Genialny amerykański naukowiec budzi się po wypadku w nieznanym sobie miejscu, bez wspomnień, które mógłby uznać za pewne. Zdezorientowany i ścigany, odkrywa, że nie jest ofiarą, ale zwierzyną. W świecie rządzonym przez nowego, brutalnego tyrana, mężczyzna musi zmierzyć się z siłami gotowymi na wszystko, by go zniszczyć. Dzięki wsparciu ludzi ratuje swoje życie, by rozpocząć desperacką walkę o przetrwanie i przyszłość, która wykracza poza jego własny los.
Ta historia to opowieść o sile umysłu i serca – kiedy myślenie staje się kluczem do przetrwania, a odwaga definiuje naszą wartość. Czy jeden człowiek może stawić czoła światu, który zwrócił się przeciwko niemu?
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2025-01-17
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 438
Hmm, ciężko mi było się określić. Zwlekałam z napisaniem recenzji do samego końca, bo chyba długo nie rozumiałam do końca tej książki i w sumie nadal nie jestem pewna tego czy już ją rozumiem. Choć czytało się ją całkiem lekko i szybko, to w sumie przeczytałam połowę książki i nadal nie wiedziałam o czym ona tak naprawdę opowiada. Jakieś magiczne podróże w czasie, utrata pamięci, przeniesienia. Coś jakby od początku rzecz się działa w dalekiej przyszłości, a jednak później jest jakby przeskok w jeszcze dalszą przyszłość. Hmm 🤔.
Prolog był o pewnej wsi, w której niespodziewanie pojawił się "lekarz", który potrafił wyleczyć wszystko i wszystkich za pomocą samych tabletek. Tabletek niewiadomego pochodzenia, ale które działały natychmiastowo. Te tabletki były jakby magiczne, bo były nawet w stanie wyleczyć nowotwory. Sprawić, by dolegliwości z nimi związane, niemalże całkowicie się cofnęły. Osoba, która była już wręcz nieuleczalnie chora, nie wstawała z łóżka, jej dni były policzone. Ale kiedy córka zabrała ją do sąsiada lekarza, to był prawdziwy cud dla mieszkańców, kiedy w niedługim czasie zobaczyli tą umierającą kobietę, jak chodzi sama i tryska energią. Ale jego wyjaśnienie na koniec prologu było dla mnie bardzo dziwne i w sumie niezrozumiałe.
Ale później przenosimy się na urlop wraz z Kyle'm, który jest amerykańskim naukowcem, podczas którego dochodzi do nieoczekiwanego zdarzenia, wypadku, przez które mężczyzna przenosi się.. tylko właśnie.. w jaki sposób i dlaczego, nie wiadomo. On sam tego nie wie i nie rozumie co zaszło. Wgl to odniosłam wrażenie, że zachowuje się trochę jakby był maszyną, a nie żywą istotą. Ale później zostaje odnaleziony niby przez ludzi, ale jednak mają wszczepione czipy, więc jakby nie do końca byli ludźmi? Kurcze, to była naprawdę bardzo skomplikowana historia. Bo ci ludzie go po kryjomu wyciągnęli z tego miejsca, gdzie się znalazł, ale właśnie. Wyciągnęli go na zlecenie innych, wyżej postawionych osób, ale ukryli go przed nimi, bo nie chcieli by zrobili mu to samo co im i innym ich pobratymcom. Dziwna sytuacja. Kyle jest ranny, ale mimo tego postanawia zaufać dwóch mężczyznom, którzy go odnaleźli, jednak czy to będzie dobre posunięcie z jego strony? I kim są ci ludzie, którzy tak usilnie chcieli go odnaleźć? Skąd wiedzieli gdzie go szukać? I co chcieli mu zrobić?
Cóż no, jeśli zdecydujecie się sięgnąć po tę książkę, to z pewnością się tego dowiecie. Ale czy ja zachęcam? No kurcze, nie do końca ją poczułam i nie czułam się wkrecona w akcję. Z pewnością szybko zapomnę, że ją czytałam. Więc chyba nie mogę jednoznacznie stwierdzić, że polecam. Nie była zła, ale jakaś super wkręcająca też nie była. Jeśli chcecie to przekonajcie się sami 🤷🏻♀️.
Kyle - T.M. Piro
Egzemplarz otrzymałam za pośrednictwem klubu recenzenta z serwisu na kanapie.pl
Już od jakiegoś czasu interesują mnie historie z gatunku Science Fiction. Ciekawią mnie książki (czy też filmy) w których ktoś ma swoją wizję przyszłości. Coś na podstawie: "Co by było, gdyby?..." O takiej wizji, to jeszcze nie czytałam.
Niektóre fragmenty książki nieco przypomniały mi twórczość innych autorów. Leki, które miały nietypowe możliwości. Tak jak te z "Intruza" - Stephenie Meyer.
Teoria wersji światów. To tak jak na podstawie zekranizowanego serialu pt. "Flash".
Wielkie miasto. To samo, w którym znalazł się tytułowy bohater Kyle. Przypominało mi ono trochę to opisane w historii "Więzień labiryntu. Lek na śmierć". Z kolei tzn: "Czyszczenie pamięci", to coś jak z "Więzienia labiryntu".
Maszyny takie jak pociągi i helikoptery. Jeden z nich miał nazwę "Duokopter". Dały mi one trochę obraz takiego filmowego miksu. To takie "Gwiezdne wojny", "Strażnicy galaktyki", "Zabójcze maszyny" czy też seria: "Niezgodna".
Tak jak w wielu historiach z tego gatunku mamy też motyw komunikacji telepatycznej.
Oczywiście nie były to tylko specjalne chipy. Służyły one również jako lokalizatory.
Dostaliśmy tutaj wiele ciekawostek naukowych. Zostały one przestawione w naprawdę ciekawy sposób.
Tak po trochu... Mamy tu nieco z dziedziny biochemii, mechaniki, oraz kosmosu. Wtrącone są tu również wątki filozoficzne. Dotyczy to tematów, które nurtują wielu z nas. To, nad czym się zastanawiamy i wciąż szukamy odpowiedzi.
Co mamy tutaj dość nietypowego? To fakt użycia łaciny i to w szerszym zakresie. Po prostu - wyższy poziom. Nie ma tutaj słynnych i tak dobrze znanych nam już cytatów.
Fabuła zdecydowanie pochłania. Dużo akcji, ale w takim stopniu, aby nie przytłaczać czytelnika.
Bohaterowie w tej historii również mogą zaskoczyć. Nie w sposób ich nie polubić już od tzn. "Startu".
Najbardziej w pamięci utkwił mi pilot Vladi. Śmiało można powiedzieć, że wręcz zaraża on swoim optymizmem, oraz poczuciem humoru. Ta postać dodaje tej historii takiego lekkiego luzu.
Zastanawialiście się kiedyś, czy na Marsie można byłoby się osiedlić?
W sumie z obecnych informacji wynika, że to po części byłoby możliwe. Miejsce, gdzie mało kiedy wieje, jest też deficyt wody. Najbardziej niebezpiecznym elementem jest wysokie stężenie dwutlenku węgla... To tzw: "Czerwona planeta".
Autor w swojej twórczości skupił się właśnie na tej planecie.
Mamy tutaj ludzi, którzy podzielili się na dwie grupy. "Bladzi", którzy uważali się za ideały. Byli oni biochemicznie i mechanicznie ulepszani od najmłodszych lat. Coś na styl takiego super żołnierza - cyborga. Taka postać była np w "Szybkich i wściekłych - Show i Hobbs". Dodatkowo "wyróżniała" ich też próżność. To akurat mogłabym porównać do filmu "Jupiter- Intronizacja".
Druga grupa, to tzw. "Szaraki", "Regenci", czyli normalni ludzie, tak jak my.
Spodziewałam się nieco innego zakończenia, ale to też nie było takie złe.
Co się stanie, gdy wreszcie się skonfrontują?
Kim jest tytułowy Kyle?
Tego wszystkiego dowiecie się czytając tę książkę.
Gwarancja emocji. Nie tylko skupia na sobie uwagę, ale możemy się też przy niej rozluźnić.
Dobre w tej książce jest też to, że każdy może ją zrozumieć na wiele sposobów.
Gorąco polecam wszystkim przyszłym czytelnikom.
Moja ocena 9/10
Cytaty z książki:
"W każdej przykrej historii może być jednak coś miłego. "
"Odpowiedzialność to nieuchylanie się od wyników własnych zachowań, decyzji i zaniechań, prawdomówności i czynienie dobra..."
"Wiesz, co to złudzenie? To także zachowanie flagelanta, które tłucze się po plecach jakimś batogiem, raniąc sam siebie niby nic dla odkupienia win. A w rzeczywistości ten ból sprawia mu masochistyczną przyjemność."
To jest sf nietypowe, filozoficzne (takie komcie już czytałam), choć akcji jest tyle, że jakby zrobić film, to byłby jeden wielki efekt specjalny (rozdzielony na epizody przemyśleniami i "bóldupieniem" głównego bohatera). Gumowym smokiem a’la polski Wiedźmin by tego nie opędził. Pustynią Błędowską w roli pustyni też nie.
Wciąga niesamowicie, ciągle ma drugie dno, albo i trzecie. Rekurencja. Coś trochę, jakby „Dzień Świstaka”.
Dobre też, bo grube. Jak płacić za papier, to niech chociaż trochę nasypią.
Polecam, choć nie dla osób, które nie lubią takiego „niefantastycznego” science-fiction. Mocne, jak coś jeszcze znajdę tego autora, to kupię (choć rozumiem, że to polski debiut).
Jest to bardziej filozoficzna powieść drogi, niż twarde SF w stylu Lema.
Samo osadzenie w miejscu i czasie jest raczej po to, żeby czytało się smacznie (podpatrzyłem i kradnę to określenie z "polecajki" z okładki, autorstwa samego Piotra Wereśniaka, "Kilera" ?chyba nie wyśle ).
"Kyle" mocno trąci Asimovem, Kuttnerem (z jego najlepszych lat) i Dickiem, z jego "Raportem mniejszości". Pewnie jest więcej. Filmowy Nolan też ma się tu dobrze.
Sporo jest zagadek, wplecionych w treść przez autora, z których być może część ma służyć do potencjalnych spin-offów i nie da się ich rozwiązać (albo ja jestem za tępy , lub za mało oczytany, choć żyję fantastyką od dziecka).
Znajduję ukrytych w treści polskich polityków, żart z Przerwy-Tetmajera i o dziwo rozwiązywalną łamigłówkę, zdradzającą, kiedy dzieje się akcja głównej części powieści.
Odkrycie w Google Street View domu Henry'ego z prologu, wraz z opartym o drzewo rowerem, autentycznie mnie rozbawiło. Ta historia ma warstwy, jak cebula u Shreka (to jest do zrobienia, mi się udało).
Nie obyło się bez wad - brakuje mi bardziej rozbudowanych opisów przyrody, a styl zdradza raczej techniczne niż literackie podejście autora. Mimo to narracja jest prowadzona intrygująco, pełna niespodzianek i ,,incepcyjnych" zwrotów.
Daję 6 (tu wahałem się, czy dać 5 czy 6, pomysł super, ale warsztat da się jeszcze podszlifować) - z nadzieją, że obiecany kolejny tom utrzyma poziom.