Przywrócić życie posągom. Wywiad z Michałem Kubiczem
Data: 2019-11-04 11:26:22– Celem moich powieści jest przywrócenie życia posągowym postaciom, które możemy oglądać w muzeach. Bo historia to nie tylko fakty. To przede wszystkim ludzie. Ludzie, których na nowo powołuję do życia w moich książkach – mówi Michał Kubicz, prawnik i autor powieści historycznych. Właśnie ukazała się jego nowa książka – Kaligula. Wyznania szaleńca.
Wszystko przez Swetoniusza?
Podstawowym źródłem wiedzy historyków o Kaliguli rzeczywiście były „Żywoty Cezarów” Gajusza Swetoniusza Trankwillusa, zwanego w skrócie Swetoniuszem. Z pewnością więc wywarł on ogromny wpływ na postrzeganie tego władcy. Szukając wiedzy o Kaliguli, pomocniczo możemy posługiwać się innymi relacjami pochodzącymi z tamtych czasów, na przykład Kasjusza Diona Kokcejanusa, Józefa Flawiusza czy Tacyta. Warto więc próbować weryfikować prawdziwość pewnych ocen przedstawionych przez Swetoniusza. Musimy jednak pamiętać, że żaden z wymienionych autorów nie miał bezpośredniej styczności z Kaligulą. Swetoniusz korzystał z dokumentów zawartych w cesarskich archiwach, do których miał dostęp, zapewne jednak spisał także ustne relacje utrwalone w zbiorowej pamięci Rzymian. Te ustne przekazy często były w rzeczywistości jedynie plotkami, przypuszczeniami czy wręcz legendami przekazywanymi przez kolejne dziesięciolecia, zapewne w formie coraz bardziej zniekształconej. Dlatego „Żywoty Cezarów” nie są źródłem w pełni wiarygodnym. Nie dysponujemy jednak pełniejszym materiałem źródłowym, jesteśmy więc w pewnym sensie na niego skazani i rekonstruując przeszłość, musimy przyjmować zawarty w nim punkt widzenia.
Żywoty Cezarów Swetoniusza
Ale nie bezkrytycznie.
Oczywiście. Czytając Swetoniusza, trzeba do jego dzieła podejść z rezerwą, starając się odsiać to, co ewidentnie jest plotką, przekłamaniem lub bezpodstawną próbą oczernienia cesarza. Zwłaszcza, że Swetoniusz należał do grupy społecznej, której panowanie Kaliguli szczególnie dało się we znaki, miał więc wiele powodów, by jego relacja nie była obiektywna.
Z perspektywy historyka taka sytuacja jest zapewne bardzo frustrująca, ale dla mnie to ogromna szansa. Wszelkie niedomówienia w materiale źródłowym, wszelkie zawarte w nim nieobiektywne oceny oraz wszelkie ewidentne sprzeczności mogłem wykorzystać dla stworzenia autorskiej wizji Kaliguli. Tak właśnie powstała moja powieść „Kaligula. Wyznania szaleńca”.
Jaki naprawdę był cesarz?
O tym, niestety, nigdy się nie przekonamy. Możemy jedynie tworzyć rozmaite warianty i wciąż na nowo interpretować wydarzenia z jego czasów. W mojej powieści starałem się stworzyć wiarygodny obraz człowieka, który wprawdzie nie jest aniołem, ale też daleko mu do potwora, za jakiego uważał go Swetoniusz. W żadnym razie nie staram się cesarza wybielać ani usprawiedliwiać. Ale w mojej wizji to człowiek targany sprzecznościami i skrajnymi emocjami. W pewnym sensie cierpiący na zaburzenia psychiczne. Chciałem jednak pokazać kontekst, w jakim Kaligula został cesarzem, by jego postępowanie wydało się czytelnikowi nieco bardziej zrozumiał. W mojej książce Kaligula to nie tylko kat. To także ofiara czasów, w jakich przyszło mu żyć.
Wiemy, że Swetoniusz ukazuje bardzo gwałtowną przemianę Kaliguli. Zdaniem historyka, wynikała ona z bliżej nieokreślonej choroby władcy…
To bardzo tajemnicza sprawa. W swym tekście Swetoniusz wprost pisze, że do pewnego miejsca mógł opowiadać o Kaliguli jako o władcy, a dalej może mówić o nim wyłącznie jako o potworze. Cezura jest bardzo wyraźna – do akapitu 21 mamy same superlatywy, potem zaś – opis sadystycznego monstrum. Trzeba jednak pamiętać, że Swetoniusz nie prowadzi narracji chronologicznej, zbiera raczej anegdoty, wspomnienia, przypowieści na temat życia poszczególnych cesarzy. Dlatego wcale nie jest powiedziane, że ta przemiana z lubianego młodego władcy w potwora była aż tak nagła. Dlatego choć epizod z chorobą w mojej powieści także się pojawił, to nie ona jest przyczyną zmiany postępowania Kaliguli. Starałem się pokazać znacznie bardziej złożone motywy jego postępowania.
W jaki sposób możemy dziś odsiewać fakty od mitów?
Nie jest to łatwe. Lecz nawet sam Swetoniusz, opisując najbardziej krwawe aspekty panowania Kaliguli, bardzo często posługuje się różnymi określeniami „zmiękczającymi” jego oceny. Wiele z anegdot dotyczących Kaliguli opatruje sformułowaniami „podobno”, „powiadają, że”, „mawia się” i tym podobnymi. Przypomnę, że gdy „Żywoty cezarów” powstawały, najprawdopodobniej nie żył już żaden naoczny świadek panowania Kaliguli. Swetoniusz urodził się około trzydziestu lat po śmierci cesarza, a „Żywoty Cezarów” napisał prawie osiemdziesiąt lat po upadku Kaliguli – tylko we wczesnej młodości mógł więc zebrać bezpośrednie relacje ludzi pamiętających „Buciczka”. Trudno jednak uwierzyć, że jako bardzo młody człowiek wiedział zawczasu, że w przyszłości będą mu potrzebne do stworzenia dzieła jego życia, i że pilnie je wszystkie zanotował. Dlatego do jego wersji wydarzeń musimy podchodzić z dużą ostrożnością.
Jak wspomniałem, to wielka szansa dla pisarza tworzącego powieść o Kaliguli. Starałem się czerpać ze Swetoniusza najbardziej charakterystyczne anegdoty, ale ukazać je w nieco innym świetle. Dzięki temu w mojej powieści są one nieco mniej groteskowe, za to jest w nich więcej realizmu. Dzięki temu cała postać Kaliguli wydaje się mniej przerysowana.
Posąg Tyberiusza
Wspomniał Pan o sprzecznościach w relacji Swetoniusza. Jakiś przykład?
Pierwszy z brzegu: gdy Swetoniusz oskarża Kaligulę o zamordowanie cesarza Tyberiusza. Nie mamy pewności, czy ten został zabity, acz wielu historyków przypuszcza, że tak właśnie mogło być i że za zabójstwo Kaligula mógł być odpowiedzialny. Ale przyjrzyjmy się słowom Swetoniusza: „według niektórych źródeł [Kaligula] wkradł się (…) i podsunął Tyberiuszowi truciznę oraz jeszcze żyjącemu ściągnął pierścień”. A nieco dalej: „To przypuszczenie jest tym prawdopodobniejsze, że według niektórych historyków on sam przyznawał się później jeśli nie do spełnionego ojcobójstwa, to przynajmniej do takiego ongiś zamiaru”. Czy takie słowa mogą być podstawą oskarżenia o zabójstwo? Widać wyraźnie, że nawet Swetoniusz nie jest pewien zasadności stawianych zarzutów.
Takich przykładów jest więcej?
Oczywiście. Swetoniusz pisze, że swoimi złośliwościami i złym traktowaniem Kaligula doprowadził babkę, Antonię Młodszą, do śmierci, gdy tymczasem nieco wcześniej podkreślał, jak wielką czcią ją otaczał, między innymi obdarzając zaszczytnym tytułem „augusty”. Trudno uwierzyć, by kobieta, która przetrwała wszystkie rodzinne katastrofy za panowania poprzedniego cesarza, nagle z powodu złego traktowania przez wnuka popełniła samobójstwo. Wedle Swetoniusza Kaligula z jednej strony szanował siostry, każąc honorować je podczas wypowiadania rozmaitych oficjalnych formuł czy przysiąg, a równocześnie twierdzi, że oddawał je kolegom jak zabawki seksualne. Czy możemy wobec tych sprzeczności traktować Swetoniuszowe opowieści jako wiarygodne?
To jeden z powodów, dla których w mojej powieści przyjąłem, że bez względu na to, jak okrutny Kaligula mógł być wobec obcych, rodzina była dla niego bardzo ważna. Jeżeli ostatecznie dla bliskich także okazywał bezwzględność, musiał mieć ku temu powody.
Czasem w obrębie dwóch akapitów pojawiają się u Swetoniusza wewnętrznie sprzeczne stwierdzenia. Na przykład Tyberiusz, będąc przenikliwym starcem, miał ponoć odgadnąć zepsuty charakter Kaliguli i twierdzić, że młody człowiek zgotuje zgubę jemu i Rzymowi. Ale nieco dalej czytamy, że cesarz przyznał godność kapłańską Kaliguli, co było – według starożytnego historyka - szczególnym dowodem uznania dla jego przywiązania i synowskiego charakteru. Gdzieś się tu Swetoniusz plącze…
Obraz, jaki utrwalił się w masowej wyobraźni, jest więc nieprawdziwy?
Pewne fakty utrwalone w wyobraźni masowej, które dzisiaj postrzegamy jako okrutne, niemoralne lub perwersyjne, w czasach Kaliguli nie były niczym niezwyczajnym. To kwestia różnic w mentalności pomiędzy nami a starożytnymi. Tu znowu posłużę się przykładem: Swetoniusz twierdzi, że Kaligula założył na wzgórzu Palatyn dom publiczny. Cóż w tym nadzwyczajnego? W Rzymie korzystanie przez mężczyzn z usług prostytutek było tak naturalne jak dzisiaj świecowanie uszu. Każdy mężczyzna zaspakajał swoje bieżące potrzeby w domach publicznych. Ceny usług prostytutki zaczynała się od równowartości kubka taniego wina. Stworzenie więc domu publicznego na Palatynie – chociażby dla służby pałacowej – wydaje się racjonalne. Przynajmniej pracujący w pałacu mężczyźni zaspokajali potrzeby seksualne „na miejscu”.
Ruiny na Wzgórzu Palatyn, fot. Jean-Pol Grandmont
Ale stwierdzenie, że w owym miejscu służyli mężczyźni ze szlachetnych domów to już zupełnie co innego…
To przede wszystkim mało wiarygodna historia. Zacznijmy może od tego, że Swetoniusz twierdzi, jakoby Kaligula „nie oszczędzał ani swojej, ani cudzej wstydliwości. Podobno utrzymywał stosunki miłosne, i to zmieniając się rolami: to z M. Lepidem, Mnesterem, aktorem pantomimy, oraz z niektórymi spośród zakładników. Waleriusz Katullus, młodzieniec z rodziny konsularnej, na cały głos wykrzykiwał, że musiał oddać się Kaliguli i że boki ma już obolałe od stosunku”.
Po pierwsze Swetoniusz znów ostrożnie zastrzega, że powyższe historie zdarzyły się „podobno”, co zasadniczo osłabia siłę rzucanych przez niego oskarżeń. Z drugiej jednak strony możemy z niewielkim ryzykiem pomyłki założyć, że Kaligula – jak wielu bogatych, wolnych rzymskich mężczyzn – okazjonalnie uprawiał seks homoseksualny. Ale tu trzeba powołać się na różnice w sposobie postrzegania seksualności przez nas i przez Rzymian. W starożytnym Rzymie nie było najistotniejszym, z kim uprawiało się seks – z kobietą czy z mężczyzną, ale jaką podczas stosunku pełniło się rolę – kto czerpał z niego przyjemność, a kto ją dawał. Mężczyzna wyższego stanu zawsze musiał być w akcie seksualnym stroną dominującą. Tak więc wspomniana przez Swetoniusza Kaliguli zamiana ról podczas stosunku wydaje się skrajnie mało prawdopodobna, ponieważ byłaby ona postrzegana jako hańbiąca dla cesarza - osoby stojącej na szczycie społecznej piramidy. Ktoś, kto mówiłby o tym otwarcie, skazywałby się na upodlenie. Tak więc zakładam, że zarzut odgrywania przez Kaligulę roli kobiety w stosunku seksualnym jest raczej celową próbą podeptania pamięci cesarza. To zresztą typowy dla Rzymian chwyt: przypominam, że zarzut odgrywania roli kobiety był stawiany w politycznej grze także wobec Juliusza Cezara przez jego wrogów. W rzymskiej polityce nie przebierano w środkach, a oskarżenie politycznego przeciwnika o oddawanie się innym mężczyznom było zawsze jednym z najcięższych ciosów.
Także w odniesieniu do wspomnianego Waleriusza Katullusa trudno dać wiarę Swetoniuszowym opowieściom. Przecież nawet, jeśliby cesarz wykorzystał swą pozycję i zmusił młodego, wolnego człowieka ze szlachetnego rodu do odbycia z nim stosunku płciowego, to w trosce o własną reputację młodzieniec ten zapewne nie krzyczałby głośno, co się stało i jaką krzywdę mu wyrządzono. Myślę, że Rzymianie byliby bardzo zdziwieni podejściem dominującym w naszych czasach, w których ofiary przestępstw seksualnych skłania się do tego, by głośno o nich mówiły.
To jeden z powodów, dla których zdecydowałem sią nie epatować czytelników nadmiernie rozbudowanymi wątkami związanymi z rozwiązłością Kaliguli. W mojej powieści sceny erotyczne oczywiście są, ale nie na nie położyłem główny akcent.
Inaczej niż dzisiaj patrzono na seksualność, inaczej też podchodzono do krwi i przemocy.
Swetoniusz, nawet omawiając czasy, gdy Kaligula nie był jeszcze cesarzem (a więc gdy opisywał go stosunkowo pozytywnie), wspomina, że gorliwie przyglądał się egzekucjom i torturom. Z naszej perspektywy wygląda to na sadystyczne upodobanie przemocy.
Za czasów Kaliguli tortury traktowane były jako publiczna atrakcja, rozrywka nie tylko dla gawiedzi. Egzekucje skazańców były wówczas nawet częścią igrzysk gladiatorskich, stąd patrzenie na przemoc czy śmierć nie było dla Rzymian niczym niezwyczajnym.
Podobno wiele działań Kaliguli wynikało z jego nienawiści wobec senatorów, generalnie jednak obywatelom rzymskim żyło się dobrze pod jego panowaniem?
Jest to coś, co może czytelników nieco zaskoczyć w czasie lektury mojego powieści. Starałem się ukazać Kaligulę jako znienawidzonego przez senatorów, ale uwielbianego przez plebs. Nawet jeżeli w powieści uwielbienie to jest nieco wyolbrzymione, nie jest całkiem niezgodne z prawdą historyczną.
Jeśli wierzyć Swetoniuszowi, rzeczywiście zdecydowaną większość działań Kaligula podejmował przeciwko wyższym warstwom społecznym. W zapiskach Swetoniusza zresztą pobrzmiewa ton lekkiej pogardy wobec warstw nieuprzywilejowanych, którym Kaligula chce się przypodobać. Widać, że historyk tego nie aprobował, określa go na przykład jako rozrzutnego, ponieważ z balkonu rozrzucał pieniądze dla ubogich. Tymczasem może to dowód skuteczności Kaliguli jako polityka? Starał się po prostu pozyskać sympatię najniższych warstw społecznych. Podobny cel miało przywracanie uprawnień zgromadzeniom ludowym i wypłata jednorazowych zapomóg dla wszystkich obywateli. Może Kaligula wynalazł populizm?
Kaligula składa prochy matki i brata w grobie przodków, Eustache Le Sueur (1647)
Inni cesarze przed Kaligulą nie byli tak hojni?
Tyberiusz był uważany za sknerę. W Rzymie przyjęto, że gdy umierał jakiś prominentny członek rządzącej rodziny, w zapisie testamentowym przeznaczał pewną część majątku na wypłatę dla ludu. Spadkobiercy winni byli spełnić wolę zmarłego, ale Tyberiusz tego nie robił. Kaligula postanowił więc wypełnić zapisy testamentowe poprzednich członków cesarskiego rodu. Wiele wskazuje na to, że zwykły lud bardzo szanował Kaligulę. Ponoć po jego śmierci w Rzymie wśród plebsu zapanowało niedowierzanie i żal. Z drugiej strony cesarz pragnący przypodobać się ludowi nie mógł budzić sympatii senatorów.
Swetoniusz trzymał stronę senatorów?
Swetoniusz tworzył w czasach Hadriana, a pisał o przedstawicielach poprzednich dwóch dynastii – julijsko-klaudyjskiej i o Flawiuszach, mógł więc bezpiecznie, bez narażania się ówcześnie panującemu wyrażać swój stosunek do dawnych cesarzy. W przypadku większości władców należących do dynastii julijsko-klaudyjskiej da się jednak u niego zauważyć pewien schemat: zawsze opis początku rządów jest bardzo pozytywny, ale dalej następuje gwałtowny zwrot i autor wylewa na cesarzy same pomyje. Dotyczy to więc nie tylko Kaliguli, ale także na przykład Tyberiusza, Klaudiusza czy Nerona.
Dla Swetoniusza była to nie tak odległa historia. Pana dzieli od Pańskich bohaterów o wiele większa przepaść czasowa…
Z początku zafascynowała mnie przede wszystkim historia Agrypiny, matki cesarza Nerona. Kiedy zaczynałem pisać pierwszą powieść Agrypina. Cesarstwo we krwi, nie wiedziałem, że przerodzi się ona w cały cykl. Dopiero po jej wydaniu pomyślałem, że warto kontynuować temat. Przecież w tej mocno zwichrowanej rodzinie było wiele fascynujących postaci świetnie nadających się na bohaterów. Tak powstały kolejne powieści – Tyberiusz. Cesarstwo nad przepaścią oraz Kaligula. Wyznania szaleńca. Planuję, że cały cykl będzie się składać z sześciu książek, obejmujących cały okres panowania dynastii julijsko-klaudyjskiej: od śmierci Juliusza Cezara do Nerona. Przedstawię w nich dzieje Rzymu z perspektywy różnych członków rodziny, nie zawsze cesarzy. W najbliższym czasie planuję opisać okres po Idach Marcowych, później – pewien epizod z panowania cesarza Augusta. Jako ostatnia powstanie zamykająca całą serię powieść poświęcona końcowemu okresowi rządów Nerona.
Czym Pańska praca różni się od pracy zawodowego historyka?
Staram się, by podstawowe fakty historyczne zgadzały się z rzeczywistością, jednak szczegóły już nie muszą. W powieści nie da się historii opisywać w sposób właściwy historykom –beletrystyka rządzi się swoimi własnymi prawami, a tempo akcji musi być dostosowane do oczekiwań czytelnika. Powieść musi być oparta na przeciwstawieniu bohatera antagoniście. Czytelnik potrzebuje wyraźnego konfliktu fabularnego, odpowiedniego napięcia, dramatyzmu i tragizmu. Historię, której uczymy się z podręczników, autor powieści historycznej potraktować może zatem jedynie jako szkielet i źródło inspiracji. Inaczej książka nie zyskałaby akceptacji czytelników.
