Od początku świata motywy zbrodni są niezmienne. Wywiad z Agnieszką Pruską

Data: 2020-07-14 17:28:15 Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet

– W większości przypadków motywy zbrodni są zdecydowanie mniej skomplikowane niż te, z którymi spotykamy się w powieściach, a mordercy nie są tak przebiegli. Ale współczesne kryminały są mocno osadzone w świecie, który nas otacza – mówi Agnieszka Pruska, autorka cyklu książek o komisarzu Barnabie Uszkierze, w tym najnowszej powieści, zatytułowanej Łowca.

Morderca zawsze przychodzi na pogrzeb swojej ofiary?

Niestety, nie zawsze, inaczej śledczy mieliby bardzo ułatwione zadanie. Gdyby ktoś pokusił się o stworzenie statystyk, pewnie okazałoby się, że zazwyczaj mordercy na pogrzebie ofiary nie ma, ale wiadomo również, że sprawcy często wywodzą się z kręgu osób, z którymi ofiara była w jakiś sposób związana, może to być ktoś z rodziny, znajomych lub kolegów z pracy. A skoro tak – wypadałoby, aby na pogrzebie się pojawił. Bywa więc, że czyjaś nieobecność lub nietypowe zachowanie zauważone przez resztę żałobników jest dla śledczych sygnałem, że warto się tej osobie przyjrzeć.

Wydaje się to bardzo proste.

I tak, i nie. W większości przypadków motywy zbrodni są zdecydowanie mniej skomplikowane niż te, z którymi spotykamy się w powieściach, a mordercy nie są tak przebiegli. Trzeba pamiętać, że sprawcy, tak jak wszyscy ludzie, różnią się miedzy sobą, rozmaicie zachowują się po morderstwie: piją, uciekają, są niespokojni, albo wręcz odwrotnie, starają się funkcjonować normalnie, czasem mogą pomagać w śledztwie. W większości przypadków nie chcą na siebie jednak zwracać uwagi. I w takim przypadku, jeżeli należą do rodziny lub znajomych ofiary, najprawdopodobniej pojawią się na pogrzebie. Emocje na pokaz lub ich zupełny brak też mogą przemawiać za tym, że warto się delikwentem zainteresować. Zachowanie to jednak nie dowód, to jedynie wskazówka. Osoby emocjonalnie związane z ofiarą mogą być też dobrym źródłem informacji.

Powiedziała Pani jednak, że i motywy zbrodni są zwykle bardzo proste.

Praktycznie od początku świata motywy są niezmienne: zazdrość, zemsta, korzyść i strach. W przypadku, gdy zbrodnia zostaje popełniona pod wpływem chwili, na przykład gdy mąż wróci do domu i zastanie niewierną żonę w sytuacji niedwuznacznej z kochankiem lub podczas awantury, sprawa jest stosunkowo prosta. Morderca działa pod wpływem impulsu, często nie zaciera śladów lub robi to nieumiejętnie. Na część takich morderstw mówi się, że są typu AGD – zabójca wykorzystał to, co miał pod ręką, bardzo często nóż, tłuczek lub inne poręczne narzędzie kuchenne.

Tyle, że takie przypadki są chyba zbyt nudne, by mogły stać się materiałem na powieść kryminalną.

Niekoniecznie. Być może kłótnia domowa nie jest najciekawszym elementem fabuły, ale zabójstwo w jej wyniku może stać się jedynie pretekstem do poznania bohaterów powieści, obserwowania, co doprowadziło do tak widowiskowego finału. Wszystko zależy od tego, co autor chciał osiągnąć i od sposobu poprowadzenia akcji.

Generalnie jednak życie nie przypomina powieści kryminalnych?

Zależy, w jakim aspekcie. Z jednej strony powieść to nie rzeczywistość, w porównaniu życiem realnym fabuła stanowi koncentrat, to jest zdecydowana różnica. Z drugiej strony we współczesnych powieściach kryminalnych znajdziemy wiele elementów z życia codziennego, ze świata, który nas otacza, w którym żyjemy i który całkiem nieźle znamy. Kryminał jest mocno w nim osadzony, znajdujemy nawiązania do historii, aktualnych wydarzeń czy polityki, pokazywane są miejsca, które łatwo identyfikujemy. Pisarze pokazują tło społeczne i psychologiczne, nie ograniczają się jedynie do przedstawienia zagadki kryminalnej, którą trzeba rozwiązać.

Bo ta czytelnika już po prostu nudzi?

