W pisaniu najważniejsza jest prawda. Wywiad z Agnieszką Olejnik

Data: 2015-02-10 07:34:28 Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet
Okładka publicystyki dla W pisaniu najważniejsza jest prawda. Wywiad z Agnieszką Olejnik z kategorii Wywiad

- Literatura – i wysoka, i popularna – powinna ukazywać jakiś kawałek prawdy o życiu, o ludziach. W każdym razie ja tego oczekuję od książek – że powiedzą mi coś o mnie samej albo o innych, że pozwolą coś zrozumieć, oczyścić się z czegoś albo nad czymś się chwilę zastanowić. Niech to będzie raz na wesoło, innym razem ze wzruszeniem ściskającym gardło – ale chcę, żeby po przeczytaniu książki coś we mnie zostało - mówi Agnieszka Olejnik, autorka powieści Zabłądziłam i Dante na tropie.  

Zaczęło się mocno: od porównania do Terakowskiej przy okazji premiery Pani pierwszej książki dla nastoletniego i starszego czytelnika - powieści Zabłądziłam...  

Nie ja byłam autorką tego porównania – gdyby to ode mnie zależało, z pewnością by go nie użyto. Bardzo cenię książki Doroty Terakowskiej i nie ośmieliłabym się do Niej porównywać. Takie sformułowanie na okładce książki było dla mnie w pewien sposób obciążające; chyba obawiałam się, że ktoś wreszcie zawoła: A gdzież jej do Terakowskiej!. Na szczęście nic takiego się nie stało. 

Być może to porównanie było wynikiem pisania dla młodzieży w taki sposób, jakby pisało się do dorosłych - traktując swego odbiorcę zupełnie na poważnie. Świat dzisiejszych młodych ludzi raczej przeraża Panią czy pasjonuje? Obserwuje go Pani prawie każdego dnia, pracując jako nauczycielka... 

Dlaczego miałby mnie przerażać? Wszyscy wiemy, jak to jest być młodym, ponieważ mamy to za sobą – tylko nie wszyscy chcemy ten trudny czas pamiętać. Tymczasem w tej dziedzinie nic się nie zmieniło: młodzież wciąż tęskni za miłością, chce przeżywać wielkie uniesienia, nawet jeśli wielu młodych ludzi ukrywa te pragnienia za wulgarnymi odzywkami. Oni są tak samo wrażliwi, nieporadni, tak samo szukają i błądzą – zmienił się natomiast świat. I to, niestety, wcale nie na lepsze.

I nastolatki chętnie wpuszczają dorosłych do swojego świata? Mówi się raczej o nastoletnim buncie, o pogardzie, jaką młodzi darzą świat dorosłych. Pani uczniowie chcą rozmawiać?  

Chcą. Zarówno moi obecni uczniowie, choć w większości to jeszcze dzieci (uczę w szkole podstawowej), jak i absolwenci, z którymi utrzymuję bardzo sympatyczne kontakty. Często przekonuję się, że młodzi ludzie mają ogromną potrzebę rozmowy. Takiego "wygadania się", poskarżenia na życie, podzielenia się marzeniami. Warunek jest jeden: muszą czuć, że nie są oceniani. 

Czytaj również: Agnieszka Olejnik - cytaty

Powieść Zabłądziłam jest pewną sumą obserwacji świata młodych ludzi: dawnych uczniów i mojego najstarszego syna. Dorzuciłam do tego własne wspomnienia (a byłam dość zbuntowaną nastolatką) i wyszła z tego Majka i jej historia.

A czy Pani uczniowie chcą czytać?  

Niestety, z roku na rok jest z tym coraz gorzej. W przeciętnej klasie znajduję może trzy lub cztery osoby, które czytają dla przyjemności. Ci nieliczni sięgają najchętniej po dziecięce i młodzieżowe fantasy.  

Podstawowym problemem jest dobór lektur?  

Nie, to nie ma tu nic do rzeczy. Zresztą akurat w szkole podstawowej, kiedy rodzi się miłość do książek, lektury są dość interesujące i te dzieci, które uda się zachęcić do czytania, na ogół rozmawiają o nich z entuzjazmem.

Problem leży gdzie indziej. Po pierwsze – w braku umiejętności czytania. Dzieci nie czytają swobodnie, sprawia im to trudność. Dlaczego tak się dzieje? To już pytanie do specjalistów. Moja teoria jest taka, że ma to związek z nadmiarem „obrazków” bombardujących dziecięce mózgi od najmłodszych lat – w telewizji, komputerze, telefonach.

Druga przyczyna jest taka, że nie czytają dorośli. Jeżeli dziecko nie widuje swoich rodziców z książką, jakim cudem ma postrzegać czytanie jako atrakcyjny sposób spędzania czasu? Takich rzeczy dzieci uczą się przez naśladowanie.

Wreszcie trzecia przyczyna – bardzo istotna – to brak mądrej polityki podnoszenia poziomu czytelnictwa. Książki dla dzieci traktowane są "po macoszemu". Wydawnictwa nie chcą ich wydawać, ponieważ nie przynoszą zysków. Nie rozmawia się o nich w mediach, nie promuje się. Pierwszy z brzegu przykład – moja książka dla dzieci: Ava i Tim. Droga na północ. Wydana została w 2013 roku. Rok później ukazała się powieść Zabłądziłam. Wszędzie czytałam, że to mój debiut. Jakby napisanie książki dziecięcej nie było „prawdziwym pisaniem”. Proszę mnie dobrze zrozumieć: nie chodzi mi o to, że to moja książka i jestem rozgoryczona, bo nikt jej nie zauważył. Absolutnie nie w tym rzecz. Chodzi mi o to, że skoro nawet dorośli nie traktują poważnie literatury dziecięcej, to nie możemy oczekiwać, że dzieci będą czytać. Już najwyższa pora, aby zrozumieć, że dzisiejsi nieczytający uczniowie za kilkadziesiąt lat będą nieczytającymi dorosłymi, rodzicami kolejnego nieczytającego pokolenia. Wtedy wydawnictwa w ogóle stracą rację bytu, a biblioteki staną się czymś w rodzaju muzeów.

Nie jest Pani raczej entuzjastką ostatnich reform w systemie edukacji - darmowego podręcznika, posłania do szkół sześciolatków… Obserwuje Pani ich efekty i...  

Efektów jeszcze nie obserwuję, na to za wcześnie. Natomiast jestem absolutnie przekonana, że zmiany w edukacji nie zostały przemyślane. Nie naprawiono tego, co rzeczywiście wymaga naprawy. Moim zdaniem recepta jest bardzo prosta: szkoły powinny zostać dobrze wyposażone, a klasy muszą być mniej liczne, do dwudziestu osób. Na to należało przeznaczyć pieniądze. Kładzie się nacisk na indywidualne podejście do ucznia – bardzo chętnie, tylko jak mamy to zrobić w klasie niemal trzydziestoosobowej? Druga sprawa: nieustanne nastawienie na testowanie. Sprawdziany zewnętrzne co trzy lata, porównywanie wyników klas i szkół; schemat, w którym muszą się odnaleźć wszystkie dzieci. Nie znoszę schematów.

W nowej powieści dała się Pani poznać jako bardzo wnikliwa obserwatorka. W przypadku Dantego na tropie mamy do czynienia z zamkniętym środowiskiem. Tym razem środowiskiem nieco szerszym - w pierwszej powieści mieliśmy szkołę, tutaj - niewielkie miasteczko. Tyle, że miasteczko to nie przypomina raczej niewielkich mieścin, obecnych w większości powieści obyczajowych. Tam zwykle mamy idyllę, tu - pod pozorami wspaniałego miejsca do życia kryją się naprawdę mroczne tajemnice. Niewielkie miejscowości również zna Pani z autopsji? Czy raczej taki obraz Solca to wynik konwencji, jaką Pani obrała - kryminał wymagał zbrodni, a zbrodnia wymaga motywu… 

Małe miasteczka to moje naturalne środowisko. Jako córka pilota wojskowego przeprowadzałam się w dzieciństwie kilkakrotnie i zawsze były to niewielkie miejscowości. Później spędziłam pięć lat w Bydgoszczy i pięć w Poznaniu. Pokochałam oba te miasta, ale kiedy przyszło do wybierania miejsca na resztę życia, czułam, że to powinno być coś małego, przyjaznego. Lubsko wybraliśmy z mężem między innymi dlatego, że mój Tata widywał je z powietrza i określił jako „urokliwe” – ze średniowiecznym układem uliczek. No i te lasy pełne grzybów, i wrażenie, że to koniec świata, dalej nie ma już nic…

Co oczywiście wcale nie oznacza, że powieściowy Solec to miejscowość, w której mieszkam. Miejsce jest fikcyjne, a przede wszystkim całkowicie fikcyjni są jego mieszkańcy i ich sekrety.

Dantem na tropie dotyka Pani tematu niełatwego - kwestii relacji między narodami, kwestii wybaczenia - lub właśnie nie wybaczenia - zbrodni z przeszłości. Nie obawiała się Pani, że to za trudny, zbyt złożony temat, by wplatać go w - było, nie było - literaturę rozrywkową?  Z jednej strony istniało ryzyko urażenia którejś ze stron odwiecznego sporu. Z drugiej: literaturę popularną czytamy raczej po to, by odetchnąć od rzeczywistości niż po to, by się nad nią pochylać… 

Literatura – i wysoka, i popularna – powinna ukazywać jakiś kawałek prawdy o życiu, o ludziach. W każdym razie ja tego oczekuję od książek – że powiedzą mi coś o mnie samej albo o innych, że pozwolą coś zrozumieć, oczyścić się z czegoś albo nad czymś się chwilę zastanowić. Niech to będzie raz na wesoło, innym razem ze wzruszeniem ściskającym gardło – ale chcę, żeby po przeczytaniu książki coś we mnie zostało. 

Liczę na mądrość czytelników. Nie chciałam nikogo urazić, nie było też moim zamiarem wsadzać kij w mrowisko. Takie rzeczy się po prostu działy – to jest fragment naszej historii.

Czytając tę książkę, znać warsztatową sprawność - napięcie budowane jest sprawnie, świetnie manipuluje Pani emocjami czytelnika. Czy w pisaniu kluczowe znaczenie ma Pani zdaniem warsztat czy element twórczy (natchnienie, inspiracja, pomysł)?  

Inspiracja i pomysł to dopiero początek sukcesu. Bez natchnienia nic z tego nie wyjdzie. Człowiek siada przy komputerze i doskonale wie, o czym chce pisać, zna rozwój wypadków i zakończenie, ale nie czuje "tego czegoś”. Co dziwne, bardzo często natchnienie „robi pisarzowi na złość”. Na przykład zostaję sama w domu, wokół panuje upragniona cisza, chłopcy wyjechali na ferie, na nogach ciepłe kapcie, przede mną kubek herbaty z cytryną. Nic, tylko pisać. A ja nie mogę. Wstukuję słowo, kasuję. I tak w kółko. Innym razem w domu panuje rozgardiasz, ktoś się gdzieś spieszy, dziecko płacze, bo zgubiło misia, a ja z obłędem w oczach walę w klawiaturę.

Tyle że niestety natchnienie to także nie wszystko. Bez warsztatu nawet z najlepszego pomysłu wyjdzie nam gniot.

Jak w takim razie można nauczyć się dobrego warsztatu? Bo - proszę wybaczyć - tego na filologii raczej się nie uczy. 

Nie, na filologii nie uczy się pisania. W każdym razie kiedy ja studiowałam, nie było takich zajęć. Jakby zakładano, że wszyscy już pisać umiemy, teraz mamy tylko czytać i interpretować. Idiotyczne jest to, że więcej na temat pisania jako procesu twórczego dowiedziałam się studiując filologię angielską niż jako studentka polonistyki.Wracając do pytania – jak się nauczyć? Po pierwsze: bardzo dużo czytać. Myśleć o tym, co się przeczytało. Jak to zostało „zrobione”? Czy było coś szczególnego w narracji, a może w bohaterach? Co mnie porwało, a co znudziło? Wyciągać wnioski z cudzych błędów i sukcesów. A po drugie – pisać. Nieustannie próbować. Kreślić i zaczynać od nowa. Za którymś razem stanie się tak, że nie będziemy mogli przestać, bo historia popłynie sama. I wtedy tylko nie przeszkadzać. Kiedy postawimy ostatnią kropkę, odłożyć na kilka miesięcy. Jeśli po tym czasie tekst nie wyda nam się nieporadny i śmieszny, jest duża szansa, że się udało. 

Pierwsza powieść porównywana do Terakowskiej. Druga - do Chmielewskiej. Teraz czas na…? 

Nie znoszę porównań. Nie chcę być porównywana do nikogo, choć to ogromny zaszczyt, że ktoś dostrzega w moich książkach podobieństwo do dzieł tak świetnych pisarek. Dlatego dokończę to zdanie tak: teraz czas na kolejną książkę Agnieszki Olejnik. Będzie to powieść obyczajowa o chłopaku, który w bardzo dramatycznych okolicznościach musi stać się dojrzałym mężczyzną. 

Książkę Dante na tropie kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Avatar uĹźytkownika - emilly26
emilly26
Dodany: 2015-06-04 02:09:06
0 +-
Otwartość na tematy szkolne pozwala autorowi lepiej patrzeć na ten świat z jego perspektywy obserwatora.
Avatar uĹźytkownika - szpachela
szpachela
Dodany: 2015-02-10 13:21:22
0 +-
"Jeżeli dziecko nie widuje swoich rodziców z książką, jakim cudem ma postrzegać czytanie jako atrakcyjny sposób spędzania czasu? Takich rzeczy dzieci uczą się przez naśladowanie." - lub uczą się tego same. Moi rodzice sięgali po jakieś dwie książki na rok, więc nie było za bardzo wzoru do naśladowania. Jednak ja i mój brat staramy się czytać w każdej wolnej chwili. A nauka warsztatu jak dla mnie bardzo trafna :)
Książka
Dante na tropie
Agnieszka Olejnik

Warto przeczytać

Reklamy
Recenzje miesiąca
Kalendarz adwentowy
Marta Jednachowska; Jolanta Kosowska
 Kalendarz adwentowy
Grzechy Południa
Agata Suchocka ;
Grzechy Południa
Stasiek, jeszcze chwilkę
Małgorzata Zielaskiewicz
Stasiek, jeszcze chwilkę
Biedna Mała C.
Elżbieta Juszczak
Biedna Mała C.
Rodzinne bezdroża
Monika Chodorowska
Rodzinne bezdroża
Sues Dei
Jakub Ćwiek ;
Sues Dei
Zagubiony w mroku
Urszula Gajdowska ;
Zagubiony w mroku
Jeszcze nie wszystko stracone
Paulina Wiśniewska ;
Jeszcze nie wszystko stracone
Zmiana klimatu
Karina Kozikowska-Ulmanen
Zmiana klimatu
Pokaż wszystkie recenzje