Życie to niezwykła podróż. Wywiad z Joanną Gajewczyk

Data: 2024-09-26 14:38:06 | artykuł sponsorowany Autor: Danuta Awolusi
udostępnij Tweet

– Nie chciałam pisać wyłącznie o chorobie nowotworowej i jej przebiegu, bo takie pozycje są już dostępne na rynku. Skupiłam się na równie istotnym aspekcie akceptacji siebie i odbudowy samooceny, która często mocno cierpi w obliczu choroby nowotworowej. Rak piersi to nie tylko medyczna walka, ale także zmaganie się z utratą atrybutów kobiecości, takich jak włosy, rzęsy, brwi czy piersi. To wszystko sprawia, że samoocena spada, a poczucie własnej wartości zostaje wystawione na próbę. Chciałam napisać o tym, jak na nowo odnaleźć w sobie siłę, zaakceptować siebie i swoje ciało, nawet kiedy przestaje spełniać oczekiwania narzucone przez społeczeństwo. Moja powieść dotyka tematów wewnętrznej odwagi, która pomaga przejść przez te trudne momenty i odkryć w sobie piękno, które nie jest zależne od zewnętrznych cech – mówi Joanna Gajewczyk, autorka książki Faza kokonu.

Kim jest Adam, w Twoich oczach? Mąż-potwór? Przemocowiec w białych rękawiczkach? A może to jakaś figura ucieleśniająca wszystkie nasze kompleksy?

Adam w moich oczach to przemocowiec w białych rękawiczkach, przerysowana postać, która ucieleśnia kontrolę i manipulację. Wymyślił sobie idealny obraz żony i nieustannie wymagał, by ona ten obraz przyjęła jako swój własny. Wszystko podane na pozornie eleganckiej tacy, ujęte w czułe słowa i pozory troski, które miały przekonać, że jego intencje są wyłącznie dobre. Jednak za tymi słowami kryła się przemoc psychiczna – subtelna, lecz niszcząca. Kiedy reguły, które ustalił, nie mogły być spełniane z powodu choroby, Adam odwrócił się od żony. W jego oczach przestała być idealna, bo już nie mogła spełniać jego wyśrubowanych standardów piękna. Zostawił ją w najtrudniejszym momencie, kiedy potrzebuje wsparcia, pokazując, że jego miłość była powierzchowna i zależna od zewnętrznego wyglądu. Adam jest jednak również smutną postacią. Całe życie podporządkował powierzchowności, stawiając wygląd na piedestale i zapominając, że to, co najcenniejsze, znajduje się wewnątrz. To tak, jak pięknie zapakowany prezent – ładne opakowanie może przyciągać uwagę, ale prawdziwą wartość ma to, co kryje się w środku. I to właśnie wnętrze wymaga największej troski. Adam, ze swoimi kompleksami i obsesją na punkcie wyglądu, jest symbolem tego, jak łatwo zagubić się w iluzji perfekcji, nie dostrzegając tego, co naprawdę ważne.

Twoja bohaterka zmaga się z chorobą nowotworową. Rak piersi od lat zbiera przygnębiające żniwo w Polsce?

Niestety, to prawda. W Polsce zbyt wiele kobiet dowiaduje się o chorobie dopiero w zaawansowanym stadium. Głównym problemem jest brak odpowiedniej profilaktyki i świadomości. Dlatego tak ważne jest, aby mówić o tym głośno, edukować i przypominać o regularnych badaniach. Samobadanie piersi, a także kontrolne badania, takie jak USG przynajmniej raz w roku, mogą uratować życie. Wczesne wykrycie daje szansę na skuteczne leczenie, dlatego zachęcam kobiety, aby nie odkładały profilaktyki na później i dbały o swoje zdrowie już dziś.

Nie ukrywasz przed czytelnikami, że sama masz za sobą walkę z rakiem piersi. Jednak Twoja powieść jest nie o chorobie, ale o akceptacji? 

Tak, nie chciałam napisać książki wyłącznie o chorobie i jej przebiegu, bo takie pozycje są już dostępne na rynku. Skupiłam się na równie istotnym aspekcie akceptacji siebie i odbudowy samooceny, która często mocno cierpi w obliczu choroby nowotworowej. Rak piersi to nie tylko medyczna walka, ale także zmaganie się z utratą atrybutów kobiecości, takich jak włosy, rzęsy, brwi czy piersi. To wszystko sprawia, że samoocena spada, a poczucie własnej wartości zostaje wystawione na próbę. Chciałam napisać o tym, jak na nowo odnaleźć w sobie siłę, zaakceptować siebie i swoje ciało, nawet kiedy przestaje spełniać oczekiwania narzucone przez społeczeństwo. Moja powieść dotyka tematów wewnętrznej odwagi, która pomaga przejść przez te trudne momenty i odkryć w sobie piękno, które nie jest zależne od zewnętrznych cech. Sama przeszłam przez ten trudny proces. Były chwile, gdy patrząc w lustro, czułam, że widzę obcą kobietę – łysą, bez rzęs i brwi, z jedną piersią mniej. Musiałam na nowo nauczyć się kochać i akceptować siebie. Jestem z natury silną osobą, to nie oznacza, że nie zdarzało mi się płakać. Czasami ból i poczucie straty były silne, choć częściej płakałam ze strachu, że rak mnie pokona. Ale ta podróż była dla mnie lekcją, jak ważne jest dbać o to, co nosimy w sobie, a nie tylko to, co widoczne na zewnątrz. Mam nadzieję, że moja historia może dać siłę i inspirację innym, którzy przechodzą przez podobne wyzwania.

Dziękuję, że dzielisz się z nami tymi emocjami. Paradoksalnie to choroba odseparowuje Renatę od męża. Gdyby nie zachorowała, czy w ogóle zdałaby sobie sprawę, w jakim układzie tkwi?

To bardzo trudne pytanie. Niestety, w rzeczywistości wiele kobiet nigdy nie zdaje sobie sprawy z tego, że żyją pod dyktando innych, często tkwiąc w toksycznych układach przez lata. Powody bywają różne – jedne kobiety boją się przerwać taki związek, ponieważ partner jest również przemocowcem fizycznym. Inne pozostają w takich relacjach z powodów finansowych, obawiając się, że same sobie nie poradzą. Są też kobiety o delikatnej psychice, które łatwo ulegają wpływom i nie dostrzegają, jak bardzo ich życie jest zdominowane i ograniczone przez partnera. Renata miała przyjaciółkę, która co jakiś czas próbowała otworzyć jej oczy na to, w jakim układzie żyje. Jednak miłość do męża była tak silna, że przysłoniła jej rzeczywistość. Renata idealizowała swojego męża, nie zdając sobie sprawy z tego, jak mocno jest manipulowana. Dopiero choroba, silna i brutalna trauma, wyrwała ją z tego stanu. Gdyby nie zachorowała, prawdopodobnie jeszcze długo tkwiłaby w tej iluzji, nieświadoma, że gra pod dyktando, myśląc, że to normalność. Choroba stała się dla niej bolesnym, ale koniecznym przebudzeniem. 

Czy to, jak bardzo Renata nie potrafi zaakceptować siebie, jest tylko wpływem koszmarnego męża? W tym chyba tkwi coś więcej? 

Na pewno kryje się tu coś więcej. Odrzucenie Renaty przez męża z powodu jej zmienionego wyglądu sprawiło, że całkowicie straciła wiarę w siebie, ale to tylko jedna część tej skomplikowanej układanki. Przez lata Renata przykładała ogromną wagę do swojego wyglądu, co oczywiście było podsycane przez naciski ze strony męża. Jednak nie możemy zapominać o szerszym kontekście – presji idealnego wizerunku, która jest dziś wszechobecna, zwłaszcza w mediach społecznościowych. Codziennie jesteśmy bombardowane wyidealizowanymi, a często wręcz przerysowanymi obrazami kobiet. Retusze, filtry i przesadzone operacje plastyczne tworzą nierealistyczne standardy piękna, którym bardzo trudno sprostać. Zwykła kobieta, taka jak Renata, czuje ogromną presję, by spełniać te niemożliwe do osiągnięcia wzorce. Co gorsza, często same nie jesteśmy pewne, czy naprawdę tego chcemy, czy po prostu czujemy, że powinnyśmy tak wyglądać, by spełnić oczekiwania społeczeństwa. W przypadku Renaty wpływ męża był jednym z kluczowych elementów, ale sama presja zewnętrzna i nieustanne porównywanie się do wyidealizowanych obrazów też odegrały ogromną rolę.

Faza kokonu jest tytułem niezwykle symbolicznym. Co on dla Ciebie znaczy? 

To symboliczny tytuł, który odzwierciedla moment przejścia, wewnętrznej przemiany. To czas, kiedy stara wersja nas samych odchodzi, a nowa dopiero musi się narodzić i odnaleźć. Dla mnie osobiście ten tytuł ma głębokie znaczenie, bo właśnie tak czułam się podczas choroby. Gdy usłyszałam diagnozę – rak piersi – poczułam zmianę w sobie, chociaż jeszcze nie potrafiłam jej nazwać. Przechodząc przez chemioterapię, przez cały ten chaos myśli i emocji, stopniowo stawałam się inną osobą. Musiałam odnaleźć się na nowo, zbudować swoją tożsamość od początku i przewartościować swoje spojrzenie na życie. To był czas trudny, ale również potrzebny, by odkryć, co jest naprawdę ważne i jaką Joanną chcę być w przyszłości. Faza Kokonu symbolizuje ten moment, kiedy w ciszy i samotności formuje się coś nowego, silniejszego i bardziej autentycznego.

Choć wydaje się, że Twoja książka to powieść obyczajowa, Ty zaskakujesz czytelników, wprowadzając wątek kryminalny. Dlaczego się na to zdecydowałaś?

Zdecydowałam się na wprowadzenie wątku kryminalnego, by nadać książce dodatkowej dynamiki i zaskoczyć czytelników. Chciałam, by historia była bardziej wciągająca i nieprzewidywalna, ale – przede wszystkim – by pokazać, jak zewnętrzne, często niecodzienne okoliczności mogą wpływać na naszą psychikę. Poprzez kryminalne wątki i nietypowe sytuacje chciałam ukazać, że czasami to, co dzieje się na zewnątrz, może stać się katalizatorem wewnętrznych przemian. Takie nieoczekiwane zdarzenia mogą pomóc nam spojrzeć na siebie z innej perspektywy, skonfrontować się z własnymi lękami czy problemami, a w rezultacie przyczynić się do procesu odnajdywania siebie.

W Twojej książce pojawiają się niepokojące sygnały, symbole. Martwa świnia, martwy ptak. Śmierć. Ale też nadzieja, odrodzenie?

Chorując, zrozumiałam, jak blisko siebie są te przeciwności. Cykl od narodzin do śmierci jest czasami bardzo krótki, ale niezmiennie pozostaje częścią większej całości. To nieodłączny element życia, współistniejący z nami na każdym kroku i nie można się go bać. Jedno nie istnieje bez drugiego. Narodziny zawsze prowadzą do śmierci, a śmierć zawsze oznacza początek czegoś nowego. Te symbole w mojej książce mają przypominać, że każde zakończenie niesie w sobie zalążek nowego początku. To cykl, który – choć pełen przeciwności – daje nadzieję na odrodzenie i na to, że nawet po najciemniejszych momentach przychodzi czas na nowe życie, na nowy początek.

Twoja bohaterka jedzie w świat przyrody. Przyroda ma kojącą, uzdrawiającą moc? 

Od zawsze dostrzegałam, jak wielki wpływ na samopoczucie ma kontakt z naturą, choć smuci mnie, że wielu ludzi tego nie docenia. Przyroda oferuje nam coś, czego często brakuje w codziennym życiu - spokój, harmonię i prostotę. Czasami wystarczy kilka spacerów po lesie, by odzyskać równowagę i spokój umysłu, by uporządkować chaos myśli. Obcowanie z naturą pozwala na chwilę oderwać się od zgiełku i wsłuchać w siebie. W lesie, nad wodą czy po prostu w parku możemy poczuć, kim naprawdę jesteśmy, bez narzuconych masek i oczekiwań. Przyroda jest czystą, nieskomplikowaną formą piękna, pomagającą nam wyciszyć się i zrozumieć własne emocje. Woda, w szczególności, ma niezwykłą moc ukojenia. Jej dźwięk, ruch, to, jak odbija światło – wszystko to ma działanie terapeutyczne. Dlatego zachęcam, by choć na chwilę uciec z miejskiego zgiełku i poszukać wytchnienia w naturze. Spacer po lesie, wyjazd nad morze, jezioro czy chociażby chwila w parku może przynieść ulgę i pomóc nam spojrzeć na życie z innej perspektywy. To prosta, ale bardzo skuteczna forma terapii. 

Renata uciekła śmierci, a ta postanowiła próbować złapać ją raz jeszcze. Człowiek ma wielką wolę walki i przetrwania? 

Tak, człowiek od zawsze miał w sobie ogromną wolę walki i przetrwania. Jest to coś, co mamy zakodowane w naszych genach. Instynkt, który każe nam stawiać czoła przeciwnościom, walczyć o siebie, swoje zdrowie i swoje życie. Sądzę jednak, że walka o siebie to coś więcej niż tylko troska o zdrowie fizyczne. To także dbanie o nasze relacje z bliskimi, budowanie dobrych więzi z rodziną i przyjaciółmi, które dają nam siłę. Życie to niezwykła podróż, pełna wyzwań i nieprzewidywalnych momentów. Kiedy napotykamy na swojej drodze kamienie, musimy znaleźć sposób, by je pokonać – ominąć, przeskoczyć lub nawet rozbić na drobne kawałki. Warto podejmować tę walkę, bo każde przezwyciężenie trudności czyni nas silniejszymi.

Co planujesz dla czytelników, czym zaskoczysz? 

Obecnie pracuję nad kryminałem, co jest dla mnie ekscytującym, ale i nieco stresującym wyzwaniem. To zupełnie nowy kierunek, w którym chcę pójść, i mam nadzieję, że uda mi się stworzyć historię, która wciągnie czytelników od pierwszych stron i nie pozwoli im się oderwać aż do końca. Będzie ona częściowo oparta na prawdziwych zdarzeniach. Trzymajcie za mnie kciuki.

Książkę Faza kokonu kupicie w popularnych księgarniach intenetowych:

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.