Potrzeba wielkiej odwagi, by mieć nadzieję. Wywiad z Paulą Lichtarowicz
Data: 2024-03-06 11:28:50 | artykuł sponsorowany– Zderzenie nadziei z rzeczywistością to jeden z tematów, które chciałam poruszyć w swojej powieści. Czasami było to przerażające, na przykład gdy wyobrażałam sobie moją babcię, która przybywa do obozu i nie wie, czy kiedykolwiek z niego wyjdzie. Cynik we mnie mówi: „zawsze stawiaj czoła rzeczywistości”, ale doszłam też do wniosku, że nadzieja ma fundamentalne znaczenie dla człowieka w najmroczniejszych czasach. Jest ona wprawdzie niesamowicie krucha, a jej utrzymanie wymaga ogromnego wysiłku, ale nie można jej porzucić. Potrzeba wielkiej odwagi, by mieć nadzieję – mówi Paula Lichtarowicz, autorka powieści Ludzie z kości.
Do napisania tej książki skłoniła Cię historia Twojej babki, która wraz z rodziną została wysiedlona na Syberię w latach czterdziestych XX wieku. Kto opowiedział Ci jej historię? Ona sama?
Około dwadzieścia lat temu zapytałam moją babcię, czy udzieliłaby wywiadu na temat swojego życia. Pracowałam jako dokumentalistka i chciałam nagrać historię mojej rodziny, zanim będzie za późno. Choć babcia była bardzo zaangażowana w nasze wychowanie, tak naprawdę nigdy nie mówiła o swojej podróży z Polski do Wielkiej Brytanii i tragedii, która leżała u jej podstaw. Niechętnie zgodziła się na rozmowę o przeszłości. Przez dwa dni siedziałyśmy razem w jej kuchni i rozmawiałyśmy (i jadłyśmy, jak to u babci!). Wiele lat później odtworzyłam te nagrania i wspaniale było usłyszeć głos babci, ale poczułam głęboki smutek z powodu tego, co przeżyła – podobnie jak wiele innych osób podczas tej straszliwej wojny. Nie chciałam, żeby jej doświadczenia zaginęły, więc próbowałam je spisać – najpierw jako biografię, a gdy ta konwencja się nie sprawdziła, zdecydowałam się na prozę.
Co w rodzinnej historii poruszyło Cię najmocniej?
Rodzina mojej babci po opuszczeniu Syberii była przekonana, że życie wkrótce się poprawi, a potem doświadczyła najbardziej dramatycznego wydarzenia: córka babci, Marta (moja ciocia), w obozie dla uchodźców w Uzbekistanie zachorowała na tyfus i zmarła. Miała cztery lata. Dziadkowie pochowali ją w nieoznaczonym grobie na uzbeckim stepie, po czym musieli ją zostawić i wyruszyć na wojnę wraz z 2. Armią Polską. Sama mam córkę i po prostu nie mogę sobie wyobrazić nieustającego bólu związanego z tym doświadczeniem.
Sporo miejsca poświęcasz młodości głównej bohaterki, Leny. Widzimy, jak się zmienia, jak wiele musi przejść. Dlaczego zależało Ci, byśmy tak dobrze poznali ją jako nastolatkę?
Chciałam opowiedzieć o całym jej życiu, aby zrozumieć, jak zmienia się charakter człowieka i jego poczucie własnej wartości na przestrzeni lat. Zastanawiałam się również nad tym, ile sprawczości mamy w naszym życiu. Tworząc tę historię, musiałam rozpalić w Lenie pasję, idealizm, a – przede wszystkim – tę nierozerwalnie związaną z młodością pewność siebie, która stopniowo zanika po wkroczeniu w dorosłość czy po doświadczeniu wojny.
Lena to postać niesamowita. Jej ambicja, waleczność, chęć podążania za marzeniami robią wrażenie. Jednak małżeństwo i ciąża krzyżują wiele planów. Ten zakręt losu to dowód na to, że życie zawsze obierze swoją drogę, a my nie mamy na to do końca wpływu?
Nie powiem, bym znała odpowiedź na to pytanie, ale chciałam poświęcić w powieści sporo miejsca na zgłębienie tego zagadnienia. Myślałam o tym, jak fale wojny odbierają ludziom swobodę działania i jak ludzie nadają sens swojemu istnieniu. Zaczęłam zastanawiać się nad tym, czy – podobnie jak w przypadku dyskusji na temat wolnej woli – liczy się nie to, czy mamy wpływ na nasze życie, ale to, czy utrzymujemy iluzję, że go mamy. Zainteresowały mnie różne koncepcje na temat przeznaczenia / sprawczości / przypadku i, oczywiście, odpowiedzialności – zwłaszcza że proza wymaga, by bohaterów cechowała pewna sprawczość, która popycha fabułę do przodu. Skłaniam się do myśli, że charakter jest nam przeznaczony (w życiu i w sztuce), choć Lena nie mogła osiągnąć takiego „przeznaczenia”, jakiego pragnęła. Być może właśnie ze względu na swój charakter podjęła taką, a nie inną decyzję, gdy miała na to szansę.
Lena jest bohaterką, którą można bardzo lubić, ale można się też na nią zezłościć i mieć jej dosyć. Uważasz, że jest w niej egoizm? Czy stawianie marzeń ponad wszystko jest właśnie egoizmem?
Ciekawe pytanie, chociaż wydaje mi się, że w tej kwestii dużą rolę odgrywa płeć. Kobiety wpadają w pułapkę zależności relacyjnych znacznie częściej niż mężczyźni. Gdy wkraczają w dorosłość, często oczekuje się od nich, że zejdą na drugi plan, będą pełniły rolę „służebną”, podobnie jak ich matki. Jeśli postanowią wybrać własną drogę i podążać za swoimi marzeniami, często zostaną uznane za „samolubne” – tymczasem nigdy nie dzieje się tak w przypadku mężczyzn. Ja nie uważam, by Lena była egoistką. Myślę, że spełnianie marzeń wymaga odwagi i siły woli, a te cechy podziwiam.
Piszesz o rozpaczy, pasji, więziach. Ale też o chwilach, w których człowiek staje przed wyborem trudnym do opisania. Jednak światło nadziei nigdy nie gaśnie?
Nadzieja kontra rzeczywistość? To był kolejny „problem”, który chciałam „rozwiązać” w tej powieści. Czasami było to trochę przerażające, na przykład gdy wyobrażałam sobie moją babcię, która przybywa do obozu i nie wie, czy kiedykolwiek z niego wyjdzie. Cynik we mnie mówi: „zawsze stawiaj czoła rzeczywistości, zmierz się z nią”, ale doszłam też do wniosku, że nadzieja ma fundamentalne znaczenie dla człowieka w najtrudniejszych czasach. Wiara w takiej sytuacji jest niesamowicie krucha, a jej utrzymanie wymaga ogromnego wysiłku, ale nie można jej porzucić. Potrzeba wielkiej odwagi, by mieć nadzieję.
Tworzysz powieść historyczną, ale mocno stawiasz na emocje. Czego sama poszukujesz w powieściach historycznych, zwłaszcza tych, które dotyczą wojny?
Literatura jest cudowna, ponieważ pozwala nam podróżować w czasie. Co ważne, moim zdaniem bardziej niż na przykład film pozwala nam podróżować również w wymiarze psychologicznym. To supermoc literatury. Proza pozwala nam zanurzyć się w głowie drugiego człowieka – także wtedy, gdy człowiek ten cierpi lub doświadcza wstrząsu – i zastanowić się nad tym, jak sami byśmy zareagowali w podobnej sytuacji? Tak naprawdę nie traktuję Ludzi z kości jako powieści historycznej i nie uważam, że muszę przestrzegać reguł, jakie rządzą tym gatunkiem. Dla mnie kontekst nigdy nie jest tak ważny jak treść – mam tu na myśli ludzką psychologię i relacje międzyludzkie. Cokolwiek czytam, chcę, by literatura mnie poruszyła i zaangażowała. Chcę doświadczyć tego, co stało się udziałem innego człowieka, chcę połączenia z nim.
Życie na Syberii to rzeczywistość, którą trudno sobie wyobrazić. Ty dobrze ją odmalowujesz. Uważasz, że ludzka odporność psychiczna w czasie wojny była o wiele większa niż dzisiaj, bo tego wymagała sytuacja?
To dobre pytanie. Z pewnością nie wiem, jak poradziłabym sobie w podobnych sytuacjach i czuję, że miałam szczęście, że nigdy nie musiałam się w nich znaleźć. Ale spójrz na Syrię, Palestynę, Ukrainę, Rwandę. Ludzie odkryli w sobie tę siłę podczas II wojny światowej i ludzie odnajdują ją także dzisiaj. Być może zawsze jesteśmy silniejsi niż nam się wydaje. Smutne jest to, że ludzie nadal są poddawani podobnym próbom.
Ciekawie piszesz o macierzyństwie. Pięknie. Bo przecież ciąża Leny początkowo nie jest radością. Jest problemem. Czy dobrą matką można się stać, bo tego się pragnie? Czy Twoim zdaniem to jest instynkt? A może miłość do dziecka zawsze zwycięża?
Och, co za pytanie! Z pewnością jest na nie tyle odpowiedzi, ile jest kobiet na świecie. Wydaje mi się, że kobiety mogą poczuć, że kiedy zostają mamami, tracą bardzo wiele – tożsamość, niezależność, ambicje – zyskując jednocześnie największą miłość, jaka istnieje. Ale to nie jest proste równanie czy prosty wybór, prawda? Uważam, że instynkt opiekuńczy, instynkt macierzyński jest jedną z najpotężniejszych sił na naszej planecie. Rozmnażanie się gatunków wymaga takiego popędu (nie ma tu wolnej woli) i psychologizujemy go, ponieważ musimy nadać sens i znaczenie naszemu życiu. W ten sposób miłość do dziecka rzeczywiście zawsze zwycięża.
Ludzie z kości to powieść bardzo mocna, bardzo angażująca czytelnika. Co dla Ciebie jest w niej ważniejsze: historia? Czy jednak uniwersalne emocje bohaterów?
Kiedy czytam jakąś historię, czasami myślę o niej jak o przymierzaniu butów innej osoby. Kiedy je zdejmuję i ponownie zakładam własne, dobra historia często sprawia, że czuję się w nich inaczej. Myślę, że czytamy, by się połączyć, nawiązać kontakt.
Jakie są Twoje dalsze plany literackie? Czekam na kolejną książkę!
Tkwię po łokcie w czasach stalinowskich czystek. I nie zdradzę zbyt wiele, jeśli powiem, że sprawy nie kończą się dobrze.
Książkę Ludzie z kości kupicie w popularnych księgarniach internetowych: