Zbrodniarzom jest lepiej na wschodzie. Wywiad z Talgatem Jaissanbayevem

Data: 2021-02-11 14:50:41 Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet
Okładka publicystyki dla Zbrodniarzom jest lepiej na wschodzie. Wywiad z Talgatem Jaissanbayevem z kategorii Wywiad

– Jeśli jesteś zabójcą, w zgniłym systemie są mniejsze szanse, że cię szybko złapią. Oprócz bliskich ofiary nikogo nie obchodzisz, a jak służby zaczną cię szukać, większe są szanse, że będą to robić niestarannie albo szybko znajdą kogoś, kto pod wpływem „środków wpływu fizycznego” weźmie twoje zbrodnie na siebie – mówi Talgat Jaissanbayev, autor książki Słynne zbrodnie w ZSRR. 10 najgłośniejszych przestępstw w Związku Radzieckim, opublikowanej przez Wydawnictwo Novae Res.

Dobrze urodzić się w Związku Radzieckim? 

Nie najlepiej. Na przykład w sensie materialnym homo sovieticus, który byłby uważany za bardzo bogatego w ojczyźnie, na „zgniłym Zachodzie" okazałby się przeciętnie sytuowany. O rozwoju duchowym bądź o swobodach i prawach politycznych w ZSRR nie ma w ogóle co mówić. Widok miast radzieckich z typowymi blokami, brudem, obowiązkowymi rurami z dymem w tle i wiecznie smutnymi twarzami ludzi powoduje depresję (dobrze odzwierciedla to film „Ładunek 200” w wymyślonym miastu Leninsk). A nieposzanowanie własnego ustawodawstwa, praw i wolności obywateli przez władze radzieckie przywołuje się obecnie jako przykład, gdy trzeba podkreślić bezprawie: „działacie jak komuniści”, „metody bolszewickie”, „nawet za komuny tak się nie robiło!”. Ale i tak nie jest najgorzej. Można byłoby się urodzić w Chinach Ludowych za Mao Zedonga z jego eksperymentami społecznymi, z rolnictwem, kulturą, domowymi hutami i tłuczeniem wróbli.

A jeśli jest się zbrodniarzem? 

Radzieckie organy ścigania, co do zasady, cechowały się taką paskudną cechą jak obojętność. Do tego dochodziła powszechna niekompetencja i pogarda dla niemundurowych i nieurzędników. „Jestem szefem, a ty idiotą”, „tymczasowo niekarani”, „istoty trzeciej jakości” – takie określenia wobec podwładnych i zwykłych obywateli istnieją w języku rosyjskim. Aktualne pozostają do dzisiaj, bo posiadający władzę i uprawnienia mają gdzieś swoje obowiązki i są oderwani od rzeczywistości i społeczeństwa. Cieszą się, że mają legitymacje, uprawnienia, naramienniki, czerwoną tabliczkę z godłem na drzwiach biura ze swoimi imieniem i określeniem stanowiska. A potem są szczerze zdziwieni, czemu ci ludzie wiecznie są niezadowoleni i czegoś żądają, wciąż mówią coś o swoich prawach. W Rosji do dziś pokutuje przekonanie, że oni przecież nie mają żadnych praw! Niech idą pracować, nieroby, jedne! Stanowisko w administracji w oczach człowieka wschodniego najczęściej to przede wszystkim pociecha dla własnego ego, możliwość poczucia się mężem stanu, który rozwiązuje ważne kwestie państwowe, walczy z „piątą kolumną", okazuje swą wyższość nad pozostałą biomasą (a przy okazji może się wzbogacić, bo przecież trudno wyobrazić sobie wysoko postawionego rosyjskiego urzędnika bądź mundurowego bez luksusowej nieruchomości w Europie). 

Lud, co do zasady, płaci im wzajemnością. Poziom nienawiści wobec urzędników i mundurowych jest mniej-więcej taki sam jak wobec przestępców: „psy reżimu”, „śmiecie”, „szakale”, „gorzej niż łajno”. 

I w tym sensie zbrodniarzom jest lepiej na wschodzie – w zgniłym systemie są mniejsze szanse, że cię szybko złapią. Bo oprócz bliskich ofiary nikogo nie obchodzisz, a jak zaczną cię szukać, większe są szanse, że będą to robić niestarannie albo szybko znajdą kogoś, kto pod wpływem „środków wpływu fizycznego” weźmie twoje zbrodnie na siebie. A przedstawiciele służb dostaną za to medale i stopnie.

Jest w Rosji coś, co kształtuje zbrodniarzy? 

Rosyjskie niedbalstwo, korupcja i obojętność. To im sprzyja, ale to też kształtuje zbrodniarzy. W społeczeństwie, które nie wyróżnia się profesjonalizmem, odpowiedzialnością, możliwością samorealizacji, sprawiedliwą władzą, sprawnie działającymi policją i sądami, tylko paskudnym otoczeniem i miastami, które budzą ochotę, by upić się ze smutku (a w późnym ZSRR zdobycie alkoholu też było wyzwaniem dla zwykłego człowieka) naprawdę łatwo zostać zbrodniarzem. 

Mimo tego Rosja nie jest chyba krajem o najwyższym poziomie przestępczości na świecie? 

Nie jest. Wystarczy spojrzeć na statystkę zabójstw, aby zrozumieć, że w Afryce, Ameryce Południowej, a jeśli nie chce się chodzić daleko, to na Ukrainie jest pod tym względem gorzej. Jednak biorąc pod uwagę liczbę policjantów (ponad 620 na 100 tys. obywateli, dla porównania w autorytarnych komunistycznych Chinach Ludowych to 120 osób, w USA – 250) mogłoby być znacznie lepiej. Na przykład w Niemczech (które, jak lubią powtarzać rosyjscy patrioci, zostały pokonane w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej) w 2015 r. na 1 mln mieszkańców było 8,5 zabójstw, w Rosji zaś – 80 zabójstw. Czyli niemiecki policjant działa 10 razy bardziej skuteczne niż jego rosyjski kolega po fachu. Przy tym na organy w Rosji wydaje się 3 razy więcej pieniędzy niż w Niemczech. A i to jeśli liczyć wyłącznie policję, bez więziennictwa, bezpieki, prokuratury, słynnej Rosgwardii (dawne wojska wewnętrzne) oraz innych służb, które też pełnią funkcje policyjne.

Są zbrodnie, które mogłyby mieć miejsce tylko tutaj? 

Nie sądzę, by istniało przestępstwo, które mogło mieć miejsce tylko w Rosji bądź w ZSRR. Jednak – i jest to spuścizna po poprzednim, komunistycznym wcieleniu – „Mateczka Rosja" wciąż ma skłonność do forsowania własnej wizji tego, jak ją należy kochać, co jest dobre, a co złe. Chociaż nie ma już w kodeksie karnym artykułów agitacji i propagandzie antyradzieckiej, ojczyzna wciąż karze działaczy politycznych i dziennikarzy, którzy odważyli się krytykować władzę lub pisać o sprawach dla niej niewygodnych. Władza ich piętnuje, wsadza do więzienia, a nawet zabija. Litwinienko, Niemcow, Politkowska, Nawalny, Magnicki – to tylko kilka nazwisk znanych światowym mediom. W rzeczywistości takich ludzi jest znacznie, znacznie więcej. Takie traktowanie obywateli może mieć miejsce wyłącznie w krajach autokratycznych, takich jak Rosja. W krajach z rozwiniętymi i sprawnie działającymi instytucjami demokratycznymi i mechanizmami społecznymi, z wyłanianą w wyborach władzą, na przykład w Szwajcarii czy Norwegii, coś takiego jest nie do pomyślenia. 

W swojej książce nie skupia się Pan jednak na zbrodniach politycznych, ale kryminalnych. Niektóre z nich są naprawdę przerażające, jak przypadek dyrektora klubu turystycznego dla dzieci, który przez wiele lat był bezkarny i mógł mordować swoich podopiecznych. 

Wydaje mi się, że człowiek ten tak długo pozostawał poza podejrzeniem ze względu na swoją reputację. Nikt nie mógł uwierzyć, że zasłużony, znany przez wszystkich mieszkańców, dobry, pracowity, skromny, należący do partii człowiek, radny miasta, ojciec dwójki chłopców, który z racji wykonywanej pracy oddawał całe swe siły, by opiekować się dziećmi, mógł mieć na rękach ich krew.

No i korzystał ze wsparcia aparatu państwowego, który reprezentował. 

Zgadza się, korzystał z pełnej protekcji władzy. Przyjęto go do partii, zrobiono radnym miasta, wysyłano za granicę, wbrew przepisom nadano tytuł „zasłużonego nauczyciela”, choć nauczycielem nie był, nie miał nawet wyższego wykształcenia. Krajowe media trąbiły o nim i jego klubie turystycznym. Zapewniano zaopatrzenie dla jego działalności. Gdy odkryto, kim ów szanowany obywatel jest w rzeczywistości i jakiego zwyrodnialca chroniły tak naprawdę władze i partyjniacy, szok był tak wielki, że, na przykład trzeci sekretarz Stawropolskiego Krajowego Komitetu Partii popełnił samobójstwo.

Już samo morderstwo wydaje się czynem przerażającym. Tymczasem w Pańskiej książce poznajemy historie wielu zabójców, którzy szczególnie często na swe ofiary wybierali dzieci. 

Dzieci tak łatwo oszukać, są tak bezbronne – i właśnie dlatego często to one stają się ofiarami zbrodniarzy. A przynajmniej znacznie częściej niż dorośli mężczyźni w wieku poborowym (ci przecież mogą oddać, a to boli). Jednak w książce są tylko dwie osoby, które koncentrowały swoją uwagę tylko i wyłącznie na dzieciach lub nastolatkach – to właśnie dyrektor klubu turystycznego, któremu nadano ksywkę „Zasłużony Męczyciel” oraz „Fiszer”, nazywany także „Boa” – moskiewski seryjny morderca, któremu nieletni chuligani wyrządzili wiele krzywd i który postanowił zacząć się mścić.

Niewiele osób w Polsce słyszało o rosyjskim Kubie Rozpruwaczu.  

Szerzej jest raczej nieznany, ale z pewnością zapisał się w annałach kryminologii. Zabił 53 osoby i nie dał się złapać przez 12 lat. Co więcej, za jego zbrodnie życiem zapłacił ktoś inny. To dobre przypomnienie, co sprzyja w Rosji zbrodniarzom. 

Trudno było zdystansować się do opisywanych historii? 

Najczęściej w mojej głowie pojawiało się pytanie: „Jak człowiek może coś takiego zrobić?”.

Opowiada Pan te historie zapewne przez pryzmat własnych doświadczeń, filtruje ją Pan, opowiada w charakterystyczny dla Pana sposób. Myśli Pan, że te historie zmieniają też Pana?

Może dzięki nim staję się bardziej ostrożny. 

Opisując czyny swoich bohaterów, zastanawiał Pan nad tym, co właściwie skłania ludzi do popełnienia tak przerażających zbrodni? 

Tak, ale odpowiedzi na to pytanie nie znalazłem. Jednak najczęściej korzeni trzeba szukać w trudnym dzieciństwie, złym traktowaniu przez rówieśników i rodziców.

Podejrzewam, że na 10 najgłośniejszych zbrodniach historia przestępczości w ZSRR się nie kończy? 

Oczywiście, że nie.

Ma już Pan na oku kolejne tego rodzaju opowieści? 

Historia ZSRR obfituje w ciekawe kryminalne historie. Myślę, że czytelników zaciekawi opowieść o osobniku, który w stodole za pomocą ogólnodostępnych środków odkrył wszystkie sekrety państwowych mennic i stworzył prawdziwą drukarnię pieniędzy. A skoro mowa o pieniądzach, to warto też będzie przypomnieć o trzech królach handlu walutą z Moskwy. Władza radziecka wówczas całkowicie jawnie złamała własne prawo i skazała ludzi na śmierć za coś, co swobodnie można zrobić dziś w każdym kantorze. O seryjnych mordercach też będzie, na przykład o leningradzkim „Jednorękim Bandycie”, który stracił kończynę w wypadku podczas pracy, a ponieważ bez ręki nie mógł już wykonywać swoich pełnić obowiązków, to został szybciutko zwolniony (tak traktowano robotników w robotniczo-chłopskim raju). A potem coś w nim pękło i śmiertelnie obraził się na wszystkich posiadających dwie sprawne ręce. 

Czekamy zatem na kolejne opowieści o zbrodniach w ZSRR. 

Książkę Słynne zbrodnie w ZSRR. 10 najgłośniejszych przestępstw w Związku Radzieckim kupicie w popularnych księgarniach internetowych:


1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Warto przeczytać

Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje