Macierzyństwo to moja najtrudniejsza rola. Wywiad z Anną Ficner-Ogonowską
Data: 2022-05-16 11:07:11– Matki mają to do siebie, że dużo myślą i słabo się wysypiają, niezależnie od tego, ile lat ma ich dziecko. Macierzyństwo to moja najtrudniejsza rola, to rola, która wymagała ode mnie nauczenia się cierpliwości, która nauczyła mnie pokory, która sprawia, że nigdy do końca nie jestem z siebie zadowolona i zawsze chciałabym w procesie bycia matką coś jeszcze poprawić – mówi Anna Ficner-Ogonowska, autorka powieści Jesteśmy Twoi.
fot. Monika Szalek
Wierzy Pani w bajki?
Oczywiście. Bardzo wierzę w bajki, w szczęśliwe zakończenia. I w to, że jeśli się w nie wierzy, to w końcu doczeka się swego happy endu..
Pytam, bo powieść Jesteśmy Twoi zaczyna się trochę jak bajka. Oto dwoje ludzi spotyka się w chmurach, w niebie. I dzieje się prawdziwy cud.
Moja bohaterka, ponadtrzydziestoletnia kobieta, ma bardzo szczęśliwe życie: funkcjonuje w fajnej rodzinie, spełnia się zawodowo, a jedyną rzeczą, jakiej jej brakuje, jest miłość. Ida jednak czeka na miłość z godną podziwu cierpliwością, która zostaje w końcu nagrodzona, poniekąd w niebie. Tom zaś po prostu dość często lata samolotami – i tak spotyka naszą bohaterkę.
Ida jest dyrektor wydawniczą, pracującą w wydawnictwie książkowym. To osoba trochę łącząca tę romantyczną sferę branży wydawniczej ze sferą biznesową, której w powieści jest zdecydowanie mniej. Książki to biznes inny niż wszystkie?
Jestem przekonana, że tak właśnie jest. Książki to biznes nieprzewidywalny: za każdym razem, gdy wydaję nową powieść, zastanawiam się nad tym, czy czytelniczki po nią sięgną i czy im się spodoba. Tym bardziej, że pisząc książkę, nie można zakładać, że będzie ona elementem biznesu, produktem, bo to mogłoby źle wpłynąć na efekt końcowy.
Książka jest dla mnie wytworem wyobraźni, która zbiera pewne elementy z życia, dodaje trochę od siebie, a potem filtruje to wszystko przez moją osobowość i emocjonalność. A tak w ogóle: książki to strasznie skomplikowana sprawa.
Wydawnictwo jest jednym z bohaterów Pani powieści i o kulisach pracy w nim mówi Pani sporo.
To prawda, zresztą w powieści odbija się – przynajmniej częściowo – codzienność Wydawnictwa Znak, z którym jestem związana od początku i z którego wieloma pracownikami jestem po prostu zaprzyjaźniona. Żeby dać mojej bohaterce prawdę, poprosiłam dyrektor wydawniczą Znaku, by opowiedziała mi trochę o swojej pracy. A potem wykorzystałam to w powieści.
Ida sprawy wydawnicze ogarnia z łatwością, wydaje się wręcz stworzona do tej pracy.
Ida kocha książki i wydaje mi się, że to cecha konieczna w przypadku każdego, kto chce pracować w wydawnictwie. Przyznam szczerze, że zazdroszczę trochę dziewczynom, które pracują w Znaku i których obowiązki między innymi – podkreślam: między innymi, bo mają też mnóstwo innych zajęć – polegają na czytaniu. Ja też kocham książki i dlatego też zaczęłam myśleć o ich pisaniu. Problem w tym, że kiedy piszę nową książkę, to nie czytam i gdy wyślę kolejną powieść do wydawnictwa, mam w sobie ogromny głód czytania.
Moja bohaterka ma w sobie głód uczuć, a ja mam w sobie bardzo często głód dobrej lektury.
Kiedy Ida poznaje Toma, to choć kocha swoją pracę, zaczyna trochę od niej uciekać i sporą część uwagi mężczyźnie, który wydaje się żywcem przeniesiony z ekranu kinowego. Albo z serialu.
Właśnie – z serialu „W garniturach", ale nie żywcem, nie jeden do jednego. Trochę zainspirowałam się tym, jaki jest serialowy Harvey. Ofiarowałam Tomowi jego zawód, ciepło, sylwetkę, ale bardzo staram się, opisując moich bohaterów, nie skupiać się za bardzo na ich wyglądzie zewnętrznym. Dla każdej kobiety słowo „przystojny" oznacza przecież coś innego i chcę, by każdej z moich czytelniczek Tom mógł przypominać jej wyobrażenie o idealnym mężczyźnie.
Tom wydaje się uosobieniem wszelkich możliwych zalet. Wierzy Pani, że tacy mężczyźni w ogóle istnieją?
Wierzę, że jeśli w kobiecie jest wiara w to, że mężczyzna, z którym żyje, może być wspaniały, to on w którymś momencie po prostu takim się stanie.
Co sprawia, że Ida i Tom tak dobrze do siebie pasują?
Zdarza się w życiu tak, że ludzie po prostu wpadają sobie w oko i nie są w stanie objąć rozumem tego procesu. Podobnie było w przypadku Idy i Toma: pierwsze spojrzenie, zapach, biegające po klawiaturze palce – tak się zaczyna miłość. Moja redaktorka powiedziała kiedyś, że mam fetysz dotyczący pierwszego spotkania bohaterów książek. Pewnie tak jest, ale wiem też, że...
(…) to pierwsze spojrzenie lub spotkanie z ukochaną osobą to chwila, którą często pamięta się najdokładniej i najwyraźniej, nawet przez całe życie.
W życiu Idy jest więcej ważnych osób. Ida ma wspaniałą rodzinę – świetnego tatę i siostrę, z którą – choć są bliźniaczkami – różnią się niemal tak, jak ogień i woda. Milka, choć ma imię słodko się kojarzące, zupełnie nie jest słodka.
Milka wzięła się z moich obserwacji różnych rodzeństw. Bardzo często, gdy rozmawiam ze znajomymi, przyjaciółmi, a nawet gdy obserwuję własne dzieci, dostrzegam, jak wielkie są różnice między nimi. Czasem rodzice sami przyznają, że ich dzieci są tak różne, jakby pochodziły z obcych domów. Podobnie jest z Idą i Milką: to bliźniaczki dwujajowe, które różnią się wszystkim i dzięki temu w trudnych sytuacjach zawsze któraś z nich potrafi sobie poradzić i pomóc tej drugiej. Często jest to Ida: starsza, spokojniejsza, bardziej rozważna. Ida musi często tonować, hamować siostrę, dbać o Milkę, która ma serce bardzo unerwione.
Wsparcie, jakie Idzie daje Milka i jej rodzina, okaże się bardzo ważne, bo chociaż ta historia zaczyna się jak bajka, to szybko bohaterowie stają przed całkiem poważnymi trudnościami. Ida i Tom szybko stworzą świetny związek, ale wkrótce przekonają się, że do pełnej rodziny jeszcze im kogoś brakuje.
To prawda. Ale nie uważam, że ludzie, którzy bardzo się kochają, lecz nie mają dzieci, nie są rodziną – po prostu Tom i Ida swoją rodzinę wyobrażają sobie inaczej. Dzieci są elementem, który dodatkowo spaja każdy związek, daje szczęście, możliwość obierania różnych celów w życiu. Bardzo często ludzie, którzy z różnych powodów nie decydują się na posiadanie dzieci od razu, kiedy te przychodzą już na świat, odkrywają nowy wymiar swojego związku. Gorzej, jeśli czeka się na tę nową odsłonę, ta zaś z różnych przyczyn się nie pojawia.
Macierzyństwo kojarzy się nam z czymś pięknym, jednak droga do niego nie zawsze jest tak łatwa. Opisuje Pani w powieści bardzo różne oblicza ciąży i macierzyństwa.
Tak, bo – choć to trudne – nie każda kobieta może zajść w ciążę metodą naturalną. Wiele par musi skorzystać z metody in vitro, inne muszą adoptować dziecko. Mnóstwo znamy takich historii, gdy pary słyszą, że nie będą mogły mieć dzieci, decydują się na adopcję, a później dzieje się cud i mają swoje biologiczne dzieci.
Ukazuje też Pani w powieści kulisy starania się o dziecko metodą in vitro. Jak temat ten trafił do Pani?
Pisząc powieść Jesteśmy Twoi, chciałam, by była to książka bardzo prawdziwa. Pierwszy raz, tworząc książkę, tak mocno wspierałam się opowieściami dobrych ludzi, którzy chcieli się ze mną podzielić swoimi historiami.
Na świecie jest bardzo wiele matek, ale nie każda z nich czuła w swoim ciele ruchy dziecka.
In vitro to bardzo częsta droga w sytuacji, gdy małżeństwo z różnych powodów nie może mieć dzieci. Mocno skupiłam się na zrozumieniu terminologii niepłodności i bezpłodności, bo bezpłodność przekreśla szanse na potomstwo naturalne, niepłodność zaś to pewnego rodzaju schody – albo na nie wchodzimy i staramy się je pokonać, albo wybieramy inną drogę. Bardzo często zdarza się, że ludzie, którzy mają w sobie dużo miłości i chcą ją ofiarować drugiej osobie, w pierwszej kolejności próbują in vitro i dopiero, gdy metoda ta nie daje oczekiwanych rezultatów, decydują się na adopcję. Opisując losy moich bohaterów, chciałam zrobić to w sposób rzetelny, ale też delikatny, bo dotknęłam tematyki bardzo trudnej, musiałam więc ważyć słowa i bardzo mocno przeżywałam pisanie tej książki. Dla mnie pisanie powieści Jesteśmy Twoi było jak praca na żywym organizmie, bo bazowałam na prawdziwych historiach, które usłyszałam od innych ludzi.
To temat tym trudniejszy, że na przykład procedura adopcji wydaje się niełatwa i raczej mało romantyczna.
I taka jest: nieromantyczna, trudna, dosyć długa i pełna znaków zapytania. To wszystko dotyka moich bohaterów, ale myślę, że tak właśnie musi być. Procedura tak powinna wyglądać, bo ma ludzi, którzy chcą przyjąć do siebie dziecko, sprawdzić na wszystkich możliwych płaszczyznach. Bo przecież zwieńczeniem tego procesu ma być dziecko, a dziecko to przecież prawdziwy cud. Jesteśmy Twoi to także książka o czekaniu na cud.
„Ludzkie bajki się nie kończą. Ludzie odchodzą, a bajki trwają"
- Anna Ficner-Ogonowska - cytaty
Dziecka się nie wybiera. Nie można zdecydować, jakie się dziecko urodzi – pisze Pani w powieści. W procesie adopcyjnym jest trochę inaczej.
W procesie adopcyjnym bardzo ważne jest to, by zobaczywszy dziecko, coś poczuć, ale nie zawsze się tak dzieje. Celowo opisałam wątek, w którym ludzie bardzo mocno pragnący dziecka, nagle widzą je i… nic się nie dzieje. To też jest prawdziwa historia, to też dramat ludzi, którzy bardzo długo czekali na dziecko, a jednak gdy mogli wziąć je do domu, nie obudziła się w nich miłość. Czy w takiej sytuacji powinni decydować się na adopcję? A może powinni czekać, aż pojawi się na ich drodze kolejne dziecko? A co, jeśli ta miłość nigdy się w nich nie obudzi?
Choć to pytania bardzo trudne, równocześnie uważam, że temat, jaki poruszyłam, jest bardzo ważny i chciałabym, by czytelnicy i czytelniczki podczas lektury mojej powieści bardzo czułym okiem popatrzyli na rodziców, którzy decydują się na adopcję, ale też na tych, dzięki którym inni ludzie mogą mieć upragnione dzieci. Przecież decyzja o oddaniu własnego dziecka do adopcji chyba nigdy nie jest łatwa i czasem wynika z naprawdę dramatycznych życiowych sytuacji. Chciałam, by moja książka była swego rodzaju ukłonem wobec wszystkich tych, którzy tak trudne decyzje muszą podejmować.
Pisanie powieści Jesteśmy Twoi pozwoliło też Pani inaczej spojrzeć na własne macierzyństwo? Zastanawiała się Pani, pisząc, nad tym, co to właściwie znaczy: być matką?
Matki mają to do siebie, że dużo myślą i słabo się wysypiają, niezależnie od tego, ile lat ma ich dziecko. Macierzyństwo to moja najtrudniejsza rola, to rola, która wymagała ode mnie nauczenia się cierpliwości, która nauczyła mnie pokory, która sprawia, że nigdy do końca nie jestem z siebie zadowolona i zawsze chciałabym w procesie bycia matką coś jeszcze poprawić. Uważam, że w życiu bardzo ważne jest to, by po prostu być dobrym, by być dobrym dla siebie i dla dzieci. A to przecież bywa trudne, zwłaszcza, gdy jesteśmy zmęczeni, nerwowi, niewyspani. Macierzyństwo - tacierzyństwo – jeżeli nie jest nam obojętne, to bardzo trudna rola. Ale to też najpiękniejsza rola, jaka może się ludziom przydarzyć.
Powieść Jesteśmy Twoi kupicie w popularnych księgarniach internetowych: