Przed prawdziwym życiem nie da się uciec. Wywiad z Anną H. Niemczynow
Data: 2023-06-30 14:09:16 | artykuł sponsorowany– Z doświadczenia i obserwacji wiem, że problemy, z którymi nie chcemy się uporać, same będą do nas powracać. Aby przerwać tę spiralę, trzeba zdobyć się na odwagę i zmierzyć się z tym, co ciągnie nas w dół. Choć jest to niełatwe, to jedyna droga, która pozwala pójść naprzód. Przed prawdziwym życiem nie da się uciec. Ono zawsze prędzej czy później nas dogoni – mówi Anna H. Niemczynow, której najnowsza książka, Maleńka, ukazała się właśnie nakładem Wydawnictwa Luna.
Twoja najnowsza książka, Maleńka, to dosyć gorzka pigułka, choć napisana z dużą czułością. Po lekturze zastanawiam się, ile razy w życiu można spotkać prawdziwą miłość? Taką, która przywraca na nowo wiarę i dla której warto żyć? A może lepiej w ogóle nie żyć dla miłości, a lepiej dla siebie?
Lubię mówić, że póki serce bije, wszystko jest możliwe. A także, że cokolwiek nas w życiu spotka, nie powinniśmy zamykać serca na miłość. Utarło się stwierdzenie, że prawdziwie człowiek kocha tylko raz w życiu. Nie zgadzam się z tym. Uważam, że miłość jest tak wielowymiarowa, tak różnie odczuwana na poszczególnych etapach życia, że możemy doświadczać jej wielokrotnie. Miłość jest antidotum na wszystko. Ma tak potężną moc, że bez niej nie jesteśmy w stanie żyć dla siebie. Człowiek, który deklaruje, że żyje dla siebie i jest szczęśliwy, tak naprawdę musi siebie kochać. Ta miłość nie jest egoizmem, jest podstawą. Jeśli umiemy obdarować uczuciem siebie, wówczas z łatwością podzielimy się nim z innymi.
Zofia, bohaterka Twojej powieści, udaje przed samą sobą, że jest szczęśliwa, jednak jej stan nie jest winą otoczenia. Czy tak właśnie się dzieje, kiedy nosimy w sobie nieprzepracowany ból?
Jako ludzie lubimy zrzucać na innych winę za nasze złe samopoczucie. To jest po prostu łatwiejsze, niż przyjrzenie się sobie i przyznanie, że coś jest w nas nie tak. Trudno jest mierzyć się z sytuacjami, które mocno nas ranią. Z doświadczenia i obserwacji wiem jednak, że problemy, z którymi nie chcemy się uporać, same będą do nas powracać. Aby przerwać tę spiralę, trzeba zdobyć się na odwagę i zmierzyć się z tym, co ciągnie nas w dół. Choć jest to niełatwe, to jedyna droga, która pozwala nam pójść naprzód. Przed prawdziwym życiem nie da się uciec. Ono zawsze prędzej czy później nas dogoni.
Małżeństwo to coś więcej niż wyzwanie. To wspólna droga, na której łatwo stracić się z oczu. Ile kosztowało Cię, by pochylić się nad problemami męża i żony, a więc Zofii i Leona, aż tak mocno? Wejść głębiej niż ktokolwiek, dając jasno do zrozumienia, że w małżeńskim kryzysie nie ma tylko jednej winnej osoby?
Skłamałabym, mówiąc, że była to łatwa i przyjemna do napisania historia. W trakcie pracy nad Maleńką pojawiały się momenty tak zwanych zastojów, kiedy sama musiałam wszystko poukładać sobie w myślach, aby nie stawać po żadnej ze stron. Ocenianie innych przychodzi nam, ludziom, bardzo łatwo. Lubimy wzajemnie się szufladkować, przylepiać sobie łatki. Zwłaszcza w małżeństwie czy związku. Mam przekonanie, że jeśli chodzi o kobietę, to każdy następny mężczyzna w jej życiu będzie cierpiał za błędy poprzedników. Jesteśmy niezwykle pamiętliwe, co jest utrudnieniem, jeśli pragniemy zbudować trwałą relację. Mężczyźni są zupełnie inni. Więcej spraw po prostu puszczają w niepamięć, co z kolei my, kobiety, często odbieramy jako brak szacunku. Trzeba determinacji, by stworzyć wieloletnią, trwałą więź. Pochylenie się nad tematami relacji w małżeństwie było niczym stąpanie po cienkiej linie. Zostawiłam w tej książce kawał serca.
