Irena Jarocka była megagwiazdą. Wywiad z Mariolą Pryzwan
Data: 2022-12-22 11:14:03– Chciałam pokazać, że Irena Jarocka była inteligentnym, wrażliwym i mądrym człowiekiem. Powiedziałabym nawet, że była piękna nie tylko zewnętrznie, ale miała też piękne wnętrze. Irena Jarocka była bardzo szczera w swych wypowiedziach. Nie unikała trudnych tematów, nie bała się konfrontacji. Chciała pomóc swoimi wyznaniami, uchronić innych przed popełnieniem podobnych błędów – mówi Mariola Pryzwan, autorka książki Irena Jarocka o sobie.
Dlaczego Jarocka?
Dlatego że ją bardzo lubię. Jest jedną z moich ulubionych piosenkarek. Jej piosenki towarzyszą mi od dzieciństwa. Chętnie do nich wracam. Wiele znam na pamięć.
Ma Pani swoją ulubioną piosenkę Ireny Jarockiej?
Oczywiście. „Wymyśliłam cię”, od której prawie 50 lat temu zaczęła się moja fascynacja Ireną Jarocką. Mam taką ulubioną siódemkę, do której oprócz „Wymyśliłam cię” zaliczam: „By coś zostało z tych dni”, „Z moich przeczuć”, „Tyle róż”, „Mój wielki sen”, „W świetle nocy, w mroku dnia” i utwór Jacquesa Brela „Ne me quitte pas” śpiewany przez Irenę po francusku.
Pamiętam historię o tym, jak jeden ze słuchaczy wielkiego hitu „Gondolierzy znad Wisły" opatrznie zrozumiał tytuł, myśląc, że Jarocka śpiewała o niejakim Jerzym Gondolu. Jarocka często stawała się bohaterką anegdot?
To znana anegdota. Irena Jarocka czasem mówiła, że za jej karierę odpowiada niejaki Jerzy Gondol. Do potocznej polszczyzny weszło powiedzenie Motylem byłem, ale utyłem, które powstało po wylansowaniu przez artystkę szlagieru Motylem jestem.
Irena Jarocka słynęła z urody i perfekcyjnego makijażu, którego tajniki zgłębiła w czasie pobytu w Paryżu. Na scenie miała mocny makijaż, żeby publiczność z odległych rzędów dobrze widziała jej twarz. Mawiała nawet dowcipnie, że ma coś wspólnego z panienkami lekkich obyczajów, które muszą mocno się malować, aby było je widać „pod latarnią”. Ona zaś musi być widoczna w świetle reflektorów. W życiu prywatnym z kolei nie malowała się prawie wcale. Kiedy miała załatwić jakąś sprawę i chciała, żeby ją rozpoznano, mówiła: „Idę zrobić się na Jarocką”.
Po koncertach w latach 70. i 80. często przychodziły do jej garderoby młode dziewczęta i zachwycone wzdychały: „Pani Ireno, jest pani taka piękna, że chciałybyśmy panią zjeść!”.
W filmie Jerzego Gruzy Motylem jestem, czyli romans 40-latka Irena Jarocka zagrała piosenkarkę. Była tak przekonująca, że niektórzy utożsamili ją z odtwarzaną postacią. Pisali listy z pogróżkami, przychodzili po koncertach do garderoby, mówiąc, że zawiodła ich, bo uważali ją za wspaniałą osobę, a tymczasem chciała rozbić małżeństwo inżyniera Karwowskiego i do tego zostawiła go bosego w lesie. Na nic zdały się tłumaczenia Ireny, że to tylko rola w filmie, że w rzeczywistości jest inna. Stwierdziła więc, że dobrze zagrała.
Takich gwiazd przed 1989 rokiem mieliśmy dużo więcej?
W czasach PRL-u mieliśmy kilku wybitnych piosenkarzy, jak Czesław Niemen, i parę znakomitych piosenkarek, jak Anna German, Irena Santor czy Sława Przybylska. Gwiazd na miarę Ireny Jarockiej też było kilka: Anna Jantar, Urszula Sipińska, Maryla Rodowicz. Ówczesne władze hołubiły artystów. Lubiły chwalić się znajomością z nimi czy choćby wspólną fotografią i autografem. Programów telewizyjnych i koncertów było mnóstwo. Honoraria też były przyzwoite, zwłaszcza artystów, którzy otrzymywali najwyższą kategorię jak Irena Jarocka, choć oczywiście nie od początku kariery.
A jak wyglądała jej zagraniczna kariera?
Najpierw cztery lata w Paryżu. Pojechała na tzw. stypendium Pagartu (Polskiej Agencji Artystycznej). Skończyła Małe Konserwatorium Piosenki Madame Mireille i słynną szkołę wokalną Brunona Coquatrixa przy paryskiej Olympii. Występowała w popularnych rosyjskich kabaretach, m. in. w Rasputinie i Carewiczu. Brała udział w programach telewizyjnych oraz Międzynarodowym Festiwalu Piosenki w Rennes. Nagrała we Francji dwie małe płyty, ale bardzo tęskniła za Polską. Wróciła, poślubiła Mariana Zacharewicza, który został jej menadżerem, i zaczęła robić ogromną karierę. W tym czasie podpisała kontrakt z zachodnioniemieckim oddziałem amerykańskiego koncernu Warner Brothers. Nagrała w RFN trzy małe płyty – dwie jako „Irena Jarova”, bo taki pseudonim zaproponował jej kontrahent – trzecią już pod własnym nazwiskiem. Podobała się tamtejszej publiczności, wylansowała nawet przebój „Junge Liebe”, ale żeby zrobić karierę w Niemczech, musiałaby tam zamieszkać. Nie zgodziła się. Ponownie wybrała Polskę i polskich fanów, których od początku kariery miała bardzo dużo.
Myśli Pani, że dzisiaj zrobiłaby większą karierę?
Nie przypuszczam. Jeśli chodzi o zagraniczną karierę, na pewno nie zamieszkałaby na stałe ani w Niemczech, ani we Francji. Oczywiście odpadłyby problemy paszportowe, bo paszport miałaby w domu. Jeżeli mówimy o jej karierze w Polsce, to większej niż Irena Jarocka w połowie lat 70. chyba już nie można było zrobić. Przez kilka lat była numerem 1 polskiej piosenki. Największą gwiazdą.
Bardzo interesujący jest materiał fotograficzny dotyczący artystki. Trudno było dokonać wyboru fotografii?
Nie. Dzięki życzliwości i sympatii męża Ireny Michała Sobolewskiego mam ogromną ilość fotografii jego żony. Starałam się wybrać takie, których nie było w moich poprzednich książkach poświęconych piosenkarce. Powtórzyłam zaledwie kilkanaście ważnych dla treści książki.
Ciekawa jest też konwencja, w jakiej przygotowała Pani tę książkę. Oddała Pani w niej głos samej gwieździe, wyszukując jej wypowiedzi prasowe i wywiady. Myśli Pani, że najlepiej dotrzeć do prawdy o danej postaci, analizując jej własne wypowiedzi?
Bardzo ważne są słowa samej Ireny Jarockiej. Chciałam pokazać, że była inteligentnym, wrażliwym i mądrym człowiekiem. Powiedziałabym nawet, że była piękna nie tylko zewnętrznie, ale miała też piękne wnętrze. Irena Jarocka była bardzo szczera w swych wypowiedziach. Nie unikała trudnych tematów, nie bała się konfrontacji. Chciała pomóc swoimi wyznaniami, uchronić innych przed popełnieniem podobnych błędów.
Praca nad książką trwała ponad dwa lata, ale miałam ułatwione zadanie. Od lat jestem wielbicielką Ireny Jarockiej i sporo wywiadów miałam w swoich zbiorach. Przeczytałam, wysłuchałam i obejrzałam ponad dwieście rozmów z piosenkarką. Do książki wybrałam fragmenty stu trzydziestu dwóch. Są dopełnieniem wcześniejszych książek tego typu: wywiadu rzeki Motylem jestem, czyli piosenka o mnie samej oraz opracowanej przeze mnie autobiografii piosenkarki Nie wrócą te lata.
Nie kusiło Panią, by stworzyć konwencjonalną biografię, dotrzeć do osób, które znały Irenę Jarocką? A może klasyczne biografie są zbyt sformalizowane, sztywne?
Ależ ja dotarłam do wielu osób, które znały Irenę Jarocką! Z ich wypowiedzi 6 lat temu powstała książka Wymyśliłam cię. Irena Jarocka we wspomnieniach, w której o piosenkarce opowiada 100 osób. Biografie mają wiele zalet, najlepiej jednak poznamy ich bohatera, kiedy przeczytamy także jego słowa. W przypadku Ireny Jarockiej, dzięki tej biograficzno-wspomnieniowej książce, dzięki autobiografii artystki i obecnej książce Irena Jarocka o sobie mamy względnie pełny obraz jej życia i kariery.
Współcześni artyści bardzo często wracają do dawnych piosenek. O uwspółcześnionych wersjach hitów Jarockiej słyszy się chyba mało.
Może dlatego, że przeboje Ireny Jarockiej nie zestarzały się. Były naprawdę dobre, więc czemu je zmieniać na siłę? Sporo wykonawców – bardziej i mniej znanych – sięga po ten repertuar, zachowując pierwotne wersje utworów. Natomiast młodzież biorąca udział w festiwalach i konkursach poświęconych artystce czasem śpiewa inaczej i nowocześniej.
Myśli Pani, że Jarocka jeszcze powróci?
Na pewno, choćby przy okazji filmu i serialu jej poświęconego, które właśnie powstają.
A Pani planuje jeszcze do niej powrócić?
Opublikowałam już 4 książki o Irenie Jarockiej. To dużo. Nie znaczy jednak, że kiedyś nie poświęcę tej niezapomnianej artystce jeszcze jakiejś.
Nad jaką książką obecnie Pani pracuje?
Kończę pracę nad książką o wielkiej gwieździe francuskiej i światowej piosenki – Dalidzie.
Książkę Irena Jarocka o sobie kupicie w popularnych księgarniach internetowych: