– W historii Antoniny i Jana Żabińskich los zwierząt splata się z losem ludzkim. Wywiad z Martą Józefczyk
Data: 2020-03-18 09:48:47– Cuda w czasie wojny zdarzały się bardzo często. Wydaje mi się, że dodawało to ludziom siły, nadziei i przekonania, że zło nie do końca zwyciężyło – mówi Marta Józefczyk, autorka książki Nasz azyl, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Bis. To inspirowana książką Antoniny Żabińskiej Zwierzęta i ludzie kierowana do młodych czytelników opowieść o niezwykłej działalności Antoniny i Jana Żabińskich, którzy podczas II wojny światowej nieśli pomoc ukrywającym się Żydom, dając im schronienie w swojej willi i w opustoszałych pomieszczeniach warszawskiego zoo.
Ogród zoologiczny to nie jest pierwsze miejsce, jakie przychodzi na myśl, kiedy planuje się chronić ludzi przed niebezpieczeństwem czy ich ukrywać...
Warszawskie Zoo miało ponad 40 hektarów. W jego sercu znajdowała się willa Antoniny i Jana Żabińskich. Niemcy na początku okupacji założyli tam tuczarnię świń, potem fermę srebrnych lisów, a potem też ogródki działkowe. Po alejkach spacerowali Niemcy, nie było to miejsce odosobnione, a jednak stało się schronieniem dla wielu osób. Być może zadziałał tu mechanizm, zgodnie z którym, „pod latarnią jest najciemniej”.
Anonina i Jan Żabińscy, ukrywając tam szmuglowanych z getta Żydów, bardzo ryzykowali.
Ta rodzina mieszkała w wyjątkowym miejscu w wyjątkowym choć strasznym czasie i bardzo się bali o swojego syna, o ludzi, za których bezpieczeństwo byli odpowiedzialni, jednak nie mogli inaczej, chcieli pomagać słabszym.
Syn, Ryś, zresztą bardzo pomagał rodzicom, choć miał zaledwie kilka lat...
To był wyjątkowy czas zarówno dla dorosłych i dzieci, a Ryś dzięki temu że rodzice włączyli go w pomoc czuł się potrzebny, a rodzicom trudno byłoby ukrywać przed spostrzegawczym chłopcem ich działalność.
Czy wiek idzie w parze z dojrzałością? Trudne czasy drugiej wojny światowej mocno to weryfikowały...
II wojna światowa zniszczyła niejedno dzieciństwo, młodość, po prostu – życie. Każdy człowiek, niezależnie od wieku, musiał nauczyć się żyć w tej strasznej rzeczywistości. W wielu relacjach z tego okresu pojawia się zdanie skończyło się moje dzieciństwo. W tym czasie nawet młodsze dzieci często odznaczały się wyjątkową dojrzałością. Gdybyśmy chcieli skonfrontować to pytanie, mając na myśli czasy współczesne, na pewno wywiązałaby się ciekawa dyskusja.
Myśli Pani, że nie tylko „dużym" można powierzać tajemnice?
Czasami dzieci mogą być lepszymi powiernikami niż dorośli. Musimy tylko docenić najmłodszych i dać im szansę. Musimy też pamiętać o tym, żeby ciężar tajemnicy nie przygniótł dziecka.
Zarówno właściciele zoo - państwo Żabińscy - jak i niektórzy ich przyjaciele czy osoby, które ratowali podczas wojny, nosili nazwiska lub pseudonimy nawiązujące do zwierząt – Sobole, Szpak, bażanty. To przypadek?
Z tymi przezwiskami bywało różnie. Soból to nazwisko prawdziwe, a nie pseudonim. Natomiast „Bażanty" dlatego, że nazywani tak ludzie schronili się w pustych wolierach po tych ptakach. Antonina pieszczotliwie nazywała Magdalene Gross Szpakiem, a swojemu synowi dała na imię Ryś, bo było to jej ulubione zwierzę. Los zwierząt splata się tu z losem ludzkim, co doskonale odzwierciedlają te pseudonimy.
Osoby kochające zwierzęta przejawiają też większą empatię wobec innych ludzi?
To bardzo trudne pytanie i chyba każdy powinien odpowiedzieć na nie z perspektywy własnego doświadczenia. W przypadku Żabińskich śmiało można stwierdzić, że na równi kochali ludzi i zwierzęta.
Nadzieja i wiara w cuda – to pomagało ludziom przetrwać podczas wojny?
Cuda w czasie wojny zdarzały się bardzo często. Wydaje mi się, że dodawało to ludziom siły, nadziei i przekonania, że zło nie do końca zwyciężyło.
Strach był jednak wszechobecny...
Nawet nie potrafię sobie tego wyobrazić. Strach paraliżuje, a czuć go bez przerwy przez całą okupację to naprawdę wyniszczające.
A jednak przy odrobinie szczęścia i z pomocą ludzi dobrej woli da się odbudować wszystko?
Z 1945 rokiem nadeszła nowa, inna rzeczywistość, w której Polacy musieli nauczyć się żyć. Odbudowa zoo jest doskonałym przykładem solidarności i wzajemnej pomocy. Jednak nie wszystko dało się odbudować. Życie straciło wielu ludzi. Rany się zagoiły ale pozostały blizny. A ja myślę też o tym, że te blizny powinny nauczyć nas, żyjących w tych nowoczesnych czasach, pamiętać…
Książkę Nasz azyl kupicie w popularnych księgarniach internetowych:
Dodany: 2020-03-18 20:57:49
Chętnie skuszę się na książkę.
Dodany: 2020-03-18 19:07:25
Ja sama teraz chętnie przeczytam tę książkę.
Dodany: 2020-03-18 16:08:31
Bardzo ciekawa rozmowa.