Przemoc zawsze jest niszczącą siłą. Wywiad z Borą Chung

Data: 2024-03-07 13:42:33 | artykuł sponsorowany Autor: Danuta Awolusi
udostępnij Tweet

– Wierzę, że sny to wiadomości, które wysyła nam mózg, gdy chce nam coś przekazać – najczęściej o stanie naszej psychiki. Ale nawet, jeśli niektóre moje sny wydają się bezsensowne, fantazyjne, zawsze mogę o nich napisać. Tego typu sny bywają bardzo zabawne. Lubię włączać ich elementy do swoich opowieści – mówi Bora Chung, autorka książki Sny umarłych

W swojej powieści sięgasz po sny. To temat niezwykły, fascynujący. Wierzysz w znaczenia snów, czy jednak uważasz, że to tylko fantazje bez znaczenia?

Wierzę, że sny to wiadomości, które wysyła nam mózg, gdy chce nam coś przekazać – najczęściej o stanie naszej psychiki. Ale nawet, jeśli niektóre moje sny wydają się bezsensowne, fantazyjne, zawsze mogę o nich napisać. Tego typu sny bywają bardzo zabawne. Lubię włączać ich elementy do swoich opowieści.  

Tae-gyeong widuje zmarłych. Duchy. Jednak ten dar pochłania go, męczy. Jest przekleństwem?

Chyba w naszych „współczesnych” kulturach i w „rozwiniętych” społeczeństwach podobny dar byłby przekleństwem, bo raczej nie akceptujemy takich wizji jako „prawdziwych.” Zbyt mocno wierzymy w rozum i logikę, więc często myślimy, że osoby, które doświadczają „wizji” są po prostu chore. Ja sądzę, że to ludzie nie do końca rozumieją swoje ciało, a zwłaszcza swój mózg. Może to my, ludzie kierujący się logiką, jesteśmy ograniczeni?

Tworzysz także postać nieumarłej. Kobiety, osoby, która aby poczuć ciepło i energię, musi doświadczać fizycznej przemocy. Zawarłaś w tej postaci cierpienie kobiet-ofiar? Wspominasz o tym w posłowiu.

Chciałam bardzo mocno, żeby ci, którzy używają przemocy – zwłaszcza wobec kobiet i dzieci – sami z siebie wysysali całą energię i zdechli (przepraszam za język). Uważam, że byłoby świetnie, gdyby ofiara przemocy stawała się silniejsza w czasie bicia. Trochę odwrotnie niż w przypadku wampirów: ten, kto atakuje, stałby się ofiarą, a osoba atakowana zyskiwałaby siłę.

Przemoc wydaje się paliwem, ale bardzo mrocznym. Jest energią, która nie wskrzesza, ale niszczy?

Przemoc zawsze jest niszczącą siłą. Gniew może być pewnego rodzaju paliwem do ruchu, do zmiany i, ewentualnie, do czegoś konstrukcyjnego. Ale przemoc – nigdy.

Jednocześnie Tae-gyeong, który jest sprawcą przemocy, wydaje się łagodny, złakniony uczucia. Zawsze przeprasza. Paradoks? Czy jednak coś, czego o oprawcach nie wiemy? Dodam, że nie chcę zdradzać zbyt wiele odnośnie do konstrukcji powieści, więc zostawiam tu pewne niedopowiedzenie.

Ci, którzy biją i prześladują, bardzo często potem przepraszają, żeby manipulować ofiarami. To normalna sytuacja, ale nie znaczy to, że sprawca czegokolwiek żałuje, tylko że zdaje sobie sprawę z tego, że ofiara może uciec albo może poprosić innych o pomoc. Sprawca więc przeprasza, bo nie chce tracić swojej siły, przewagi nad ofiarą. Tak się dzieje w rzeczywistości i my, ludzie, musimy być tego świadomi.

Ciekawie wykorzystujesz motyw wstydliwych sekretów, które przybierają na ciele człowieka postać oleistej plamy. Myślisz, że gdyby w prawdziwym życiu tak by się działo, stalibyśmy się lepszymi ludźmi? Wina wypisana niemal na czole…

Wtedy wszyscy byliby pokryci plamami do tego stopnia, że system rozpoznawania twarzy nigdzie by nie zadziałał, a ludzie bez plam staliby się mniejszością. Zwłaszcza dzieci. Wtedy dla nich świat byłby chyba jeszcze bardziej niebezpieczny, ponieważ ludzie pozbawieni plam staliby się jeszcze bardziej rozpoznawalni.

Wspominasz o tym, że tworzyłaś tę powieść etapami, nieco chaotycznie. Co zaskoczyło Cię w niej najbardziej?

Część końcowa. Kiedy zaczynałam, nie wiedziałam, jak skończy się ta powieść. Do pierwszej wersji redaktor miał kilka uwag i parę razy zmieniałam końcówkę, ale wtedy mnie się nie podobały nowe sceny końcowe. Pewnego dnia rozmawiałam o tym ze znajomą, narzekając, że nie potrafię znaleźć rozwiązania tego problemu, a wtedy nagle lepsze zakończenie po prostu pojawiło się w mojej głowie. Bardzo się ucieszyłam, chociaż znajoma chyba nie do końca zrozumiała, o co mi chodziło (śmiech).

Czy Twoim zdaniem istnieje jeden klucz interpretacyjny dla Snów umarłych, czy raczej świadomie dajesz czytelnikowi pełną dowolność w rozumieniu tego, o czym jest Twoja książka?

Cała władza w ręce czytelników! To nie tylko moje zdanie, wszyscy wielcy badacze, np. Roland Barthes i Julia Kristeva, twierdzą podobnie. Kristeva nawet mówi, że to czytelnik czyni pisarza autorem. Według Kristevy pisarz, gdy tworzy fikcję, musi znikać za swoimi postaciami (inaczej mielibyśmy do czynienia z literaturą faktu, a nie prozą) i stać się „nieosobowym” (non-person). Dopiero czytelnik podczas lektury odbiera przekaz pisarza, rozpoznaje jego pomysły i rozmawia z nim poprzez postaci. Wtedy – i tylko wtedy – pisarz staje się autorem konkretnej książki. Czytelnik jest najważniejszy.

Zastanawiam się nad tym, czy lubisz swoich bohaterów, czy im współczujesz? Są tak trudni, zagubieni, na swój sposób nieszczęśliwi. A jednak poruszają serce.

Każda postać posiada choć malutką część mojej psychiki. Trochę bardziej współczuję bohaterkom, bo sama jestem kobietą i bardzo lubię niektóre żeńskie postaci, choć nie są ideałami. Ludzie ogólnie są skomplikowani i nikt w tym świecie nie jest zupełnie, kompletnie, zawsze szczęśliwy. Mam nadzieję, że moi biedni bohaterowie kiedyś znajdą szczęście.

Uważasz, że ta książka jest lustrem dla współczesnego świata? Świata, w którym władza pieniądza i przemoc nigdy się nie skończą?

Może ta powieść jest lustrem mojego świata? Ja sama urodziłam się i wychowywałam się w takim świecie i, niestety, nie mam doświadczenia życia w innym, lepszym systemie. Dziś odważne kobiety i aktywiści coraz głośniej i częściej mówią o tym, jak skończyć z przemocą i jak pomagać ofiarom. Więc może kiedyś będzie lepiej – mam nadzieję.

Wiem, że Sny umarłych były jeszcze ostrzejsze, ale przy współpracy z wydawcą dokonałaś pewnych modyfikacji. Z perspektywy czasu uważasz, że to wyszło książce na dobre?

Myślę, że tak. Teraz rozumiem, że pierwsza wersja może nie była ostrzejsza, ale na pewno „upiększała" przemoc w wielu scenach. Cieszę się, że ją zmieniłam. Przed przesłaniem ostatecznej wersji do redaktora uważnie przeczytałam całość raz jeszcze. Byłam dość zadowolona i zmieniłam tylko parę wyrazów o telefonach komórkowych (bo pisałam przed erą smartfonów!). Jest bardzo subtelna, cienka granica pomiędzy ostrą powieścią a prawdziwym obrazem ofiary w rzeczywistości. Zawsze trzeba być bardzo ostrożnym.

Książkę Sny umarłych kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.