Kochać za bardzo. Wywiad z Justyną Stasio-Sigą
Data: 2023-11-06 11:56:39 | artykuł sponsorowany– Szewcowa to historia sąsiadów mojej babci, ludzi z sąsiedniej ulicy. Cała okolica żyła wtedy tymi wydarzeniami, bo i ich bohaterowie byli niezwykli. Jeszcze przez wiele lat opowiadano, że żyła na biednych wtedy Bałutach kobieta, która do kościoła chodziła w futrach, obwieszona złotem. Pamiętajmy, że wtedy nie było celebrytów, bohaterami plotek i obmowy stawali się wtedy często ci, którzy po prostu mocno się wyróżniali – mówi Justyna Stasio-Siga, autorka powieści Szewcowa (Wydawnictwo Lira).
Myśli Pani, że można pokochać kogoś ot, tak, na zawołanie?
Na pewno nie i dowodem jest wszystko to, co dzieje się w mojej powieści. Podobnie, jak nie kocha się na zawołanie drugiego, dorosłego człowieka, nie zawsze od razu kocha się dziecko. Dlatego nie oceniałabym mojej bohaterki zbyt surowo, choć robi rzeczy, które należy uznać za straszne.
Szewcowa zaczyna się jak rasowe love story. Dwoje ludzi poznaje się na prywatce: to młody, przystojny mężczyzna i kobieta, która nigdy nie tańczy. Pierwsze spotkanie i od razu wielka miłość?
Niekoniecznie. Z jego strony na pewno jest to ogromna fascynacja, bo Maria jest osobą niezwykłą, w otoczeniu Juliana nie było takich kobiet. Wysmakowana, elegancka, wykształcona, obyta – trudno się dziwić, że go fascynuje. Marią z kolei powoduje raczej wyrachowanie, chęć przetrwania. Nie ma tu miejsca na wielką miłość od pierwszego wejrzenia.
Tym bardziej, że i czasy nie są za dobre dla miłości. Maria uciekła ze Lwowa i ledwo wiąże koniec z końcem. Skrywa też pewną tajemnicę, ale o niej nie będziemy mówić...
Maria to bardzo ciekawa postać. Jest samotna, początkowo nie wiemy nic o jej przeszłości. Z jej ubrania i zachowania wnioskować można, że należy do wyższej klasy społecznej i – wbrew pozorom – to bardzo jej utrudnia życie, bo jedyna praca, jaką można w owym czasie dostać w Łodzi, to praca fizyczna, do której Maria nie nawykła. Jest za wolna, myli się, popełnia błędy i w końcu traci stałe zatrudnienie. A pieniądze, które posiada, wystarczą jej zaledwie na kilka dni.
Julian jest szewcem. Ale – znowu - niekoniecznie pasuje do stereotypów związanych z tym zawodem.
To właśnie o Julianie myślę jako o głównym bohaterze mojej powieści, Maria – choć to postać tytułowa – pełni raczej funkcję antagonistki. Julian jest człowiekiem, który przez wojnę stracił najlepsze lata, cały ten czas, kiedy ludzie układają sobie życie. Teraz ma 33 lata i usiłuje to nadrobić. Ma zakład szewski po dziadku i wybór tej profesji sprawił, że popadł w konflikt z ojcem, który uważał, że to zawód kiepski, mało męski. Ojciec Juliana był przekonany, że nasz bohater powinien kontynuować rodzinne tradycje z jego strony i zostać wojskowym. Julian jest bardzo samotny, ma właściwie tylko przyjaciela i to jego bliscy stanowią dla niego najbliższą rodzinę. Marzy jednak o założeniu własnej rodziny. Tymczasem dom jest dla niego jedynie miejscem, gdzie śpi, a całe jego życie to tylko i wyłącznie praca.
Rzemiosło – co wydawało mi się mocno zaskakujące – przynosi Julianowi chyba bardzo dobre dochody.
Moja powieść inspirowana jest historią prawdziwego człowieka, który rzeczywiście był szewcem i prowadził zakład na łódzkich Bałutach. Była to dzielnica raczej biedna – stało tam wiele niezbyt wysokich kamienic, w których mieszkało po kilka rodzin. Zdarzało się, że na całą rodzinę przypadał tylko jeden pokój. Szewc, którego historię poznałam, posiadał z kolei niewielki, parterowy domek – z dzisiejszej perspektywy nic wielkiego, ale dla sąsiadów z okolicy wydawało się to prawdziwym bogactwem. Pamiętajmy, że Łódź była wówczas miastem robotniczym. Jej mieszkańcy pracowali w większości w fabrykach. Do miasta stale napływały kolejne fale ludności z okolicznych wsi i ze względu na to każdego pracownika można było łatwo zastąpić, robotnicy nie mieli więc możliwości negocjowania dobrych stawek czy podwyżek wynagrodzenia. Jeśli ktoś miał swój prywatny zakład – nawet skromny i niewielki – zyskiwał dużo większą niezależność i swobodę finansową.
To właśnie dlatego Maria wiąże się z Julianem? Liczy na poprawę swojego losu?
To na pewno aspekt bardzo dla niej ważny. Ale, z drugiej strony, decyduje się na związek z Julianem, bo po raz pierwszy od bardzo dawna ktoś jest dla niej tak po ludzku miły i traktuje ją z szacunkiem. Maria chwyta się tego. Poza tym ważnym elementem ich związku jest relacja erotyczna, to płaszczyzna, na której najlepiej się dogadują i tu pasują do siebie najbardziej.
Na późniejszym etapie Maria zostaje z Julianem, bo chce być wobec niego lojalna, bo czuje wdzięczność za to, że kiedy była na dnie, wyciągnął do niej rękę i zapewnił komfortowe życie. Nie łączy ich wielkie uczucie, ich związek opiera się na namiętności i lojalności wobec siebie.
A Julian? Julian naprawdę był zakochany?
Tak, myślę, że Julian kochał Marię – może nawet za bardzo, bo uczynił dla niej rzeczy, których nie powinien był nigdy robić. W swojej książce zastanawiam się nad tym, jak daleko można się posunąć, kiedy się kogoś kocha? Julian posuwa się naprawdę daleko – tak daleko, że przez to staje się złym człowiekiem.
I wówczas to niewinne love story zmienia się w dramat psychologiczny.
Powiedziałabym nawet, że i dramat psychologiczny, i społeczny, bo w powieści bardzo mocno uwypuklam dysonanse, różnice między Marią i resztą bohaterów, wynikające z tego, że wywodzi się ona z innej warstwy społecznej. A to generuje konflikty i napięcia.
W efekcie ten związek chyba żadnemu z nich nie przynosi szczęścia?
Maria jest cały czas niespełniona. Julian z kolei stara się dać jej wszystko, czego mogłaby potrzebować do szczęścia, a kiedy widzi, że nie przynosi to efektu, rodzi się w nim coraz większa frustracja.
Myśli Pani, że to wszystko to efekt wojny, po której życie już nie było takie, jak dawniej?
Nie wchodząc w szczegóły – tak, na pewno. Bardzo długo zresztą poszukiwałam właściwego rozwiązania tej zagadki, satysfakcjonującego zakończenia, wyjaśnienia całej historii. Od babci usłyszałam zaledwie kilka zdań, bardzo ogólny przebieg wydarzeń z najważniejszymi zwrotami akcji. Nie znałam przyczyn postępowania bohaterów, ich motywacji – musiałam je sobie dopowiedzieć. W pierwszej wersji książki ukazałam Marię jako prostytutkę, która pracowała w hotelu dla Niemców, ale wtedy byłaby dla czytelników postacią jeszcze bardziej odległą. W końcu połączyłam historię szewca i jego żony z inną prawdziwą opowieścią. Znalazłam wyjaśnienie, które może nie usprawiedliwia zachowania Marii, ale pozwala ją zrozumieć. Moja bohaterka wciąż nie budzi sympatii, ale empatię już tak.
Kiedy czytałem tę książkę i kiedy przygotowywałem się do tej rozmowy, w moich notatkach najczęściej powtarzanym słowem była nazwa miasta, w którym toczy się akcja Pani powieści – Łodzi. Mamy rok 1946 i jest to zupełnie inne miasto niż dzisiaj.
To prawda. Opisując ówczesną Łódź, opierałam się na rozmowach z dziadkami. Moja babcia pochodzi ze Lwowa i przyjechała do Łodzi, mając 2 lata, ale z rozmów ze swoją mamą wiedziała, że po przeprowadzce wiele rzeczy było szokujących – na przykład to, że nie było kanalizacji i wszyscy ścieki wylewali do rynsztoka. Miasta były przeludnione, nagle do kraju przybyło bardzo wielu ludzi i niektóre gminy odmawiały przyjmowania ich. W Łodzi przyjezdni mogli otrzymać 1 pokój na rodzinę, hydrant z wodą dostępny był kilkaset metrów dalej. Panowała bieda, ograniczony był dostęp do ubrań, ludzie przerabiali ubrania dla dorosłych na potrzeby swoich dzieci. Babcia opowiadała, że taniej było kupić bilet do kina i spędzić tam parę godzin, niż porządnie ogrzać mieszkanie, więc zdarzało jej się z mamą obejrzeć na przykład 3 filmy pod rząd, by tylko pobyć trochę w cieple.
Tę historię usłyszała Pani od bliskich i wielu czytelników będzie się pewnie zastanawiało po lekturze, co było w niej prawdą, a co fikcją? I czy nosi Pani w sobie więcej takich opowieści.
To historia sąsiadów mojej babci, ludzi z sąsiedniej ulicy. Cała okolica żyła wtedy tą historią, bo i jej bohaterowie byli niezwykli. Jeszcze przez wiele lat opowiadano, że żyła tu kobieta, która do kościoła chodziła w futrach, obwieszona złotem. Pamiętajmy, że wtedy nie było celebrytów, bohaterami plotek i obmowy stawali się wtedy często ci, którzy po prostu mocno się wyróżniali.
Babcia opowiedziała mi bardzo wiele niezwykłych historii. Zaczęłam pracować nad drugą książką. Jestem z wykształcenia scenarzystką – najpierw patrzę na daną opowieść i zastanawiam się, w jakim medium najlepiej się sprawdzi. Drugą powieść mam rozpisaną – wiem, co będzie się działo w poszczególnych rozdziałach, ale potrwa to jeszcze długo, nim ją ukończę, bo mocno dbam o dokumentację, research do książek. Akcja znów będzie osadzona w Łodzi, na Księżym Młynie i Bałutach, tym razem w latach 30. I 60. XX.
Interesuje mnie też od dawna Łódź końca XIX i początku XX wieku. To miasto fabryk, ludzi ze wsi marzących o lepszym życiu. Wyobrażam sobie takie nasze Downton Abbey, którego akcja osadzona byłaby w łódzkim pałacyku. Wydaje mi się, że niewiele jest – poza Ziemią Obiecaną – książek, które ukazywałyby ten okres. A tkwi w nim ogromny potencjał. Może w przyszłości uda mi się napisać powieść osadzoną w tym niezwykłym dla Łodzi okresie.
Powieść Szewcowa kupicie w popularnych księgarniach internetowych: