Sny pomagają uporządkować pewne fakty. Odkryć to, czego nie zauważyliśmy na jawie. Zrozumieć swoje emocje. Uświadomić sobie to, co ważne.
Rozejrzała się wokół z dziwnym uczuciem niepokoju. Zmierzchało, a zielony szlak jak zwykle był pusty. Ludzie omijali przecież umarły las, bo wędrówka nim nie przynosiła tego, co zazwyczaj dają ludziom góry, czyli ukojenia. Wręcz przeciwnie, przejście tym szlakiem przygnębiało, bo krajobraz sprawiał wrażenie jak po przejściu apokalipsy.
Miała wrażenie, że ostatnio każda jej próba powrotu „na dół" - do miasta, do cywilizacji, kończy się jakąś katastrofą. Jak nie spotkanie z matką i nieudane wyjście do teatru, to teraz wizyta u gburowatego lekarza.
Pomyślał o swojej drugiej żonie. To była jedyna kobieta, którą naprawdę kochał. Może był czasem trochę szorstki, może nie potrafił okazywać uczuć, ale przecież był dobrym mężem. Przynosił do domu pieniądze, nie pił, nie bił... Może czasem krzyczał, ale kobiety takie były, że niekiedy wymagały, żeby ustawić je do pionu. I na dodatek pozwalał swojej żonie pracować! Jak ona mogła tego nie docenić i zostawić go...
- Dziękuję doktorowi za nieocenioną pomoc. - Przerwała mu. - A drugiej żonie, pierwszej i każdej pozostałej współczuję, że musiały z panem wytrzymywać. To pewnie było piekło na ziemi - wypaliła, po czym odwróciła się na pięcie i wyszła z mieszkania.
- Herbaty się napije?
- Nie trzeba.
- A jak tak. Niech zaczeka - odparł, po czym wyszedł do kuchni.
Liczba wypadków wzrosła znacząco od momentu, w którym las obumarł. Czy wszechobecne uschnięte drzewa rzeczywiście tak bardzo dezorientowały ludzi? A może zdarzenia te były zemstą Ducha Gór na ludziach za to, że przez swoją bezmyślność zniszczyli hektary lasów w jego królestwie?
- Wiesz, że był tu kiedyś ośrodek dla tych małych hitlerowców...?
- Wiem, dla Hitlerjugend.
- To... To była jakaś makabra, ja o tym czytałam. Boże, oni tresowali dzieci na morderców, organizowali takie brutalne zabawy. Co tutaj musiało się dziać...
Nie chciała wywoływać kolejnej dyskusji, bo wiedziała, że temat tego, gdzie powinna pracować, był drugim tematem jej matki, zaraz po sprawach matrymonialnych.
Justyna nie miała zielonego pojęcia, skąd matka bierze te wszystkie swoje inwektywy, ale nie można było jej odmówić kreatywności. Zawsze gdy ktoś czymś jej podpadał, wymyślała go od raszpli, lafirynd, fląder albo saskich pierdół. Justyna była pewna, że wciąż nie zna całego słownika obelg używanych przez matkę.
Było wczesne popołudnie, gdy Justyna minęła znak z napisem "Jelenia Góra". To wcale nie oznacza, że zaraz dotrze do celu, dobrze o tym wiedziała. Miasto bowiem posiadało tytuł najdłuższego w Polsce, przebijając Warszawę o jakieś dziesięć kilometrów.
Uświadomiła sobie, że chyba nigdy nie nauczyła się uśmiechać szczerze. Większość ludzi nabywała tę zdolność naturalnie, już jako niemowlę, przez obserwację mimiki swoich rodziców. Dlaczego więc ona tego nie potrafiła?
Spojrzał na wiszący na ścianie nad łóżkiem portret Ducha Gór. Jako dziecko uwielbiał, gdy babcia czytała mu legendy o Liczyrzepie.
Atmosfera robiła się bardzo gorąca. Ciszę karkonoskiej nocy przerywał coraz głośniejszy śpiew, który brzmiał tak, jakby dobywał się nie tyle z młodych męskich gardeł, ile prosto z głębi ich serc, które ukształtowało tak, aby każdym uderzeniem świadczyły o wierności narodowi panów.
Sny pomagają uporządkować pewne fakty. Odkryć to, czego nie zauważyliśmy na jawie. Zrozumieć swoje emocje. Uświadomić sobie to, co ważne.
Książka: Schronisko, które przetrwało
Tagi: sen, Sny, emocje