Sama zagadka? Nie, ona zawsze jest wabikiem. A kryminał? Sądzę, że też nie, to bardzo zróżnicowany gatunek. Mamy między innymi: kryminały policyjne, retro, gangsterskie, szpiegowskie czy komedie kryminalne, naprawdę jest w czym wybierać. Jako czytelnik jestem dosyć wybredna i mimo że lubię kryminały, to nie czytam wszystkich jak leci, nie lubię politycznych i gangsterskich. Rynek oferuje jednak tak dużo innych powieści kryminalnych, że nie mam obaw, że się znudzę. Każda z nich jest inna, co chwilę pojawia się coś nowego, czasem zaskakującego. Każdy czytelnik kieruje się swoimi upodobaniami przy doborze lektur i sądzę, że jeżeli ktoś polubił ten gatunek, to pozostanie mu wierny. Oczywiście odnosi się to do wszystkich gatunków literackich.

Podobnie twierdził Michał Larek, ale nie powie Pani, że bohaterem większości wydawanych dziś kryminałów nie jest alkoholik po przejściach, zmagający się z problemami natury niemal filozoficznej. Pani Barnabę Uszkiera stworzyła inaczej – to po prostu normalny facet z życiem prywatnym, które mógłby wieść równie dobrze urzędnik czy nauczyciel.

Można powiedzieć, że w ten sposób sama złamałam schemat. Pierwszą powieść z Uszkierem napisałam, gdy byłam świeżo po przeczytaniu kilku serii kryminałów skandynawskich. I choć do dzisiaj Harry Hole to mój ulubiony policjant-alkoholik, to w tym okresie czułam pzresyt policjantami zmęczonymi życiem, którzy prócz wykonywania ciężkiej, stresującej pracy (której czasem nie lubią) zmagają się problemami osobistymi związanymi z żoną, dziećmi, alkoholem, kochanką czy długami. Uszkier ma rodzinę, synów, to po prostu normalny facet. I chociaż nie jest jedynym literackim policjantem, który wiedzie stosunkowo normalne życie, to uczyniłam go takim, by uciec od określonej konwencji.

Da się być normalnym, pracując w policji?

Praca policjantów jest bardzo stresująca, szczególnie tych, o których czytamy w kryminałach, bo przecież nie historie funkcjonariuszy z drogówki tak nas porywają. Kontakt z przestępcami, morderstwa, stres, praca po godzinach – to wszystko obciąża, i to bardzo. Oczywiście nie wszystkich tak samo, zapewne ma na to wpływ zarówno stanowisko, jak i doświadczenie czy po prostu psychika konkretnego policjanta. Nie jest to na pewno łatwa i bezstresowa praca, którą zostawia się za progiem domu. Mam jednak znajomych policjantów, którzy mają rodziny, dzieci i nie są nieudacznikami w życiu osobistym. Ale trzeba pamiętać, że mimo wszystko życie policjanta różni się od życia przeciętnego Kowalskiego, chociażby poziomem stresu.

W swoich powieściach skupia się Pani przede wszystkim na życiu zawodowym Uszkiera.

Tak, bo ta seria to kryminały policyjne, a właściwie kryminały procedur policyjnych. W ich przypadku ważniejsza jest dla mnie praca Uszkiera niż jego życie rodzinne czy towarzyskie. Nie oznacza to jednak, że zupełnie to pominęłam, komisarz jak każdy człowiek ma życie osobiste: spędza czas z rodziną, trenuje, spotyka się ze znajomymi, po prostu żyje. Nie ukrywam jednak, że w przypadku tej serii najważniejsza jest praca zawodowa bohatera.

Ale jest też sport, który Uszkier po godzinach uprawia.

Tak, Uszkier, podobnie ja, trenuje aikido. Jest to bardzo wygodne, szczególnie przy opisywaniu scen walki. Wiem, jak ma wyglądać ruch, jak komisarz powinien zareagować na atak napastnika i co zaboli tego ostatniego na przykład przy zakładaniu dźwigni. Nie muszę oglądać filmów lub konsultować tego z kimś, bo wiem, jakie byłyby moje reakcje. Oczywiście trening to zupełnie coś innego niż walka na ulicy, ale pewną orientację można dzięki niemu uzyskać. Nie jestem zresztą jedyną autorką kryminałów, która wykorzystuje swoje doświadczenia z treningów. Mariusz Czubaj, sam mistrz karate, taką umiejętnością obdarzył swojego bohatera, podobnie jak Sasza Hady, która w jednej z książek pisała o karate, bo sama trenowała tę dyscyplinę.

Powiedziała Pani, że ma Pani znajomych w policji. Czyli w kwestii jej sposobów działania jest Pani dobrze poinformowana.

Większość autorów kryminałów ma rozmaitych konsultantów, między innymi policjantów. Praktycznie każdy musi „wychodzić" sobie własne ścieżki, zdobyć kontakty. Gdy zaczynałam pisać, nie znałam w policji prawie nikogo, jedynie kolegów z aikido, ale oni mieli za mało doświadczenia zawodowego jak na moje potrzeby. Poprosiłam o pomoc przedstawiciela Zespołu Prasowego Komendy Wojewódzkiej i ją otrzymałam. Czasem moje pytania zaskakiwały sierżanta sztabowego, z którym korespondowałam, bo pytałam na przykład o to, ilu policjantów pracuje w jednym pokoju albo gdzie w komendzie można spokojnie porozmawiać w cztery oczy. Seria z Uszkierem to, jak już wspominałam, kryminały policyjne, więc czasem i takie informacje były mi potrzebne. Jeżeli chodzi o aspekty prawne, to mogłam też liczyć na pomoc siostry-prawnika i koleżanki-prokuratorki.

Czyli nie ma dyżurnych oficerów do spraw kontaktów z dziennikarzami?

Jest Zespół Prasowy, ale ja nie jestem dziennikarzem, który pyta o sprawy prowadzone przez policję. To zupełnie inna sytuacja. Na potrzeby powieści potrzebny był mi solidny research kryminalny. Kilkukrotnie uczestniczyłam w kursie „Z drugiej strony kryminalnej fikcji”, który organizowany jest w ramach „Kryminalnej Piły". Jednym ze współorganizatorów jest Szkoła Policji w Pile i to wykładowcy przekazują wiedzę kursantom. Dzięki temu zdobyłam garść informacji, takie minimum wiedzy kryminalnej przydatnej autorom, co zdecydowanie ułatwia pisanie. I, mam nadzieję, uchroni przed najczęściej popełnianymi błędami. Inną korzyścią wiążącą się z uczestniczeniem w tym kursie jest to, że poznałam wykładowców z Piły i gdy mam jakieś pytania, to mogę poprosić ich o pomoc.

A wydawałoby się, że będą bardziej skrywać tajemnice śledztwa.

Skrywają. Na kursie dowiadujemy się o rzeczach istotnych dla autora, a pisarz to nie policjant, wszystkiego wiedzieć nie musi. Ważne jest to, że możemy spytać o wiele rzeczy i zostanie nam to wyjaśnione. I to są wiarygodne informacje, czego nie da się powiedzieć o tych, które krążą w internecie. Tak, jak wspominałam, czasem pytam o błahostki. Kiedyś „zahodowałam” jednej z bohaterek długie paznokcie i potrzebowałam informację dotyczącą czasu, jaki zajmuje przeładowanie glocka. Mogłam sprawdzić to na YouTube, tyle że w sieci ludzie chcą się pochwalić, dlatego przed nagraniem mogą trenować przez miesiąc. Policjant nie przeładowuje broni non-stop. To, oczywiście, z pozoru drobiazg, ale dodający wiarygodności powieści.

W kryminałach śledztwo bardzo często opiera się na geniuszu detektywa, na nagłych olśnieniach, iluminacjach. U Pani mamy raczej mozolną, policyjną robotę, która trwa czasem bardzo długo i jest zdecydowanie mniej efektowna.

Tu się z panem nie zgodzę, oczywiście nie w odniesieniu do moich powieści, bo ich ocenę pozostawiam czytelnikom. Wydaje mi się jednak, że nie można mówić o atrakcyjności lub nie w kontekście tego, jak szybkie jest tempo, ile zwrotów akcji autor umieścił w książce i jak genialny jest prowadzący śledztwo. Bardzo dobrze się czyta te powieści, szybko. Ale czy czytamy książki na czas? Na dobry kryminał składają się rozmaite elementy, ale są one wymieszane w rozmaitych proporcjach. Najważniejszym z nich, bez którego nie mógłby ten gatunek istnieć, jest zagadka. Reszta zależy od tego, z jakim rodzajem kryminału mamy do czynienia i co chciał pokazać autor. W przypadku kryminału procedur policyjnych nacisk jest położony właśnie na pracę policji, na to, żeby była przedstawiona jak najbardziej realnie, chociaż oczywiście powieść to fikcja i cały czas trzeba o tym pamiętać.

Rzeczywiście policja musi mieć speców od wszystkiego – włącznie ze sprawdzaniem składu cegieł w różnych zakątkach miasta?

Policja ma specjalistów od wielu spraw, na przykład biegłych specjalizujących się w broni palnej, daktyloskopii, współpracuje też z licznymi laboratoriami. Wspominając o cegłach, miał pan zapewne na myśli stare budynki w Gdańsku, które pojawiają się w mojej nowej książce. Stare cegły produkowane w różnym okresie znacząco różniły się składem, wielkością, kształtem, czasem oznaczeniami producenta, ale w Łowcy nie mamy do czynienia z cegłą, tylko z pyłem. Jednak w tym wypadku nawiązał Pan nie do policyjnego specjalisty, tylko do miłośnika starego Gdańska, który występuje w powieści. Tu wiedza pasjonata połączona zostaje z możliwościami specjalistycznego laboratorium.

Właśnie – Gdańsk. W Łowcy topografia jest również bardzo ważna, właściwie można by było chodzić po ulicach Gdańska z tą książką w ręku.

Zdarzało mi się prowadzić spacery śladami Uszkiera, choć przemierzaliśmy wtedy przede wszystkim rejony Głównego Miasta. Mam to szczęście, że w moich powieściach odbijają się przemiany, jakie w ostatnich latach przechodził Gdańsk. W Literacie dość istotny jest fakt, że akcja toczy się w roku 2012 i całe miasto jest rozkopane, w Hobbyście miasta jest mniej, ale ze względu na miejsce akcji i tak pojawiają się znane wszystkim miejsca, w przypadku Żeglarza dużą rolę znowu odgrywa Główne Miasto, a część akcji rozgrywa się Marinie Gdańskiej, w Spadkobiercy więcej jest historii, jest rok 1945, budowa Przymorza, Oliwa, a w ostatniej powieści, Łowcy, sporą rolę odgrywa zrewitalizowane Dolne Miasto, ale też na przykład tereny postoczniowe.

Ale nazw konkretnych ulic już raczej w nich nie znajdziemy?

Celowo nie podaję nazw ulic, tylko przybliżam okolicę poprzez opisy, zaznaczając, że zwłoki znaleziono na przykład na osiedlu domków jednorodzinnych. Nie wszyscy byliby zadowoleni, gdyby znaleźli pod swoim płotem nieboszczyka. Nawet jeśli miałoby to nastąpić wyłącznie w powieści kryminalnej.

W rzeczywistości ludzie też tak chętnie rozmawiają z policją, jak chociażby w Łowcy?

Rozmawiają, o ile nie mają zbyt wiele do ukrycia ani nie są ogólnie niechętnie nastawieni do policji. Człowiek jednak ma w sobie ciekawość, która sprawia, że zawsze gdy następuje jakieś gwałtowne, emocjonujące wydarzenie, chce wiedzieć, co się dzieje. Tak jest w przypadku wypadków, pożarów i wszelkiego rodzaju katastrof, w tym zbrodni. Najczęściej wokół zbiera się spora grupa ludzi. Przy morderstwie chęć pomocy policji może też wynikać z tego, że zwykle czytamy o takich sprawach w gazetach albo oglądamy je w telewizji i nagle mamy okazję zobaczyć, jak to jest naprawdę. Bywa też, że gdy sprawa rozgrywa się w sąsiedztwie, zaczynamy czuć się zagrożeni, zależy nam więc na możliwie jak najszybszym znalezieniu sprawcy. A policjanci dobrze wiedzą, że im chętniej mówimy o innych niż o sobie i potrafią tak pokierować rozmową, by szybko zdobyć wszystkie informacje o danej społeczności.

Łowca to ostatnia powieść z Barnabą Uszkierem w roli głównej. Ale nie ma tu wielkiego pokazu fajerwerków na finał. Policjanci odchodzą po cichu, a nie w blasku fleszy?

Barnaba dostał na koniec sprawę z rodzaju tych, jakie na świecie nie zdarzają się często. Ale też lubię go na tyle, by nie fundować mu dramatycznego końca. Jest po prostu lekko wypalony, żona wspomina mu o wyjeździe do Anglii, ale pozostawiam sobie furtkę, by – być może – po latach powrócić do tej postaci. Teraz mam ochotę na coś zupełnie innego, potrzebuję odmiany po pięciu tomach kryminału policyjnego. Piszę wprawdzie serię komedii kryminalnych w ramach odskoczni od Uszkiera, ale w planach mam książkę z emerytowaną policjantką w roli głównej. Miałaby wiedzę Uszkiera, wsparcie byłych kolegów po fachu, ale nie byłaby ograniczana pracą w policji.

Książkę Łowca kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Łowca
Agnieszka Pruska;

Warto przeczytać

Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje