Chciałem pokazać rewers służby w wywiadzie. Rozmowa z Vincentem V. Severskim
Data: 2024-02-28 11:37:52 | artykuł sponsorowany– Na początku, kiedy zaczynałem przygodę z pisaniem, wyobrażałem sobie, że będę pisać pod pseudonimem, nigdy nie pokażę się czytelnikom i zwyczajnie będę żył w cieniu. Szybko okazało się, że tak się nie da. Piszesz powieść? Musisz wyjść do czytelników jako autor, czasem jej bronić, ale też wyjaśniać. I spotykać się z czytelnikami, bo dla czytelników często autor jest niemniej ważny, co sama powieść – mówi Vincent V. Severski, autor powieści Dystopia.
Dystopia to zaskakująco aktualna opowieść o naszej Polsce i Europie. Jednak czy po ostatnich zmianach politycznych wciąż przystaje do rzeczywistości?
Pisałem tę książkę przed wyborami 15 października, jednak powieść sensacyjna to taki rodzaj ksiażki, w której polityka musi być tłem. Sam chłonę różnego rodzaju polityczne sytuacje, obserwuję media i rozmawiam z ludźmi. Mam zawodowe przyzwyczajenia i, podobnie jak analitycy, ciągle analizuję różne sytuacje. Kiedy więc patrzyłem na polską scenę polityczną i sytuację w Polsce w ostatnich latach, miałem przemożne odczucie i wrażenie, że obce siły wschodnie są u nas żywe i aktywne. Dlatego ta książka w sumie o tym właśnie jest – obcym agencie na szczytach władzy.
Czy przestała być aktualna? Ze swojego doświadczenia zawodowego mogę zakładać z dużą pewnością, że tacy agenci na pewno działają, bo tak właśnie wygląda życie polityczne. Ta opowieść jest więc w pewnym sensie analizą moich spostrzeżeń, odczuć i przeżyć z tego, co mnie otacza ze sceny politycznej. Natomiast wciąż pozostaje to fikcją literacką, beletrystyką, a nie bezpośrednim przeniesieniem polskiego życia politycznego na karty książki.
Nie kusiło Pana, żeby umieścić prawdziwych polityków w powieści?
W powieści nie chciałbym opisywać konkretnych polityków, których wszyscy znamy z telewizji, z mediów i sceny politycznych. Tak się nie pisze powieści. Oczywiście, w powieściach można czasem wpleść w tle jakiegoś istotnego decydenta albo króla, ale jeśli chodzi o głównych bohaterów, tego robić nie wolno. Przede wszystkim dlatego, że wówczas powieść szybko straci swoją uniwersalność. W prawdziwym życiu polityk jest, a za chwilę go nie ma. Znika ze sceny. Pisząc Dystopię, chodziło mi o to, by sama warstwa polityczna mogła przetrwać próbę czasu, a postacie były wiarygodne.
Jednak bohaterowie mogą nam przypominać znane figury ze sceny politycznej...
Oczywiście że tak. Poprzez swoją powieść rozmawiam z czytelnikiem, zadając mu pytanie: Zastanów się, do kogo ten bohater może być podobny? Wniosek, do którego dochodzi czytelnik, jest już jego własny. Pozostawiam więc czytelniom swobodę wyobraźni w wypełnianiu pewnego schematu, który zarysowuję. I to się sprawdza, czytelnicy często reagują, mówiąc: Ach, rzeczywiście, to mi pasuje do określonej osoby czy sytuacji.
W Pana powieści pojawiają się trzy wyraziście zarysowane kobiety. Jeden z bohaterów mówi o nich czarne wdowy. To kobiety, które nie boją się tajnych operacji i mają konkretne plany. Ta siła kobiet w Pana powieści to hołd w kierunku Polek, które też cały czas muszą mieć konkretny plan i też nie mogą się bać?
Tak, to hołd wobec moich koleżanek, przyjaciółek, z którymi przez wiele, wiele lat pracowałem i działałem. Część z kobiet, którymi się inspirowałem, wiele znaczy w moim środowisku i myślę, że mogą się w powieści odnaleźć. Jednak to również hołd wobec polskich kobiet, które walczyły z systemem.
Myśli Pan, że walka się już skończyła?
Nie, nie skończyła się, ale myślę, że kobiety mogą odnotować już swoje pierwsze zwycięstwo. Działalność kobiet w Polsce – w tym marsze w obronie praw kobiet, ale nie tylko, bo przecież także i w obronie konstytucji – jest nieprawdopodobnie ważna. Jest to silne zjawisko polityczne, którego nie można zignorować, choć niektórzy próbują dezawuować czarne marsze, wyśmiewając i lekceważąc „czarne parasolki". Jestem jednak przekonany, że marsze te były jednymi z najważniejszych wydarzeń politycznych ostatnich trzydziestu lat.
To właśnie działalność polityczna Polek doprowadziła – moim zdaniem – do zmiany władzy w Polsce w ostatnich wyborach. Nie mogłem tego pominąć w mojej powieści. Jednocześnie chciałem odpowiednio ukazać funkcjonowanie kobiet nie tylko w służbach, ale i na scenie politycznej.
Pańskie bohaterki to postaci z krwi i kości. Z jednej strony widzimy ich działalność zawodową, gdzie odpowiadają za całą stronę operacyjną, są sprawne, pełne zaangażowania, podejmują się niebezpiecznych zadań. Z drugiej strony – są też bardzo ludzkie: mają dzieci, kochają. Rozumiem, że spotykał Pan właśnie takie kobiety w swojej pracy zawodowej?
Dokładnie tak. Jak już powiedziałem, niektóre z tych postaci mają swoje pierwowzory w prawdziwym życiu. Oczywiście – za ich zgodą!
Wiem, że bardzo często jest Pan pytany o swoją pracę. 26 lat pracy wywiadzie to kawał życia. Ta ludzka ciekawość jest dla Pana zrozumiała czy raczej męcząca?
Kiedyś było różnie. Na początku, kiedy zaczynałem przygodę z pisaniem, wyobrażałem sobie, że będę pisać pod pseudonimem, nigdy nie pokażę się czytelnikom i zwyczajnie będę żył w cieniu. Szybko okazało się, że tak się nie da. Piszesz powieść? Musisz wyjść do czytelników jako autor, czasem jej bronić, ale też wyjaśniać. I spotykać się z czytelnikami, bo dla czytelników często autor jest nie mniej ważny, co sama powieść.
Początki nie były łatwe – byłem bardzo stremowany, dostawałem od czytelników pytania, na które nie wiedziałem, jak odpowiedzieć, albo raczej: bałem się na nie odpowiadać. Z biegiem czasu jednak nauczyłem się rozmawiać z czytelnikami i przekazywać wiedzę, moje opinie i spostrzeżenia.
Musiałem uważać na słowa: by niczego nie ujawnić, nikogo nie skrzywdzić przez to, co mówię. Jednocześnie jednak chciałem pokazać rewers naszej służby – to, jak wygląda życie w wywiadzie. Dziś spotkania z czytelnikami są dla mnie ogromną przyjemnością – zwłaszcza że po tylu latach pracy pisarskiej, spotykania się z tak wieloma osobami, mam poczucie, że chyba żadne pytanie już mnie nie zaskoczy i na każde znajdę jakąś odpowiedź!
Wspominał Pan, że Dystopię skończył tuż przed październikowym wyborami. Gra polityczna, i ta prawdziwa, i ta fikcyjna, jest dziś dla Pana kompletnie przewidywalna?
Może nie przewidywalna, bo przewidywalna byłaby bardziej w czasach, kiedy jeszcze służyłem w wywiadzie – wówczas miałem informacje ze źródła. Dzisiaj pozostała mi jednak ważna umiejętność analizowania otoczenia. Dlatego pracując nad powieściami, biorę pod uwagę, jak polityka działa „od kuchni”. Moje historie, choć zupełnie wymyślone, mają pewien potencjał i pokład prawdopodobieństwa. To historie, które mogłyby się wydarzyć. Dlatego Dystopia jest tak odbierana – czytelnicy również dostrzegają, że właśnie tak mogłoby wyglądać nasze życie.
Dystopia pokazuje, jak mogą zakończyć się fatalne rządy, czym jest zniewolenie i podporządkowanie. Czy z powodu tego, co działo się w kraju, oddał Pan w powieści jakąś swoją frustrację? A może raczej obserwował Pan to wszystko z dystansem i spokojem?
Żadna książka jak właśnie Dystopia nie była efektem tak ogromnej frustracji spowodowanej tym, co działo się działo w Polsce. Choć mam wysoko postawiony próg wyporności, to jednak niektóre sytuacje, sceny i ludzie w sposób niezwykle prosty zaprzeczali sensowi mojej wieloletniej służby. Czuć było bardzo mocny, nieświeży rosyjski oddech, w debacie publicznej pojawiały się hasła o wyjściu z Unii Europejskiej – zwyczajnie nie mogłem tego zaakceptować.
Stąd ten tytuł?
Dokładnie tak. Bo choć żyliśmy podobno w świecie, w którym istniał porządek i jakieś prawo, to właśnie teraz widzimy, że to nie było to prawo dla wszystkich, a dla wybranych. A zatem był to świat dystopijny.
Choć, jak sam Pan mówił, Dystopia jest powieścią uniwersalną, to dzieli Pan życie na to przed 15. października i po 15. października?
Tak, i mam ogromną nadzieję, że wkraczamy w lepszy okres historii naszego kraju. Moje poglądy nie są tajne – czy na spotkaniach autorskich, czy między wierszami w powieściach zawsze jasno mówiłem, jakie są moje ideały. I ta książka jest tego konsekwencją.
Czarne charaktery w Pańskiej książce nie rozkochują w sobie czytelników, ale też nie budzą skrajnego obrzydzenia. Czyżby jako autor przywiązywał się nie tylko do dobrych, ale i złych bohaterów?
Paradoksalnie, tak. Przywiązuję się do wszystkich postaci, bo po prostu to jest moja książka, w którą wkładam dużo emocji i serca. Co ciekawe, w mojej pierwszej powieści, stworzyłem postać na skroś negatywną, którą – jak myślałem – wszyscy czytelnicy znienawidzą. Tymczasem czytelnicy z jakichś przyczyn polubili tego bohatera i niejako z tego powodu zdecydowałem się na to, by postać ta pojawiła się też i w innych powieściach.
Skoro mowa o innych powieściach – no właśnie, co dalej? Takie pytania pojawiają się w sieci, ja do nich dołączam. Nad czym Pan teraz pracuje? Będzie kolejna książka nawiązująca do ostatnich wydarzeń z Dystopii, czy może ma Pan w planach coś zupełnie nowego?
Teraz powracam do bohaterów już znanych czytelnikom z Placu Senackiego. Tym razem moi bohaterowie podróżują do Jugosławii, Czarnogóry i do Serbii. Będzie to dość osobista powieść, związana z moimi przeżyciami i doświadczeniami. Chcę teraz dotknąć Jugosławii i w jakimś sensie rozliczyć się z moimi wspomnieniami przeżyciami z wojny w Jugosławii. Wojny, która wydaje się dzisiaj iść w zapomnienie. W mojej pamięci tkwi ona wciąż bardzo głęboko. Będzie więc to także opowieść o Europie tamtych czasów.
A jeśli chodzi o Dystopię, nie zamykam do końca tej historii. Jestem nieprawdopodobnie szczęśliwy z tego, jak ta powieść spodobała się czytelnikom. Widzę to po pozytywnym odzewie w sieci i głosach, które nie pozwalają mi zakończyć tej serii. Na pewno się w nie wsłucham.
Książkę Dystopia kupicie w popularnych księgarniach internetowych: