Taniec jest wszystkim. Recenzja serialu „Tiny Pretty Things"
Data: 2020-12-27 16:01:52Tiny Pretty Things, najnowsza młodzieżowa produkcja Netflixa, to propozycja dla wszystkich „sierot po Pretty Little Liars – serialu inspirowanym bestsellerowymi powieściami Sary Shepard. Co ciekawe, choć nowa produkcja oparta jest na bestsellerowej książce Tiny Pretty Things Dhonielle Clayton i Sony Charaipotry, to z literackim pierwowzorem nie ma tak wiele wspólnego, jak można by się było spodziewać.
Tiny Pretty Things – o czym jest serial?
Elitarna akademia baletu w Stanach Zjednoczonych. Tu taniec jest wszystkim, dla sztuki młodzi ludzie gotowi są na ogromne poświęcenia. Stres i rosnąca presja przyprawiają wielu artystów o załamanie nerwowe, niemal wszyscy uciekają w alkohol. Ból, czarne paznokcie u nóg, zastrzyki z kortyzolu są tu codziennością.
Czytaj również: Bridgertonowie – serial, wszystkie informacje
Pewnego dnia jedna z uczennic, Cassie Shore, spada z dachu szkoły. Nie wiadomo, czy potknęła się, czy też została zepchnięta przez tajemniczą zakapturzoną postać. Odpadnięcie z gry dotychczas najlepszej uczennicy sprawia, że rywalizacja o uznanie zaczyna być naprawdę zacięta. W dodatku miejsce w szkole po Cassie nie pozostaje puste – do grona studentów dołącza Neveah Stroyer (Kylie Jefferson, zawodowa tancerka, która z baletem radzi sobie równie dobrze, jak z aktorstwem). Dziewczyna początkowo nie potrafi poradzić sobie w nowym środowisku, w końcu jednak znajduje przyjaciela w osobie Shana (Brennan Clost). Jak dalej potoczą się ich losy? Aby się o tym przekonać, trzeba obejrzeć produkcję Netflixa.
Tiny Pretty Things – dramat, thriller, film taneczny
Twórcy serialu umiejętnie łączą wątki obyczajowe z elementami thrillera czy filmu tanecznego. Udaje im się to całkiem zgrabnie – całość ogląda się z dużą przyjemnością, mimo wysokiego stężenia „dramy” w całej produkcji (na przykład sny uczniów, ujawniające wiele o tym, czego bohaterowie się boją, mogą być dla dorosłego widza dość trudne do zniesienia) i mimo tego, że wszystkie opisywane w książce wydarzenia wzmacniają, podkręcają, aż do granicy przerysowania. Nieźle wypadają główni bohaterowie produkcji, z których każdy skrywa szereg tajemnic, stopniowo odkrywanych w miarę rozwoju fabuły. Scenarzyści mylą tropy, wyprowadzają widza na manowce, ukazują relacje pomiędzy postaciami, ich uczucia, pragnienia, motywacje. Dobrze udaje im się też pokazać, jak toksyczne i wyniszczające mogą być wygórowane ambicje, które tak elitarna szkoła tylko podsyca.
Tiny Pretty Things – realizacja
Netflix przyzwyczaił już widzów do bardzo dużej sprawności realizacyjnej swych flagowych produkcji. Potwierdza to serial Tiny Pretty Things – zdjęcia są więcej niż poprawne, montaż świetny, muzyka – genialna. Towarzyszy temu znakomita choreografia Jennifer Nichols, wykonywana na naprawdę dobrym poziomie. Taniec na ekranie dowodzi, jak wiele można pokazać bez użycia słów, jak bardzo uniwersalnym jest językiem, jak bardzo mocny przekaz niesie.
Tiny Pretty Things – czy warto zobaczyć?
Interesująca historia, sprawnie zekranizowana, może z nieco zbyt dużym stężeniem nastoletnich dramatów – tak można w skrócie podsumować nowy serial Netflixa. Docelowej grupie odbiorców z pewnością produkcja ta przypadnie do gustu, z przyjemnością obejrzy ją z pewnością również wielu dorosłych.
Powieść Tiny Pretty Things kupicie w popularnych księgarniach internetowych: