzeniu uniwersum, które zaskakuje czytelnika, oraz o bohaterze, który staje przed trudnymi wyborami, wykorzystując nie tylko swoją wiedzę, ale i moralność w walce o lepszą przyszłość. Jakie inspiracje stoją za jego powieścią? Co jeszcze czeka nas w kolejnych częściach tej niezwykłej sagi?

Kyle to powieść, którą poprzedziłeś opowiadaniem Doctor Desmond. Czym jest dla Ciebie to uniwersum? Jak je zbudowałeś, wiedząc, że będzie ono tłem w kilku tomach?

Pomysł na całą historię, jak też szerzej – na uniwersum – narodził się w mojej głowie dość dawno, bo około dziesięciu lat temu. Pisałem wtedy mnóstwo felietonów do magazynów motoryzacyjnych, co traktowałem jako odskocznię od pracy przy tworzeniu wynalazków.

Na początku powstał Doktor Desmond. Było to jednocześnie samodzielne opowiadanie, ale również próba mikrofonu, czy też bardziej – próba pióra. Chciałem sprawdzić, jaki będzie odbiór mojej prozy sci-fi i czy taki „techniczny typ”, który całe zawodowe życie tworzył wynalazki, nada się do czegoś więcej niż do napisania wniosku patentowego (względnie felietonu w stylu wczesnego Clarksona).

W czasie studiów zajmowałem się sztuczną inteligencją i ogólnie rozumiany kult wiedzy oraz jej przekazywania zawsze był moim wyznaniem dominującym. Uwielbiałem uczyć i się uczyć. Jednocześnie był to okres rozkwitu filmów Marvela i DC, w których działy się cuda, a ówczesne efekty specjalne zapierały dech w piersiach młodziaka takiego, jak ówczesny ja. Tyle że szybko zauważyłem, że jeżeli bohaterowi brakuje jakichś zasobów, to zawsze okazuje się, że je znajdzie, a jednocześnie ma nadprzyrodzone moce. Jak nie użre go pająk, to supersilny spadnie na Ziemię z Kosmosu, prawie w jak tytule powieści Waltera Tevisa.

Bohater inny niż wszystkie postaci z amerykańskich komiksów – to byłoby coś! Ktoś, kogo mądrość (w tym także – mądrość etapu) w połączeniu z wrodzonym McGyveryzmem dawałyby mieszankę pozytywnie wybuchową. I to bez kolorowego, obcisłego trykociku.

Historia Kyle’a najpierw miała tylko początek i zakończenie. Nie byłem jeszcze pewny, jak potoczą się losy mojego bohatera i jego rodziny i przyjaciół. Zarys szybkiej akcji (chyba mogę tak to nazwać, bo Kyle rzadko tkwi w miejscu) powstał sprawnie, oczywiście najpierw ramowo. Ciągle, zasypiając, wyobrażałem sobie film – i w nim Kyle’a, scena po scenie. Starał się on pokonać swoje słabości i sojusz przeciwnych mu czarnych charakterów.

Pięć lat temu rozplanowałem już całą historię, wraz z jej plot-twistami i po rozmowie z kilkoma znajomymi pisarkami i pisarzami wyszło mi, że całość zajmie trzy tomy (poza spin-offami). I tak właśnie będzie.

Miłośnicy science fiction zapewne będą się zastanawiać, jakich masz mistrzów. Kto wybrzmiewa w Twojej prozie: Asimov, Kuttner, Dick, Nolan? A może odcinałeś się od inspiracji?

Och, nie żyłbym chyba, gdybym nie czytał. A science-fiction, szczególnie takie „twarde”, jak u Lema czy Asimova, jest mega-inspirujące. To przeciwieństwo niektórych rodzajów fantasy, w których cuda dzieją się na zawołanie – potrzeba miecza – to cyk – bohater znajduje miecz. Co to, to nie. Zawsze chciałem tworzyć inspirujące teksty, po przeczytaniu których – czy też w trakcie ich pochłaniania – czytelnik musi wysilić wyobraźnię.

Kuttner miał lepsze i gorsze momenty w swojej karierze. Nie byłem jego fanem „na zabój”, choć przyznaję, że w jakimś stopniu inspiracją dla Kyle’a było opowiadanie właśnie Kuttnera, zatytułowane Czego Ci trzeba. Stare, ocenione wówczas słabo, a mające bardzo głęboki przekaz moralny, wraz z czytelnie zarysowanym dylematem. Do tego pomysł widzenia przyszłości z przecinającymi się liniami zdarzeń. Tego mi było trzeba (śmiech).

Raport mniejszości Dicka to dystopia, będąca kwintesencją zimnowojennego lęku przed przyszłością. Przeżywamy teraz wojnę u naszych granic, globalne niepokoje i choroby. Tak, oczywiście, nie da się Dicka wyprzeć z głowy, podobnie, jak jednego z jego mistrzów – Orwella.

Z kolei Nolan imponuje mi warsztatem i pomysłami, ale nie czuję się szczególnie przywiązany do jego filozofii postrzegania świata. Zwyczajnie jakaś część pokrywa się z moją, jeżeli przyjąć, że swoje poglądy wyraża w filmach. Nie wzoruję się wprost na jego twórczości, zwyczajnie lubię większość jego filmów. To trochę tak, jak z teoriami spiskowymi. Bardzo wiele zachowań odległych sobie gatunków, a także ludzi, wykazuje podobieństwo i można by wysnuć wniosek, że są w spisku. A, na przykład łączą je inne czynniki, takie jak strach, chęć dominacji czy inne powszechne tropizmy. Prawie wszystkie rośliny szukają światła, zupełnie bez planowej zmowy. Stąd można odnieść wrażenie, że wzoruję się na Nolanie.

Twój bohater, Kyle. Naukowiec, mieszkaniec Stanów Zjednoczonych. Jak określiłbyś go? Mianem wojownika? Geniusza? Kogoś, kto jest elementem ważnej układanki?

Bingo. Elementem ważnej układanki jest na pewno. Każdy z nas jest, może tylko tego nie odczuwamy. Czy jest genialny? To już ocenią otaczający go ludzie. A wojownikiem staje się z przymusu. Najpierw ostrożnie, a z czasem z większym przekonaniem – inaczej przegra. To trochę jak w szachach. Możemy zacząć nawet obroną, powiedzmy obroną sycylijską, ale jeżeli w którymś momencie nie zaatakujemy skutecznie, to jakiś Borgov zmiecie nas z planszy i króla trzeba będzie przewrócić albo przewróci się sam.

Kyle rośnie wewnętrznie, rozwija się i rozumie coraz lepiej otaczający go świat. Trochę tak, jakby cofnął się do dzieciństwa. I wtedy, i teraz mamy pierwsze doświadczenia i słowa: stłuczone kolano, pierwszy strach przed nie do końca zdefiniowanym wrogiem, pierwsze przyjaźnie. Nawet samo jego nowe życie i pierwszy haust powietrza zaczynają się od swego rodzaju klapsa, jak częstokroć życie niemowląt, przynajmniej w zamierzchłych czasach (żartują, że dziś już tak się nie robi, bo wystarczy niemowlakowi powiedzieć, w jakim kraju się urodził i płacze natychmiast).

Panowie, co tu zaszło i gdzie ja jestem? – takie pytanie zadaje Kyle. A robi to dlatego, że władowałeś go w niezłą kabałę. Opowiedz o tym tyle, ile możemy zdradzić!

Kyle tak naprawdę władował się sam w tę kabałę. Może nie bezpośrednio on, ale był elementem pewnej większej struktury, gry zbudowanej i hołubionej przez podobnych jemu ludzi, często z przerośniętymi ego, żądzą sukcesu, władzy. Ludźmi gotowymi poświęcić dużo dla wyimaginowanego celu, jaki sobie wytyczyli, pomimo braku doświadczenia i moralnej podbudowy. Tacy ludzie, mądrzy, często wyjściowo dobrzy, ale z rozwijającym się i wciąż karmionym pierwiastkiem zła, są bardzo rozpowszechni w społeczeństwach. Tyle, że dostrzegamy ich wtedy, gdy ich władza staje się znaczna, a ego jest tak wielkie, że sami, wiecznie bladzi na twarzach, żyją w jego cieniu, nie czując ciepła słońca. Apodyktyczni dyktatorzy, oderwani od realiów szarego człowieka.

Dla Kyle’a jest to swego rodzaju czyściec. Niesie swój krzyż, ale coraz lżejszy. My też odkupujemy swoje winy, o ile zachowaliśmy sumienie i chęć zmiany. Ta wola samodoskonalenia i odkupienia napędza nas, kieruje ku dobru nawet wtedy, jeżeli upadliśmy, gwałtownie albo stopniowo. Ale słońce jest zawsze, choćby i za chmurami. Po nocy przychodzi dzień, także i dla Kyle’a. O tym właśnie jest ta książka.

Kyle to powieść science fiction, ale też kryminał, filozoficzne rozważania i książka antywojenna. Myślisz, że gatunek s-f siłą rzeczy zawsze ma rozmach?

Trafna refleksja wybrzmiała mi w tym pytaniu. Sci-fi ma ogromną siłę i to nie tylko w budowaniu światów i przygody, bo to wydaje się predyspozycją oczywistą. Ale poprzez odsunięcie problemu racjonalizowania scenariusza pozwala na takie poustawianie pionków w grze, aby przy zachowaniu przygodowej akcji, jednocześnie odnieść się do otaczających nas zdarzeń, historii, socjologii. Na pewno fantastyka, znosząc ograniczenia i utrudnienia trapiące kryminały (to już było), przygodówki (to się nie spina) i moralitety (to nie pasuje do mojego przypadku, bo to nie moja historia), ma rozmach – i to nieograniczony. Czy też może – ograniczony tylko wyobraźnią pisarza.

Pozwalasz czytelnikowi powoli wgryzać się w fabułę. Długo nie wyjaśniasz, co tak właściwie się dzieje. To podkreśla samą dezorientację bohatera?

Czytelnik widzi natłok myśli naszego naukowca. Chaotyczne rozważania i wymieniona w pytaniu dezorientacja są skutkiem działania pewnych zjawisk na jego umysł. Ale jak on je ma opisać, skoro sam nie umie ich nazwać? Musi mozolnie dochodzić do swojej historii, do odkrycia samego siebie, do tego, co się wydarzyło i co jeszcze wydarzyć się może.

Uznałem, że wielowarstwowa, rozwijająca się fabuła wciągnie w tę grę czytelnika i pozwoli mu na prawdziwą immersję i budowanie wizji świata i historii Kyle’a bez kładzenia wszystkich kart od razu na stół.

Kyle musi uciekać. Wiele zaczyna się wokół niego dziać. To musi się zadziać, aby nabrał siły, czegoś się nauczył? Staje się strategiem?

Bez dwóch zdań był niezłym strategiem już wcześniej. Miał siłę przebicia, władzę, pieniądze, wiedzę oraz coś, co karmi ego – ugruntowaną sławę i pozycję. Grał w życiu o wysokie stawki i udało mu się odnieść sukces na bardzo wielu frontach. Tyle że reset życia i ponowne narodziny, jakie stały się jego udziałem, przewartościowują wszystkie te wcześniejsze atuty. To bardzo ciekawe: móc pokazać, ile zostaje z tego wszystkiego, gdy los potoczy się nie po naszej myśli.

To pytanie często powracało i kołatało w mojej głowie – co bym zrobił, gdybym żył od nowa? Nawet z takim luksusem, jak zachowana wiedza, którą miałem w poprzednim życiu. Nic innego nie chciałbym. Ale czy postąpiłbym w sytuacjach krytycznych tak samo? Kyle taką szansę dostał. Siedzi więc i myśli, działa, planuje to swoje nowe życie. Oby, stając się na nowo strategiem i przywódcą dla wielu, nie zaprzepaścił szansy, którą dostał – szansy narodzenia się na nowo, lepszym.

Czym Ziemia zasłużyła sobie na erę postapo? Jest jeszcze jakaś nadzieja? A może dawny świat już nigdy nie wróci?

Ludzkość, poprzez fakt, że jesteśmy po części drapieżnikami, a nasze społeczeństwa mają rozmaite, niewspółgrające cele, ma tendencję do brutalnej eksploatacji planety. Oczywiście, można na to odpowiedzieć, że gdyby nas nie było, to zwierzęta dalej zjadałyby się wzajemnie i wcale nie byłoby tak sielsko i anielsko, jak się niekiedy przedstawia. Sama Ziemia jednak nie zasłużyła na apokalipsę, sprzedawaną nam na raty przez żądne zysku korporacje bez twarzy, sprzedajnych i głupich polityków czy brutalnych tyranów i nasze własne decyzje. Zjadamy własny ogon, to widać.

I nie jest to tak, że wcześniej nigdy to się nie zdarzyło. Jeżeli zajrzeć do annałów, to od najdawniejszych czasów wszystkie te klęski, jakie sami sobie i naszej planecie fundujemy, już się wydarzyły. Czasami miały inne imię, niekiedy były nie w tej skali co teraz. Ale były. Tylko że my nie wyciągamy wniosków z popełnionych i nawet odpokutowanych grzechów. Jeżeli ludzie wygrają ze swoją miałkością i ego, a na piedestał postawią wartości naprawdę humanistyczne, to wszystko będzie dobrze. Byle tylko wyciągnąć wnioski z historii i z nabytej wiedzy.

Ale my nie znosimy się uczyć. Dziś chociażby ChatGPT pisze za dzieci prace domowe, a rodzice z radością kupują im pełny dostęp do niego, aby pisał jeszcze lepsze. Bo mają spokój, a dzieci – lepsze oceny. Za starsze pokolenie myśli jedynie słuszna telewizja, za młodsze – rolki na insta, gry i AI z internetu. W końcu doprowadza to do klęski i mamy takie postapo w rodzinach – ludzie zatracają umiejętność myślenia i oceny moralności własnych decyzji. Odhumanizowują się w oszalałym tempie. Następnie miliard małych postapo, wyniesionych z domu daje postapo globalne.

Kyle to naukowiec. Mózg jest dla niego narzędziem o wiele silniejszym niż broń? Jakakolwiek?

Mózg jest najsilniejszym narzędziem, jest również najpotężniejszą bronią świata. Przecież to właśnie mózg wymyślił wszelkie rodzaje broni, nawet sam siebie nazwał. I to on decyduje o naszej przyszłości. Jeżeli nie nasz własny mózg, to zderzające się ze sobą mózgi w głowach ludzi, których napotkamy na naszej ścieżce życia. Nie ma nic większego od niego spośród rzeczy materialnych znanych ludzkości – jestem o tym przekonany. Właściwie stosowany rozwiąże wcześniej czy później każdy problem. Dokładnie każdy.

Kyle nie tylko jest tej mocy świadom. On z tej wiedzy o właściwościach mózgu wszechmogącego korzysta, choć nie bez rozważań moralnych. Ale chyba tak chcielibyśmy, aby było. By każdy człowiek najpierw dwa razy pomyślał i się zastanowił, zanim coś zrobi, czy powie.

Co dalej? Kiedy kolejne części i czego możemy się spodziewać?

Scenariusz całości jest gotowy już od wielu lat, a ja piszę obecnie drugi tom z zaplanowanych trzech. Mam nadzieję, że dopracuję go w tym roku, bo nie chciałbym, aby pośpiech zabił radość, jaką daje mi tworzenie tej powieści. W międzyczasie będzie też kilka nowych opowiadań, także dziejących się w uniwersum Kyle’a, w tym kontynuacja żartobliwej historii Hesusa, kosmicznego programisty. Kyle i jego przyjaciele wrócą w nowym tomie gdzieś w okolicy Gwiazdki.

Książkę Kyle kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.