Nietuzinkowa i niebezpieczna. Wywiad z Witoldem Horwathem

Data: 2022-09-15 15:18:32 Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet
Okładka publicystyki dla Nietuzinkowa i niebezpieczna. Wywiad z Witoldem Horwathem z kategorii Wywiad

– Bohaterka mojej powieści jest inteligentna, niesłychanie spostrzegawcza, a przede wszystkim: przebiegła. Do tego posiada ogromny samorodny aktorski talent, który pozwala jej błyskawicznie wcielać się w rolę a to słodkiej idiotki, a to kobiety skrajnie zdemoralizowanej, czym skutecznie wprowadza w błąd swoich przeciwników. Jest przy tym bezwzględna. Zabijając złego człowieka, nie odczuwa najmniejszych wyrzutów sumienia, a wręcz przeciwnie – wedle jej własnych słów: cieszy się, że to bydlę już nigdy nikogo nie skrzywdzi. Na dodatek Hanka ze swojej parabelki strzela nie gorzej niż Robin Hood z łuku – mówi Witold Horwath, autor powieści Lisica, opowiadającej o nieprzeciętnej kobiecie, która stara się zrealizować swoje marzenia o byciu detektywem w czasach, które zupełnie temu nie sprzyjały.  

Nasza historia zaczyna się daleko na wschodzie...

Pierwsze sceny powieści rozgrywają się w latach 1917-19 w Jekaterinosławiu, późniejszym Dniepropietrowsku, obecnie Dnipro (po polsku: Dniepr). Gdy zaczynałem pisać Lisicę, w najczarniejszych snach nie wyobrażałem sobie, że Dnipro znowu stanie się miastem przyfrontowym, podobnie jak w 1918 atakowanym przez Rosjan. Na skutek rewolucji Ukraina uzyskała w tym czasie pierwszy raz niepodległość – najpierw jako Ukraińska Republika Ludowa, potem jako tzw. hetmanat. By bronić się przed bolszewikami, władze ukraińskie zawarły sojusz z państwami centralnymi (Niemcami i Austrią) i stąd obecność w Jekaterinosławiu wojsk niemieckich i austriackich. Przeczytamy o tym w rozdziale Hanka i nożownik).

Wielu Polaków tam trafiło? 

To nie było miejsce zsyłek, Polacy wyjeżdżali tam dobrowolnie. I na ogół żadne szykany ze strony miejscowej ludności czy władz ich nie spotykały. Trzeba pamiętać, że rosyjski car, którego Mickiewicz nazywa mocarzem jak Bóg silnym i złośliwym jak szatan, był oczywiście despotą i imperialistą, jednak w porównaniu z komunistycznymi władcami Rosji czy Władimirem Putinem wydaje się łagodnym barankiem. A carska Rosja z tamtych czasów przy bolszewickiej albo obecnej jawi się jako kraj swobód obywatelskich.

Na te tereny trafił również ojciec głównej bohaterki, inżynier.

Ojciec Hanki, inżynier Edward Lubochowski, pracował na kierowniczym stanowisku w zakładach Rudzkiego. To była największa polska firma i jedna z największych w Europie. Założona z motywacji biznesowo-patriotyczno-społecznikowskich m.in. przez hrabiego Zamoyskiego, miała odegrać w zaborze rosyjskim podobną rolę, co Cegielski w zaborze niemieckim, znacznie jednak poznańską firmę przerosła. Nowatorską metodą produkowane i montowane konstrukcje stalowe Rudzkiego (głównie mosty) spinały brzegi większości dużych rzek w rosyjskim imperium. Tak na marginesie: mój pradziad, Stanisław Wierzbicki, był u Rudzkiego naczelnym dyrektorem. Razem ze swoim synem a moim dziadkiem, Witoldem Wierzbickim, profesorem warszawskiej Politechniki, wybitnym specjalistą w dziedzinie budownictwa występują w Lisicy jako postacie epizodyczne pod nazwiskiem Wierzba.

Jedna z filii Rudzkiego znajdowała się w Jekaterinosławiu (główna siedziba była w Mińsku Mazowieckim, zwanym wówczas Nowomińskiem). Po wkroczeniu w 1915 wojsk niemieckich władze rosyjskie ewakuowały fabrykę w całości do Jekaterinosławia. Stąd znalazł się tam inżynier Lubochowski z rodziną.

I tak została ich rewolucja.

Która nie ominęła również firmy Rudzki.

W czasie rewolucji prawo przestało działać?

W dużej mierze tak. Na krótko, co pokazuję w rozdziale Hanka i nożownik, przywrócili je Niemcy i Austriacy. Stąd obecność w Jekaterinosławiu superprzystojnego majora Vlka, z którym Hanka prowadzi swoje pierwsze śledztwo (i jest w majorze zakochana). Lecz po wycofaniu się wojsk niemieckich i austriackich takim ludziom jak Lubochowscy pozostała jedynie ucieczka. Z miasta opanowanego przez uzbrojone bandy zrewoltowanych dezerterów i pospolitych bandytów.

W takim czasie sprawy w swe ręce wziąć musiała prawdziwa detektywka.

Siedemnastoletnia Hanka, stojąc przy łóżku sparaliżowanego ojca, okaleczonego przez bolszewików, snuje refleksję, że jest córką niedołężnego króla, po którym musi przejąć władzę. Przejąć władzę i walczyć z wrogiem.

Nie da się ukryć, że z Pańską bohaterką nie ma żartów...

Jest inteligentna, niesłychanie spostrzegawcza (choć w jednej ze scen nie zauważyła, że pewien pan nie ma krawata), a przede wszystkim: przebiegła. Do tego posiada ogromny samorodny aktorski talent, który pozwala jej błyskawicznie wcielać się w rolę a to słodkiej idiotki, a to kobiety skrajnie zdemoralizowanej, czym skutecznie wprowadza w błąd swoich przeciwników. Jest przy tym bezwzględna. Zabijając złego człowieka, nie odczuwa najmniejszych wyrzutów sumienia, a wręcz przeciwnie – wedle jej własnych słów: cieszy się, że to bydlę już nigdy nikogo nie skrzywdzi. Tu warto dodać, że Hanka ze swojej parabelki strzela nie gorzej niż Robin Hood z łuku.

A z drugiej strony – jest to pogodna, pozytywna dziewczyna, która kocha swoją nianię, czy raczej „przyszywaną” babcię, Matyldę, psa Rudego i kota Mrula, lubi książki, taniec, grę w tenisa i flirt. Jest przy tym szalenie zmysłowa, co wyraża się nie tylko w upodobaniu do romansów, ale także do jedzenia, zwłaszcza słodyczy. Temu ostatniemu trudno się dziwić, skoro towarzysząca jej przez ponad pół wieku Matylda była najlepszą na świecie kucharką. To cud, że będąc takim łasuchem, nie utyłam – mówi siedemdziesięcioletnia Hanka.

Myśli Pan, że to Hanka ma wyjątkową skłonność do wpadania w tarapaty, czy tarapaty mają do niej wyjątkowe upodobanie?

Pewnie jedno i drugie. Niektórych tarapatów uniknęłaby, gdyby miała inny charakter i nie pociągały jej niebezpieczne wyzwania. Ale przecież wojny z Sienką nie była w stanie uniknąć.

Hanka nigdy nie potrafi pozostać obojętna czy bierna?

Tak. Najlepszy dowód, że stanęła w obronie zupełnie obcych ludzi, dręczonych przez bolszewików. Notabene to jest przerobiona autentyczna scena. Podczas rewolucji moją babcię i jej siostrę wiózł pijany (i pewnie zrewoltowany) izwoszczik, który całą drogę (a było to wiele wiorst) bawił się z nimi jak kot z myszą. A ja was ubiju! – i tu wyciągał rewolwer, one truchlały, on śmiał się do rozpuku i zapewniał, że to tylko taki żart. Po czym znowu i znowu…

Hanka jest wyjątkowo zainteresowana tak zwaną „policyjną robotą", choć nie był to wówczas zawód uznawany za odpowiedni dla kobiety…

No tak. Śmieję się, że „policje dwupłciowe” występowały wtedy tylko w wierszu Norwida. Pierwsze oddziały kobiecej policji tworzyła w Polsce około 1925 komisarz Stanisława Filipina Paleolog, kilka razy wymieniona w mojej powieści.

Nie przeszkadzała Hance polityka?

Przeszkadzała – i to bardzo. Gdy prowadziła śledztwo w kierunku, który nie spodobał się sanacyjnemu dygnitarzowi, natychmiast wtargnęli do komendy oficerowie, grożąc Hance poderżnięciem gardła.

Metody śledcze, którymi się wówczas posługiwano, też były nieco inne niż dzisiaj?

Daktyloskopia dopiero stawała się dowodem, balistyka była w powijakach, z wariografem nieśmiało eksperymentowano. O grupach krwi, czy DNA nawet nie wspominam. Policjant zdany był głównie na swoje szare komórki.

Wydawało mi się, że świat bardzo skurczył się w ostatnich kilkudziesięciu latach. Tymczasem historia Hanki pokazuje, że również sto lat temu można było cały świat zwiedzić.

Oczywiście. Mało kto wie, że koleje wówczas wcale nie jeździły dużo wolniej niż obecnie. A często szybciej. Na przykład z Warszawy do Lwowa Hanka docierała pociągiem o wiele prędzej niż współczesny pasażer.

Tylko chyba było to odrobinę bardziej niebezpieczne niż dzisiaj?

W czasie rewolucji na pewno. Ale potem, myślę, że było bezpieczniej niż obecnie. Nie groziły na przykład terrorystyczne zamachy bombowe.

Pokazuje Pan w powieści, że czasy się zmieniają, a Zakopane na Sylwestra pozostaje tak samo zakorkowane…

Ludzi na pewno przyjeżdżało mniej, ale baza noclegowa była znacznie skromniejsza.

W jednym z rozdziałów Pańskiej powieści poznajemy także wiele znanych postaci ze świata artystycznego związanych z Zakopanem.

To są postaci fikcyjne. W tle pojawiają się prawdziwe, jak np. Kazimierz Przerwa-Tetmajer. Oprócz zakopiańskiego istotny jest też w powieści motyw konstanciński. Hanka ma przecież willę w sławnym podwarszawskim Konstancinie, na ulicy Matejki, czyli w dzisiejszej super-elitarnej strefie A. Jej sąsiadem i znajomym jest między innymi Żeromski, jak wiadomo pod koniec życia osiadły w Konstancinie.

Historię Hanki poznajemy w kilku odsłonach, ale nie jest to jej cała, pełna biografia. Planuje Pan wrócić do tej postaci?

Już wróciłem. Napisałem opowieść chronologicznie mieszczącą się między dwoma ostatnimi rozdziałami. Konstrukcja Lisicy jest tego rodzaju, że umożliwia tworzenie aneksów.

Czekamy zatem na tę książkę. 

Powieść Lisica kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.