Mimo to staram się unikać proponowania czytelnikom zupełnie dowolnej interpretacji przeszłości i czerpać z dorobku historyków. Naukowcy, którzy opisują dzieje dynastii julijsko-klaudyjskiej, dysponują tym samym materiałem badawczym. Źródła są powszechnie znane i o ile nie dojdzie do spektakularnego odnalezienia na przykład zaginionych fragmentów roczników Tacyta czy dzieła Kasjusza Diona, to w dziejach pierwszej cesarskiej dynastii nie ma miejsca na rewolucyjne odkrycia. Wciąż natomiast jest przestrzeń na nowe interpretacje przekazu źródłowego. I tak w jednych opracowaniach Tyberiusza opisuje się jako makiawelicznego tyrana, despotę, który cudzymi rękami niszczy własną rodzinę, w innych zaś czytamy, że w gruncie rzeczy był to samotny, cierpiący człowiek, którego postawiono na szczycie państwa wbrew jego woli i predyspozycjom. Jeszcze inni historycy akcentują Tyberiuszowe perwersje i zboczenia seksualne. Podobnie jest z Kaligulą. Ilu badaczy, tyle interpretacji, choć przecież wszyscy bazują na tych samych źródłach.
Staram się nie proponować żadnych rewolucyjnych teorii i opieram się na istniejących opracowaniach historycznych. Nie tworzę alternatywnych wersji wydarzeń. Jeżeli naginam fakty opisywane przez historyków, to tylko w granicach wymaganych przez logikę fabuły i tempo akcji.
Niekiedy mogę niektóre wydarzenia dodatkowo wyolbrzymić lub ubarwić, aby uczynić je atrakcyjniejszymi w oczach odbiorców. W tym sensie, choć moje książki nie zawsze są w pełni zgodne z ustalonymi przez historyków faktami, jestem przekonany, że czytelnik odnajdzie w nich wiele interesujących opisów prawdziwych wydarzeń, a dodatkowo także to, czego w podręcznikach historii nie ma: uczucia towarzyszące postaciom historycznym, klimat czasów, w których akcja się rozgrywa, obyczajowość, religię czy mentalność ludzi tamtych czasów.
Po co to wszystko prawnikowi?
To moje hobby i obiekt zainteresowań. Od dziecka pasjonuje mnie epoka klasyczna w starożytnym Rzymie - I i II wiek naszej ery. Fascynuje mnie możliwość wejścia do świata, który z jednej strony wydaje się tak bliski – może z powodu głębokiego zakorzenienia naszej własnej rzeczywistości w cywilizacji starożytnego Rzymu – a równocześnie jest intrygująco dziwny i obcy. Nie twierdzę, że ten świat zaciekawi wszystkich czytelników – zapewne część z nich uzna go za zbyt brutalny i krwawy.
Myślę, że ta epoka jest tak interesująca, że wielu odbiorców dostrzeże w niej to, co ja: hipnotyzujący magnetyzm. Uchylam więc drzwi do świata starożytnych Rzymian i zapraszam do jego odwiedzenia.
Ale jest i inny powód. Niekiedy mnie złości, że autorzy podręczników historii zbyt często koncentrują się na faktach i związkach przyczynowo-skutkowych, a zapominają o tym, że stoją za nimi prawdziwi ludzie – z ich pragnieniami i żądzami, ludzie kochający, nienawidzący, szukający sposobu na przeżycie w niełatwych czasach, przepełnieni dumą ze swych osiągnięć lub lękający się porażki. Przecież każde z historycznych wydarzeń to silne ludzkie emocje. Celem moich powieści jest więc przywrócenie życia posągowym postaciom, które możemy oglądać w muzeach. Bo historia to nie tylko fakty. To przede wszystkim ludzie. Ludzie, których na nowo powołuję do życia w moich powieściach.
Książkę Kaligula. Wyznania szaleńca kupicie w popularnych księgarniach internetowych:
Dodany: 2019-11-05 00:26:20
Interesujący wywiad.
Dodany: 2019-11-04 20:18:45
Bardzo interesująca rozmowa.
Dodany: 2019-11-04 18:33:44
Chciałabym przeczytać tę książkę.
Dodany: 2019-11-04 18:19:44
Ciekawa postać historyczna, ale nie planuję czytać o niej.
Dodany: 2019-11-04 13:41:47
Ciekawa rozmowa!