Małżeńska zdrada to temat, który nigdy nie przestanie budzić emocji. To mało powiedziane. Ona rozpala umysły tych, którzy chcą za nią karać i tych, którzy chcą ją zrozumieć. A Ty uważasz, że zdradę należy oceniać?
Moja odpowiedź będzie radykalna. Nie, nie i jeszcze raz nie. Zdrady nie należy oceniać. Sama zdrada jest niczym innym, jak ostatnim etapem kryzysu. Po niej zwykle następuje apogeum przejawiające się albo końcem związku, albo jego uzdrowieniem. Mało kto rzuca się w ramiona zdrady, uprzednio się przed nią nie broniąc. Zdradzamy z różnych powodów, spośród których chyba najczęstszymi są bezsilność i samotność. A one przecież nie wynikają ze szczęścia i prawidłowych relacji. Zanim dojdzie do zdrady, większość osób stojących u jej progu daje partnerowi odczuć, że coś jest nie tak. Sęk w tym, by chcieć te pragnienia dostrzec i się nad nimi w porę pochylić.
Jest w Twojej powieści rozdzierająca scena rozmowy Zofii i Leona, niemal pod koniec książki. Ile cię kosztowało, by opisać tyle bólu, poczucia odrzucenia, łamiącego się życia?
Znam uczucie złamanego życia. Chyba większość z nas, ludzi dorosłych, miewało momenty, w których miało wrażenie, że nie jest w stanie wstać z kolan. Ludzkie uczucia nie są mi obce. Chociaż na co dzień uchodzę za wesołą osobę, to uwierz mi, ja również płaczę. Pisząc tę scenę też płakałam. Pisząc, przenikam w moje postaci, przez co całą sobą doświadczam ich uczuć. Po pisaniu takich scen zwykle boli mnie głową od emocji. Z recenzji jednak wiem, że Czytelnik ceni szczerość, z którą podchodzę do mojej pracy. Daje mu to poczucie, że, mówiąc kolokwialnie, nie wciskam mu kitu. I to jest prawda, nie robię tego. Mój Czytelnik jest dla mnie najważniejszy. Nie mam zamiaru mydlić mu oczu.
Maleńka to także powieść o niewysłowionej wręcz miłości matki do dziecka. Czy to jest miłość doskonała?
Doskonała miłość na poziomie czysto ludzkim nie istnieje, gdyż nie ma doskonałego człowieka. Jesteśmy tylko i aż ludźmi. Ludzie z miłości robią różne, nie zawsze mądre rzeczy. Istnieje takie powiedzenie, że i psa można zagłaskać. Tak jest też z miłością rodzicielską. Taka małpia miłość, bezkrytyczna, potrafi przynieść więcej szkody, niż pożytku. W miłości rodzicielskiej ważne jest uczenie szacunku i wpajanie wartości. Życzyłabym sobie, abyśmy my, ludzie będący rodzicami, znaleźli czas na refleksję nad tym tematem.
Nie dajesz w swojej powieści odpowiedzi i nie oszczędzasz czytelnika. Można powiedzieć, że czasem to jest emocjonalna chłosta. Czy pisanie także nią było?
Książki trzeba pisać tak, jakby nikt miał ich nie przeczytać. Nie mam tu na myśli pisania wszystkiego, co tylko wpadnie nam do głowy, lecz chodzi mi raczej o taką absolutną uczciwość. Przy każdej książce, a napisałam ich już kilkanaście, daję z siebie wszystko. Pisanie jednak nigdy nie jest dla mnie chłostą. Wykonywanie tej pracy to dla mnie uczta. Początkiem każdej największej uczty jest solidne przygotowanie się do niej. Zanim zacznę pisać, mocno pochylam się nad portretami psychologicznymi moich postaci. Tu nie ma przypadków. Coś zawsze wynika z czegoś.
Tę książkę zainspirowało życie, ale też podróż do Stanów. Uważasz, że to powieść, na którą czekałaś całe życie? Musiałaś do niej dojrzeć?
W moim odczuciu powieści takiej jak Maleńka nie da się napisać bez doświadczenia. Można się oczywiście oczytać, można przeprowadzić wiele rozmów z innymi ludźmi, lecz doświadczenie w tym akurat przypadku jest bezcenne. Ja to doświadczenie mam. Nie jestem już nastolatką, i dobrze (śmiech). Myślę, że Maleńka jest kolejnym przełomem na mojej zawodowej drodze. Nigdy nie czytałam podobnej książki i dlatego postanowiłam taką napisać. Chętnie piszę o tym, o czym sama chciałabym czytać. Sądząc po pozytywnym odbiorze tej historii, nie jestem sama. Moje Czytelniczki są zachwycone, gdyż odnajdują na kartach tej powieści siebie.
Zofia wiele doświadczyła, na różnych etapach życia. Twoim zdaniem warto przepracowywać traumy na terapii? Sama ją przeszłaś. Ja także jestem w procesie.
Mam na koncie wiele traum i dotarłam do takiego momentu w swoim życiu, że chętnie o nich opowiadam, nie histeryzując. Ten proces jednak, o którym wspomniałaś, raczej nigdy się nie skończy. Im bardziej jesteśmy siebie świadomi i im więcej przepracujemy, tym mocniej dostrzegamy tematy, nad którymi jeszcze powinniśmy się pochylić. To naturalne, jeśli chcemy wzrastać jako ludzie.
Umiejętność poproszenia o pomoc osobę wykwalifikowaną to oznaka wielkiej siły. Oznacza to bowiem, że przyznajemy przed sobą, że mamy problem. Samo zauważenie go to już krok milowy. Wiem, że mam problem, więc chcę go naprawić. Robię wszystko, aby go naprawić. Staram się. Jest mnóstwo ludzi, którzy nigdy nie przyznają się przed sobą, że coś jest nie tak. Wolą przez całe życie tkwić w ciemności, zamiast odważyć się stanąć twarzą w twarz z tym, co im doskwiera i pozwolić na to, żeby światło rozjaśniło ten mrok.
Postać Leona również jest dosyć złożona. Jak to jest, że ktoś kocha, ale nie potrafi tego okazać?
Ludzie, którzy nie potrafią okazać uczuć, często mówią, że nikt ich tego nie nauczył. Kompletnie nie przekonuje mnie takie alibi, które często staje się usprawiedliwieniem ranienia innych. Tak mogą się tłumaczyć dzieci, lecz nie dorośli. Będąc w związku, musimy zwracać na siebie uwagę: jeśli partner lub partnerka daje nam do zrozumienia, że nie czuje się kochany lub kochana, to naszym zadaniem jest zastanowić się, co zrobić, by poczuł/a się z nami lepiej. Każdy potrzebuje czegoś innego. Dla każdego coś innego jest ważne. Poznanie swoich potrzeb to już połowa sukcesu. Potem trzeba się postarać je spełnić. Ludzie będący w wieloletnich, szczęśliwych związkach często mówią, że to szczęście kosztowało ich ogrom pracy. Ja w to wierzę. Sama jestem w wieloletnim związku, w którym nie zawsze było kolorowo, ale zawsze nam obojgu zależało. To jest po prostu życie.
Maleńka to twoja trzynasta powieść. Ważna dla Ciebie. Czy odbiór czytelniczek jest taki, jak sobie wymarzyłaś?
Kiedy pracuję nad powieścią, daję z siebie absolutnie wszystko. Kiedy jednak oddaję ją Czytelnikom, staram się nie mieć oczekiwań wobec jej odbioru. Kiedy Czytelnik pochyla się nad treścią, nie mam już żadnego wpływu na to, jak na nią zareaguje. Wykonując ten zawód, musiałam się nauczyć dystansu. Czas jednak pokazuje, że z książki na książkę zyskuję większe zaufanie jako autorka. Moje powieści cieszą się coraz większym zainteresowaniem i to jest dla mnie najważniejsze. Mam marzenia, owszem, i pracuję nad ich realizacją. Niezależnie od tego, czy się spełniają, czy nie, sam proces pisania książek już jest poniekąd spełnieniem marzenia. Mam pracę, którą kocham i która mnie nie męczy. To przecież jest piękne!
Co masz dalej w planach literackich? Wiem, że cały czas piszesz.
Piszę nieustannie. Czasami mniej, czasami więcej. To sposób na życie. Już napisałam kolejną książkę: Ciche cuda – z zachwytu nad życiem, która ukaże się już tej jesieni. To zbiór opowiadań niosących nadzieję drugiemu człowiekowi. Tym razem piszę bez fikcji, opowiadając otwarcie o tym, czego w życiu doświadczyłam, by stać się uwrażliwioną na drugiego człowieka pisarką. Piszę też o wdzięczności za traumy. Wszak wierzę, że wszystko jest po coś. Każdy ma do przepracowania swoje lekcje w tym ziemskim pielgrzymowaniu.
Książkę Maleńka kupić można w popularnych księgarniach internetowych: