Ojcostwo nie jest proste. Wywiad z W.& W. Gregorym
Data: 2023-08-24 14:52:55 | artykuł sponsorowany– Według mnie, ojcostwo, jak i macierzyństwo, z zasady nie jest proste. Nie mamy instrukcji obsługi człowieka. Nie ma takiego przedmiotu w szkole, który nazywałby się np.: „Prawidłowe wychowanie potomstwa”. Dlaczego? Chyba dlatego, że my, ludzie, nie lubimy się uczyć na cudzych błędach, uczymy się, niestety, na swoich, nie wychodząc z takich lekcji bez szwanku. Niejednokrotnie zarzekamy się, że nie powielimy błędów naszych rodziców, a i tak je powielamy, bo nie mamy innego wzorca. Obserwując młodsze pokolenie, mam wrażenie, że idzie ku lepszemu. Ale czas pokaże, czy to dobry kierunek – mówi W. & W. Gregory, autor książki Uznanie.
fot. Marta Wojtowicz
Uznanie to książka wymykająca się schematom. Napisałeś powieść w innym gatunku niż wcześniej. Powieść, którą można nazwać historią obyczajową, choć polska obyczajówka wygląda inaczej… Dlaczego poczułeś potrzebę, by napisać Uznanie? Wiem, że był to pewien proces. I to dosyć długi.
Od zawsze mam wielką potrzebę próbowania różnych form, gatunków i mieszania ich ze sobą. Nawet seria Dwuświat, z którą jestem dotychczas kojarzony, nie jest łatwa do sklasyfikowania. Najbardziej trafnym określeniem będzie bajka dla dorosłych ocierająca się o dystopię, choć niektórzy widzą w niej fantasy. Jeśli chodzi o Uznanie, moim zdaniem idealnie wpisuje się w filmową klasyfikację, czyli dramat społeczno-obyczajowy. W przypadku książek, różne emocjonalnie historie wrzuca się do pojemnego zbioru zwanego literaturą piękną albo powieścią obyczajową.
Dlaczego poczułem potrzebę napisania tej historii? Chyba dlatego, że tkwiła we mnie od wielu lat i czekała na wyjście z cienia. Chciałem przypomnieć o problemie przenoszenia błędów rodzicielskich z pokolenia na pokolenie, zależało mi także na pokazaniu piękna mało znanego sportu, jakim jest judo. Z kolei judo to walka fair play, esencja samych dobrych zasad. Ciekawiło mnie, jak poradziłby sobie z nią ktoś, kto został niewłaściwie „zaprogramowany” za młodu. Niewątpliwie ważnym elementem tej układanki były przeżycia: znajomych, członków rodziny i moje. To dość osobista powieść, ale też przestroga dla innych. Prawdziwą pracę nad nią zacząłem w 2015 roku, kiedy pisałem scenariusz Sumo syn samuraja, za który otrzymałem wyróżnienie w ogólnopolskim konkursie, ale nie powstał z tego żaden film. Uznałem, że ta historia nie może się zmarnować. Rozwinąłem ją o uzupełniające wątki i tak powstało Uznanie.
Jako trener judo Jan mocno się angażuje. Jego praca ma w sobie coś z misji. Taki trener to skarb? Dla młodych czasem drugi ojciec? Autorytet? Dzisiaj trudno o autorytety, bo ułomności wychodzą na jaw bardzo szybko dzięki mocy mediów społecznościowych.
No właśnie: trudno. A kimże dziś jest ów autorytet? Czy jest nim nauczyciel? Albo ksiądz? Mistrz świata w jakiejś dziedzinie? Noblista? Być może tak, ale dla garstki ludzi. To pojęcie zatraciło swą moc, kiedy miejsce autorytetów zastąpili celebryci, zaś marketing wszedł między ludzi i umościł sobie gniazdko. Obecnie, szczególnie dla młodych ludzi, autorytetem są osoby popularne, a to dzięki liczbie lajków i followersów. Jan, wierząc w swą misję, starając się być archaicznym autorytetem z czasów, kiedy tego wszystkiego jeszcze nie było, chce powstrzymać kijem bieg Wisły. Niestety, jest skazany na porażkę, bo podchodzi do życia zerojedynkowo. A z młodzieżą – ba, z całym pokoleniem Z – należy rozmawiać inaczej. Przede wszystkim trzeba słuchać. Ale dla takich ludzi jak on to nie jest takie oczywiste.
Sam także kiedyś trenowałeś. Judo w Twojej książce jest tłem, ale też kapitalnym sposobem na pokazanie pewnych cech charakteru swojego bohatera.
Trenowałem zaledwie kilka lat, ale to wystarczyło, by poznać ten sport i móc go opisać. Nie wiem, czy wśród pisarzy są byli zawodnicy tej dyscypliny sportu. Postanowiłem połączyć moje wspomnienia z chęcią tworzenia historii. Co mi z tego wyszło, niech ocenią czytelnicy. Jak słusznie zauważyłaś, judo jest kapitalnym sposobem na pokazanie cech ludzkich, bo z jednej strony mówimy o honorze, kręgosłupie moralnym, wychowaniu przez sport, czystych jak śnieg intencjach, z drugiej zaś – ten sport trenują ludzie, którzy sami są niedoskonali, po prostu, jak to ludzie. A nie ma nic lepszego w tworzeniu historii niż budowanie jej na konflikcie.
Jan potrzebuje kobiety. Tak sobie powtarza, bo od śmierci żony minęły dwa lata. W polskich obyczajówkach rzadko możemy patrzeć na kwestie relacji widziane męskim okiem. Ale Janek, mimo swoich wad, pragnie bliskości. I chce, by partnerka pomogła mu w relacji z nastoletnim synem. Kobieta jako lek na całe zło? Czy bardziej jako towarzyszka niedoli, jaką jest życie?
Oj, trzeba by było zapytać Janka, jakie są jego preferencje (śmiech). A na poważnie: czy Jan potrzebuje kobiety? Czy on potrzebuje kogokolwiek? Przecież ma już swoją miłość.
Skupmy się teraz na tym, co w Twojej książce łapie za serce bardzo mocno. Relacja ojca z synem. Trudna i kolczasta. Wiecznie w jakimś ogniu… Patrząc na Janka i Michała: czemu ojcostwo jest tak trudne?
Nie chciałbym mówić zbyt wiele, wolałbym zostawić czytelnikom przyjemność z odkrywania tej relacji, odpowiem więc ogólnie. Otóż, według mnie, ojcostwo, jak i macierzyństwo, z zasady nie jest proste. Nie mamy instrukcji obsługi człowieka. Nie ma takiego przedmiotu w szkole, który nazywałby się np.: „Prawidłowe wychowanie potomstwa”. Oczywiście, są tacy, którzy chętnie by nas nauczyli, w jaki sposób wychować dzieci, żeby wyrosły na „porządnych obywateli”. Nawet pojawiły się różnego rodzaju podręczniki, jakieś HiTy czy wytyczne, w jaki sposób indoktrynować młodych, by wyrośli na przyszłych zwolenników jedynej słusznej partii czy żyjących w duchu konkretnej religii, etc. Mnie jednak chodzi bardziej o coś związanego z czystym, etycznym podejściem do dzieci, z akceptacją ich niedoskonałości i poszanowaniem tego, czego w życiu pragną, nawet jeśli nie jest to po myśli rodzica. A dlaczego nie ma takiego przedmiotu na żadnym szczeblu edukacji? Chyba dlatego, że my, ludzie, nie lubimy się uczyć na cudzych błędach, uczymy się, niestety, na swoich, nie wychodząc z takich lekcji bez szwanku. Niejednokrotnie zarzekamy się, że nie powielimy błędów naszych rodziców, a i tak je powielamy, bo nie mamy innego wzorca. Obserwując młodsze pokolenie, mam wrażenie, że idzie ku lepszemu. Ale czas pokaże, czy to dobry kierunek.
Temat ojcostwa to w ogóle rozległa sprawa. W Polsce mało się o tym mówi. Mamy gloryfikację macierzyństwa, a ojcowie kojarzą się najczęściej z niealimentacją. Oczywiście trochę koloryzuję, ale coś w tym jest. Dlaczego chciałeś pokazać ojca, który samotnie wychowuje nastolatka? Wiek chłopaka ma tu duże znaczenie. Jak napisałeś w jednym fragmencie – to jeszcze nie mężczyzna, ale już nie dziecko.
Jestem facetem, synem i ojcem. Mógłbym się pokusić o napisanie tej samej historii okiem matki i córki, ale nie wiem, czy byłbym wiarygodny. Jak wcześniej mówiłem, pisząc Uznanie, korzystałem z własnych przeżyć, wspomnień moich znajomych, członków rodziny. Nie jest to w pełni historia oparta na faktach, ale zawiera sporo prawdziwych wydarzeń, które wplotłem w fabułę w taki sposób, by jak najlepiej oddać istotę problemu. I tak jest chyba fair. A co do ojców, znam wielu cudownych, na przykład mój sąsiad, który obecnie jest na urlopie tacierzyńskim. Dzięki temu ma szansę na utrwalanie więzi ze swoim dzieckiem już od jego pierwszych dni na świecie, a jego żona może realizować się zawodowo, na czym bardzo jej zależało. I razem to uzgodnili.
A, wracając do pytania, Michał – mimo szesnastu lat i młodzieńczego buntu – jest osobą dojrzalszą niż jego rówieśnicy. Może wcale tego nie chciał, ale życie go do tego zmusiło. Gdyby był w innym wieku, na przykład dużo młodszy, historia opisana w książce mogłaby się nie wydarzyć. Być może nie byłby tak zdeterminowany, jak właśnie na tym etapie swojego życia. Może nie potrafiłby zawalczyć o uwagę, o szacunek dla siebie i ojciec w końcu by go spacyfikował, czyli odniósłby „sukces” rodzicielski. Ale czy dla jego syna byłoby to dobre? Z kolei gdyby był starszy, prawdopodobnie nie chciałoby mu się wchodzić w konfrontację, a w ostateczności dla swojego zdrowia psychicznego, pewnie całkowicie zerwałby z ojcem kontakt.
W relacji z Michałem Janek się złości. Pytanie, na kogo. Na siebie? Na syna? Na śmierć jego matki? Na własną nieudolność? Myślę, że te pytania zadaje sobie wielu rodziców.
Jan się miota i nie wie, co jest tego przyczyną. Nie rozumie, dlaczego syn nie zachowuje się właściwie. Przecież on jako ojciec robi wszystko jak trzeba. Wielu z nas błądzi, bo nie ma świadomości mechanizmów, jakie rządzą ludzkim umysłem. Mam nadzieję, że ta książka zachęci niejednego rodzica do poszerzenia wiedzy w tym względzie… jak i skutków jej braku. Może jeszcze nie jest za późno, by coś naprawić.
Jest taki fragment, w którym Janek rozważa kwestię męskości. W kontekście tego, że rola kobiety w jego domu została mocno spłycona, przez co on sam zaczął się ich obawiać. Ojciec nie był dobry, ale to za nim tęsknił… To się musiało źle skończyć dla dorosłego Janka, prawda?
Należy wspomnieć, że Jan rozmyśla o tym przez pryzmat doświadczeń ze swojego domu rodzinnego, w którym pozycja kobiet była mocno spłycona. To z kolei wpłynęło na to, że on sam miał niejasny lub zniekształcony ich obraz. Jeśli chodzi o jego ojca, ten daleki był od ideału. Janek ma do niego mnóstwo żalu, ale to za nim ostatecznie bardziej tęsknił niż za mamą… Wobec tego czy powinno nas dziwić, jak to wszystko ukształtowało dorosłego Jana?
Jestem z pokolenia, które zna wiele takich rodzin, gdzie rola kobiety została ograniczona do sprzątaczki, kucharki i praczki. Widziałem sytuacje, gdzie Pan i Władca szedł sam z pieskiem, a za nim żona z siatami, spocona, umordowana, upokorzona. Jakie wzorce mógł wynieść syn takiej pary? Jaką żonę wybrał później dla siebie? Nawet, jeśli będąc dzieckiem mentalnie stawał po stronie matki, to w wielu przypadkach w takich osobach z czasem wykształca się brak szacunku wobec płci pięknej. Coś jest w powiedzeniu czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci. Ilu jest mężczyzn, którzy w ten sposób traktują kobiety, bo tak zachowywali się ich ojcowie? Oczywiście to nie reguła, ale nie sposób zapomnieć, że to się dzieje wokół nas. Niestety, jesteśmy wychowywani w patriarchacie, często podsycanym z ambony przez wszechwiedzących na temat idealnego modelu rodziny kapłanów.
Janek wspomina także o dotyku. Rodzice go nie dotykali, więc i on nie dotyka własnego syna. Nie przytula go. Co taki brak kontaktu może spowodować?
Czego by nie mówić, ludzie są gatunkiem stadnym i potrzebują kontaktu cielesnego z drugim, bliskim człowiekiem. To istotny element budowanej więzi. Moim zdaniem z dotykiem jest jak ze wszystkim, czego się uczymy od rodziców. Jeśli oni nam go nie przekażą w sposób naturalny, to nawet nie wiemy, że bez niego jesteśmy w jakiś sposób ubodzy. Nasza więź, nawet z bliskimi, jest jakby niepełna. I dziwimy się, że coś nie gra.
Im dłużej czytam opowieść Janka, tym bardziej mu współczuję, ale też dostrzegam, że boryka się on z tym samym, co wielu ludzi. Poczucie wstydu, wybrakowania, brak wzorców, nieumiejętność okazywania uczuć. Uważasz, że dzisiejsze pokolenia młodych są już wychowywane nieco inaczej? Jest lepiej?
Wydawałoby się, że tak, ale nie mam pewności, czy zmiany na lepsze są tak samo odczuwalne we wszystkich środowiskach. To zależy od domu, ale chyba nie od zasobności portfela, czy poziomu wykształcenia. Jak okazują uczucia osoby zamknięte w swoich twardych przekonaniach, małych społecznościach, gdzie kultywuje się te same zasady od pokoleń, że na przykład praca jest dobrem najwyższym, a dzieci gówno znaczą i nie mają nic do powiedzenia, dopóki na zaczną na siebie zarabiać? A jak ludzie zagonieni w swoich biznesach, którzy muszą rekompensować finansowo pociechom swoją nieobecność w ich życiu? Albo ci, którzy wychowywali się w biedzie i do czegoś doszli, lecz nie potrafią się już zatrzymać, bo parcie na szczyt jest cenniejsze niż rodzinna więź?
Narracja Michała jest chyba jeszcze bardziej porażająca. I do bólu szczera. Przed chwilą pytałam, czy jest lepiej, ale przecież wiadomo, że polskie nastolatki borykają się z masą problemów, a często odmawia im się pomocy. Myślisz, że Twoja książka właśnie to pokazuje? Wołanie o pomoc?
Chciałbym, żeby tak było. Kilka osób po przeczytaniu mojej książki odezwało się do mnie, że czują się nieswojo, mają kaca moralnego. To chyba dobrze, że książka wywołuje takie emocje.
Uznanie to zapis emocji. Głównie tych trudnych. Co planujesz napisać dalej? Podążysz tym tropem?
Jak wspominałem na początku naszej rozmowy, lubię bawić się gatunkami. To daje mi prawdziwą frajdę z pisania. W najbliższym czasie ukaże się coś a’la thriller psychologiczny, potem czwarta część serii Dwuświat, a po niej coś na kształt kryminału. Zacząłem również prace nad kolejną powieścią społeczno-obyczajową, też emocjonalną, o trudnych sprawach rodzinnych. W sprzedaży pojawi się w przyszłym roku. A co potem? Czas pokaże, choć pomysłów mam mnóstwo.
Powieść Uznanie kupicie w popularnych księgarniach internetowych: