Życia nie da się wsadzić w ramy. Wywiad z Anną Kapczyńską
Data: 2023-07-17 15:26:23 | artykuł sponsorowany– Zależy mi na różnorodności, nieoczywistości i wychylaniu się z ram. Życia nie da się wsadzić w ramy, zawsze coś nas może zaskoczyć, więc dlaczego mielibyśmy naklejać etykietkę gatunkową na powieść? Moje bohaterki prowadzą zabawne dialogi, śmiech jest dla nich świetnym sposobem na zawoalowanie rozterek życiowych. Ale przecież mają swoje traumy, problemy i obawy, jak my wszystkie – mówi Anna Kapczyńska, autorka powieści Czarne piwo grabarza.
Gośka, Danka i Renata to babeczki doświadczone przez życie. Razem stanowią niezniszczalny team. Czy dzięki tym doświadczeniom łatwiej im prowadzić śledztwo?
Tak, właśnie dlatego, że mają za sobą życiowe doświadczenia dotyczące związków i relacji międzyludzkich, kierują się intuicją, mogą podejść do sprawy psychologicznie, kierując się czasem irracjonalnymi przesłankami. To daje im (i mnie) duże pole manewru w przypadku detektywek-amatorek.
Czy istnieje taki nałóg, jak pakowanie się w niebezpieczne sprawy? Gosia chyba taki ma (śmiech)
U niej to chyba nie wynika z nałogu, tylko z żyłki detektywistycznej i potrzeby adrenaliny obyczajowej. Ale właściwie, skoro mowa o adrenalinie, która przecież uzależnia, to może być jednak kwestia jakiegoś nałogu. To w zasadzie dobry argument, żeby ją wpakować w kolejną mroczną historię w następnej powieści (śmiech)
Twoja powieść jest queerowa. Nie brakuje w niej barwnych postaci. Czy dzisiaj w Polsce jest to dalej ryzykowne?
Wolałabym myśleć, że nie jest, ale pewnie znalazłaby się grupa ludzi, dla której queer jest wciąż tematem tabu. Na szczęście społeczeństwo jest dużo bardziej świadome niż 20-30 lat temu. Może mam spaczoną perspektywę, bo na pewno tego tabu nie odczuwa się w kolorowym i otwartym światopoglądowo Poznaniu.
Kochasz poznańskie Jeżyce. Pojawiają się w Twojej książce. A Jeżyce odwzajemniają Twoją miłość. Dlaczego to tak świetna miejscówka na kryminał? Ja byłam tam niedawno i potwierdzam – cudny klimat!
Z powodu swoich nieoczywistości, różnorodności. Na Jeżycach jest mnóstwo starych kamienic, a każda jest inna. Wychowałam sie w bloku, od piętnastu lat mieszkam w stuletniej kamienicy i Jeżyce to moje miejsce na ziemi. Zachwycam się kamienicami, których mroczne zakamarki (strychy, służbówki, stare piwnice, przedsionki, podwórka) pobudzają moją kryminalną wyobraźnię. Do tego dochodzi mnóstwo klimatycznych knajpek, w których nasze samozwańcze detektywki mogą się spotykać, żeby planować kolejne etapy swojego śledztwa.
Odwiedziłam także knajpę Warzywniak, która pojawia się w Twojej powieści. Oddajesz miłość do ukochanych w Poznaniu miejsc?
Tak, czuję taką misję, żeby opisywać miejsca z duszą, którymi sama się zachwyciłam. Niektóre z tych miejsc nie mają pojęcia ani o moim istnieniu, ani o tym, że znalazły się w którejś z moich książek. Akurat z ekipą Warzywniaka znamy się, więc wiedzą, że Czarnym piwie grabarza przewija się ich knajpa. Rzadko chadzam na kawę poza Jeżyce, ale tam akurat lubię się rozsiąść – jest przytulnie, smacznie i kojąco muzycznie.
Gośka po poprzednim związku ma duże obawy przed kolejną relacją. Można się trochę pośmiać z tej całej szopki, jaką jest wchodzenie w nowy związek, ale we współczesnych czasach to mocno skomplikowane. Jak żyć? Ufać, nie ufać? Zwłaszcza grabarzowi?
Ufać, nie przenosić starych traum ani niespełnionych oczekiwań na nowe relacje. Mieć otwarte serce, ale i zachować przytomność umysłu. Nie ofiarowywać „całej siebie”, oczekując tego samego, nie zatracać się. Odkrywać nowego człowieka, nie zakładać, że będzie pełnił jakąś z góry wyznaczoną w naszym teatrzyku rolę. On/ona ma swoją rolę do odegrania na swojej scenie. Ważne, żeby wykroić z tych scen jakąś część wspólną. W nowym związku nie zapominać o najważniejszej relacji w swoim życiu, czyli tej z samą samym sobą.
A skoro o grabarzach mowa. Roman specjalizuje się w tej profesji. Grabarze są w jakiś sposób specyficzni, jako grupa zawodowa?
Szczerze – nie mam pojęcia. Nie znam bliżej żadnego. Chętnie jakiegoś poznam (śmiech).
Dziewczyny jako jedno z narzędzi do śledztwa wykorzystują Tindera. Uważasz, że ta apka tylko do tego się nadaje? (śmiech) I skąd w naszych detektywkach taka kreatywność?
Jeśli jestem dobrze poinformowana, to została wymyślona do czegoś zupełnie innego (śmiech) A do czego się nadaje, to już zależy od ludzi, którzy jej używają, a nie od narzędzia. Kreatywność detektywek jest na miarę naszych czasów, korzystają z tego, co znają i co leży w zakresie ich możliwości. Nie mogą zdejmować odcisków palców i oficjalnie przesłuchiwać świadków, więc muszą używać narzędzi, które mają pod ręką.
Twoje bohaterki mają za sobą trudne związki. To ogranicza je w nawiązywaniu nowych relacji. Kiedy o tym piszesz, robi się poważnie. Uważasz, że we współczesnych komediach kryminalnych czasem brakuje chwili na taką właśnie powagę? Tobie samej zależy na takim balansie?
Zależy może nie tyle na balansie, co na różnorodności, nieoczywistości i wychylaniu się z ram. Życia nie da się wsadzić w ramy, zawsze coś nas może zaskoczyć, więc dlaczego mielibyśmy naklejać etykietkę gatunkową na powieść? Moje bohaterki prowadzą zabawne dialogi, śmiech jest dla nich świetnym sposobem na zawoalowanie rozterek życiowych. Ale przecież mają swoje traumy, problemy i obawy, jak my wszystkie.
Trzeba przyznać, że trzy przyjaciółki mocno poświęcają się dla śledztwa. Co je aż tak mocno pcha do przodu?
Chyba mieszkanka chęci ucieczki od rutyny dnia codziennego, przyjemność czerpana z działania razem, adrenalina i babska, w najlepszym rozumieniu tego słowa, ciekawość.
Oprócz queeru w powieści poruszasz inny, ciekawy wątek, tym razem związany z islamem. Jak przygotowywałaś się do napisania tej części?
Jak w większości przypadków moich inspiracji – życie samo mnie przygotowało. Wiedzę czerpałam z osobistych doświadczeń i opowieści znajomych.
Czy możemy spodziewać się kolejnej części? Jakie są Twoje plany literackie?
Oczywiście, chciałabym wpakować sąsiadki ze Słowackiego w kolejną sprawę kryminalną. Chciałabym też dowiedzieć się co słychać u Heni, bohaterki Zjeżonej oraz Przedsionka szczęścia i być może pewnego dnia do niej wrócę. Ale w tym momencie piszę coś bardziej niż dotychczas surrealistycznego i absurdalnego, a jednocześnie mocno osadzonego w rzeczywistości. Bo przecież granice pomiędzy tym, co rzeczywiste a tym, co nam się wydaje, są tylko umowne.
Książkę Czarne piwo grabarza kupicie w popularnych księgarniach internetowych: