Błądząc po polskiej wsi. Recenzja filmu „Znachor” od Netflixa
Data: 2023-09-27 10:06:03Najnowszy Znachor realizowany przez reżysera Michała Gazdę odbił się szerokim echem w sieci już w momencie jego zapowiedzi. Pomysł na stworzenie dla Netfliksa zupełnie nowej wersji Znachora odebrany został przez część widzów jako zamach na ekranizację powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza sprzed lat. I chociaż film dopiero dziś debiutuje w sieci, to zdążył już zebrać sporo komentarzy: zarówno nieprzychylnych, jak i tych znacznie bardziej pozytywnych. Ja z kolei mam wątpliwości, czy którakolwiek ze stron w tym internetowym konflikcie ma rację.
Znachor – recenzja filmu Netflixa
Przypomnijmy tę historię: znany i ceniony profesor, Rafał Wilczur (w tej roli Leszek Lichota), odnosi ogromne sukcesy na polu zawodowym, jednak tego samego powiedzieć nie można o jego pożyciu małżeńskim. W dniu urodzin córki (dramaturgiczna zmiana w filmie względem powieści) okazuje się, że odchodzi od niego żona, Beata. Lekarz postanawia odszukać małżonkę, jednak – włócząc się nocami po ulicach – zostaje napadnięty. Pobity profesor traci pamięć: nie wie, kim jest, ani co robił w przeszłości.
W ten sposób rozpoczyna się włóczęga bohatera, który, pozbawiony pamięci, zaczyna posługiwać się nowym imieniem i nazwiskiem: Antoni Kosiba. Jako bezdomny Kosiba trafia do jednej ze wsi Radoliszki, gdzie – pod wpływem przypadku – ujawniają się jego medyczne umiejętności. W ten sposób staje się wiejskim znachorem.
Poza historią Rafała Wilczura, w najnowszej wersji Znachora twórcy zdecydowali się mocniej poprowadzić wątek Marysi (gra ją Maria Kowalska), córki profesora, która po śmierci matki musi samodzielnie zarobić na własne utrzymanie. Co przykre, na próżno tu szukać jednak wątków emancypacyjnych czy feministycznych: w powieści nie pojawia się informacja, w jaki sposób Wilczurówna pojawia się w sklepie, wiadomo jednak, że posadę otrzymuje, bo lubią ją klienci. Tymczasem w nowym filmie Gazdy pomysł na pracę w karczmie podsuwa jej mężczyzna, przyjaciel z dzieciństwa.
Znachor – opinie o filmie
To, co szczególnie uderza w trakcie oglądania Znachora, to brak wystarczającego zadbania o szczegóły, które mają jednak ogromny wpływ na odbiór całego filmu. Przykładem jest zupełnie niewinna scena, w której na początku filmu Wilczur, powracając do domu, przynosi prezenty dla Marysi, a zbliżenie kierowane jest na urodzinowy tort z napisem „Dla ukochanej córeczki” oraz licznymi cukrowymi ozdobami w kształcie kwiatów. Problem w tym, że wypieki w przedwojennej Polsce tak nie wyglądały – i nie trzeba do tego wiedzy z zakresu historii polskiego cukiernictwa. Wystarczy szybki przegląd dawnych fotografii w sieci.
Wiejskie chusty noszone przez kobiety we wsi raczej niewiele wspólnego mają z dawnymi haftowanymi chustami, za to znacznie bliżej im do produkowanych dziś masowo chust dostępnych w sklepach z „folklorowymi” pamiątkami. Do śmieszności doprowadza momentami język, którymi posługują się bohaterowie. Często zupełnie współczesna polszczyzna skontrastowana zostaje z aktorami ubranymi we fraki, palta czy wiejskie stroje. Zupełny brak stylizacji językowej twórcy próbują nadrobić wprowadzeniem jidysz żydowskiego karczmarza czy francuskimi rozmówkami rodem z XIX wieku między hrabiostwem Czyńskich. Trudno było mi więc wyzbyć się wrażenia, że oto mamy i aktorów wklejonych w obraz, do którego zupełnie nie pasują.
Znachor – czy warto zobaczyć film?
Należy oswoić się z myślą, że nowy Znachor stanowi właściwie adaptację inspirowaną powieścią Dołęgi-Mostowicza niż jej bezpośrednią adaptacją. Produkcja zarówno zaczyna, jak i kończy się inaczej niż w literackim oryginale. Wiele wątków poprowadzonych zostaje w zupełnie inny sposób – choćby wspomniane odejście Beaty z córką, miejsce pracy Marysi czy jej związki z młodym Czyńskim. Jednocześnie, czego nie można odmówić twórcom nowej wersji Znachora, jest to jednak całkiem sprawnie zarysowana opowieść.
Można więc się zżymać i bronić filmu Hoffmana z lat 80., jednak – niestety – dla wielu odbiorców, zwłaszcza tych urodzonych długo po premierze filmu, coraz bardziej będzie on trącił myszką. Tymczasem – co oczywiste – nowe wersje klasyków, czy nam się to podoba, czy też nie, są dziś często jedyną okazją, by widzowie mogli jakkolwiek zapoznać się z tymi historiami. Dlatego też nowego filmu Netfliksa nie skreślałbym zupełnie, tym bardziej że ogląda się go z umiarkowanym zainteresowaniem.
Powieść Tadeusza Dołęgi-Mostowicza stanowiącą inspirację dla produkcji kupić można poniżej: