Warto zajrzeć głębiej. Wywiad z Iwoną Wilmowską
Data: 2023-10-23 10:56:03 | artykuł sponsorowany– Chyba każdy ma w swojej przeszłości coś, czego się wstydzi, co najchętniej wytarłby gumką i o tym zapomniał. Wyjawienie prawdy to zawsze ryzyko, czy druga strona będzie w stanie ją zaakceptować. Możemy też kłamać, by chronić drugą osobę – w sensie bardzo dosłownym, by nie narazić jej na niebezpieczeństwo, ale też po to, by nie narażać jej na trudne emocje. Dlatego wystrzegałabym się prostych ocen takich sytuacji. Zawsze warto zajrzeć głębiej, zastanowić się nad tym, jakie motywacje leżały u podłoża kłamstwa – mówi Iwona Wilmowska, autorka książki Uzurpatorka.
Jak dobrze znamy swoich bliskich? Jak to możliwe, że mąż / żona może udawać przed partnerem kogoś innego? Dlaczego ludzie skrywają przed najbliższymi poważne tajemnice?
Myślę, że podstawowym skrywania tajemnic przed najbliższymi jest strach przed odrzuceniem. Chyba każdy ma w swojej przeszłości coś, czego się wstydzi, co najchętniej wytarłby gumką i o tym zapomniał. Wyjawienie prawdy to zawsze ryzyko, czy druga strona będzie w stanie ją zaakceptować. My zrzucamy z naszych barków ciężar, czujemy ulgę, że wreszcie nie musimy już nic ukrywać, ale ten ciężar nie znika, tylko przechodzi na drugą stronę, która coś z tym naszym wyznaniem musi zrobić. Możemy też kłamać, by chronić drugą osobę – w sensie bardzo dosłownym, by nie narazić jej na niebezpieczeństwo, ale też po to, by nie narażać jej na trudne emocje. Dlatego wystrzegałabym się prostych ocen takich sytuacji. Zawsze warto zajrzeć głębiej, zastanowić się nad tym, jakie motywacje leżały u podłoża tego kłamstwa.
Czym jest dla Pani strach? Czego boi się Pani najbardziej?
Nie będę tu oryginalna. Jestem matką i najbardziej boję się tego, że moim dzieciom stanie się coś, przed czym nie będę mogła ich ochronić. Odkryciem dla mnie jest to, że ten strach nie znika z czasem, nie dotyczy tylko małych dzieci. Moja najstarsza córka ma czternaście lat i boję się o nią tak samo jak wtedy, gdy była noworodkiem. Ale cóż, nie pozostaje nam nic innego, jak nauczyć się z tym żyć i dbać o to, by nasze dzieci nie miały wątpliwości, że z absolutnie każdym problemem mogą się do nas zwrócić.
Akcja Pani najnowszej książki Uzurpatorka rozpoczyna się od tajemniczego zniknięcia żony i córki Mikołaja, głównego bohatera. Jak czuje się człowiek, który uzmysławia sobie, że jego najbliżsi zaginęli? Co dla najbliższych osób zaginionych jest najtrudniejsze do zniesienia?
Koszmarna sytuacja, a najgorsze w niej – jak podejrzewam – są bezradność i niepewność, brak kontroli nad sytuacją. Nikt nie ma opracowanego scenariusza na taką sytuację, nie ma instrukcji działania w takich okolicznościach. Do tego dochodzi rozpacz. I nie ma jednego sposobu, w jaki ludzie będą w takiej sytuacji reagować. To, co zrobimy, zależy od naszych indywidualnych predyspozycji oraz od naszej historii – tego, co nauczyło nas życie.
Weronika, przyjaciółka zaginionej Doroty, nie załamuje się, lecz przechodzi do działania. Skąd u niej taka siła?
Weronika to osoba, której życie nie oszczędzało. Od najmłodszych lat musiała brać się z nim za barki, gdyż dorastała bez matki. Ma swoje słabości, ale jej niewątpliwą zaletą jest to, że gdy napotyka na problem, nie siedzi i nie załamuje rąk, tylko od razu przystępuje do działania. A gdy dodatkowo osobą potrzebującą pomocy jest jej najbliższa przyjaciółka, nie widzi miejsca na kompromisy. Pakuje ból do kieszeni i działa. To niesamowicie silna kobieta, ale – oczywiście – nie ma nic za darmo. Za spychanie uczuć na dalszy plan i branie na siebie odpowiedzialności za najbliższych płaci wysoką cenę. Jak wysoką, tego dowiedzą się Państwo w powieści.
Często przygląda się Pani ludziom? W powieści możemy dostrzec, że jest Pani rewelacyjną obserwatorką ludzkich zachowań i emocji...
Dziękuję, to bardzo miłe. Tak, staram się uważnie rozglądać wokół i często analizuję, dlaczego ktoś postąpił tak, a nie inaczej. Na pewno pomaga mi w tym wykształcenie, gdyż skończyłam studia psychologiczne i nawet mam doktorat w tej dziedzinie. I chociaż od czasu, gdy opuściłam mury akademickie, minęła już dekada, wciąż staram się dokształcać w tej dziedzinie i odświeżać swoją wiedzę. Takie teoretyczne podwaliny bardzo wzbogacają i systematyzują obserwacje ludzkich zachowań, jakie wszyscy mamy na wyciągnięcie ręki. A u podłoża tego wszystkiego leży podstawowa ciekawość drugiego człowieka. Bez tego w literaturze ale i w życiu ani rusz.
Mikołaj, Weronika i Bożena, matka Doroty, mierzą się w Uzurpatorce ze strachem o najbliższych, ale też z innymi lękami. Ile jest w stanie znieść człowiek? Kiedy przychodzi moment załamania i bezsilności?
U każdego ten moment będzie się znajdował gdzie indziej. Są ludzie, których konstrukcja psychiczna jest jak domek z kart. Wystarczy mocniejsze dmuchnięcie, by całkowicie się rozpadli. Inni są jak skała, mimo przeciwności będą trzymać się mocno i walczyć z przeciwnościami losu. A większość z nas znajduje się gdzieś na kontinuum wyznaczonym przez te dwie skrajności. Tak samo jest z bohaterami Uzurpatorki. Jedni są bardziej odporni na zawirowania, jakie funduje im życie, inni mniej i radzą sobie w tym w różny sposób. Mam nadzieję, że każdy z nich będzie interesujący dla Czytelników.
W powieści dotyka Pani tematów, które poruszą każdego człowieka. Dlaczego wybrała Pani właśnie zaginięcie matki i kilkuletniej córki?
Aby powieść kryminalna była interesująca, gra musi się toczyć o wysoką stawkę. Zaginięcie dziecka i jego matki to stawka bardzo wysoka. Tym bardziej, że nie wiemy, co się z nimi stało – żyją, czy nie żyją? Kobieta uciekła z własnej woli, czy może ktoś inny miał w tym swój udział? Mnóstwo niewiadomych, a każdy scenariusz niesie ze sobą ogrom emocji. Trudno mi się pisało tę powieść, gdyż wejście w buty Mikołaja, męża i ojca zaginionych, to był prawdziwy emocjonalny rollercoaster.
Jak nadaje się powieści kryminalnej wiarygodności?
Myślę, że podstawą wiarygodności każdej powieści, także kryminalnej, jest stworzenie bohaterów z krwi i kości, którzy zachowują się w uzasadniony sposób, których motywacje możemy zrozumieć. Kwestie szczegółów technicznych dotyczących sposobu prowadzenia dochodzenia, choć też – oczywiście – istotne, mają znaczenie drugorzędne. Zresztą, ja w swoich powieściach się w nie nie zagłębiam. To nie są jedne z tych kryminałów, w których drobiazgowo śledzimy sposób postępowania śledczych. Ja skupiam się raczej na przeżyciach i działaniach bohaterów, którzy nie są policjantami. Opisuję tych, których wydarzenia dotykają bezpośrednio. Dbam o to, aby czytelnik każdą decyzję bohatera mógł zrozumieć, wiedział, z czego ona wynika. W kwestiach emocji i motywacji każdy z nas jest ekspertem i błyskawicznie wyczuje fałsz – tak zaprogramowała nas ewolucja – dlatego na tej płaszczyźnie wszystko musi się zgadzać w najdrobniejszych szczegółach. To dla mnie priorytet.
Uzurpatorka stanowi spójną i w zasadzie zamkniętą całość. Czy mimo to zostawiła sobie Pani furtkę by kontynuować tę historię?
Nie, to zdecydowanie historia na jedną powieść. Przywiązałam się do bohaterów, ale nie zamierzam do nich wracać w kolejnych książkach.
Nad czym pracuje Pani teraz?
Nie lubię opowiadać o powieściach, które są skończone. Póki nie stoją na półce w księgarni, są jak żywy organizm – cały czas ewoluują. Dlatego zdradzę tylko tyle, że mam na warsztacie nową historię z nowymi bohaterami. Pozwólcie się Państwo zaskoczyć.
Książkę Uzurpatorka kupicie w popularnych księgarniach internetowych: