Nie chcę przeinaczać historii, ale nią żyć. Wywiad z Eweliną Marią Mantycką

Data: 2024-10-15 15:40:50 | artykuł sponsorowany Autor: Danuta Awolusi
udostępnij Tweet
Okładka publicystyki dla Nie chcę przeinaczać historii, ale nią żyć. Wywiad z Eweliną Marią Mantycką z kategorii Wywiad

– Bardzo dobrze przygotowuję się do opisania wątków historycznych, nie chcę przeinaczać historii, ale nią żyć. Czytam dużo wspomnień, oglądam programy i temat cudu znad Oziornoje już dawno miałam w głowie. Teraz, gdy po tę kwestię sięgnęłam, najtrudniej spisać całą historię. W wyobraźni przenieść się do tych czasów, mówić głosami bohaterów, widzieć ich oczami i przelać to wszystko na papier. Retrospekcje, wspomnienia, wydarzenia z przeszłości opisuję na końcu, po wątku teraźniejszym, potrzebuję wiele czasu na napisanie ich. Na dopracowanie każdego szczegółu – mówi Ewelina Maria Mantycka, autorka książki A kiedy nadejdzie dzień

Spotkanie Ludki z Januarym jest jak zderzenie lodowca z lawą. Łatwo nie jest! Jednak Ludka jest w stanie roztopić lód?

Mam nadzieję, że jest w stanie go roztopić. Chciałam, aby facet nie był słodki… tylko trudny. Mężczyźni przeważni nie są łatwi w pożyciu. I jest zima... a gorący romans roztopi każdy lodowiec.

Jeżeli chodzi o wątek tych dwojga, nie fundujesz czytelnikom słodkiej opowieści, romansu. Pokazujesz raczej dwójkę ludzi, których charaktery są bardzo różne, między którymi dochodzi do tarć. Przeciwieństwa się przyciągają? 

Raczej sytuacja zmusza dwójkę ludzi do poznania siebie i miłość przychodzi z czasem. Romans w tej powieści jest tylko tłem. Ludka jest przyjazna, otwarta, January odwrotnie, ale to właśnie tworzy z nich nietypową parę. Dość upartą, ale w końcu dojdą do porozumienia. I spotkamy jej w kolejnym tomie Cudu znad Oziornoje.

Ludka ma w sobie wesoły płomień, który czasem rozgrzewa, a czasem niespokojnie migocze. Taka osoba jest w stanie otworzyć każde drzwi? Albo czasem wejść oknem? 

Mam nadzieję, że tak, bo to ona drąży temat tajemnicy rodziny Zatorskich. Może właśnie w ich życiu brakowała takiego promyczka, który rzuci nowe światło na te tajemnice. I rodzina Zatorskich ją doceni i jej starania. I oby January wreszcie dostrzegł, jaki skarb ma obok siebie.

W powieści A kiedy nadejdzie dzień stawiasz na rodzinne tajemnice. Okazuje się, że w rodzinie Januarego ich nie brakuje?

I będzie ich jeszcze wiele do opowiedzenia i wspominania. W ogóle na spotkaniach autorskich pada dużo pytań o ten Cud znad Oziornoje – dlaczego wybrałam ten temat? Czy to wydarzyło się naprawdę? Rozwijam ten wątek powoli, nie mogę od razu rozwikłać wszystkich ciekawostek i tajemnic. Bądźcie cierpliwi. 

Jari jest wysoki, bardzo przystojny, inteligentny – ideał mężczyzny. Pokazujesz jednak, jak taki właśnie ideał musi się zmierzyć się z niepełnosprawnością… Dla niego utrata niektórych możliwości to kara? Przypadek? A może skutek podjętych decyzji?

Jari jest uparty, to typowy Zatorski, jak ojciec i dziadek. Dumny. Powiedzmy: jest przystojny, ale ma ciężki charakter. Jak powiedziała Laura (jego siostra), nie każdy z nim wytrzyma. I na pewno Jari nie jest ideałem, jeśli dał odejść Ludce, z pewnością nie przyzna się do błędu i swoich uczuć. Nie ma w mojej powieści słodkiego zakończenia – on przyjął to swobodnie, bez wyznań i czułości. Niepełnosprawność była dla niego ciężką lekcją i – jak wiemy – nie przyznał się do niej Ludce przy pierwszym spotkaniu. Czyli wszystko chciał robić sam. Czy to przypadek – nie dowiemy się.

Jari dusi w sobie sporo złości. Czasem mam wrażenie, że to człowiek z rodzaju bez kija nie podchodź. Jednak Ludka nie ma kija, ale niewyczerpane pokłady cierpliwości? (śmiech)

Chyba i ta cierpliwość się wyczerpała, bo w końcu, gdy kazał jej odejść, Ludka to właśnie zrobiła. Ludka nie chce stracić swojej szansy, a jeśli im wyjdzie… jeśli to wszystko się ułoży? Dlatego decyduje się pojechać do Czarnego Młyna, gdy Jari będzie po operacji. Ale nie sądzę, aby ten mężczyzna złagodniał. To jego urok.

Obok tej fascynującej, nieco psotnej i pełnej tarć relacji stawiasz wątek historyczny. Przywołujesz niełatwy fragment historii: Syberię. Mało się o tym mówi, wspomina? A przecież temat wysiedleń jest tak ważny…

Och, ja bardzo dobrze przygotowuję się do opisania wątków historycznych, nie chcę przeinaczać historii, ale nią żyć. Czytam dużo wspomnień, oglądam programy i ten cud znad Oziornoje już dawno tłukł mi się w głowie. Teraz, gdy po niego sięgnęłam, najtrudniej spisać te wspomnienia. Żyć w tych czasach w wyobraźni, mówić głosami bohaterów, widzieć ich oczami i przelać to na papier. Retrospekcje spisuję na końcu, po wątku teraźniejszym, potrzebuję wiele czasu na napisanie ich. Na dopracowanie każdego szczegółu.

Historia pokazuje nam, że choć staramy się być dobrzy, nie zawsze udaje się mieć czyste sumienie. Czy z perspektywy czasu mamy prawo oceniać przodków? 

Nie. Sądzę, że nie. To były ciężkie czasy i każdy starał się tylko przerwać. Są zbrodnie, które ciężko nam wybaczyć przodkom, ale nie wiemy, co nimi kierowało, jaki mieli motyw. Czy popełnili je z chciwości, czy z innych pobudek? Ale ja sama jestem ciekawa ich życia i losów, dlatego powinniśmy starać się dowiedzieć o przodkach jak najwięcej. 

Który z wątków: współczesny, czy historyczny, był  Ci bliższy podczas pisania? Dla mnie ten historyczny był wciągający, ale jednak moje serce skradli Jari i Ludka! Są wspaniali.

Dziękuję. Jak już powiedziałam, najpierw tworzę wątek współczesny, potem skupiam się na retrospekcjach. Czyli żyję historią Ludki i Jarego, kibicując im, a potem jakbym zaczynała nową powieści i przeplatała wątki. Robię tak również w przypadku drugiego tomu, który obecnie piszę. I ponieważ Jari i Ludka skradli mi serce, jeszcze ich spotkamy. Bliższy jest mi wątek współczesny, ponieważ łatwiej się go pisze, ale lepiej czyta się retrospekcje. Sama stwierdziłam w rozmowie z redaktor Haliną Bogusz, że aż człowiek ma niedosyt, że tych wspomnień jest tak mało. Obiecałam sobie więcej ich zamieścić w drugim tomie, ale nie wiem, czy mi to tak dobrze wyjdzie. Trzymajcie kciuki.

No właśnie – szykujesz tom drugi. Czego możemy się spodziewać? Czy poznamy dalsze losy Zatorskich?

Och, zdradziłam się! (śmiech) Piszę drugi tom, ale nie idzie mi zbyt łatwo. Bohaterowie mi uciekają i żyją swoim życiem. A jeszcze tyle opowieści i historii się narodziło w trakcie pisania! Na pewno będzie wątek historyczny, może bardziej rozbudowany, bo sama bym chciała taką historię przeczytać. I ciągle staram się wygospodarować trochę czasu, aby pisać i pisać, bo wiem, że dużo osób czeka na drugi tom. Co w końcu się stanie z Zatorskimi w Oziornoje? Często słyszę pytanie: a kiedy w końcu dowiemy się więcej o tym cudzie? Niebawem. Obiecuję! Niebawem.

Książkę A kiedy nadejdzie dzień kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.